Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 19:12   #257
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
W innym czasie i innym miejscu, byłaby z Leiko niezgorsza żona.
Nie tylko rozgrzewałaby futon swemu mężowi oraz cieszyła jego oczy swą urodą. Jako wybranka jego serca dbałaby również o ich wspólny dom z ogrodem, o gorący posiłek, o zawsze zaparzoną herbatę i, kto wie, zapewne także i o dzieci będące mieszanką wszystkiego co najlepsze w ich dwojgu. Nie interesowałoby jej nic więcej. Ani intrygi, ani świat duchów i demonów. Jej dłonie bardziej byłyby nawykłe do domowych robótek, niż trzymania broni jakiegokolwiek rodzaju. To byłby całkiem inny świat, bezpieczny, w którym nie musiałaby każdego dnia tańczyć na przewrotnym ostrzu noża. Walki i niebezpieczeństwa zostawiłaby mężczyznom, sama z tęsknotą wyczekując powrotów ukochanego do swych ramion.
Jakież powolne, nużące i przytulne byłoby takie życie.







W innym czasie i innym miejscu..
Choć teraz i tutaj cień takiej niewinności odbijał się w postaci łowczyni stojącej na progu podniszczonego domostwa. Z uśmiechem rozchylającym jej wargi oraz dłonią wdzięcznie uniesioną w powietrzu, żegnała swych mężów i jedną żonę posłanych na ciężkie misje. Jej misje. Ktoś przecież musiał złowić ryby, nazbierać dzikich ziół dla smaku, poszukać naczyń, z których mogliby zjeść, nawet jeśli byłyby w stanie podobnym tej wiosce. I wszyscy się zgodzili przygotowania pozostawić w dłoniach Leiko, co nie tylko podyktowane było jej urokliwym spojrzeniem, lecz głównie wizją przyszłej uczty mającej wypełnić ich burczące brzuchy. Tyle dni przecież minęło od ich ostatniego posiłku, od ostatniego spokojnego snu.. nie wspominając już o ostatniej kropli sake przelanej pomiędzy nimi. Mogli być podejrzliwi co do jedzenia podsuwanego im przez Pajęczycę, lecz wobec kolacji podawanej im przez drugą łowczynię, mogli sobie pozwolić na odrobinę.. nieuwagi. Nawet jeśli wśród jej talentów nie było tych kulinarnych, a jedynie podstawy do przeżycia w podróżach. Ale i obecni towarzysze kobiety nie posiadali wszak wyszukanych podniebień.

Upewniwszy się, że wszyscy już się oddalili i żadne nie będzie jej przeszkadzać przez dłuższą chwilę, Maruiken obróciła się i zniknęła we wnętrzu domostwa. Przeżarte czasem deski od czasu do czas skrzypiały pod jej geta, kiedy nieśpiesznymi kroczkami kierowała się ku zdziczałemu ogrodowi.

-Tak ugoszczeni łowcy powinni dzisiaj spać niczym dzieci -mówiła do siebie, co zapewne nie było pożądanym atrybutem u idealnej żony. Tak samo jak i podszeptywanie sobie ze swym tajemniczym sojusznikiem.
-Ciekawe, czy sami poświęciliby mnicha gdyby tylko wiedzieli, że był on ich jedyną przeszkodą przed napełnieniem żołądków i posmakowaniem sake – w ciemnościach uśmiechnęła się do siebie delikatnie, wesoło - Być może wystarczyło im zaproponować taką.. wymianę, ne? Sakusei-san?

-Nie wierz w osłabienie ich czujności Maruiken-san.
- znajomy głos odezwał się z mroku chatki i z owej ciemności wynurzyła się idealna sylwetka Sakusei w czarnym kimonie, które tylko jej walory podkreślało. Uśmiechnęła się czarująco i zmysłowo zarazem dodając.- Niewątpliwie będą odpoczywali bez zmartwień w głowach i bez pustki w brzuchach, ale wątpię by moi krewniacy mogliby ich bezkarnie podejść.- po czym zapytała leniwie wachlując swą twarz, pięknie zdobionym wachlarzem w nieludzko idealnej smukłej dłoni -Z twych słów wnoszę, że podoba się miejsce, które wybrałam wam na nocleg?

-Hai. Jest odpowiednie
- mruknęła Leiko krótko, ale z nutą zadowolenia -Nie będę już potrzebowała pomocy Twoich słodkich pociech. Ale muszę porozmawiać z małą miko, lub.. równie dobrze Ty możesz jej przekazać moje słowa.
Przechyliła powoli głowę, by zza opadających pasm włosów móc zerknąć na Sakusei. Jej perfekcyjność ciała i ubioru, nawet jeśli będące zaledwie iluzją, były teraz maleńkim cierniem dla sponiewieranej łowczyni. Po spotkaniu z pajęczą bestią, teraz sama wyglądała jak gdyby zdziczała. Dobrze, że chociaż odzyskała spokój ducha. Przynajmniej na teraz -Mam nadzieję, że moi towarzysze nie wystawiają Twej gościnności na próbę. Czasem mogą być... porywczy.

- Mała miko rzeczywiście jest męcząca i uparta i hałaśliwa…
- odparła Sakusei kryjąc dziewczęcy chichot za wachlarzem -Ale póki co radzę sobie z nią zostawiając pod opieką moich krewniaków. Jeśli chcesz mogę zaaranżować wasze spotkanie, lub przekazać twe słowa. A i… postanowiłam wynagrodzić ci stratę kimona. Mam nadzieję, że lubisz biel, bo mogę przyszykować jedynie śnieżnobiałe.
Idealne na… pogrzeb.

-To niezwykle hojne z Twojej strony, Sakusei-san. Przyjmę je, choć niestety, biel nie jest zbyt praktyczna w podróżach i polowaniach. Chyba, że planujemy więcej ofiar i pogrzebów... ? -jedna z brwi łowczyni wzniosła się wysoko, a wypowiedziane przez nią pytanie zawisło w powietrzu. Wprawdzie zadała je beztroskim tonem i rozmowa kobiet przypominała spotkanie dwóch przyjaciółek, lecz Leiko poczuła delikatne ukłucie podejrzliwości. Wcale się z tym nie ukrywała, przyglądając się Pajęczycy uważnie w oczekiwaniu na odpowiedź. Bądź co bądź pod tą prześliczną iluzją nadal pozostawała potworem o własnych, niewypowiedzianych zamiarach.

-Doprawdy… co za pomysł.- zaśmiała się cichutko Sakusei i zaprzeczyła gestem głowy.- Iye. Powody dla których kimono będzie białe są dość zwyczajne. Moje pajączki potrafią utkać ze swej nici piękne kimono w parę godzin, ale nie są w stanie zmienić barwy swej sieci. Niestety ufarbowanie tkaniny przekracza ich możliwości. Natomiast… taki strój miałby inne zalety. Byłby wytrzymalszy od samurajskiej zbroi i lekki jak piórko zarazem. Moi krewni mają do tego talent.

-Ooooh... to rzeczywiście brzmi niezwykle i pożytecznie -Leiko pozwoliła sobie powoli przyklasnąć dłońmi na wyobrażenie takiego skarbu. Kolejnego już zdobytego w trakcie tej jednej misji. Oczywiście, była wdzięczna Mateczce za każde kimono jakim obdarowywała swą córkę, lecz te miały za cel być wygodnymi, nie ograniczać jej zwinnych ruchów. Ochronę stanowiły prawie żadną, jak się wszak niedawno okazało. I sama biel otulająca jej ciało mała również wiele innych wartych uwagi zalet.
Uśmiechnęła się do Pani Pająków, a zaintrygowanie w jej oczach wyparło wcześniejszą podejrzliwość -Ale czy wytrzyma także szpony Twoich najbardziej krwiożerczych dzieciątek? Gwałtowność chutliwych mężczyzn? Siłę bestii na usługach Chińczyków?

-Obawiam się że nie. Silny bushi z kataną zdoła przeciąć kimono, podobnie jak pazury mocarnej bestii je rozerwą, acz… rany jakie zdołają zadać ci nie będą tak poważne jak te które zadał ci mój krewniak. Kimono złagodzi impet ich ciosów..
- wyjaśniła Sakusei stukając palcem w swój podbródek.- Natomiast… strzały go nie przebiją. A przynajmniej te strzały wystrzelone z łuków przez bushi, jak ciśnięte sztylety czy shurikeny. Przed nimi takie kimono jest doskonałą ochroną. Zresztą sama się możesz przekonać, ciskając sztyletem we mnie. Noszę takie kimono na sobie.

-Iye, iye, nie trzeba. Wierzę w talent Twych pajączków -odparła Maruikem śmiejąc się cicho na samą myśl o tak kuriozalnej scenie. Chyba nawet Iruka nie zdołałaby takiej wymyślić do któregoś ze swych przedstawień. Następnie pochyliła wdzięcznie głowę, dodając -To kimono na pewno okaże się pomocne w Shimodzie. Arigatou gozaimasu.

W międzyczasie dotarły do wyjścia na ogród, które kiedyś musiało być rozsuwanymi drzwiami, a teraz ziało pustką. Leiko przeszła przez nie na zewnątrz, aby tam ogarnąć spojrzeniem pozarastane ścieżki, zapomniane strumyczki i kwiaty opanowane przez chwasty. Kiedyś, dawno temu, mogło tu być całkiem urokliwie. A teraz, dla łowców pozbawionych możliwości wybrzydzania, musiało być wystarczające na odpoczynek. Przygotowane już, trzaskające ogniska przyjemnie rozświetlało ciemności.

-Nie wiem ile mam czasu nim wrócą moi towarzysze. Może być zbyt mało, abym mogła się spotkać z miko. Sądzę, że posiada ona.. że potrafi.. -zająknęła się, nie tylko nie potrafiąc ubrać w słowa zdolności Ayame, ale także zwyczajnie nie będąc pewną jakie moce posiada dziewczynka. Swoich własnych „darów” piętna czasem nie rozumiała, a co dopiero cudzych. Wzruszyła więc ramionami -Potrafi się wtrącać w cudze sny. A to mogłoby się okazać dzisiaj przydatne.

- Ależ moja droga… zapominasz kto ci towarzyszy.
- zaśmiała się perliście Sakusei, a jej śmiech powtórzyła Leiko Maruiken, która pojawiła się naprzeciw samej łowczyni. Całkowicie identyczna z oryginałem. Iluzja uśmiechnęła się czarująco i to mimo, że warunki podróżowania odcisnęły pewne piętno na wyglądzie łowczyni jak i stanie czystości jej stroju.
- Ona może cię zastąpić, oczywiście nie dając się dotykać, bo tylko wzrok i słuch mogę omamić.- wyjaśniła Pajęczyca.
-Ale przecież nie damy się złapać żadnemu z tych przystojnych łowców, ne? Trzeba im zaostrzyć apetyt na noc.- odparła iluzja Leiko całkowicie kopiując jej ton głosu, a nawet maniery i gesty.

Leiko, ta.. ta prawdziwa, przy poprzednim krótkim spotkaniu z Pajęczycą nie miała okazji przyjrzeć się jej iluzji swojej osoby. Teraz miała ku temu okazji aż nadto. Przyglądała się więc własnemu odbiciu, które samowolnie poruszało się i odzywało, nie potrzebowało oryginału do naśladowania gestów, jak to miało miejsce w przypadku odbić lustrzanych i tych w wodnych toniach. Dziwne to było doświadczenie. Niby takie duchowe wyjście spoza własnego ciała i spojrzenie na samą siebie, ale jednak.. jednak nie do końca. Ale już po raz kolejny moc Sakusei okazywała się niezmiernie pożyteczna. Gdyby Maruiken częściej potrafiła być w kilku miejscach jednocześnie, to jakże jeszcze skuteczniejszą stałaby się w swoich misjach. Czy.. czy w przypadku zabicia swej sojuszniczki, wraz z jej pochłanianą energią zyskałaby także tę zdolność tworzenia iluzji?

Iye, to nie były teraz właściwe myśli. Swym pojawieniem wręcz zaskoczyły samą Leiko, która wszak nie była tak pazerna na nowe moce.. prawda?

- Hai, dobrze. Niech tylko Twoja iluzja się odpowiednio zachowuje. Lubię własnoręcznie pociągać za delikatne nici, jakie łączą mnie z innymi łowcami -stwierdziła w końcu stanowczo. Idealnym zwieńczeniem tych słów byłoby karcące pogrożenie palcem Pajęczej Pani, wobec której zapewne nikt sobie nie mógł pozwolić na takie gesty. Lub stawało się to ostatnim, co taki zarozumialec uczynił w swym życiu.
Zamiast pokiwać palcem, łowczyni znów się uśmiechnęła lekko -Mam nadzieję, że żaden z moich.. przystojnych partnerów w polowaniach, nie przyciągnął za bardzo Twej uwagi. Mogę potrzebować ich wszystkich w Shimodzie, a sama mówiłaś jak kuszącymi potrafią być ludzcy mężczyźni, Sakusei-san.

-Nie jestem Kuo-kamakiri.
- zaśmiała się perliście Sakusei.- Nie zjadam swoich partnerów po konsumpcji jak te modliszki. Nie planuję też żadnych konsumpcji. Na pewno wszyscy mężczyźni wrócą do ciebie cali i zdrowi. Choć dziwi mnie że o kobiety tak się nie martwisz, ne? Kto wszak powiedział że mój apetyt… ma jakieś ograniczenia, ne? Tak więc… chcesz się spotkać z małą miko osobiście, czy też wolisz bym tylko przekazała twe słowa? Jeśli osobiście, to… przyjdź tu…- spojrzała w niebo, a następnie wskazała palcem.- Gdy słońce stanie nad czubkiem tamtego drzewa. Może być?

“- Niecała godzina czekania… “-stwierdziła w myślach Maruiken oceniając pozycję słońca na niebie.

-Ah, gdybym wiedziała, że tak długo przyjdzie mi czekać na spotkanie z miko, to nie odsyłałabym wszystkich moich towarzyszy -mruknęła Leiko rozbawiona, kiedy tak spoglądała w kierunku wskazanym przez Pajęczycę -Wygląda na to, że do tego czasu będę musiała sobie sobie znaleźć zajęcie..

Pozornie słowa łowczyni sprawiały wrażenie, jak gdyby ta utyskiwała na niewygodną sobie sytuację. Ale tak nie było, bowiem przez cały czas ten sam, delikatny uśmiech igrał na jej wargach. To co dla innych mogło się jawić stratą czasu, ona potrafiła wykorzystać dla swych celów. A ta zapomniana wioska obfitowała w możliwości.

-Udam się więc przygotować wasze spotkanie.- postać Sakusei się rozmyła i znikła. Podobnie zresztą jak fałszywa Leiko, która stała się wpierw kolorową mgiełką, a potem nawet ten ślad znikł.
Łowczyni została sama w tym zapomnianym ogrodzie, ale na pewno nie samotna. Wszak miała tylu towarzyszy w okolicy i… tyle planów.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem