Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 19:42   #258
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Przemierzając powoli martwą wioskę łowczyni zastanawiała się co planuje Yashamaru. Czy jej towarzysz miał plan zapasowy? Czy może pogrążył się w rozpaczy? Gniewie? Co nim kierowało obecnie?
Wszak nie był już tym, którego znała. A i ona nie była tą samą osobą. Oboje dorośli i pozwolili zabliźnić się swym ranom z przeszłości. Czy do końca?
Trudno było łowczyni udawać przed sobą, że jej serce nie zabiło żywiej na jego widok. Trudno było udawać, że tamte zdarzenia, ich więź sprzed lat… że to wszystko nagle nie ma znaczenia.
No i zdawała sobie sprawę, że jej towarzysz zawiódł, choć… i tak nie miał żadnych szans. Sakusei by ich nie wypuściła. I ten fakt, był dla Maruiken pocieszający.
Jakie więc miał plany jej przyjaciel? I ile z nich zdradzi?

Nie wiedziała. I nie mogła go z początku znaleźć przeszukując bezskutecznie wioskę i póki co unikając innych łowców. Zwłaszcza Płomyczka. W końcu jednak nie mogąc go znaleźć wśród domów i w samych budynkach, skupiła się na dachach i właśnie na jednym z nich, na dachu starej świątyni dostrzegła Yashamaru kryjącego się wraz ze swoimi myślami przed całym światem.

To nie było właściwe.
Wiedziała o tym ona, jej dusza, jej serce i zapewne również ta przebrzydła bestia wiercąca się głęboko w jej wnętrzu. Jedynym rozsądnym posunięciem w tej sytuacji było cierpliwe obserwowanie, a w razie konieczności – całkowite pozbycie się wrogiego ninja ze sceny i zaprzepaszczenie planów jego mistrza. Hai, z takich poczynań swej córki Mateczka byłaby dumna.

Bo na pewno nie z uczuć jakie toczyły w niej bitwę o pierwszeństwo. Z jednej strony niepokój przepełniający ją od pierwszego spotkania się ich spojrzeń. Z drugiej zaś strony.. na jego widok radowała się w niej ta dawna Koneko-chan. To ona była powodem, dla którego tak ją pchało ku niemu. Nie w jego ramiona, nie dla zaspokojenia w nich całkiem ludzkich pragnień. Nie planowała przecież go uwieść, a zaledwie i w nim obudzić tego dawnego młodziana pełnego gorących uczuć wobec niej.
Towarzystwo Yashamaru przyciągało ją dobrymi wspomnieniami jakie przywoływał. Nie tylko był jedynym, którego kiedykolwiek obdarzyła tak niewinnymi uczuciami, lecz także pamiętał Leiko z czasów przed zamanifestowaniem się w niej piętna. Może.. może potrzebowała sobie przypomnieć jak to było, zanim zaczęła martwić się o własne człowieczeństwo.

I w ten sposób znalazła się na świątynnym dachu.
-Ah.. tutaj się ukrywasz przed łowcami. Przede mną też, Yashamaru-kun? -zapytała cicho, jednocześnie nieśpiesznie balansując na wysokości na jakiej się znajdowali. Nie było to nic trudnego w ich profesji, dachy wszak pozwalały na nieuchwytne przemykanie w miastach. Nawet w młodości zdarzało im się po nich ganiać w chwilach lekkomyślności. Ale tak przeżarty czasem dach potrafił być zdradziecki pod nieuważnymi nogami.

Nie odpowiedział od razu. Przyglądał się jej zasępiony i wyraźnie skupiony. Milczał patrząc jak balansuje. W duchu przeżywał ostatnią porażkę i nic nie mówił.






Jego ciało bardziej spięte niż zwykle mówiło Leiko, że i przed nią się ukrywa. Jednak w końcu Yashamaru zdobył się na lekki uśmiech i słowa.- Potrzebuję pomyśleć w samotności i rozważyć sytuację. Zresztą ty też oddaliłaś się samotnie przeszukiwać domostwa.

- Masz rację. Jeszcze ktoś gotów pomyśleć, że coś ukrywamy przed resztą. Jakież to byłoby niemądre, ne? -mruknęła wesoło, chociaż nie spodziewała się po łowcach takich podejrzeń. Nie teraz, kiedy jedzenie, odpoczynek i, co najważniejsze, sake, były na wyciągnięcie ręki. Może jedynie Płomyczek mógłby zacząć wrogo patrzeć na „Kusaru”, i w nim dostrzegając kolejnego, z jak wielu, rywali do rozkoszy ciała Maruiken.
Z powrotem podjęła swą wędrówkę po dachu, powoli zbliżając się ku Yashamaru. Towarzyszyły temu jej kolejne słowa rzucone niefrasobliwym tonem - Ale następnym razem powinieneś znaleźć lepszą kryjówkę, jeśli nie chcesz bym Cię odnalazła.

-Każde z nas ukrywa coś, nawet Kirisu-san
.- uśmiechnął się ironicznie Yashamaru i spojrzał w kierunku pokrytych pajęczyną drzew.- Każde jest jak ten las Koneko-chan. A ja…- zaprzeczył głową.-... ja się przed nikim nie ukrywam. Po prostu, tu się lepiej rozmyśla, niż tam na dole.

Łowczyni dotarła aż ku prawie krawędzi dachu, skąd spojrzeniem zlustrowała zapomnianą przez świat wioskę. Na takiej wysokości dobrze też czuła wiatr, który swymi wszędobylskimi, lecz delikatnymi podmuchami owiewał jej skórę i poruszał sponiewieranym kimonem.
- Rzeczywiście przyjemniej.. -wymruczała wystawiając twarz do tych podmuchów oraz do ostatnich promieni leniwie zachodzącego słońca. W pewnym momencie posunęła się także do opuszczenia powiek, tym samym pozornie stając się łatwą ofiarą dla tak zdolnego ninja jak Yashamaru. Ale czy on posunąłby się do podniesienia na nią ręki, gdyby to miało wspomóc jego własną misję?
-Zastanawiasz się co zrobić teraz, gdy zginęła Twoja szansa na dostanie się do zamku Hachisuka? - zapytała po chwili cicho.

- Zastanawiam się co czynić, z kim się sprzymierzyć, jakie kroki doprowadzą mnie do celu.- mruknął cicho i nieco gniewnie Yashamaru nie przyglądając się Leiko. Splótł dłonie razem dodając.- Ta strata… nie zakończyła mojej misji. To tylko drobna przeszkoda na drodze.
Nie tak drobna sądząc po tonie jego głosu. Ale ninja wyraźnie nie zamierzał wracać do domu z podkulonym ogonem. Jeszcze nie.

-Gdyby tylko wśród naszej grupy był ktoś, kto przyciągnął uwagę Chińczyków i Hachisuka, ne? Ktoś mający zaszczyt jadać w towarzystwie samego daymio, rozmawiać z jego doradcami i zwiedzać zamek z klanowym samurajem.. - kobieta na głos niewinnie wypowiadała swe myśli, jak gdyby to wcale nie o sobie samej mówiła, chociaż z chęcią podarowałaby komuś tę swoją „wyjątkowość”.
Może się odrobinę droczyła z jego dumą, może chciała, aby zaczął ją postrzegać jako użyteczną w jego zadaniu. Będąc niezbędną w jego planie, mogłaby się cieszyć jego troską o siebie w w Shimodzie. Kolejny sojusznik do jej malutkiej armii.
-Oh, ale jestem pewna, że sam też sobie dasz radę. W końcu i Kusaru-san mocno zabłyśnie na tle pozostałych łowców. Prędzej czy później -mówiąc to przekrzywiła głowę, aby zerknąć na mężczyznę.

-Widzę, że wyrobiłaś sobie przydatne znajomości wśród doradców daymio. Któryś z nich darzy cię szczególnymi względami. Na któregoś z nich masz… szczególny wpływ?- rybka połknęła haczyk, choć Yashamaru wypowiadał te słowa pozornie obojętnym tonem głosu.

-Być może jeden z nich potrzebował pomocy z problemem innym niż demony nawiedzające te ziemie. I być może... -odparła w podobnie obojętnym tonie. A gdyby jeszcze zbyt słabo go kusiła swoją wiedzą o klanowych intrygach, to na domiar złego nagle urwała i od niechcenia machnęła ręką w powietrzu - Oh, ale przecież Ciebie to wcale nie interesuje, Yashamaru-kun. Nie będę Cię zanudzała takimi drobiazgami.

-Ależ nic innego nie mamy do roboty, ne Koneko-chan?
- Yashamaru objął ją przyjacielsko ramieniem i przytulił. Trącał czule czubkiem nosa jej policzek, jak za dawnych lat.- Równie dobrze możemy pogadać o tych drobiazgach, ne?

Leiko uniosła wysoko brwi, kiedy poczuła otulający ją zapach ninja, jego dotyk na swym ciele i ciepły oddech łaskoczący skórę policzka. Skłamałaby mówiąc, że nie było to przyjemne, że nie przyprawiło ją o dreszczyk. Ale też wiedziała, że pod tą powierzchowną słodyczą kryły się jego prawdziwe zamiary, nie mające niczego wspólnego z ich dawną więzią. Nie miała mu tego za złe. Wszak sama postąpiłaby wobec niego dokładnie tak samo.

Zaśmiała się cicho, krótko. Nie głupiutko w odpowiedzi na jego pieszczotę, a z rozbawieniem na sytuację w jakiej się znaleźli. Potem spoglądając w jego oczy dodała z uśmiechem - Naprawdę próbujesz mnie oczarować, aby zdobyć informacje? Jestem teraz jak jedna z tych wielu kobiet, które zawsze uwodziłeś swym chłopięcym urokiem? Twym.. celem?

-Och… Może łączę przyjemne z pożytecznym? Skłamałbym gdybym powiedział, że nie czerpię przyjemności z uwodzenia ciebie, Koneko-chan
- zamruczał Yashamaru nachylając się i całując delikatnie ucho łowczyni, co przyspieszyło jej oddech bardziej niż by chciała. Wszak rano stoczyła walkę z pajęczymi potworami, ich energia życiowa krążyła w jej żyłach dodając jej wigoru w nadmiarze. A on… umiał uwodzić. I jego usta muskające szyję łowczyni w subtelnej pieszczocie to potwierdzały, przyjemnie rozpalając zmysły Maruiken.

-Dawniej po prostu przyniósłbyś mi kwiatka i ukradł buziaka.. -mruknęła łowczyni na moment powracając do ich wspólnych wspomnień. Iye, wtedy Yashamaru na pewno nie był najzdolniejszym z uwodzicieli, choć na pewno niejedna kobieta mogłaby mu ulec. Ale wobec swej towarzyszki bywał.. słodko nieporadny, rozkoszny. Taki do rany przyłóż. Niewinne było to ich trzymanie się za ręce i pierwsze pocałunki ukradkiem smakowane w czasie misji.
Być może dlatego w jego ramionach czuła się inaczej niż z Kojiro, niż.. z jakimkolwiek innym kochankiem. Bo z Yashamaru łączyła ją przeszłość. Nie był tylko kolejnym mężczyzną na jej drodze, którego później porzuci i więcej już nie spotka.

-Wiesz, że uwodzona ofiara nie powinna być świadoma Twych prawdziwych zamiarów? Szczególnie, jeśli ten uroczy chłopiec... -mrucząc sięgnęła ku niemu dłonią. Opuszką palca wskazującego powiodła po zarysie jego szczęki, aż dotarła do jego podbródka, za który lekko uniosła jego twarz. Powiodła po niej badawczym wzrokiem -... mógłby potem te informacje wykorzystać przeciwko niej samej.

-Ale ty jesteś wyjątkowa, ne Koneko-chan?
- mruknął i pochwycił delikatnie ustami jej palec, by pieszczotliwie musnąć ustami jego opuszek. Uśmiechnął się dodając.- Czemu miałbym cię oszukiwać… przecież nie próbuję skraść twych słodkich sekretów, a jedynie te informacje które i tak są dla ciebie mało ważne, ne?

Jego usta powiodły jej palcach i muskały wnętrze je dłoni. Pieszczoty przyjemne, acz delikatne i subtelne. Pozornie niewinne. Pozornie jedynie. Owszem taki rodzaj pieszczot nie sprawiłby, że Maruiken zostałaby zaciągnięta pod futon. Nie od razu w każdym razie.
Ale mile łechtały jej zmysły i miały skłonić do rozmarzenia i wylewności. Język Yashamaru musnął jej nadgarstek, gdy mruczał - Nie wątpisz chyba w to, że ta sytuacja jest dla mnie… przyjemna, ne?

-Iye, iye. Obawiam się, że dyktuje Tobą nie tylko proste pragnienie zasmakowania przyjemności. Ale przecież jestem ostatnią osobą mogącą Cię za to winić..
-Leiko zaśmiała się aksamitnie w odpowiedzi na tę ich wymianę zdań, możliwą jedynie pomiędzy dwojgiem osób tej samej profesji. Nie powinna się była do niego zbliżać, nie powinna była.. z nim się spoufalać. Mateczka na pewno nie pochwaliłaby takiego zachowania.

-Zatem to doradcy daymio Cię interesują? Któryś z nich konkretnie? -z subtelnością tańcowała opuszkami palców po jego policzku tam, dokąd mogła sięgnąć bez wyrywania się z uwięzi jego słodkiej pieszczoty. Jednocześnie rozważała w duchu przyciągnięcie jego ust mocniej, drapieżniej ku swej skórze białej jak mleko -Shao-shin wciąż pozostaje dla mnie tajemnicą, ale Jumai Hataro zażyczył sobie spotkania tylko ze mną. Chciał poznać moją wersję zdarzeń z polowania na ziemiach Sasaki, którego.. szczegóły klan zdaje się zacierać.

- Słyszałem, że… Hataro-sama, nie ma już takiej pozycji na dworze jak kiedyś. Niemniej nadal jest doradcą daymio.
- język mężczyzny wędrował po jej przedramieniu prowokująco odsłaniając dłonią rękaw jej kimona.- Ma wpływy, ale mnisi… skutecznie je ograniczają, opletli daymio swoimi intrygami.- mruczał wyznaczając na jej skórze własne szlaki.- A teraz zainteresował się tobą. Myślisz, że masz… zdobędziesz na niego wpływ?- wymruczał znienacka wyprowadzając wielce podstępny atak. Jego twarz oderwała się od ręki Maruiken, by przylgnąć do piersi łowczyni. Poczuła jak język Yashamaru muska delikatnie jej dekolt, pobudzając zmysły i przyspieszając bicie serca.
-Myślisz, że moglibyśmy popracować razem, jak za dawnych lat? - kusił nie przerywając odważnej pieszczoty odkrytego skrawka jej piersi. Niebezpieczna zabawa, ale jakże ekscytująca.

-Takie to dla Ciebie... ważne, Yashamaru-kun? -zapytała pomrukiem łowczyni. Nie czuła się urażona tym, że być może ninja już wcześniej sobie zaplanował takie wygodne dla siebie rozwiązanie. Że chciał wykorzystać jej ostrożnie zdobyte informacje. Nie byłby wszak pierwszym sojusznikiem w tej misji, którego cele zręcznie wiązały się z jej własnymi.
-Tak bardzo, że gotów jesteś znów złamać zasady i sprzymierzyć się z tą, która równie dobrze mogłaby w Twych oczach być martwa? Dobrze wiesz, że spotkanie takich osób jak my, powinno się skończyć całkiem inaczej niż współpracą.. -cięższe tchnienie wyrwało się z ust Leiko, gdy mężczyzna przyjemnie drażnił się z jej zmysłami. Niesforny młodzian wyrósł na niebezpiecznie zdolnego mężczyznę. W pewnym momencie lekko głowę odchyliła i plecy wygięła, gdy rozszedł się po nich kolejny dreszcz. Palcami zaś figlarnie przebiegła pośród kosmyków jego włosów, tak bardzo w krótkich w porównaniu do długiej grzywy jaką pamiętała.

-Ty będziesz miał z tego informacje o doradcach. A ja? Jakie masz słodkości dla mnie? -mruknęła po krótkiej chwili zastanowienia.

-Oboje wiemy, że w misji należy wykorzystać wszystkie możliwości.- mruczał Yashamaru potwierdzając te słowa czynami. Jego usta wędrowały po jej nagiej skórze piersi i prowokująco odsłoniętej szyi. Delikatne muśnięcia języka, połączyły się z dłonią powoli chwytającą za pierś łowczyni, władczo i stanowczo masując ją przez materiał kimona - Proponuję połączenie sił. Przypuszczam, że nasze cele są zbieżne, ne? Przyda ci sojusznik, który nie ma żadnych więzi z Hachisuka, ne?

W odpowiedzi na jego słowa najpierw tylko cichy jęk wyrwał się Leiko, kiedy padła ofiarą intensywnego dotyku swego dawnego towarzysza. Jeśli nie tylko jej przyjemność była mu w głowie i swymi działaniami także starał się wymusić na niej odpowiednie reakcje, to.. udawało mu się to bardzo dobrze. Bo i łowczyni przecież nie była jakąś lodową statuą, aby stać niewzruszenie pod takimi pieszczotami. Jej myśli zdecydowanie zbyt łatwo odpływały ku ścieżkom mniej ważnym niż jej misja, niż choćby zdrowy rozsądek.
Dlatego kierowana przejawem tego ostatniego, pochwyciła Yashamaru za tę bezczelną dłoń i spoglądając na niego dodała karcąco -Niedobry..

Następnie wzięła inicjatywę w swoje ręce, choć tak naprawdę znów w jego, bo tą samą dłoń umieściła na swym biodrze, dając się mocniej przyciągnąć ku ciału ninja. Tak w niego wtulona swymi kuszącymi krągłościami, szepnęła -Obecnie potrzebuję sojuszników mogących zapewnić mi przetrwanie w Shimodzie. Nie będę mogła Ci pomóc z doradcami daymio i jego zamkiem, jeśli wpadnę w łapska Chińczyków, ne?

- Hai. To prawda.
- wymruczał Yashamaru ustami smakując i kąsając dekolt oraz szyję wijącą się w jego objęciach Leiko. Dłoń mężczyzny poczynała sobie równie śmiało na jej udzie, często ześlizgując się na jej pośladek i ściskając go drapieżnie. Przyciśnięta do jego ciała łowczyni przekonywała się również, iż ów ninja bynajmniej nie jest obojętny na tą sytuację. Przymykając oczy mogła nawet wyobrazić sobie jak Yashamaru wygląda nago. Obcisły strój łowcy dawał bowiem podpowiedzi wyobraźni. - Powiedz, jak dobrze… dobrze… jak duży wpływ masz na Hataro?
Był nieco rozkojarzony w tej sytuacji, ale ciężko go było winić. Zakazany owoc jest wszak najsłodszym, ne?

Ich relacja z lat młodzieńczych była zbyt słodka i zbyt niewinna, aby wtedy urocza Koneko-chan miała sobie wyobrażać go.. nago. Sama szybko przestała być dziewicą, bynajmniej nie dzięki niemu, i powoli poznawała tajemnice ludzkiego ciała, mające się okazać niezbędnemu w wydobywaniu informacji. Ale nie czerpała przyjemności z nocy spędzanych ze swymi kochankami, dla których tak młodziutka dziewczyna musiała być nie lada uroczym kąskiem. W takich chwilach po prostu przestawała.. czuć. Jej gibkie ciało z kuszącymi krągłościami było tylko narzędziem, i tak też do niego podchodziła. Do głowy jej nie przychodziło, aby korzystać z niego do zaspokajania swych własnych pragnień. Poza sypialniami ważnych panów potrzebowała uczucia, które odnajdywała w bliskości Yashamaru.

Ale oboje przez lata rozłąki zdążyli posmakować życia, oboje dorośli.. a on szczególnie, co wyraźnie teraz Leiko czuła przez materiały ich ubrań. I tak samo jak w tamtych czasach, tam samo i teraz ich spotkanie było niestosowne na tak wiele sposobów. A jednocześnie tak upojne.

-Na tyle.. dobrze.. że i on powierzył mi misję. Opiekę nad jednym z łowców, którego także Chińczycy upatrzyli sobie na cel -wymruczała łowczyni, choć ciężko było jej się teraz skupić nad naiwnym Akado. Gdzie teraz był? Czy jej szukał? Czy bezpiecznie dotarł już do Shimody? To były pytania, na które nie znała odpowiedzi odkąd dała się porwać swemu tygrysowi. Pytania, na które jeszcze przyjdzie pora, lecz na pewno nie była ona teraz.
-Nie skorzystałam z jego.. jego propozycji spędzenia wspólnej nocy. Dlatego jeśli.. chcę mieć na niego wpływ.. to tamten łowca wraz ze mną musi przetrwać Shimodę -mówiła, a jej dłonie zmysłowo powiodły po torsie mężczyzny, wyczuwając jego przyśpieszone bicie serca. Potem przesunęła nimi jeszcze wyżej, palcami przebiegła po jego szyi, aż zaplotła je wdzięcznie za karkiem. Tak wtulona w niego, przyciśnięta wręcz bez pozostawienia między nimi już żadnej przestrzeni, zapytała -Potrzebujesz.. namówić do czegoś Hataro? Wydobyć z niego.. informacje?

-Też. Ale potrzebuję dostać się za mury zamku.
- mruczał Yashamaru pieszcząc jej szyję pocałunkami i oddechem.- Ile Hataro wie o tobie? I co wie?
O ile dotyk jego ust na jej szyi i dekolcie był delikatny, to jej pośladek był drapieżnie ściskany i ugniatany, gdy przyciskał rozgrzane pieszczotami ciało łowczyni do swego. Maruiken robiło się gorąco, a jej kimono dziwnie przyciasne.

-Sądzę, że niewiele z prawdy – stwierdziła Leiko, nieco zaskoczona tymi pytaniami. A może powinna być nawet oburzona, że powątpiewał on w jej zdolności oraz subtelność działania? Mogłaby, w innych okolicznościach, lecz teraz wątpliwości mężczyzna zrzuciła na karb.. siebie samej, którą on tak żarliwie pieścił. Wszak i jej ciężko chwilami było skupić się na czymś innym, niż na jego drapieżnych dłoniach, ustach znaczących szlaki na jej skórze i podsuwanych przez myśli wizjach, jak to spotkanie mogłoby się zakończyć. Miała wrażenie, że niewiele już brakowało Yashamaru do całkowitego zapomnienia się. Niebezpieczna to była granica, do której oboje się zbliżali.

-W oczach klanu jestem tylko łowczynią, która skusiła się na nagrodę za polowania i miała.. zaszczyt skupić na sobie uwagę Chińczyków. Hataro zna ich zamiary w Shimodzie. Wie, że oprócz mnie upatrzyli sobie jeszcze kilku innych łowców... -znów poruszyła dłońmi, tym razem z powrotem przesuwając nimi po barkach mężczyzny. Czuła jego mięśnie napięte pod ubraniem, chociaż pozostał przyjemnie smukły dla oczu. Następnie wsparła się o jego klatkę piersiową i odchyliła lekko, niby to w daremnej próbie odsunięcia się od tego straszliwego uwodziciela, który jednak mocno trzymał ją za pośladki, nie pozwalając uciec z potrzasku. Gorący oddech umykał jej z rozchylonych warg, gdy błyszczącymi oczami spoglądała na swego dawnego towarzysza. Trudnym było skupienie się na przyczynie, dla której go odnalazła na tym dachu -Myślisz, że dzięki niemu uda Ci się wejść do zamku? Nie wydaje się być ślepo zapatrzony w mnichów. Może być użyteczny, jeśli to dobrze rozegram..

-Myślę, że jeśli uzna nas za użytecznych… zabierze nas na swe komnaty w zamku. A tobie z pewnością się nie oprze.- mruknął łobuzersko i naparł na łowczynię biodrami. Ich ubrania stanowiły nieprzekraczalną barierę dla ciał, ale czując ruch bioder YashamaruMaruiken nie mogła nie wyobrazić sobie co by było, gdyby tych ubrań nie było. I bynajmniej nie cieszyła się z faktu, że są.- Ze mną natomiast jest ten problem, że nie mam dla niego żadnej wartości i ktoś… musi go do mnie przekonać.





Leiko przygryzła mocno wargę, tym samym zduszając w sobie jęk, jaki mężczyzna prawie z niej wyrwał.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem