Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 20:04   #259
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Zdecydowanie nie czuła się teraz panią sytuacji. To przecież ona powinna dawać siebie niewielkimi, niezwykle słodkimi kąskami, by zaraz potem odbierać z nawiązką, pozostawiać po sobie tylko ulotny zapach perfum oraz wielką tęsknotę, niezaspokojone pragnienie. A tymczasem Yashamaru wziął sobie do serca tę szybką przemijalność ich wspólnych chwil i zdawał się chcieć wszystko, już teraz. Czy to on, ten opiekuńczy niegdyś młodzian, wyrósł na tak władczego i żarliwego mężczyznę? Czy to ona swą bliskością zbudziła w nim takiego wygłodniałego drapieżnika?

-Oh.. i któż to miałby tak Ciebie zachwalać, Yashamaru-kun? -zamruczała figlarnie, bo i w duchu była całkiem zadowolona z jego pomysłu. Nie musiała nawet sama niczego proponować, zaledwie.. trochę podpuścić swego dawnego towarzysza. Mógł dojrzeć i spoważnieć przez te lata, ale nadal pozostawał dumny, nadal pozwalał się ze sobą droczyć.
-I jak.. -przez cały czas trwała w tej pozornej pozie ucieczki. Swymi biodrami zmuszona była przyciskać się do mężczyzny i tylko ubrania powstrzymywały ich przed scaleniem się w jedno. Górną zaś częścią swego ciała odchylała się od niego, chytrze odbierając mu swą szyję przed kolejnymi pieszczotami jego ust. Acz jej twarz nie przejawiała oznak przerażenia jego gwałtownością. Wręcz przeciwnie, na jej ustach widniał uśmiech koci, a oczy przymrużały się w zaintrygowaniu - Jak planujesz przekonać tego tajemniczego kogoś, aby szepnął o Tobie jedno lub dwa dobre słówka prosto do ucha Hataro?

-Jak…- wymruczał cicho Yashamaru na moment przerywając i przyglądając się “złowionej” Leiko. Jej kuszącym półkulom piersi, wychylającym się z kwiatu kimona, jej miękkiemu ciału tak rozkosznie lgnącemu do jego ciała. - Jak…

Nie powinna się posuwać tak daleko w swej prowokacji, ale też i pokusa była za duża. Póki co wszak te negocjacje były rozkosznie przyjemne, ale przecież oboje balansowali na linie. Jeden nieopatrzny ruch i negocjacje mogły się zakończyć.

-Jak… przekonywać… jak najbardziej przyjemnie… czyż nie Koneko-chan?- Yashamaru nie był Kirisu czy innym prostym bushi, dla którego kobiece odzienie było irytującym pancerzem, którzy najchętniej by zdarli brutalnie i gwałtownie.
Jego dłoń prześlizgnęła się po pośladku łowczyni i energicznie znalazła sobie drogę pod zbroję łowczyni wnikając pod kimono i wodząc palcami po nagiej skórze. Aż dotarła między pośladki. I palce Yashamaru zaczęły wodzić pomiędzy nimi, dotarły do wrót zakazanej rozkoszy Leiko, muskając je prowokująco. I Maruiken wpadła we własna sidła. Z jego ręką uwięzioną pomiędzy kimonem, a swym ciałem nie mogła uciec zwinnie z tych objęć. Pieszczona w tak odważny i perwersyjny sposób odruchowo ocierała się o podbrzusze towarzysza własnym wrażliwym łonem.

Spadli oboje z tej liny. Przekroczyli granicę negocjacji. Co ona poczuła w postaci namiętnych pocałunków na swym dekolcie, a on… w postaci drżenia jej ciała i cichutkich jęków, których Maruiken nie potrafiła całkowicie stłumić. Oboje byli za dobrze wyszkoleni w tej grze, by jedno z nich mogło w niej zdobyć znaczącą przewagę. Wszak Yashamaru nie był ani Kirisu którego mogła wodzić za nos, ani Sakurą która pod pozorną wulgarnością była jednak nieśmiała i nie potrafiła zdobyć się na inicjatywę… nie był nawet Kojiro, który mimo wygnania zachował dworską subtelność. Yashamaru był podstępnym drapieżnikiem, równie dobrym w tą grę co ona. I jak się sama przekonywała, równie groźnym co ona sama.

-Iye.. -udało się Leiko szepnąć, kiedy nogi jej drżały niebezpiecznie, z ledwością powstrzymując resztę ciała przed upadkiem na kolana z tej rozkosznej słabości promieniującej w jej wnętrzu. Choć co tu kryć, tak naprawdę utrzymywała się tylko na sile Yashamaru, bezczelnej i intensywnej, a jednocześnie będącej powodem, dla którego nie potrafiła teraz kontrolować nad swymi reakcjami. O panowaniu nad sytuacją już szybko zdążyła zapomnieć.
-I.. iye.. -zdołała tylko jęknąć gdzieś pośród swego dyszącego oddechu unoszącego jej piersi. Nie była w stanie uformować słów. Zdradzały ją myśli, zdradzało i ciało z każdą chwilą, w której jej biodra bezwolnie wysuwały się na spotkanie z palcami mężczyzny.

Od jakiegoś czasu popadła w rutynę, w której to Kojiro był jej jedynym kochankiem. Tylko z nim spędzała noce i poranki, tylko on mógł ją dotykać, a i ona chciała być dotykana, pieszczona i całowana tylko przez niego. Hai, to była rutyna, obce jej.. przywiązanie do mężczyzny, ale czuła się z tym dobrze. Tygrys nie tylko ją wielbił zapalczywie, ale również dawał pożywkę dla myśli. Nie potrzebowała nikogo innego..
Czy więc teraz czuła, jak gdyby zdradzała swego yojimbo o grzywie długich włosów? Być może.. być może tak właśnie by się czuła, gdyby tylko teraz nie wypełniały jej inne uczucia.

-Iye?- spytał cicho Yashamaru sam nie wiedząc co znaczyły te słowa w je ustach. Zaprzeczały reakcji jej ciała lgnącego ku niemu, ocierającego się prowokująco. Pieścił jej pośladki, muskał obszar między nimi, czasami posuwając się do delikatnego przyjemnie drażniącego ją dotyku.. jego dłoń poruszała się niespiesznie, acz skutecznie rozpalała żar ciała Maruiken. Natomiast drugą sięgnął do kokardy jej obi. Spoglądał w oczy trzymanej w swych objęciach Koneko-chan. Spoglądał zaciekawiony czekając na jej decyzję, reakcję, słowa… na cokolwiek, zanim rozwiąże tą kokardę ułatwiając sobie dostęp do skarbów ukrytych pod jej strojem.

Nie od razu dotarło do Maruiken to jego oczekiwanie. Nie od razu poczuła tę subtelną zmianę w jego pieszczotach. Rozpalana przez niego, kuszona wizjami ich zbliżenia, które niezaprzeczalnie musiałoby się zakończyć eksplozją rozkoszy w obojgu, myśli miała przesłonięte mgiełką podniecenia. I jak on mógł teraz wymagać od niej podjęcia jakiejkolwiek decyzji? Teraz, kiedy ciało domagało się zostania zdobytym i wyzwolonym jednocześnie, kiedy krew głośno szumiała jej w uszach. Aż dziwnym było, że zdołała w sobie znaleźć krztynę.. trzeźwości w tak upojnym momencie.

-To.. to.. -nie pomagał jej. Zaprzestał wprawdzie całowania jej szyi i dekoltu, lecz nadal czuła ruchy jego palców na kwiecie swej kobiecości. Także sposób w jaki na nią spoglądał przyprawiał ją o dreszcze emocji, wręcz w jego błyszczących oczach mogła zobaczyć odbicie niespokojnych, ekscytujących wizji jakimi nawiedzały ją myśli. Były już na wyciągnięcie ręki. Wystarczyło tylko jedno, może dwa pociągnięcia za pas obi, aby stanęła przed nim naga, uległa i niecierpliwa. Dlaczego więc marnowała ten czas na słowa? Dlaczego zdrowy rozsądek próbował resztkami sił jeszcze raz uderzyć jej do głowy?

-To nie jest czas ani... ani miejsce na.. na... -zwilżyła wargi spierzchnięte od ognistego oddechu. Dłońmi zaś pochwyciła kurczowo za odzienie Yashamaru, tak jak człowiek łapiący się ostatniego ratunku dla siebie -Ktoś.. ktoś zobaczy..

To nie wystarczyło by go przekonać. Może przez to drżenie jej ust, może przez ten słaby argument nie uwierzył jej. Wszak ukrywali się tu przed innymi.
Yashamaru szarpnął za pas, wzorzysta tkanina opadła na dach z lekkim stukiem, ukrytych w niej przedmiotów. Potem odchylił połę kimona dłonią, zsunął pasy tkaniny opinające piersi Leiko i zabrał się za ich pieszczoty. Ugniatał jedną z jej krągłych półkul namiętnie, acz ze znawstwem palcami co chwilę zahaczając zadziornie o jej twardy szczyt. Już nic nie mówił, tylko całował jej szyję i pocałunkami dusił wszelkie słowa łowczyni. Palcami drugiej ręki zaś rozkoszował się jej intymnym obszarem przygotowując ją do swego podboju.






Zamierzał ją rozebrać tutaj… i może by byli widoczni dla bystrzejszego oka, gdyby nie mgła która spowiła wioskę mlecznym oparem. Nagłe jej pojawienie się oznaczało, że Sakusei zadbała by ta scena nie miała przypadkowych widzów. Poza samą Pajęczycą oczywiście.

Dlaczego jej nie posłuchał?! Czy tak oślepiony pożądaniem nie rozumiał, że to co robili było nie właściwe? Mogła przymknąć oczy na ich tymczasowy sojusz ze względu na ciężką sytuację w jakiej miała się znaleźć w Shimodzie, lecz niczym nie potrafiła usprawiedliwić takiego spoufalania się. Wszak przekroczyli już granicę wydobywania z siebie informacji, powinni się rozejść zamiast tak mocno czerpać ze swej bliskości, tak bardzo utęsknionej przez te wszystkie lata rozłąki. Nie było to nic karygodnego w przypadku kochanków i kochanek będących częścią ich zadań. Ale tych dwoje.. miało wspólną historię. Musieli być ostrożni, jeśli nie chcieli powtórzyć porażki sprzed lat. Czy nie pamiętał jak bardzo na niego wpłynęła sympatia żywiona do Koneko-chan? Jak przez niego zawiodła w swej misji?

-Yasha.. - wraz z jęknięciem prawie umknęło jej z ust również imię dawnego towarzysza. Skóra Leiko pod jego palcami musiała być już gorąca niczym ogień, powinna wręcz parzyć -To jest.. jest złe.. nie powini.. niśmy.. Mateczka..

Czuła się bezbronna wobec własnego ciała, które ocieraniem się błagało wręcz mężczyznę, aby posiadł je już teraz, bez względu na to co mówiły usta. Kołysała biodrami i przyciskała się nimi do niego, tak samo swymi piersiami do jego dłoni, aby poczuć jego dotyk jeszcze mocniej. Jednocześnie pod jego pocałunkami przechylała głowę, uniemożliwiając mu zobaczenie w swych oczach tej straszliwej walki jaką w sobie toczyła.

- Co mateczka… Koneko-chan?- mruknął Yashamaru pozbawiając ciało Leiko osłony kimona. Materiał osunął się na dach stając się kolorową płachtą, na którą ninja delikatnie osuwał drżące ciało łowczyni.
Jego usta wędrowały po jej szyi i nagich piersiach, a dłonie zabrały się z usunięcie ostatniej bariery otulającej rozpalony obszar Leiko między udami.- Mateczka jest tam… za lasem… za lasem z którego możemy nie wyjść żywi. Tak jak misja…
Klęcząc rozchylił już uda leżącej Maruiken i przyglądał się jej sekretnemu zakątkowi, delikatnie musnął go wargami w pocałunku.- Jeśli nie chcesz… ja… zrozumiem… jeśli nie chcesz. Ale nie zasłaniaj się innymi, nie zasłaniaj się Mateczką Koneko-chan, nie zasłaniaj się… wymówkami. Jutro możemy być martwi, a ja nie chcę umierać żałując straconych okazji i popełnionych błędów. Już raz… zmarnowaliśmy naszą szansę…

Pod jego pocałunkiem, tak delikatnym przecież, napięło się całe ciało Leiko, a dłonie zacisnęły kurczowo na jej własnym kimonie.

Łotr jeden”, przewinęło jej się przez myśli. Mówił, zgadzał się na jej ewentualne warunki, a jednocześnie czynił wszystko, aby uciszyć jej zdrowy rozsądek. Kusił słowami i obietnicami spełnienia zapomnianych pragnień. Pieszczotami dusił w niej wszelkie kolejne protesty. Bo i czy naprawdę nie chciała? Iye, to nie był prawdziwy powód jej wątpliwości. Ona się.. bała. Bała się konsekwencji, bowiem w duchu ciągle boleśnie pamiętała urazę jaką do niego żywiła przez zawód sprawiony Mateczce. Bała się, że Yashamaru znów przyczyni się do jej porażki.

Ale w końcu teraz już oboje byli dorośli. Nabrali życiowego doświadczenia i porzucili dawną naiwność, ne? Wiedzieli co było najważniejsze, a nie było tym żadne z nich. Misja. Zadania. Jeśli dzięki temu pojedynczemu zbliżeniu mogła sobie zyskać jego oddanie, to.. czyż nie było warto posmakować tego zagrożenia? Dla wyższego celu zabijała demony, jak na tacy podsuwała się bestiom w ludzkich skórach i kroczyła prosto w łapy Chińczyków, a.. to dopiero Yashamaru napawał ją niepewnością? Przecież mogła go wykorzystać, tak jak każdego innego kochanka. Wykorzystać i zostać dla niego tylko rozkosznym wspomnieniem.

Dotąd biernie poddając się lubieżnym działaniom mężczyzny, teraz łowczyni zgrabnie podniosła się do pozycji siedzącej, po czym sięgnęła ku niemu dłońmi.
-Baka.. -zdążyła tylko syknąć pieszczotliwie, nim drapieżnie wpiła się wargami w jego usta. Nie było już pytań. Nie było wątpliwości. Jeśli miały się pojawić, to później, kiedy kobieta już ochłonie w samotności. Wtedy będzie myślała i podejmowała decyzje co do swych dalszych kroków. Wtedy.. być może będzie tego żałowała i próbowała ukryć to spotkanie przed swym słodkim yojimbo. Później, na pewno nie teraz.

Otulony mleczną mgłą dach jawił się teraz mistycznie, jak miejsce wyrwane daleko od reszty świata. Nie było w nim nikogo oprócz ich dwojga, nie liczyło się nic poza dwoma gorącymi ciałami i językami rozkosznie ocierającym się o siebie. W międzyczasie jej palce na ślepo poszukiwały sposobu na wyrwanie ninja z jego odzienia.

Pomógł jej w tym pozbywając się stroju. Mogła już wodzić palcami po jego torsie, poznawać ślady na jego ciele. Blizny, te które już znała i te nowe, które zdobył później. Zmężniał, dorósł. Z przystojnego młodziana wyrósł młody wojownik.
Potem wstał, by odsłonić dolne partie przed nią. A ona siedziała, naga i bezbronna… i rozpalona.
Mimowolnie przygryzała wargę obserwując wyłaniania się włócznia yari Yashamaru, broni którą podbijał z pewnością wiele kobiecych bram. Mogła teraz trochę im zazdrościć. Były pierwsze w życiu jej dawnego towarzysza broni.

Zdawała też sobie sprawę z własnych kłamstewek. Nie byli sami wszak. Sakusei z pewnością ich podglądała. To pasowało do natury tej Pajęczycy. Tak jak nie mogła być pewna, że to intymne spotkanie będzie tylko jednym ze wspomnień. Iye. Będzie wyjątkowe, tak jak sam Yashamaru. Ale te prawdy… spychała w głąb serca. Te fakty nie miały znaczenia teraz, gdy widziała go w całej nagiej okazałości. Trąciła żartobliwie palcem czubek tej miłosnej włóczni. Yashamaru… wyrósł na bardzo apetyczny kąsek. Z ładniutkiego młodzieńca stał się przystojnym mężczyzną. I ten fakt był teraz najważniejszy.

Kobieta po chwili odchyliła się i na dłoniach podparła, aby w ten sposób mieć lepszy widok na całą sylwetkę swego dawnego towarzysza i przyjaciela. A delektowała się tym widokiem długo, powoli wodząc spojrzeniem po całym jego ciele. Teraz, gdy tylko podniecenie wypełniało czerwoną mgłą jej umysł, mogła się skupić na czerpaniu z tej sytuacji jak najwięcej przyjemności.

-Urosłeś.. Yashamaru-kun.. -wymruczała Leiko dwuznacznie, ale też i z wesołym brzmieniem w głosie. Pamiętała ich pierwsze spotkanie, gdy jej olbrzymie wyobrażenia co do tajemniczego ninja, utonęły wraz z nim spadającym do rzeki. A po tylu latach znów stał przed nią, lecz jakże się zmienił od tamtego nieszczęsnego dnia. Tym zwinnym ciałem, błyszczącymi oczami i znajomością słabości kobiecego ciała, rzeczywiście mógł sobie podbić niejedno serce płci pięknej. A co dopiero ich kwiaty pełne słodkich soków.
Prawie leżąc uniosła wdzięcznie jedną nogę, po czym nieśpiesznie stopą przesunęła najpierw po łydce mężczyzny, a potem jego udzie. Zapytała przy tym figlarnie -Pokażesz mi.. czego się.. nauczyłeś przez te lata...?

Niezbyt podobała jej się myśl, o przyglądającej im się Sakusei. Iye, Leiko nie miała się czego wstydzić w kwestii swego ciała i jego krągłości, ale Pajęczyca mogłaby to spotkanie wykorzystać przeciwko niej. Niejeden z sojuszników łowczyni był jej oddany tylko dlatego, że spodziewał się posiadać tylko dla siebie jej serce i ciało. Nieodpowiedni szept z idealnie skrojonych ust mógłby narobić niepotrzebnych problemów. Naruszyć nici, którymi Maruiken oplatała swych yojimbo. Pozostawało jej wierzyć, że Pajęczyca nazbyt szanowała piętno siedmiookiej bestii.

Yashamaru klęknął chwytając ową uniesioną nogę swą dłonią i wodząc po skórze łowczyni ustami i językiem, musnął kostkę i łydkę, palcami drugiej sięgając do kwiatu jej rozkoszy i muskając jego płatki.
-Mogę… ale czy… jesteśmy dość… cierpliwi by pokazać wszystkie nauki?- wymruczał rozkoszując się jej widokiem równie mocno, jak ona jego.

-Iye... -wymruczała łowczyni zgodnie z prawdą. Nie tylko jej ciało, pobudzone dotykiem i bliskością Yashamaru, nie miało już sił czekać na zostanie gwałtownie zdobytym, ale też... Leiko była zapracowaną osobą. Choćby bardzo chciała, to nie mogła sobie pozwolić na rozkoszowanie się kochankiem przez długie godziny.

Jej pieszczona przez niego noga drgnęła spazmatycznie, gdy poczuła w sobie obecność jego palców. Od dłuższego czasu otwierała się tak tylko dla Kojiro, a choć nie wyobrażała sobie znużenia talentami tygrysa, to dzięki niemu zdążyła już zapomnieć jak potrafią dotykać inne dłonie. A te należące do ninja przyprawiały ją o fale gorąca, które zdawały się wypełniać całe jej wnętrze, docierać do wszystkich zakamarków ciała.

-Chyba będziemy musieli.. -szepcząc przesunęła palcami pomiędzy swymi piersiami prężącym się przed mężczyzną w niespokojnym oddechu. Potem kierując się w dół, naznaczyła nimi pieszczotliwy szlak na skórze swego brzucha. Subtelny gest, lecz towarzyszące mu spojrzenie Leiko, które lśniącymi jak w gorączce oczami skupiało się na Yashamaru, czyniło ruch jej palców prowokacyjnym -.. rozłożyć pokaz.. na kolejne spotkania.. ne?

-Hai… kolejne
-Yashamaru osunął się na łowczynię i jednym stanowczym ruchem podbił jej drżące od oczekiwań ciało. Leiko odruchowo wygięła ciało czując rozkosz przeszywającą jej ciało. Zbyt długo pozwalała sobie na igranie nie tylko z pragnieniami innych, jak i własnymi. Po tym jak jej ciało było zbyt pochłoniętą wcześniej energią oni, kobieta odczuwała dotyk swego kochanka bardzo intensywnie. Zresztą sam Yashamaru całując namiętnie usta i szyję łowczyni, wodząc dłońmi po jej wijącym się dziko ciele i gwałtownie poruszając biodrami, doprowadzał ją do gorączki. Doznania były zbyt intensywne by Maruiken mogła być cicha. Wyraźna kara za igranie z własnymi pragnieniami i samokontrolą... acz jakże rozkoszna.

Każdemu ich wspólnemu, gwałtownemu ruchowi towarzyszyły jęki Leiko, których nijak nie potrafiła w sobie zdusić, oraz szmer leżącego pod nią kimona. Początkowo kurczowo, aż do białości, zaciskała na nim dłonie, jak gdyby dzięki temu próbując odzyskać panowanie nad odruchami swego ciała. Daremnie. Krew w niej wrzała, wnętrze zdawało się wypełniać czystym ogniem rozkoszy, który tylko tak utalentowany kochanek był w stanie ugasić.

Mieszanka pochłoniętej energii w olbrzymiej ilości oraz umiejętnych pieszczot Yashamaru, była jak.. jak istny narkotyk dla łowczyni. Budziło w niej drapieżnika pragnącego jeszcze więcej. I dłoni mężczyzny, i jego pocałunków, i jego języka wsuwającego się w jej usta, i tych bioder silnie biorących uwodzicielkę w posiadanie.

Uniosła dotąd rozchylone w zaproszeniu nogi, po czym oplotła nimi mężczyznę. Przyciskała go teraz do siebie, tak jak i on nacierał nieprzerwanie nacierał na nią, scalając oba ciała w jeden organizm namiętności. W takiej pozycji Leiko mogła czuć swego kochanka jeszcze mocniej, lubieżnie otwierając się cała na jego podbój. Dłońmi, a paznokciami szczególnie, przesunęła po jego plecach, pod skórą wyczuwając jego ciężko pracujące mięśnie. Ściskała palcami, w ekstazie czasem i swoje ślady pozostawiając pomiędzy bliznami znaczącymi ninja. Tak skulona pod mocą tego zbliżenia, które aż napełniało ją słabością, dla uciszenia własnych jęków starała się chować twarz w to miejsce na mapie ciała Yashamaru, gdzie szyja łączyła się z barkiem. Oplatając kochanka starała się zachęcić go do wysiłku.

Czuła go mocno, gwałtownie. Każdy sztych, szturm pchnięcie. Więcej.. mocniej szybciej. I głębiej..
Docisnęła swoje biodra do kochanka niemal scalając się z nim w jeden pulsujący w rytmie miłości organizm. Niemniej nawet wtulając twarz nie była w stanie zdusić swych jęków. Więc zaciskała ząbki na jej karku, znacząc je swym znamieniem. Drżąca i rozpalona docierała do szczytu rozkoszy i poczuła jak eksplozja przyjemności obejmuje i ją… i jego. Krzyknęła głośno i intensywnie. Z radością wykrzyczała swą rozkosz i osłabiona tym wybuchem wtuliła się leniwie w kochanka.

Yashamaru, ta słodka bestyjka. Czy był równie zdolny wtedy, gdy ona była z nim, gdy na imię miała Koneko-chan? Ach, czemu jej wtedy nie przyszło do głowy, by to sprawdzić? Teraz miałaby porównanie.
A choć niewątpliwie były to intensywne figle… to… Maruiken nie czuła się w pełni zaspokojona. Jeden raz, nawet z tak świetnym kochankiem, to było za mało. Ale wystarczyło, żeby ta lubieżna strona natury Leiko podkarmiona demonicznym wigorem pogrążyła się na jakiś czas w letargu. Na pewien czas znów odzyskała nad nią panowanie. Acz musiała uważać z prowokowaniem kolejnych łowców. To byłoby igranie nie tylko z ich apetytem.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem