Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 20:16   #260
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Samotna postać przemykała pomiędzy domami opuszczonej wioski. Kroki stawiała ostrożnie, aby nikt jej nie spostrzegł, ale jednocześnie był w nich wyraźny pośpiech i zniecierpliwienie. Powodem tego było.. słońce oznajmiające porę jej kolejnego spotkania, na które wyraźnie była już spóźniona. A Maruiken Leiko nie miała w zwyczaju się spóźniać, jeśli nie należało to do części jej planu. Jednak tym razem straciła nad wszystkim kontrolę, kiedy pozwoliła się zbliżyć Yashamaru do siebie. Nie tylko powróciły wspomnienia, ale pod jego dotykiem stała się całkiem bezwolna. Nieważny stał się czas mijający w jego silnych ramionach, przestała istnieć cała reszta świata, który nagle zmniejszył się do tego jednego dachu i ich dwojga.
Jakże mogła się tak zapomnieć?

Sakusei już na nią czekała z tym łobuzerskim uśmieszkiem sugerującym, że wszystko wie i wszystko widziała. Skinęła dłonią ku łowczyni, a potem pstryknęła palcami. Obok właściwiej Leiko pojawiła się jej iluzja.
-Ufam że wszystko gotowe. Możemy iść na spotkanie i… będę miała do ciebie drobną prośbę po nim.- rzekła na powitanie Pajęczyca.

Leiko przyjrzała się badawczo swej sojuszniczce, ale ta jak zwykle nie zdradzała wiele tą maską tworzącą jej idealną twarz. Łowczyni powinna być zaskoczona takimi słowami, ale.. też i ten dzień był daleki od zwyczajnego. Chyba niewiele już było w stanie wyprowadzić ją dzisiaj z równowagi.
-Oh? Jakiej to natury prośba? - zapytała zaintrygowana.

Kopia Leiko ruszyła w głąb wioski, zaś obie kusicielki w przeciwnym kierunku wyraźnie opuszczając zapomnianą osadę i groblą przez pola ryżowe kierując się do niewielkiego zagajnika.
-Potrzebne będą przymiarki do tego kimona, więc po rozmowie udamy się do jaskini moich krawców.- stwierdziła Sakusei idąc przodem.- To chyba nie będzie problem?

Choć łowczyni i jej pajęcza sojuszniczka szły teoretycznie na widoku, to Leiko nie miała wątpliwości, że żadne oko nie dostrzeże ich dopóki Sakusei na to nie zezwoli.

- Iye, jeśli tylko zostanie mi wystarczająco czasu. To dla mnie bardzo pracowity dzień, a mam jeszcze na dzisiaj pewne plany dotyczące łowców.. -odparła Leiko trochę niepewna prośby Sakusei, bo i niezbyt jej w smak było zostawianie iluzji samej na długi czas. Pajęczyca mogła zapewniać, że ta nie sprawi żadnego problemu, że nie namiesza w delikatnych relacjach w grupie, ale łowczyni lubiła mieć przyjemność z panowania nad wszystkim samotnie. Mimo, że ten dzień temu nie sprzyjał.
Lekko poprawiła dekolt swego kimona, które w jej oczach cały czas zdradzało zbyt wiele ze spotkania z Yashamaru. Mogło to być oczywiście tylko jej przewrażliwienie i obawa, że jej słodki tygrys dostrzeże coś, czego nie powinien. Nie mogła sobie teraz pozwolić na jego utratę.

Weszły w las i przemierzyły kilkanaście metrów nim doszły do polany, na której paliło się ognisko. Przy nim siedziała tylko zamyślona Korogi.

-Mężczyźni mogliby przeszkadzać, więc znalazłam im zajęcie. Polowanie. Mam bowiem nieodparte wrażenie, że to rozmowa na cztery oczy - wyjaśniła Sakusei i powoli zaczęła się rozmywać.- Zawołaj mnie, gdy będziesz chciała wracać.

Szkoda...” -przemknęło przez myśl Leiko, kiedy tak spoglądała w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała Sakusei. Dzień mógł być dość niefortunny, lecz postać jej yojimbo zawsze była przyjemnością dla oczy i duszy. W przedziwny sposób był dla niej siłą oraz pewnością, pomimo tego tygrysiego braku ujarzmienia i wieloma sekretami jakie jeszcze skrywał. Z drugiej zaś strony.. łowczyni nie miała wiele doświadczenia w radzeniu sobie z dziećmi, a Ayame przecież takim była, pomimo tego jak bardzo dojrzałą czasem próbowała być. Zatem obecność obu mężczyzn byłaby jej wielce pomocna..

-Ayame-chan -powiedziała Leiko na powitanie, kiedy podchodziła do ogniska i dziewczynki. Uśmiechała się lekko -Służy Ci pobyt u naszej gospodyni? Podobno miałaś do niej wiele pytań.

- Na które zazwyczaj nie otrzymywałam odpowiedzi. Zwodzi mnie paskudnie, ale obiecała że zaprowadzi mnie do starszyzny swego rodzaju. Do jednego z tych którzy żyli w czasach Oni, którego zabił nasz szlachetny przodek.
- burknęła gniewnie miko i westchnęła z rezygnacją na koniec.- Dobre i to.
Spojrzała na łowczynię.- A jak tobie poszło z tymi łowcami? Ponoć udało ci się mnicha zabić. Jednego gada mniej.

- Hai. Podejrzewałam, że Cię to ucieszy
-mruknęła łowczyni z kocim zadowoleniem. Zabicie Chińczyka wymagało od niej wiele poświęcenia, a konsekwencje pochłoniętej energii cały czas odbijały się w niej swym echem. Zatem im bardziej jego śmierć mogła się przysłużyć ich wspólnej sprawie, tym lepiej.
-Choć czy to cokolwiek zmienia? -pytając przysiadła przy ognisku, sponad tańczących płomieni spoglądając na małą miko -To tylko jeden mnich, a jeszcze wielu innych zmierza ku Shimodzie. Zlikwidowanie zaledwie jego wymagało odpowiednich przygotowań, nie wyobrażam sobie tego powtarzać w przypadku kolejnych Chińczyków. Nie mamy tyle czasu, ne?

- Hai. To nic nie zmienia. Ale te chińskie psy spaliły mój dom i wymordowały wszystkich moich opiekunów, więc…
- uśmiechnęła się złowieszczo spoglądając na Leiko.-... ich śmierć, choć bez znaczenia, sprawia mi satysfakcję.
Nagle spochmurniała i opuściła w dół głowę zawstydzona.- Ale to że ten zgon mnie cieszy nie czyni mnie potworem, prawda? Nie jestem przez to zła?

I stało się to, czego Leiko najbardziej się obawiała po samotnym spotkaniu z Korogi. Gdyby był z nimi Furoku, to zapewne w pocieszeniu poklepałby ją po głowie, dzięki czemu nagle cały świat stałby się lepszy. Tyle, że Maruiken nie miała w zwyczaju.. klepać. Jej dłonie bardziej były nawykłe do ulotnych gestów kuszących ku sobie mężczyzn i kobiety, niż do uspokajania dzieci.

-Iye -stwierdziła w końcu stanowczym tonem. Następne swe słowa dobierała powoli, próbując się wczuć w sytuację Ayame. Sama wprawdzie nie miała typowego dzieciństwa, lecz z pewnością było ono lepsze od tego co ona przeżyła z mnichami -W takim wieku powinnaś cieszyć się swoimi naukami, spokojem i beztroską, zamiast ukrywać się po lasach i żyć niepewnością każdego dnia. Chińczycy swoim fanatyzmem odebrali Ci dzieciństwo i Twoją niewinność, jak najbardziej wolno Ci się mścić. Bo przecież nie poczujesz wolności, dopóki przynajmniej jeden z nich będzie na Ciebie polował, prawda?
Chwilę w milczeniu przyglądała się małej miko, co zaowocowało nagłym poweseleniem. Nawet jeśli w jej przypadku była to zaledwie subtelna zmiana w ułożeniu kącików warg oraz brzmieniu głosu. Maruiken Leiko nie miała w zwyczaju szczerzyć się i chichotać głupiutko, jak jakaś byle plotkarka -Chociaż mogłabyś trochę popracować nad tym swoim uśmieszkiem. Nikt nie będzie się spodziewał takich myśli pod uroczym, dziewczęcym uśmiechem.

-Dobrze… postaram się.
- odparła po chwili cicho mała miko i uniosła oblicze, ozdabiając swe oblicze miłym oku subtelnym uśmiechem. Uśmiechem znanym łowczyni. Mała miko musiała ten grymas podpatrzeć u Maruiken.






Na usta Leiko niemal same cisnęły się słowa: “Bardzo dobrze Ayame-chan, wyglądasz ślicznie i promiennie. Jestem z ciebie dumna… córeczko.

Maruiken zamarła na moment w zaskoczeniu, zdając sobie sprawę, że zachowała się tak jak mateczka Chiyome zwykła zachowywać się wobec własnych uczennic. Co nie mogło jednak jej dziwić, Leiko wszak nie miała wszak innych matczynych wzorców w życiu.

-Bardzo ładnie -przyklasnęła w odpowiedzi łowczyni, a ten ruch jej dłoni był równie delikatny jak uśmiech naśladowany przez małą miko. Właściwie, to Leiko przeważnie była oszczędna w swych gestach, zwracając nimi na siebie uwagę większą, niżby przesadną teatralnością. To jednak się zmieniało, kiedy do głosu dochodziła jej wewnętrzna bestia.

-Na zewnątrz prześliczny uśmiech, lecz wewnątrz pielęgnuj ten ogień, to pragnienie zemsty na osobach, które odebrały Ci tak wiele. Musimy ostrożnie zaplanować nasze kroki w Shimodzie, a do tego będą nam potrzebni łowcy -z każdą chwilą, nawet i najdrobniejszą, którą spędzała na siedzeniu przy ognisku z Ayame, iluzja stworzona przez Pajęczycę towarzyszyła Płomyczkowi i reszcie ich grupy. Wierzyła wprawdzie w zdolności tamtej, już zdążyła przekonać się o ich użyteczności, lecz takie poleganie na kimś innym zdecydowanie mierziło Maruiken.

-Jeszcze u początków mej podróży na ziemiach klanu miałam przedziwny sen. Proroczy wręcz, w którym nawiedził mnie biały lis -z błyskiem w oczach, który równie dobrze mógł być odbiciem płomieni w jej złocistych tęczówkach, łowczyni zerknęła na dziewczynkę -Sądzę, że Ty miałaś coś z tym wspólnego, Ayame-chan.

-Kto? Ja?
- speszyła się dziewczyna wręcz wyglądając jak wcielenie niewinności. Ale nie mogła tą maską zwieść Leiko. Niemniej młoda miko nie była takim niewiniątkiem na jakie pozowała. Westchnęła głośno dodając. - To prawda, próbowałam poprzez sen ostrzec tych, których łączy ze mną dziedzictwo. Nie wiedziałam jednak czy mi się udało. Sny to delikatna materia.

-Hai, powiodło Ci się. Choć nadal nie w pełni rozumiem jego znaczenie
-odparła Leiko, tymi słowami uspokajając małą, że nie trzyma urazy za to drobne wdarcie w swoją prywatność. Wtedy wizyta białego lisa była niepokojąca. Ale teraz widziała już tak dużo na ziemiach klanu, że niewiele już było w stanie zaskoczyć łowczynię.
-Teraz jednak jestem ciekawa, czy potrafiłabyś powtórzyć taką.. manipulację cudzymi snami. W szczególności snami ludzi pozbawionych naszej.. przypadłości -uśmiech jej nabrał gorzkiego wyrazu, kiedy odnalazła określenie satysfakcjonujące je obie. Wszak dla miko był to.. bardziej dar, kiedy Maruiken w ich wspólnym dziedzictwie widziała tylko przekleństwo -W odpowiedni sposób użyte, mogłoby zachwiać wiarą łowców w dobre zamiary mnichów.

-Sny to delikatna sprawa… Nie mogę ich kształtować podług swej woli, mogę jedynie posłać do ich marzeń sennych jakieś przesłanie, słowa, sekrety lub obrazy. Jednak to ich dusze nadają ostateczny kształt marzeniom sennym. No i mogę posłać im słowa, ale… nie znaczy to że ich posłuchają.
- wyjaśniła miko zerkając na łowczynię.- Z tobą łączy mnie więź krwi, ale z nimi nie. Więc jeśli mam dotrzeć do ich snów, powinnam o nich wiedzieć jak najwięcej. Muszę znać ich imiona i serca. Im więcej wiem, tym większa szansa że uda mi się do nich dotrzeć poprzez sny.

-Tobie Chińczycy wyrządzili najwięcej krzywdy. Wiesz najlepiej do czego są zdolni w próbie schwytania dziecka. Miałam nadzieję, że mogłabyś wykorzystać swoje wspomnienia, aby przelać w ich sny doświadczony strach i cierpienie
-ciężkie westchnienie wymknęło się z ust Leiko. Nie z rozdrażnienia, ale z uświadomienia sobie, jak ciężkie może to być do wykonania dla małej miko -Choć domyślam się, że mogłoby to być dla Ciebie bolesne. Lub nawet ponad Twe siły.

- Mogę przesłać uczucia, mogę ukierunkować nieco sam sen, acz… nie wiem jaki rezultat uzyskam.
- wyjaśniła miko i uśmiechnęła się wesoło. - Nie potrafię wejrzeć do czyichś głów i mieszać w nich. Cóż… nie poprzez sny. Nie wiem jaki sen ostatecznie udało mi się ci zesłać.
Zamyśliła się drapiąc po policzku.- A więc mam im podesłać strach wobec Chińczyków? Niechęć? Mogę… Mogę spróbować, ale nie wiem co z tego wyjdzie. W końcu ostatecznie to tylko sen.

-Myślę, że odpowiedni koszmar poruszający skryte obawy serca śniącego, koszmar tak realistyczny, że mógłby odnaleźć swe odbicie w rzeczywistości, potrafi zachwiać pewnością nawet najdzielniejszych samurajów. A jeśli nie od razu napełnią łowców niepokojem, to przynajmniej zasieją w nich jego ziarenka..
-wytłumaczyła łowczyni, sama wszak dobrze pamiętając jak bardzo nią poruszył koszmar o Gozaenmonie. A przecież nie należała do osób wierzących w ukryte znaczenie snów.
Uśmiechnęła się jednak, tym razem sama upodabniając uniesienie warg do tego wesołego, zaobserwowanego przed chwilą u Ayame -Na pewno nie zaszkodzi spróbować, ne?

-Nie znam ich skrytych obaw, więc… pozostaje jedynie przesłać im wrażenie strachu wobec mnichów.
- zachichotała bardzo dziewczęco Ayame i przypominała Leiko… ją samą z młodości, naśladującą starsze i bardziej doświadczona siostrzyczki. Młoda miko okazywała się bardzo spostrzegawcza. Korogi zamyśliła się przez chwilę, po czym rzekła.- Opowiedz mi więc o nich, o tych łowcach, do których snów mam przesłać te wrażenia. Im więcej szczegółów podasz tym większa szansa, że mi się uda odpowiednio mocno na nich wpłynąć.

-Mamy szczęście, że trafili nam się tak barwni łowcy. Zobaczmy..
-kobieta w zamyśleniu skupiła swe spojrzenie na językach płomieni tańczących pomiędzy nią i Ayame. Nie było łatwym zamknięcie całej tej osobliwości w zaledwie krótkim opisie.

-Może najpierw Sakura. Swoje przezwisko zawdzięcza włosom barwy kwitnących kwiatów wiśni, a te zaś jakiejś bestii, która z pewnością nie wyszła żywa z tego spotkania. Tak samo jak i demon, który pozbawił ją ręki. Oraz oka -dla podkreślenia tych słów uniosła jedną rękę, po czym palcem wskazującym wykonała ruch na wysokości swego lewego oka -Boleśnie pomyli się każdy, kto spróbuje ją wziąć za subtelną i kruchą kobietę. Sakura bowiem jest silna, niebezpieczna, równie sławna jako łowczyni, co przerażająca oraz skuteczna w boju. Nie interesują jej konwenanse, żyje szybko i intensywnie. Korzysta ze wszelkich okazji do zasmakowania przyjemności.. każdego rodzaju, od hazardu i alkoholu po... -w porę sobie uświadomiła, że może nie wszystkie szczegóły życia różowowłosej są odpowiednie dla uszu małej miko. Wprawdzie na wiele sposobów była już dojrzała, ale pewne uciechy tego świata powinna sama odkryć. Zatem Leiko tylko uśmiechnęła się enigmatycznie, pozwalając temu niedopowiedzeniu zawisnąć w powietrzu, a po chwili zapytała -Czy tego rodzaju informacje są wystarczające dla Ciebie?

-Wydajesz się darzyć ją szacunkiem. Co w niej podziwiasz?-
zapytała zaciekawiona Korogi kiwając głową na “tak.”

-Podziwiam? -powtórzyła Maruiken dość zaskoczona tym słowem w ustach małej miko. Jedyna osobą, którą rzeczywiście szczerze podziwiała, była jej droga Mateczka i nigdy nawet jej przez myśl nie przeszło, aby takim szczególnym uczuciem obdarzyć kogoś innego. Delikatnie opuszkami palców musnęła swe wargi, kiedy próbowała zebrać myśli.
-Cóż, jest kobietą, lecz jakże inną ode mnie i tych jakie spotkałam na mej drodze. Dzika, bezpośrednia i czerpiąca z życia jak najwięcej. Być może podziwiam jej.. swobodę. Przed nikim nie zakłada maski, wątpię, aby specjalnie dla kogokolwiek zmieniała swą nieujarzmioną naturę -pokiwała powoli głową, dodając -Jest panią własnego losu, czego być może jej zazdroszczę.

-Rozumiem… a pozostali?
- zapytała miko rozważając w milczeniu słowa łowczyni.

-Jest też Jednooki Wilk, który jak się domyślasz, także stracił jedno oko -Leiko powiedziała to takim tonem, jak gdyby doceniała żarcik kogoś odpowiedzialnego za przydzielenie tej dwójki do jednej grupy -Najemnik. Nogi prowadzą go tam, gdzie może zdobyć pieniądze za swoje umiejętności. A później tam, gdzie może je wydać na sake, gorący posiłek, wygodę dachu nad głową, lub dobre towarzystwo. Jednak w poszukiwaniach tych przyjemności jest bardziej subtelny niż Sakura. Sprawia również wrażenie dobrego przywódcy, mniej gwałtownego niż ona. Spokojny, bystry i spostrzegawczy, zdaje się mieć dobry wpływ nawet na Kirisu. A to nie jest łatwe, kiedy brak kobiecych wdzięków -i znów ten uśmiech na jej wargach. Uśmiech zagadkowy, a jednocześnie mówiący tak wiele, jeśli tylko ktoś potrafił rozczytać się w jego psotnych znaczeniach -Wiele dostrzega, ale szanuje cudze sekrety. Lub zwyczajnie są dla niego mało interesujące, aby chciał je wykorzystać.

- Dobry sojusznik… najemnik jednakże, a ci są lojalni wobec tego kto im płaci.
- rozważyła na głos Ayame. Pokiwała na boki głową rozmyślając. - Kirisu… pamiętam, szalał z wściekłości i rozpaczy gdy dałaś się porwać Kojiro. Wabisz ku sobie mężczyzn jak motyl, ale Furoku-san twierdzi, że w końcu powinie ci się noga. Igraszki z własnym sercem tak się kończą.
Uśmiechnęła się łobuzersko spoglądając przyjaźnie na Leiko. W tej kwestii nie zgadzała się ze swym opiekunem. - Kirisu-kun nie jest problemem. Do jego snu na pewno zdołam przesłać “wiadomość”. Tylko czy powinnam?

Łowczyni musiała się zastanowić nad pytaniem Ayame. Nasuwająca się odpowiedź wprawdzie była oczywista, ale czy to czyniło ją właściwą? Płomyczek na pewno nie potrzebował dodatkowej zachęty do rzucenia się do walki w obronie swej partnerki. W końcu chwalił się byciem u jej boku najdłużej, a że nie był jej jedynym yojimbo.. to o tym akurat wiedzieć nie musiał. Nie wyobrażała sobie pominąć go w swym planie, chociaż zachodziła możliwość, że w swej brawurze mógłby zrobić coś głupiego. Ale wtedy nie tylko ona będzie obok, aby go powstrzymać, lecz także Sakura i Wilk.

-Hai. Kirisu-kun jest bardzo żarliwy, ale też niezwykle opiekuńczy, nawet jeśli za jego troską stoją mało szlachetne zamiary wobec mnie -odparła Leiko z ciepłem w głosie. Kojiro mógł być fascynujący, Yashamaru budził w niej moc wspomnień, jednakże i Kogucik zasłużył sobie na specjalne miejsce w jej myślach -Staje się najbardziej skuteczny, choć i lekkomyślny, kiedy budzi się w nim zazdrość lub potrzeba zabłyśnięcia w czyichś oczach. A wizja bohaterskiego uratowania mnie z rąk straszliwych mnichów, wizja wdzięczności jaką go potem obdarzę, z pewnością rozpali w nim jeszcze większy ogień.
Następnie w dyskretnym rozbawieniu uniosła jedną brew, dodając -I nie podejrzewałam, że Twój Furoku-san jest znawcą kobiecych serc.

- Jest bardzo przystojny
.- Korogi odparła niczym właścicielka rasowego rumaka chwaląca się swoim zwierzęciem.- I… nie opowiada za wiele o swych “przyjaciółkach”, ale czasem mu się wymsknie.
Zamyśliła się zmieniając temat.- Mogę… podesłać inne przesłanie Kirisu. Zasugerować mu, że dzielnie cię uratuje… acz… pamiętasz, że mogę we śnie umieścić sugestię, ale ostatecznie to jego wyobraźnia nada kształt marzeniu sennemu.

-A Ty pamiętaj, że ostatecznie również ja mogę popchnąć jego myśli ku odpowiednim ścieżkom
-zauważyła Leiko w podobnym tonie -Masz jednak rację. Płomyczek ma się za nieustraszonego łowcę, więc samo przedstawienie mnichów jako potworów, może nie być dla niego wystarczającym bodźcem do działania. Silniejszym byłoby ukazanie mnie w ich potrzasku. Przerażonej, krzyczącej imię swego dzielnego partnera, jej ostatniej nadziei na ratunek..
Dłoń przyłożyła do swego kimona na wysokości serca, po czym uwolniła z piersi ciche westchnienie, jak gdyby poruszyła ją ta dramatyczna wizja. Zaraz jednak tą samą ręką wykonała lekkie machnięcie w powietrzu, dodając z uśmiechem -Ale koniec końców mam wiarę w Twoją intuicję. To Ty potrafisz manipulować snami, nie ja.

-To niezupełnie jest manipulacja. Bardziej sugestia.
- stwierdziła Ayame po namyśle i stukając palcem w podbródek dodała.- No to został mnich i ten drugi młody łowca, ne? Co o nich wiesz?

-Mnich to Jimushi i.. nie wiem o nim zbyt wiele
-powiedziała niechętnie, bo z wyraźnym zawodem Leiko. W duchu karciła się za to, że nie poświęciła temu osobnikowi więcej swojej uwagi, ale przecież już i tak musiała się dwoić i wręcz troić pomiędzy pozostałymi. Miała niewiele czasu, a tak dużo cudzych myśli do omotania..
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem