Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 20:25   #261
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Zaś ostatni z tych łowców to Kusaru-san -ani głos, ani choćby najdrobniejsze zmiany w mimice twarzy kobiety nie zdradziły, że zna tego mężczyznę bardziej niżby powinna. Nie było to przecież jego prawdziwe imię, lecz była przekonana, że głos by jej zadrżał wymawiając tamto. Bo gdyby tylko się skupić, to.. hai, nadal czuła jego zapach na swojej skórze, drapieżny dotyk na krągłościach swego ciała, gwałtowność szturmu zdobywającego kwiat jej kobiecości. To było niezwykle doznanie, jedno z najbardziej intensywnych i najprzyjemniejszych w jej życiu, wszak o bogatej ilości kochanków. Lecz co naprawdę nim dyktowało?

-Podobno dawniej był ninja, choć nie jest to nic zadziwiającego. Wielu łowców w polowaniach na Oni odszukuje ucieczkę przed swoją przeszłością. Ale on się ukrywa pod skorupą dyscypliny, milczenia i oddania zadaniu powierzonemu przez klan. Jeśli się lepiej przyjrzeć, to czasem można w jego oczach dostrzec łobuzerski błysk. To są krótkie chwile, ale pozwalają wejrzeć w jego duszę, zobaczyć chłopca, którego był zmuszony porzucić lata temu. Chłopca lekkomyślnego, impulsywnego, ale także troskliwego, potrafiącego złamać wszystkie zasady dla osoby bliskiej swemu sercu.. -przymknęła leniwie oczy, a jeden z kącików jej ust uniósł się w delikatnym uśmiechu -Być może w tym jest sugestia dla jego snu. Zagrożenie ze strony mnichów, ktoś bliski znów będący w niebezpieczeństwie. To mogłoby obudzić w nim wspomnienia, pobudzić do złamania kolejnych zasad.

-Wydajesz się go zaskakująco dobrze znać.
- stwierdziła Korogi, której nie można było odmówić bystrości. Jak na podlotka, który wszak sprawy damsko-męskie miał dopiero przed sobą, mała miko wykazywała się dużą przenikliwością umysłu.

- Rozmawialiśmy - łowczyni wzruszyła ramionami, jak gdyby taka wiedza po byle pogawędce była dla niej czymś zwyczajnym. I na pewno nie towarzyszyło temu ich wspólne, jakże rozkoszne zezwierzęcenie na dachu świątyni.
Spojrzała na małą miko, a tym razem psotne iskierki lśniły w jej oczach. Czyż dziewczynka mogła jej odmówić tej odrobiny rozrywki w tak ciężkich dniach? - W niektórych ludziach po prostu czyta się przyjemniej niż w innych, Ayame-chan. A i próby przebicia się przez taką skorupę są interesującym wyzwaniem.

-Zazdroszczę ci tego talentu do czytania. Nigdy nie miałam cierpliwości do takich rozmów w świątyni.
- westchnęła dziewczyna nie zdając sobie sprawy, że mówią o dwóch różnych sprawach.- Cierpliwość i wyrozumiałość jest ponoć kluczem… Okropny los próbować wycisnąć z chłopów i chłopek. powody dla których przychodzili do świątyni i szukać. I cały czas trzeba mówić łagodnie szczerząc zęby w fałszywym uśmiechu, gdy naprawdę chciałoby się ich walnąć w te puste czerepy, by wreszcie wydusili co ich gryzie.

- Ah.. obawiam się, że i moje umiejętności okazałyby się bezużyteczne w świątyniach
-stwierdziła Leiko, a w słowach jej było więcej prawdy niż samych domysłów. Nigdy, nawet kiedy była w wieku Korogi, nie musiała przybierać roli niewinnej miko służącej świątyni. Być może już wtedy Mateczka dostrzegła drapieżność w swej córce, a zatem na misje wymagające takiej dziewczęcej niewinności posyłała inne jej siostrzyczki. W końcu nie wszystkie były takie same i jedne radziły sobie lepiej w danych okolicznościach niż inne.

-Ty miałaś na celu nieść pomoc tym, którzy tego potrzebowali i poszukiwali, ne? Rozmowy z łowcami wyglądają inaczej. Czasem trzeba okazywać zainteresowanie nawet wtedy, gdy kolejne ich opowieści z polowań mogłyby Cię ukołysać do snu. W uśmiechu powinni widzieć obietnicę bliskości, a w oczach przekonanie o tym, że są dla Ciebie najważniejsi, jakbyś nie mogła sobie wyobrazić lepszego towarzystwa - musnęła palcami swych warg. A jeśli tym gestem próbowała zakryć malujący się na nich chichot, to osiągnęła efekt całkiem odwrotny, choć niewątpliwie urokliwy -Nie sądzę, aby takie sztuczki były odpowiednie dla miko.

-Nie jestem już miko. Nie istnieje świątynia do której mogłabym wrócić. Po tym wszystkim… nie wiem co będę robiła. Furoku się mną zaopiekuje, to pewne… Ale nie wiem co będzie dalej.
- zamyśliła się Ayame, w jej głosie nie było jednak smutnu czy żalu. Ba, nie było nawet strachu przed niepewnością. Po prostu mała miko nie wiedziała co ją czeka i to… ją nieco ekscytowało.

-Będziesz mogła w końcu cieszyć się wolnością i beztroską właściwą dla Twojego wieku. Obecnie masz zbyt wiele zmartwień, lecz kiedy tylko to wszystko się skończy, będziesz miała równie wiele do nadrobienia w życiu -powiedziała Leiko, a nawet jeśli dziewczynka nie potrzebowała pociechy, to łowczyni przynajmniej chciała ją zachęcić do odkrywania nowych wrażeń. Wszak także i ziemie klanu obfitowały w atrakcje inne niż tylko Oni, Chińczycy i nieumarli powstający ze swych grobów. Mała już-nie-miko musiała tylko dostać okazję, aby je poznać.
-Do tego czasu musimy się zająć naszymi wspólnymi problemami -przymrużyła oczy, z uwagą spoglądając na Ayame -Postaram się zadbać, aby dzisiaj łowcy spokojnie zasnęli. Czy Twoje sugestie wymagają jeszcze dodatkowych przygotowań?

-Iye. Wszystko co konieczne zrobię sama tej nocy. Każdy z nich pewnie pośpi choć chwilę.
- stwierdziła miko z uśmiechem.- To wystarczy. Choć nie ręczę za mnicha. Za mało o nim wiem, by były duże szanse, że dotrę i do niego. Z resztą… powinno mi pójść lepiej.

-Zatem mamy większość z tej grupy, całkiem dobrze A jeśli będzie taka potrzeba, to dowiem się czegoś więcej o mnichu i później prześlemy mu odpowiednią sugestię w śnie
-odparła Leiko, całkiem pewna tego planu, nad którym wszak miała niewielką władzę. Musiała polegać na miko, na jej zdolnościach i tym, że łowcy w snach zobaczą właściwe przesłanie. W oczach kobiety to było wiele niewiadomych. A jedyną pomocą jaką mogła zaoferować, aby mocniej zachwiać swymi towarzyszami, były słowa. Tak niewiele, okaże się czy wystarczająco.

Tego dnia czas niezwykle gonił Maruiken, wiele jeszcze miała do zrobienia, więc zgrabnie podniosła się sprzed ogniska uważając to jedno spotkanie za skończone. Zamiast jednak pożegnać się i ruszyć w drogę powrotną, ona zastygła w miejscu, a jej brwi przymarszczyły się w zafrapowaniu. Oto nowa myśli pojawiła się w jej głowie -Czy.. potrafiłabyś odkryć miejsce pobytu osób, z którymi łączy nas dziedzictwo?

-Kierunek w którym trzeba do nich iść i stwierdzić mniej więcej czy są daleko czy blisko… ale nie dokładnie. Jedynie ogólne odczucie.
- wyjaśniła Ayame. Niezbyt jasne były te wyjaśnienia.- Natomiast konkretnego miejsca i odległości już nie.

-Jeszcze do niedawna podróżowałam w towarzystwie dwóch nam podobnych łowców. Obaj są nieświadomi zamiarów Chińczyków, a szczególnie jeden z nich jest wyjątkowo łatwowierny, uwierzy we wszystko
-łowczyni pokręciła lekko głową, a towarzyszyło temu także ciche westchnienie. Okami-kun z pewnością był uroczy w swojej niewinności i tym nieskalaniu, nie spotykała często takich osób. Był.. jedyny w swoim rodzaju. Ale nasuwało się pytanie, jak ktoś taki zdołał przetrwać w świecie tak pełnym intryg i ludzi noszących masek ze sztucznymi uśmiechami - Chciałabym się dowiedzieć, czy nie wpadli w łapska mnichów. I czy cali i zdrowi podróżują dalej ku Shimodzie.

-Hmm… zrobię to…
- zadecydowała szybko Ayame i dodał zaraz potem.- Oczywiście to również wymaga przygotowań i czasu więc odpowiedź otrzymasz przy następnym naszym spotkaniu.

-Hai, będę wdzięczna
-jak Leiko powiedziała tak też zrobiła, pochylając głowę w wyrazie wdzięczności wobec dziewczynki. Nie martwiła się o młodego łowcę tylko ze względu na swe słowo dane Hataro. Zwyczajnie polubiła to ucieleśnienie cnotliwości, w sposób całkiem odmienny niż innych mężczyzn. Pomiędzy zdyscyplinowanymi samurami, drapieżnymi tygrysami i chutliwymi kogucikami, wilczek przypominał bardziej.. nadmiernie ufnego szczeniaczka. Potrzebował kogoś, żeby go przeprowadził bezpiecznie przez pułapki Chińczyków.

-Zostawiam resztę przygotowań Tobie, Ayame-chan. Mnie jeszcze czeka porwanie przez naszą słodką gospodynię -wypowiadając te słowa uśmiechnęła się z podobną słodyczą. Kolejne swe pytania zadała.. pozornie do nikogo konkretnego -Czy nie tak, Sakusei-san?

- Hai…
- uśmiechnęła się pojawiająca znienacka Pajęczyca i rzekła do Ayame.- A pozostali wrócą wkrótce z dziczyzną. Nie jest to duża zdobycz, ale starczy na kolację.
Pojawiła się tym razem z dużym pajęczym odwłokiem i kilkoma odnóżami, wyglądając tak jak gdy łowczyni zobaczyła ją pierwszym razem.- Usiądź na mym odwłoku, przed nami kawałek drogi, a w tej postaci mogę poruszać się znacznie szybciej.

Maruiken przyjęła propozycję Pajęczycy z pewnymi.. co tu kryć, po prostu wątpliwościami. Z pewnością też odbiły się one w jej oczach, kiedy spojrzeniem przesuwała po odwłoku, który dla niej wcale nie jawił się jako idealny sposób podróży. Jakby tego było mało, nagle powróciło do niej wspomnienie jazdy na rozszalałym koniu, którego dopiero silna ręka Yasuro potrafiła okiełznać. Jeszcze przez długi czas czuła na wewnętrznych stronach swych ud bolesne obtarcia od siodła. Wcale nie śpieszyło jej się do powtórki, lubiła chodzić o własnych nogach.

Zerknęła na małą miko w poszukiwaniu pomocy, a potem z powrotem na Sakusei w jej naturalnej postaci. A wiedząc, że nie zdoła się wywinąć tej sytuacji, tylko westchnęła ciężko. Zbliżyła się ku odwłoku Pajęczycy, spoglądając jednak w kierunku dziewczynki.
-Ucałuj ode mnie mojego tygrysa, Ayame-chan -powiedziała na pożegnanie, uśmiechając się przy tym ciepło i melancholijnie -To nie jest jego walka, a mimo to idzie ze mną w paszczę tego chińskiego smoka. Ta myśl dodaje sił..

Następnie tracąc odrobinę ze swej codziennej zwinności i gracji, wspięła się nieco niezdarnie na odwłok ich tutejszej gospodyni. Iye.. nie było to najwygodniejsze miejsce na jakim kiedykolwiek siedziała. Tym bardziej, gdy nawiedzały ją wyobrażenia o upadku.

- Sakusei-san.. tylko bądź ostrożna. Na nic będzie nasz sojusz, jeśli się połamię w podróży.. -wspomniała łowczyni ostrożnie.
-Obejmij mnie mocno w pasie i to wystarczy.- rzekła z łobuzerskim uśmiechem Pajęczyca.- Nie martw się. Jesteś bezpieczna w jak kołysce.

I ruszyła. Gwałtownie, sprawiając że Leiko odruchowo zacisnęła dłonie na ciele Sakusei. Pajęcze odnóża wspinały się po rozciągających coraz wyżej i wyżej pajęczynach, gdy mknęły ponad lasem w kierunku znanym tylko Pajęczycy. I rzeczywiście bardzo szybko mknęły. Szybciej niż jakikolwiek rumak.

Wkrótce Leiko dojrzała w polu widzenia nie tylko chmury i czubki drzew, ale i okrągłą konstrukcję z pajęczyn, przypominającą wielki kokon jedwabnika.
-Moja tymczasowa kwatera. Tam zmierzamy.- wyjaśniła Sakusei. I pewnie dotrą tam za kilka mgnień oka sądząc po tempie w jakim się poruszały.

-Ładnie się urządziłaś -wymruczała Leiko, kiedy pomiędzy strachem przed upadkiem, a próbą ignorowania nienaturalnych dla swojego żołądka ruchów ciała Sakusei, w końcu spojrzała na ponurą konstrukcję. „Jak na pajęcze standardy” -dodała w myślach, bo i owa kwatera mogła przyprawić o koszmary niejednego człowieka. Tylko osoba szalona, bądź omamiona kuszącymi iluzjami Pajęczycy mogłaby z własnej woli pozwolić się zabrać w takie miejsce. Pytaniem było, do którego z tych rodzajów należała sama Maruiken. I czy zamiary jej sojuszniczki na pewno pozostawały.. bezpieczne.

-Często miewasz gości w swych pałacach z pajęczych sieci? I czy często pozwalasz im odejść? -zapytała tonem żartobliwym, acz podszytym prawdziwą ciekawością.
-Nie miewam pałaców z pajęczych sieci. Ludzie znają mnie jako młodą wdowę po samuraju. Mam całkiem wygodną posiadłość… daleko stąd.- odparła w odpowiedzi Pajęczyca zatrzymując się przed owalnym wejściem do owego kokonu.- I nie przyjmuję tu gości, ale moi krawcy muszą wziąć gdzieś przymiarkę do twego kimona, ne?

-Gomenasai jeśli Cię uraziłam, Sakusei-san. Nieumyślnie
-wyraźnie skruszyła się Leiko. Byłoby zbyt mało powiedzieć, że nie miała ona doświadczenia w radzeniu sobie z.. cóż, istotami innymi niż ludzie. Nie rozmawiała z duchami, nie była Kitsune wbrew temu co poniektórzy myśleli i zwykle w swych misjach nie współpracowała z pajęczymi władczyniami. Jej nabyte przez lata umiejętności już dawno przestały być wystarczającymi.

-Sądziłam, że wszystkie swoje dni spędzasz pośród takich pajęczyn. Nie znam się na zwyczajach Tsuchigumo, a polowania na Oni sprawiły, że nawet w ludziach łatwo dostrzec demony. Nawet na ziemiach tego klanu widziałam kobiety, które kusiły gościną i ciepłym uśmiechem, a po zapadnięciu zmroku zmieniały się w krwiożercze bestie pragnące tylko zedrzeć ze mnie skórę i nosić ją jako własną -mówiąc to zsunęła się z odwłoku swej gospodyni, z niejaką ulgą znów czując twardą ziemię pod swoimi geta. Zdawała się też być odrobinę.. bledsza na twarzy, choć oczywiście mógł to być tylko figiel płatany przez światło. Uśmiechnęła się do Sakusei -Ale brzmi, jakbyś wiodła całkiem wygodne życie.

-Za młodu… jesteśmy drapieżnikami, tak jak wilki i niedźwiedzie, ale z czasem zyskujemy doświadczenie i moc i… stajemy się bardziej inteligentne.
- wyjaśniła Pajęczya, podczas gdy jej odwłok malał nabierając krągłości, a odnóża szybko łączyły się w parę zgrabnych nóg. Tak idealnych jak cała Sakusei.- Ja zaś mam uroczy dworek i nie poluję na ludzi. W każdym razie nie po to, by ich zjeść. Samotna wdowa potrafi się czasem zapomnieć się w ramionach przystojnego samuraja. Zapewniam cię jednak że każdy z nich żywy opuszczał mój futon i jakże… zadowolony.

Kokon w środku był rozległy i zawierał zagłębienia i wybrzuszenia. Niektóre z nich tworzyły prowizoryczne stoliki i siedziska.
Sakusei zgrabnie usiadła na jednym z nich i rzekła.- Obawiam się że będziesz musiała się nieco rozebrać. Musisz zdjąć kimono, by moi krawcy mogli pobrać miarę z twego ciała.

-Wiesz, Sakusei-san...
-zaczęła z wesołością Leiko, dłońmi sięgając ku kokardzie zwieńczającej swe obi. A to obmywanie się z krwi nad strumienie, a to.. nieprzewidywalne w skutkach spotkanie ze swym dawnym towarzyszem, a to znów ta prośba Pajęczycy. Hai, ten dzień zdecydowanie nie sprzyjał jej w pozostawaniu ubraną zbyt długo. Teraz zaś nie potrafiła się oprzeć wrażeniu, że będąc tak wystawioną na pokaz swej gospodyni, była niczym jedna z kurtyzan, z wolna kuszącymi gestami odsłaniająca sekrety swego ciała.

-Spotykałam się już z przeróżnymi podstępami, które miały mnie zachęcić do zrzucenia z siebie kimona. Te zabawne, te bezczelne, te urocze w swej naiwności, a nawet i te, którym nie sposób było się oprzeć -stojąc tyłem do drugiej kobiety, w daremnej próbie odszukania odrobiny prywatności, łowczyni z psotnym błyskiem w oczach zerknęła na nią przez ramię - Ale Ty jako pierwsza wykorzystujesz do tego pajączki.

- Och… skłamałabym gdybym twierdziła, że twe piękne ciało nie kusi mnie.
- zachichotała Sakusei i musnęła prowokująco czubkiem języczka swoje idealne karminowe usta.- I że nie uważam cię za smakowity kąsek. I kto wie… w innym miejscu i w innym czasie skłoniłabym cię do posmakowania rozkoszy wykraczającej poza doznania dostępne śmiertelnikom.- specjalnie przesunęła długimi i smukłymi placami, po dekolcie swego kimona podkreślających jej wspaniałe piersi.- Acz… nie mam czasu cię uwodzić, a ty możesz i tak mieć opory.
Zachichotała wesoło.- Poza tym ty już miałaś rozrywkę na dachu i jakże wspaniały to był pokaz. Więc zrozumiałym jest brak chęci na tak szybką powtórkę - klasnęła w dłońmi - Ale odbiegamy za bardzo od tematu. Jak już zdejmiesz kimono to stań prosto z szeroko rozłożonymi rękami. Krawcy wezmą miarę.

Na odgłos jej klaśnięcia krawcy się pojawili... w setkach.






Małe pajączki o żółtych odwłokach otoczyły Leiko czekając na swoją kolej.
-Wierz mi… są bardzo zdolni. Stworzyli prawie całą moją garderobę.- rzekła z uśmiechem Sakusei.

Leiko wzdrygnęła się na ten widok. Pajęczyca i jej krawcy mogli mieć jak najlepsze zamiary, lecz myśl o tych.. tych wielu, drobnych nóżkach chodzących po skórze łowczyni, o stworzonkach obłażących jej ciało, czyniła ten podarunek ciężkim do zdobycia. I w duchu miała nadzieję, że będzie wart takiego poświęcenia. Choć prawdą było, że obecnie każde kimono, nawet takie uszyte dłońmi prostego śmiertelnika, byłoby lepsze od podartego, poplamione krwią ubrania noszonego teraz przez kobietę.

-Wyobrażam sobie, że będzie to istne dzieło sztuki. I jednocześnie mam obawy, że zazdrosne gejsze będą próbowały je ze mnie zerwać -zaśmiała się cicho Maruiken, a jej pas obi opadł powoli na ziemię, układając się wokół jej stóp niczym zwinięty wąż o niezwykłej, śliwkowej barwie.
-Nie mogę jednak tak po prostu.. otrzymać od Ciebie tego podarku, Sakusei-san. To mogłoby okazać się zbyt podejrzane w oczach pozostałych łowców -mruknięciu łowczyni towarzyszył powoli spływający materiał kimona, prezentujący przed Pajęczycą biel ramion oraz pleców jej gościa -Acz jakim byłoby cudownym zbiegiem okoliczności, gdyby kimono nieopacznie leżało w takim miejscu, aby mój Płomyczek mógł je znaleźć. A potem ofiarować swej partnerce sponiewieranej wcześniej przez pajęczą bestię. Oh, i jakaż ona byłoby mu wdzięczna za taki podarunek..

Sakusei zaśmiała się cicho i dodała.- Tak więc będzie… a na razie..
Na razie pajączki oblazły całą łowczynię ciągnąć za sobą białe i cieniutkie niteczki, a sama Pajęczyca zabrała się za wypytywanie Leiko. O sprawy dość… sensowne w tej chwili. Jak długie ma być to kimono, jak długie mają być rękawy, jak długie ma być obi, jak szerokie. Dziwnie się Leiko czuła czując na sobie setki małych odnóży i niemal żywą ruchomą zbroję pokrywającą jej ciało.
W końcu jednak zeszły i Maruiken ze zdziwieniem stwierdziła, że jest ubrana w… sieć. Bowiem nie miała na sobie stroju, tylko plątaninę nici. Tymczasem z góry zsunęły się nieco większe pająki, a Sakusei podeszła do Leiko. Jej palce musnęły delikatnie nagą skórę łowczyni pomiędzy okami sieci, gdy Pajęczyca rozdziewała łowczynię z tego tworu.

-No to rusztowanie twojego nowego kimona jest już gotowe.- zdjąwszy je rozwiesiła je na wiszących na niciach dużych pająkach, które przytrzymywały szkielet kimona i obi własnymi odnóżami. Na nie to znów wpełzły dziesiątki owych małych pajączków całkowicie je zakrywając.- Teraz krawcy popracują nad twoim nowym strojem bez twojego w tym udziału. Wkrótce będzie gotowe do podrzucenia twojemu… który z nich to Płomyczek?

-Ten wysoki, bardzo szczupły i najczęściej nie odpuszczający mnie na krok, kiedy jestem z pozostałymi łowcami. Ten, który najbardziej żarliwie próbował rzucić mi się na pomoc, kiedy odnaleźli mnie schwytaną przez straszliwą Pajęczycę
-figlarny uśmieszek wstąpił na wargi Leiko, jak gdyby cały ten plan współtworzony z Sakusei był zaledwie żarcikiem wyrządzonym Kogucikowi i reszcie grupy. Choć dla Kirisu widok swej kuszącej partnerki w tak beznadziejnym położeniu, musiał być istnym koszmarem. I możliwością do bohaterskiego wyrwania ją z potrzasku, oczywiście.

Sięgnęła po swe kimono, by zacząć się z powrotem otulać nim krągłości swego ciała. Bez pośpiechu, w razie gdyby gospodyni miała jeszcze kaprys uszczknąć spojrzeniem nagie piersi, zgrabne uda, czy linię płaskiego brzucha Leiko.
-Uroczy młodzian. Szlachetny i opiekuńczy, ne? -z rozmysłem powtórzyła słowa Pajęczycy, które usłyszała w swych myślach niewiele przed walką z jej bestiami.

-Ach ten… to prawda. - mruknęła Sakusei przyglądając się Maruiken z figlarnym uśmiechem i muskając kciukiem swoją dolną wargę. - Jesteś gotowa na powrót do wioski?

Zanim odpowiedziała, Leiko palcami wygładziła dorodną kokardę znów zwieńczającą obi i poprawiła poły swego kimona ujmującego jej dekolt w powabne ramy. Drobne gesty, niewiele już mogące pomóc temu poszarpanemu odzieniu, lecz nadal w odruchu wykonywane przez dłonie kobiety.

-Hai. Nie powinnam zostawiać łowców samych zbyt długo. A muszę ich jeszcze dzisiaj nakarmić, napoić i zadbać o spokojne zaśniecie każdego z nich -szybkim ruchem strzepnęła z rękawa jakiś pyłek, po czym skupiła spojrzenie na Sakusei -Potrzebują sił na to, co nas wszystkich czeka w Shimodzie.
Pajęczyca zamilkła na moment rozważając słowa Maruiken. Następnie zmieniła znów postać na “ośmionogą” i uśmiechnęła się zadziornie.- Ruszajmy z powrotem.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem