Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-10-2016, 20:25   #261
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Zaś ostatni z tych łowców to Kusaru-san -ani głos, ani choćby najdrobniejsze zmiany w mimice twarzy kobiety nie zdradziły, że zna tego mężczyznę bardziej niżby powinna. Nie było to przecież jego prawdziwe imię, lecz była przekonana, że głos by jej zadrżał wymawiając tamto. Bo gdyby tylko się skupić, to.. hai, nadal czuła jego zapach na swojej skórze, drapieżny dotyk na krągłościach swego ciała, gwałtowność szturmu zdobywającego kwiat jej kobiecości. To było niezwykle doznanie, jedno z najbardziej intensywnych i najprzyjemniejszych w jej życiu, wszak o bogatej ilości kochanków. Lecz co naprawdę nim dyktowało?

-Podobno dawniej był ninja, choć nie jest to nic zadziwiającego. Wielu łowców w polowaniach na Oni odszukuje ucieczkę przed swoją przeszłością. Ale on się ukrywa pod skorupą dyscypliny, milczenia i oddania zadaniu powierzonemu przez klan. Jeśli się lepiej przyjrzeć, to czasem można w jego oczach dostrzec łobuzerski błysk. To są krótkie chwile, ale pozwalają wejrzeć w jego duszę, zobaczyć chłopca, którego był zmuszony porzucić lata temu. Chłopca lekkomyślnego, impulsywnego, ale także troskliwego, potrafiącego złamać wszystkie zasady dla osoby bliskiej swemu sercu.. -przymknęła leniwie oczy, a jeden z kącików jej ust uniósł się w delikatnym uśmiechu -Być może w tym jest sugestia dla jego snu. Zagrożenie ze strony mnichów, ktoś bliski znów będący w niebezpieczeństwie. To mogłoby obudzić w nim wspomnienia, pobudzić do złamania kolejnych zasad.

-Wydajesz się go zaskakująco dobrze znać.
- stwierdziła Korogi, której nie można było odmówić bystrości. Jak na podlotka, który wszak sprawy damsko-męskie miał dopiero przed sobą, mała miko wykazywała się dużą przenikliwością umysłu.

- Rozmawialiśmy - łowczyni wzruszyła ramionami, jak gdyby taka wiedza po byle pogawędce była dla niej czymś zwyczajnym. I na pewno nie towarzyszyło temu ich wspólne, jakże rozkoszne zezwierzęcenie na dachu świątyni.
Spojrzała na małą miko, a tym razem psotne iskierki lśniły w jej oczach. Czyż dziewczynka mogła jej odmówić tej odrobiny rozrywki w tak ciężkich dniach? - W niektórych ludziach po prostu czyta się przyjemniej niż w innych, Ayame-chan. A i próby przebicia się przez taką skorupę są interesującym wyzwaniem.

-Zazdroszczę ci tego talentu do czytania. Nigdy nie miałam cierpliwości do takich rozmów w świątyni.
- westchnęła dziewczyna nie zdając sobie sprawy, że mówią o dwóch różnych sprawach.- Cierpliwość i wyrozumiałość jest ponoć kluczem… Okropny los próbować wycisnąć z chłopów i chłopek. powody dla których przychodzili do świątyni i szukać. I cały czas trzeba mówić łagodnie szczerząc zęby w fałszywym uśmiechu, gdy naprawdę chciałoby się ich walnąć w te puste czerepy, by wreszcie wydusili co ich gryzie.

- Ah.. obawiam się, że i moje umiejętności okazałyby się bezużyteczne w świątyniach
-stwierdziła Leiko, a w słowach jej było więcej prawdy niż samych domysłów. Nigdy, nawet kiedy była w wieku Korogi, nie musiała przybierać roli niewinnej miko służącej świątyni. Być może już wtedy Mateczka dostrzegła drapieżność w swej córce, a zatem na misje wymagające takiej dziewczęcej niewinności posyłała inne jej siostrzyczki. W końcu nie wszystkie były takie same i jedne radziły sobie lepiej w danych okolicznościach niż inne.

-Ty miałaś na celu nieść pomoc tym, którzy tego potrzebowali i poszukiwali, ne? Rozmowy z łowcami wyglądają inaczej. Czasem trzeba okazywać zainteresowanie nawet wtedy, gdy kolejne ich opowieści z polowań mogłyby Cię ukołysać do snu. W uśmiechu powinni widzieć obietnicę bliskości, a w oczach przekonanie o tym, że są dla Ciebie najważniejsi, jakbyś nie mogła sobie wyobrazić lepszego towarzystwa - musnęła palcami swych warg. A jeśli tym gestem próbowała zakryć malujący się na nich chichot, to osiągnęła efekt całkiem odwrotny, choć niewątpliwie urokliwy -Nie sądzę, aby takie sztuczki były odpowiednie dla miko.

-Nie jestem już miko. Nie istnieje świątynia do której mogłabym wrócić. Po tym wszystkim… nie wiem co będę robiła. Furoku się mną zaopiekuje, to pewne… Ale nie wiem co będzie dalej.
- zamyśliła się Ayame, w jej głosie nie było jednak smutnu czy żalu. Ba, nie było nawet strachu przed niepewnością. Po prostu mała miko nie wiedziała co ją czeka i to… ją nieco ekscytowało.

-Będziesz mogła w końcu cieszyć się wolnością i beztroską właściwą dla Twojego wieku. Obecnie masz zbyt wiele zmartwień, lecz kiedy tylko to wszystko się skończy, będziesz miała równie wiele do nadrobienia w życiu -powiedziała Leiko, a nawet jeśli dziewczynka nie potrzebowała pociechy, to łowczyni przynajmniej chciała ją zachęcić do odkrywania nowych wrażeń. Wszak także i ziemie klanu obfitowały w atrakcje inne niż tylko Oni, Chińczycy i nieumarli powstający ze swych grobów. Mała już-nie-miko musiała tylko dostać okazję, aby je poznać.
-Do tego czasu musimy się zająć naszymi wspólnymi problemami -przymrużyła oczy, z uwagą spoglądając na Ayame -Postaram się zadbać, aby dzisiaj łowcy spokojnie zasnęli. Czy Twoje sugestie wymagają jeszcze dodatkowych przygotowań?

-Iye. Wszystko co konieczne zrobię sama tej nocy. Każdy z nich pewnie pośpi choć chwilę.
- stwierdziła miko z uśmiechem.- To wystarczy. Choć nie ręczę za mnicha. Za mało o nim wiem, by były duże szanse, że dotrę i do niego. Z resztą… powinno mi pójść lepiej.

-Zatem mamy większość z tej grupy, całkiem dobrze A jeśli będzie taka potrzeba, to dowiem się czegoś więcej o mnichu i później prześlemy mu odpowiednią sugestię w śnie
-odparła Leiko, całkiem pewna tego planu, nad którym wszak miała niewielką władzę. Musiała polegać na miko, na jej zdolnościach i tym, że łowcy w snach zobaczą właściwe przesłanie. W oczach kobiety to było wiele niewiadomych. A jedyną pomocą jaką mogła zaoferować, aby mocniej zachwiać swymi towarzyszami, były słowa. Tak niewiele, okaże się czy wystarczająco.

Tego dnia czas niezwykle gonił Maruiken, wiele jeszcze miała do zrobienia, więc zgrabnie podniosła się sprzed ogniska uważając to jedno spotkanie za skończone. Zamiast jednak pożegnać się i ruszyć w drogę powrotną, ona zastygła w miejscu, a jej brwi przymarszczyły się w zafrapowaniu. Oto nowa myśli pojawiła się w jej głowie -Czy.. potrafiłabyś odkryć miejsce pobytu osób, z którymi łączy nas dziedzictwo?

-Kierunek w którym trzeba do nich iść i stwierdzić mniej więcej czy są daleko czy blisko… ale nie dokładnie. Jedynie ogólne odczucie.
- wyjaśniła Ayame. Niezbyt jasne były te wyjaśnienia.- Natomiast konkretnego miejsca i odległości już nie.

-Jeszcze do niedawna podróżowałam w towarzystwie dwóch nam podobnych łowców. Obaj są nieświadomi zamiarów Chińczyków, a szczególnie jeden z nich jest wyjątkowo łatwowierny, uwierzy we wszystko
-łowczyni pokręciła lekko głową, a towarzyszyło temu także ciche westchnienie. Okami-kun z pewnością był uroczy w swojej niewinności i tym nieskalaniu, nie spotykała często takich osób. Był.. jedyny w swoim rodzaju. Ale nasuwało się pytanie, jak ktoś taki zdołał przetrwać w świecie tak pełnym intryg i ludzi noszących masek ze sztucznymi uśmiechami - Chciałabym się dowiedzieć, czy nie wpadli w łapska mnichów. I czy cali i zdrowi podróżują dalej ku Shimodzie.

-Hmm… zrobię to…
- zadecydowała szybko Ayame i dodał zaraz potem.- Oczywiście to również wymaga przygotowań i czasu więc odpowiedź otrzymasz przy następnym naszym spotkaniu.

-Hai, będę wdzięczna
-jak Leiko powiedziała tak też zrobiła, pochylając głowę w wyrazie wdzięczności wobec dziewczynki. Nie martwiła się o młodego łowcę tylko ze względu na swe słowo dane Hataro. Zwyczajnie polubiła to ucieleśnienie cnotliwości, w sposób całkiem odmienny niż innych mężczyzn. Pomiędzy zdyscyplinowanymi samurami, drapieżnymi tygrysami i chutliwymi kogucikami, wilczek przypominał bardziej.. nadmiernie ufnego szczeniaczka. Potrzebował kogoś, żeby go przeprowadził bezpiecznie przez pułapki Chińczyków.

-Zostawiam resztę przygotowań Tobie, Ayame-chan. Mnie jeszcze czeka porwanie przez naszą słodką gospodynię -wypowiadając te słowa uśmiechnęła się z podobną słodyczą. Kolejne swe pytania zadała.. pozornie do nikogo konkretnego -Czy nie tak, Sakusei-san?

- Hai…
- uśmiechnęła się pojawiająca znienacka Pajęczyca i rzekła do Ayame.- A pozostali wrócą wkrótce z dziczyzną. Nie jest to duża zdobycz, ale starczy na kolację.
Pojawiła się tym razem z dużym pajęczym odwłokiem i kilkoma odnóżami, wyglądając tak jak gdy łowczyni zobaczyła ją pierwszym razem.- Usiądź na mym odwłoku, przed nami kawałek drogi, a w tej postaci mogę poruszać się znacznie szybciej.

Maruiken przyjęła propozycję Pajęczycy z pewnymi.. co tu kryć, po prostu wątpliwościami. Z pewnością też odbiły się one w jej oczach, kiedy spojrzeniem przesuwała po odwłoku, który dla niej wcale nie jawił się jako idealny sposób podróży. Jakby tego było mało, nagle powróciło do niej wspomnienie jazdy na rozszalałym koniu, którego dopiero silna ręka Yasuro potrafiła okiełznać. Jeszcze przez długi czas czuła na wewnętrznych stronach swych ud bolesne obtarcia od siodła. Wcale nie śpieszyło jej się do powtórki, lubiła chodzić o własnych nogach.

Zerknęła na małą miko w poszukiwaniu pomocy, a potem z powrotem na Sakusei w jej naturalnej postaci. A wiedząc, że nie zdoła się wywinąć tej sytuacji, tylko westchnęła ciężko. Zbliżyła się ku odwłoku Pajęczycy, spoglądając jednak w kierunku dziewczynki.
-Ucałuj ode mnie mojego tygrysa, Ayame-chan -powiedziała na pożegnanie, uśmiechając się przy tym ciepło i melancholijnie -To nie jest jego walka, a mimo to idzie ze mną w paszczę tego chińskiego smoka. Ta myśl dodaje sił..

Następnie tracąc odrobinę ze swej codziennej zwinności i gracji, wspięła się nieco niezdarnie na odwłok ich tutejszej gospodyni. Iye.. nie było to najwygodniejsze miejsce na jakim kiedykolwiek siedziała. Tym bardziej, gdy nawiedzały ją wyobrażenia o upadku.

- Sakusei-san.. tylko bądź ostrożna. Na nic będzie nasz sojusz, jeśli się połamię w podróży.. -wspomniała łowczyni ostrożnie.
-Obejmij mnie mocno w pasie i to wystarczy.- rzekła z łobuzerskim uśmiechem Pajęczyca.- Nie martw się. Jesteś bezpieczna w jak kołysce.

I ruszyła. Gwałtownie, sprawiając że Leiko odruchowo zacisnęła dłonie na ciele Sakusei. Pajęcze odnóża wspinały się po rozciągających coraz wyżej i wyżej pajęczynach, gdy mknęły ponad lasem w kierunku znanym tylko Pajęczycy. I rzeczywiście bardzo szybko mknęły. Szybciej niż jakikolwiek rumak.

Wkrótce Leiko dojrzała w polu widzenia nie tylko chmury i czubki drzew, ale i okrągłą konstrukcję z pajęczyn, przypominającą wielki kokon jedwabnika.
-Moja tymczasowa kwatera. Tam zmierzamy.- wyjaśniła Sakusei. I pewnie dotrą tam za kilka mgnień oka sądząc po tempie w jakim się poruszały.

-Ładnie się urządziłaś -wymruczała Leiko, kiedy pomiędzy strachem przed upadkiem, a próbą ignorowania nienaturalnych dla swojego żołądka ruchów ciała Sakusei, w końcu spojrzała na ponurą konstrukcję. „Jak na pajęcze standardy” -dodała w myślach, bo i owa kwatera mogła przyprawić o koszmary niejednego człowieka. Tylko osoba szalona, bądź omamiona kuszącymi iluzjami Pajęczycy mogłaby z własnej woli pozwolić się zabrać w takie miejsce. Pytaniem było, do którego z tych rodzajów należała sama Maruiken. I czy zamiary jej sojuszniczki na pewno pozostawały.. bezpieczne.

-Często miewasz gości w swych pałacach z pajęczych sieci? I czy często pozwalasz im odejść? -zapytała tonem żartobliwym, acz podszytym prawdziwą ciekawością.
-Nie miewam pałaców z pajęczych sieci. Ludzie znają mnie jako młodą wdowę po samuraju. Mam całkiem wygodną posiadłość… daleko stąd.- odparła w odpowiedzi Pajęczyca zatrzymując się przed owalnym wejściem do owego kokonu.- I nie przyjmuję tu gości, ale moi krawcy muszą wziąć gdzieś przymiarkę do twego kimona, ne?

-Gomenasai jeśli Cię uraziłam, Sakusei-san. Nieumyślnie
-wyraźnie skruszyła się Leiko. Byłoby zbyt mało powiedzieć, że nie miała ona doświadczenia w radzeniu sobie z.. cóż, istotami innymi niż ludzie. Nie rozmawiała z duchami, nie była Kitsune wbrew temu co poniektórzy myśleli i zwykle w swych misjach nie współpracowała z pajęczymi władczyniami. Jej nabyte przez lata umiejętności już dawno przestały być wystarczającymi.

-Sądziłam, że wszystkie swoje dni spędzasz pośród takich pajęczyn. Nie znam się na zwyczajach Tsuchigumo, a polowania na Oni sprawiły, że nawet w ludziach łatwo dostrzec demony. Nawet na ziemiach tego klanu widziałam kobiety, które kusiły gościną i ciepłym uśmiechem, a po zapadnięciu zmroku zmieniały się w krwiożercze bestie pragnące tylko zedrzeć ze mnie skórę i nosić ją jako własną -mówiąc to zsunęła się z odwłoku swej gospodyni, z niejaką ulgą znów czując twardą ziemię pod swoimi geta. Zdawała się też być odrobinę.. bledsza na twarzy, choć oczywiście mógł to być tylko figiel płatany przez światło. Uśmiechnęła się do Sakusei -Ale brzmi, jakbyś wiodła całkiem wygodne życie.

-Za młodu… jesteśmy drapieżnikami, tak jak wilki i niedźwiedzie, ale z czasem zyskujemy doświadczenie i moc i… stajemy się bardziej inteligentne.
- wyjaśniła Pajęczya, podczas gdy jej odwłok malał nabierając krągłości, a odnóża szybko łączyły się w parę zgrabnych nóg. Tak idealnych jak cała Sakusei.- Ja zaś mam uroczy dworek i nie poluję na ludzi. W każdym razie nie po to, by ich zjeść. Samotna wdowa potrafi się czasem zapomnieć się w ramionach przystojnego samuraja. Zapewniam cię jednak że każdy z nich żywy opuszczał mój futon i jakże… zadowolony.

Kokon w środku był rozległy i zawierał zagłębienia i wybrzuszenia. Niektóre z nich tworzyły prowizoryczne stoliki i siedziska.
Sakusei zgrabnie usiadła na jednym z nich i rzekła.- Obawiam się że będziesz musiała się nieco rozebrać. Musisz zdjąć kimono, by moi krawcy mogli pobrać miarę z twego ciała.

-Wiesz, Sakusei-san...
-zaczęła z wesołością Leiko, dłońmi sięgając ku kokardzie zwieńczającej swe obi. A to obmywanie się z krwi nad strumienie, a to.. nieprzewidywalne w skutkach spotkanie ze swym dawnym towarzyszem, a to znów ta prośba Pajęczycy. Hai, ten dzień zdecydowanie nie sprzyjał jej w pozostawaniu ubraną zbyt długo. Teraz zaś nie potrafiła się oprzeć wrażeniu, że będąc tak wystawioną na pokaz swej gospodyni, była niczym jedna z kurtyzan, z wolna kuszącymi gestami odsłaniająca sekrety swego ciała.

-Spotykałam się już z przeróżnymi podstępami, które miały mnie zachęcić do zrzucenia z siebie kimona. Te zabawne, te bezczelne, te urocze w swej naiwności, a nawet i te, którym nie sposób było się oprzeć -stojąc tyłem do drugiej kobiety, w daremnej próbie odszukania odrobiny prywatności, łowczyni z psotnym błyskiem w oczach zerknęła na nią przez ramię - Ale Ty jako pierwsza wykorzystujesz do tego pajączki.

- Och… skłamałabym gdybym twierdziła, że twe piękne ciało nie kusi mnie.
- zachichotała Sakusei i musnęła prowokująco czubkiem języczka swoje idealne karminowe usta.- I że nie uważam cię za smakowity kąsek. I kto wie… w innym miejscu i w innym czasie skłoniłabym cię do posmakowania rozkoszy wykraczającej poza doznania dostępne śmiertelnikom.- specjalnie przesunęła długimi i smukłymi placami, po dekolcie swego kimona podkreślających jej wspaniałe piersi.- Acz… nie mam czasu cię uwodzić, a ty możesz i tak mieć opory.
Zachichotała wesoło.- Poza tym ty już miałaś rozrywkę na dachu i jakże wspaniały to był pokaz. Więc zrozumiałym jest brak chęci na tak szybką powtórkę - klasnęła w dłońmi - Ale odbiegamy za bardzo od tematu. Jak już zdejmiesz kimono to stań prosto z szeroko rozłożonymi rękami. Krawcy wezmą miarę.

Na odgłos jej klaśnięcia krawcy się pojawili... w setkach.






Małe pajączki o żółtych odwłokach otoczyły Leiko czekając na swoją kolej.
-Wierz mi… są bardzo zdolni. Stworzyli prawie całą moją garderobę.- rzekła z uśmiechem Sakusei.

Leiko wzdrygnęła się na ten widok. Pajęczyca i jej krawcy mogli mieć jak najlepsze zamiary, lecz myśl o tych.. tych wielu, drobnych nóżkach chodzących po skórze łowczyni, o stworzonkach obłażących jej ciało, czyniła ten podarunek ciężkim do zdobycia. I w duchu miała nadzieję, że będzie wart takiego poświęcenia. Choć prawdą było, że obecnie każde kimono, nawet takie uszyte dłońmi prostego śmiertelnika, byłoby lepsze od podartego, poplamione krwią ubrania noszonego teraz przez kobietę.

-Wyobrażam sobie, że będzie to istne dzieło sztuki. I jednocześnie mam obawy, że zazdrosne gejsze będą próbowały je ze mnie zerwać -zaśmiała się cicho Maruiken, a jej pas obi opadł powoli na ziemię, układając się wokół jej stóp niczym zwinięty wąż o niezwykłej, śliwkowej barwie.
-Nie mogę jednak tak po prostu.. otrzymać od Ciebie tego podarku, Sakusei-san. To mogłoby okazać się zbyt podejrzane w oczach pozostałych łowców -mruknięciu łowczyni towarzyszył powoli spływający materiał kimona, prezentujący przed Pajęczycą biel ramion oraz pleców jej gościa -Acz jakim byłoby cudownym zbiegiem okoliczności, gdyby kimono nieopacznie leżało w takim miejscu, aby mój Płomyczek mógł je znaleźć. A potem ofiarować swej partnerce sponiewieranej wcześniej przez pajęczą bestię. Oh, i jakaż ona byłoby mu wdzięczna za taki podarunek..

Sakusei zaśmiała się cicho i dodała.- Tak więc będzie… a na razie..
Na razie pajączki oblazły całą łowczynię ciągnąć za sobą białe i cieniutkie niteczki, a sama Pajęczyca zabrała się za wypytywanie Leiko. O sprawy dość… sensowne w tej chwili. Jak długie ma być to kimono, jak długie mają być rękawy, jak długie ma być obi, jak szerokie. Dziwnie się Leiko czuła czując na sobie setki małych odnóży i niemal żywą ruchomą zbroję pokrywającą jej ciało.
W końcu jednak zeszły i Maruiken ze zdziwieniem stwierdziła, że jest ubrana w… sieć. Bowiem nie miała na sobie stroju, tylko plątaninę nici. Tymczasem z góry zsunęły się nieco większe pająki, a Sakusei podeszła do Leiko. Jej palce musnęły delikatnie nagą skórę łowczyni pomiędzy okami sieci, gdy Pajęczyca rozdziewała łowczynię z tego tworu.

-No to rusztowanie twojego nowego kimona jest już gotowe.- zdjąwszy je rozwiesiła je na wiszących na niciach dużych pająkach, które przytrzymywały szkielet kimona i obi własnymi odnóżami. Na nie to znów wpełzły dziesiątki owych małych pajączków całkowicie je zakrywając.- Teraz krawcy popracują nad twoim nowym strojem bez twojego w tym udziału. Wkrótce będzie gotowe do podrzucenia twojemu… który z nich to Płomyczek?

-Ten wysoki, bardzo szczupły i najczęściej nie odpuszczający mnie na krok, kiedy jestem z pozostałymi łowcami. Ten, który najbardziej żarliwie próbował rzucić mi się na pomoc, kiedy odnaleźli mnie schwytaną przez straszliwą Pajęczycę
-figlarny uśmieszek wstąpił na wargi Leiko, jak gdyby cały ten plan współtworzony z Sakusei był zaledwie żarcikiem wyrządzonym Kogucikowi i reszcie grupy. Choć dla Kirisu widok swej kuszącej partnerki w tak beznadziejnym położeniu, musiał być istnym koszmarem. I możliwością do bohaterskiego wyrwania ją z potrzasku, oczywiście.

Sięgnęła po swe kimono, by zacząć się z powrotem otulać nim krągłości swego ciała. Bez pośpiechu, w razie gdyby gospodyni miała jeszcze kaprys uszczknąć spojrzeniem nagie piersi, zgrabne uda, czy linię płaskiego brzucha Leiko.
-Uroczy młodzian. Szlachetny i opiekuńczy, ne? -z rozmysłem powtórzyła słowa Pajęczycy, które usłyszała w swych myślach niewiele przed walką z jej bestiami.

-Ach ten… to prawda. - mruknęła Sakusei przyglądając się Maruiken z figlarnym uśmiechem i muskając kciukiem swoją dolną wargę. - Jesteś gotowa na powrót do wioski?

Zanim odpowiedziała, Leiko palcami wygładziła dorodną kokardę znów zwieńczającą obi i poprawiła poły swego kimona ujmującego jej dekolt w powabne ramy. Drobne gesty, niewiele już mogące pomóc temu poszarpanemu odzieniu, lecz nadal w odruchu wykonywane przez dłonie kobiety.

-Hai. Nie powinnam zostawiać łowców samych zbyt długo. A muszę ich jeszcze dzisiaj nakarmić, napoić i zadbać o spokojne zaśniecie każdego z nich -szybkim ruchem strzepnęła z rękawa jakiś pyłek, po czym skupiła spojrzenie na Sakusei -Potrzebują sił na to, co nas wszystkich czeka w Shimodzie.
Pajęczyca zamilkła na moment rozważając słowa Maruiken. Następnie zmieniła znów postać na “ośmionogą” i uśmiechnęła się zadziornie.- Ruszajmy z powrotem.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2016, 20:50   #262
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ryż i sake. Trochę ryb z potoku. Trudno to nazwać wyrafinowaną ucztą, ale dla wygłodniałych łowców była to wielka okazja. Nic dziwnego że humor się poprawił, a gwiazdą całego posiłku była… Sakura. Wesoła, głośna i energiczna łowczyni, nie przejmowała się konwenansami i wciągała łowców w kolejne przyśpiewki coraz bardziej nieprzyzwoite. Znała ich wiele i wkrótce tylko Jednooki Wilk mógł jej wtórować. Pozostali łowcy mogli tylko poznawać nieznane dotąd melodie i wersy pochodzące z każdego zakątka Japonii.

W tym czasie Leiko, zdecydowanie nie będąca kobietą głośną czy rubaszną, znów swym zachowaniem objawiała idealną żonę i gospodynię, którą mogłaby się stać w innym czasie, innym miejscu. Prawie w całkowitym milczeniu, tylko czasem przerywanym cichymi słowami zachęty, kręciła się pomiędzy rozbawionymi łowcami, każdemu podtykając więcej skromnego jedzenia lub kusząc kolejnym łykiem z ich niewielkiego źródełka sake. Była.. miła, spokojna i usłużna, pod tą maską ukrywając swe prawdziwe zamiary. Nic podłego wobec jej towarzyszy, wszak chciała tylko zadbać o ich słodki sen, ne?

Jedyną trudnością dla niej była obecność Yashamaru, w szczególności próba traktowania go tak jak pozostałych łowców. Po tym co się wydarzyło między nimi na dachu opuszczonej świątyni, nie do końca wiedziała jak się zachowywać. To nie była byle pojedyncza chwila pożądania z poznanym w drodze samurajem. Iye, to była istna eksplozja gwałtownych uczuć pomiędzy dwojgiem dawnych partnerów, przyjaciół, zakochanych. Dlatego teraz nie poszukiwała już jego spojrzenia, a kiedy przez przypadek jednak je napotykała, to odwracała własne. Nie uciekała, niby jakaś wstydliwa dziewuszka, ale odwracała je, obawiając się tego co może zobaczyć w jego oczach. Lub co on mógłby dostrzec w jej złocistych tęczówkach.

Przystanęła i pochyliła się z gracją przy Jednookim Wilku. Wargi jej zdobił uśmiech, dłonie miękko przytrzymywały butelczynę z trunkiem, a w głosie pobrzmiewały wesołe nuty -Jeszcze trochę sake, do zwilżenia tego rozśpiewanego gardła?

-Domo arigato, Maruiken-san. Trzeba korzystać, póki Sakura wszystkiego nie wypiła, ne?
- odparł konspiracyjnym tonem ronin - A ty nie pijesz Maruiken-san?

-Oh, ktoś powinien czuwać nad waszymi przyjemnościami i dobrym samopoczuciem. A w razie potrzeby powstrzymać przed kąpielą w rzece, skakaniem przez płomienie czy zwyzywaniem wniebogłosy Pajęczycy
-kobieta zaśmiała się cicho i krótko, niezwykle czarująco. Taka wizja podpitych łowców była doprawdy przezabawna, choć Leiko podejrzewała całkiem słusznie, że mieli zbyt mało trunku, aby takie pomysły zaczęły im przychodzić do głowy. Delikatnie zakołysała butelczyną przed mężczyzną. Okrutna kusicielka -Przynajmniej karmiąc was i kusząc kolejnymi łykami sake, mogę się odwdzięczyć za ratunek, ne? Należy wam się odrobina odetchnięcia.

-Hai. To prawda… zresztą jutro już może być gorzej. Nie ma co liczyć na to, że znów natkniemy się na drugie tak przyjemne schronienie
.- ocenił Wilk rozglądając się dookoła.- Choć… nie mogę pozbyć się wrażenia, że to wszystko jest śliczną przynętą w precyzyjnie zaplanowanej pułapce.

-Być może
-przytaknęła mu w odpowiedzi łowczyni, acz nie wydawała się być przesadnie poruszona jego obawami, czy nawet zmartwiona myślą o „ponownym” wpadnięciu w pułapkę. Nie to, żeby była naiwna lub zwyczajnie niemądra. Musiała się po prostu cieszyć tym momentem spokoju dla siebie i swych towarzyszy, przez co nie dopuszczała do siebie myśl, że coś znów mogłoby to zakłócić.
-Być może to wszystko tylko jest iluzją, a tak naprawdę siedzimy w samym gnieździe Pajęczycy, pożywiamy się zepsutym jedzeniem i wodą zamiast sake. Chociaż pełny żołądek i przyjemnie szum w głowie zdają się być całkiem rzeczywiste, prawda? -nachyliła się nad jego ramieniem, a następnie w figlarnie palcem wskazującym dotknęła swych warg w geście dotrzymywania tajemnicy -Możesz sobie pozwolić na tych kilka chwil odprężenia i beztroski. To będzie nasz sekret.

-Hai, hai. A co do sekretów… to kiedy starłaś się z Kusaru-san? Wyraźnie omijacie się spojrzeniami?
- zapytał zaciekawiony i bardzo spostrzegawczy ronin.

Gdyby Leiko była sobą z młodszych lat, lub gdyby pojawienie się Yashamaru obudziło w niej więcej z dawniej Koneko-chan, to na pewno pod pytaniem Wilka by się zarumieniła. W szczególności przez jego.. dobór słów. Bo wszak nastąpiło pomiędzy starcie, acz nie takie, jakie chodziło po myśli jednookiego łowcy. Starcie jakże rozkoszne, jakże mogące być problematycznym w skutkach.
Speszyła się więc, próbując jednak tę swoją reakcję ukryć pod ciepłym uśmiechem.
-To.. tylko drobnostka, spór poglądów. Nic interesującego -machnęła ręką w powietrzu dla podkreślenia tego, jak drobnym pyłkiem na wietrze musiał być zatarg pomiędzy nią i „Kusaru”. Potem spojrzeniem powiodła ku rozweselonej różowowłosej, na ten widok dodając żartobliwie i na odchodne -Nie powinieneś kazać Sakurze długo czekać na swego towarzysza do wspólnego śpiewania.

-Ona zwykle nie potrzebuje towarzystwa by śpiewać… a gdy jest inaczej to…
- akurat gdy ich spojrzenia powiodły ku różowowłosej, ta właśnie objęła ramieniem biednego Kusaru przyciskając jego głowę do swych krągłych piersi i zmuszając do wtórowania jej w kolejnej pieśni.- … nie potrzebuje niczyjej pomocy, by rozwiązać swe problemy.

Maruiken nie wiedziała co powinna czuć względem swego dawnego partnera. Albo czy w ogóle powinna czuć.. cokolwiek. Na widok Sakury tak spoufalającej się z nim, poczuła delikatne ukłucie być może zazdrości, choć znów nie była pewna. Szczególnie, że zazdrość tutaj byłaby całkiem niemądra. Wszak Leiko przez te lata miała wielu kochanków, a i jej niepoprawny Yashamaru musiał być już wiele razy przyciskany do przeróżnych piersi. Każde z nich odeszłoby od zmysłów, gdyby miało gwałtownie reagować na wszystkie namiętne schadzki drugiej strony.

Odwróciła wzrok od tamtej dwójki, aby z tym samym, niezmiennym uśmiechem powiedzieć do mężczyzny -Masz rację. Podejrzewam, że również nie przeszkadzałby jej brak innych osób do słuchania. Nadal śpiewałaby z równą mocą i radością, nawet jeśli tylko dla siebie, księżyca i sake.

Następnie rozejrzała się po łowcach zebranych wokół ogniska i widząc, że już raczej nikt nie potrzebuje podtykania jedzenia lub trunku pod nos, wydała z siebie lekkie westchnienie. Bądź co bądź i dla Leiko ten dzień nie należał do łatwych, chociaż większość z wydarzeń sama zaplanowała wcześniej. Nadal jednak pojawiły się dla niej pewne niespodzianki, których w żaden sposób nie mogła przewidzieć. Słuchając własnych rad i korzystając z odrobiny spokoju, przysiadła koło Wilka, lecz uwagę swą skupiła na siedzącym nieopodal Płomyczku. Biedny młodzian, był prawie tak sponiewierany jak jej własne kimono, acz jego bestia okazała się mieć różowawe włosy i naturę bezczelną. Uśmiechnęła się do niego, jednocześnie palcami delikatnie dotykając miejsca przy swoim drugim boku.
-Nie jesteś zmęczony, Kirisu-kun? To był bardzo długi dzień.. -zapytała z wyraźną troską o swego partnera, oraz o ten płonący w nim ogień.

- Iye…- odparł z zadziornym uśmiechem młodzian i uniósł długą rękę w górę by “skromnie” zaprezentować swoją muskulaturę.- Taki dzień to dla mnie drobnostka Maruiken-san. Mam w sobie wiele wigoru!
Nachylił się ostrożnie ku niej i spytał cicho.- Może… spotkajmy się później, ne? Tylko my dwoje? Bo ja coś… znalazłem.

-Oh? Niespodzianka, mój Płomieniu?
-zapytała kobieta zaskoczona oraz zaintrygowana jednocześnie. Czyżby to już Sakusei podrzuciła mu swój podarek dla Leiko? Spodziewała się tego najwcześniej kolejnego dnia, lecz najwyraźniej jej pajączki uwinęły się całkiem szybko. A chociaż dobrze wiedziała co takiego znalazł Kogucik, to nie znała jeszcze końcowego dzieła tych wielonożnych krawców. Czuła się więc lekko podekscytowana myślą o nowym kimonie.
-I nawet słówkiem nie zaspokoić mojej ciekawości? Okrutny – wymruczała pozornie z pretensją, ale przeczył temu jej pogodny ton głosu. Wszak nie każda kobieta dostępuje zaszczytu otrzymania podarunku od samego Kirisu Płomienia, ne?

-Chyba nie powinienem…- speszył się Kogucik najwyraźniej walcząc pomiędzy chęcią wygadania się, resztkami swej siły woli by utrzymać tajemnicę. I tą pokusą skłonić Leiko do spotkania się z nią poza oczami pozostałych łowców. I… Maruiken nie miała złudzeń, że Płomień planuje doprowadzić do erotycznego zakończenia tego spotkania.

-W takim razie dobrze, pójdziemy. Jeśli tylko nie pośniemy od najedzenia -zgodziła się Maruiken, przychodząc na ratunek młodzianowi z jego wewnętrzną walką -Teraz planowałam pomóc Ci się odprężyć, gdybyś był zmęczony. Nie mamy futonów, ani choćby miękkich poduszek, więc chciałam zadbać o Twą wygodę. Odwdzięczyć się za Twą pomoc..
Sugestywnie wygładziła dłońmi materiał swego kimona, który otulał i podkreślał kształt jej zgrabnych ud. Kuszącą roztaczała przed nim perspektywę, o jego własnej głowie złożonej wygodnie na tych oto udach, o palcach Leiko bawiących się leniwie jego słowami, o jej ustach szepczących słodkie słówka przeznaczone tylko dla niego. Krótka chwila czułości między ich dwojgiem.. którą on zaprzepaścił.

-Ale skoro jesteś tak pełen siły, to może ktoś inny będzie potrzebował wytchnienia, ne? -posłała Płomyczkowi uśmiech, subtelny lecz wyrażający trochę smutku ze swej nieudanej próby uczynienia czegoś dobrego dla tego dzielnego, zdolnego łowcy. Ale skoro on nie chciał, to może ktoś inny, nawet jeśli nie będzie to jej wspaniały bohater? Zwróciła więc swe spojrzenie na mężczyznę siedzącej przy jej drugim boku, aby przesyconymi niewinnością słowami, dokonać ostatecznego ciosu dla Kogucika -Może Ty będziesz potrzebował utulenia do snu, Wilku?

-To ciekawa propozycja Maruiken-san, szkoda że jeszcze nie spieszno mi do zaśnięcia, acz… chętnie spróbuję twego utulenia.
- zaśmiał się gromko Wilk, zabijany wzrokiem przez zazdrosnego kogucika.

-Hai, hai. Wystarczy tylko słówko -odparła łowczyni, do śmiechu mężczyzny dołączając swój własny, choć zdecydowanie nie tak głośny jak jego. Potem jej spojrzenie, ku przerażeniu Kogucika, powiodło ku Sakurze, której być może planowała zaproponować to samo. Wszystko to podszeptywało młodzianowi same straszliwości do uszu -”Spójrz, o Wielki Płomieniu. Patrz, patrz. Jeśli nie będziesz czujny i szybko czegoś nie wymyślisz, to ktoś może zająć Twe miejsce u boku Leiko-chan. Widziałeś co się wydarzyło nad strumieniem. Sakura na pewno nie poprzestanie na byciu utulaną, i bezczelnie rzuci się na Twoją bezbronną partnerkę. Powinieneś ją chronić przed takimi potworami..

- Maruiken-san… możemy porozmawiać w ważnej sprawie na osobności?- zapytał Kirisu nerwowo starając się przy tym brzmieć bardzo oficjalnie. Jakby owa sprawa była bardzo poważna i niecierpiąca zwłoki.
-Ach, utul mnie do snu. Uprzedzam jednak, że to nie będzie łatwe.- Wilk zaś podjął ową grę.

-To się dobrze składa, Wilku. Ja nie lubię łatwych mężczyzn -Leiko zgrabnie zabawiła się słowami wypowiedzianymi przez ronina, w swych ustach dodając im kociego pomruku oraz drobinę figlarności. Oh, ależ oczywiście, że nie sposób było w tym, jej oczach lub uśmiechu doszukać się dwuznaczności czy nieprzyzwoitości. Wszystko było tylko grą niedomówień. Miała jednak podejrzenia, że to niekoniecznie jej propozycja skusiła Jednookiego Wilka, a zwyczajnie lubił się podroczyć z gorącokrwistym młodzianem.
Ułożyła dłoń na swych udach, jednak nim pozwoliła łowcy złożyć na nich wygodnie głowę, jej wzrok zatrzymały się na niespotykanie poważnym młodzianie. Musiało ją zaniepokoić jego zachowanie, bowiem przymarszczyła smugi swych brwi -Coś się stało, Kirisu-kun? Źle się poczułeś?

- Więc to będzie ciekawa potyczka, ne Maruiken-san?
- odparł wesoło Wilk wygodnie ułożony głową na udach łowczyni, a tymczasem Kirisu nie bardzo wiedział co ma zrobić. Z jednej strony rozsadzał go gniew i zazdrość, z drugiej… Płomyk był prostym mężczyzną. Nie nawykłym do kobiet biegłych w sztuce niedomówień i ukrytych sugestii. Potrafił sobie radzić z chłopkami i karczmarkami. Ale zalotna Leiko go przerastała.
-Nie wiem.. może?- wybąkał tylko mając wyraźne problemy z usiedzeniem w miejscu.

-Chyba nie jesteś zły o to, że pomagam innemu łowcy? To byłoby niemądre -stwierdziła Leiko ze spokojem, a coś w tonie jej głosu podpowiadało także, że uważa takie podejrzenia Kogucika o tak samo absurdalne, co i zabawne. Całkiem niepotrzebne, skoro dla niej tylko on istniał jako partner i kochanek. I z pewnością nieświadoma była reakcji, jakie mogła wywoływać swoim zachowaniem w innych mężczyznach oraz kobietach. Ucieleśnienie niewinności oraz elegancji, nie znające przebrzydłych pragnień czających się na nią na każdym kroku.

-Wszak powinieneś dobrze wiedzieć, że nikt nie potrafi zastąpić Kirisu Płomienia w sercu i myślach kobiety. A Wilk nie ma żadnych niecnych myśli, potrzebuje tylko małej pomocy, aby mógł słodko dzisiaj zasnąć -pochyliła głowę, spod wachlarzy długich rzęs spoglądając z uśmiechem na twarz drugiego mężczyzny. Sięgnęła ku niemu obiema dłońmi, chłodnymi opuszkami palców, niczym tchnieniem wiatru, muskając jego skronie. Głos jej był pomrukiem, niby kocim mruczeniem zadowolenia - Prawda, Wilku?

Wilk nie odpowiedział tylko zaśmiał się głośno. I tylko odparł bezgłośnie “o-kru-tna”. Jednak Kirisu nieco podbudowany jej słowami uspokoił się wyraźnie, choć nadal podejrzliwie patrzył na ronina, który nie do końca współpracował z łowczynią w rozpraszaniu podejrzeń młodzika.

Niezadowolona z tego zachowania, Leiko spoglądając z góry zgromiła ronina swym spojrzeniem. Dodała do tego jeszcze swoją odpowiedź na jego bezgłośne słówko, acz jej wargi ułożyły w uciszającym wyrazie, jak gdyby przyganiała niesfornemu dziecku, a nie dorosłemu mężczyźnie.
Zaraz jednak rysy jej twarzy znów uzewnętrzniły jej wewnętrzną równowagę oraz takie.. subtelne rozpromienienie. Na usta zaś wrócił urokliwy uśmiech, którym obdarzyła Kogucika. Czyż cała ta sytuacja nie była trochę jego winą? Wszak wystarczyło tylko skłamać, ukazać odrobinę słabości przed łowczyni, a to on teraz byłby na miejscu Wilka. Wystarczyło być szybkim i stanowczym, aby wyprzedzić go w ułożeniu głowy na jej udach. Tymczasem biedny młodzian mógł tylko patrzeć. I mieć nadzieję, że i na niego spłynie trochę rozkoszy tych zwinnych palców, kiedy obdaruje Maruiken swym znaleziskiem.

Jednooki Wilk nie miał innego wyboru, jak poddać się działaniom kobiety. Koniuszki jej palców w drobnej pieszczocie tańcowały po jego skórze. Jeszcze przez kilka chwil, okrężnymi ruchami pocierały skronie, by potem przesunąć się na czoło, powolnymi ruchami wygładzając je ze wszelkich bruzd stworzonych polowaniami, zmartwieniami i niepokojami. Nic takiego nie było teraz ważne. Odgarnęła niesforne pasma włosów ronina, aby nawet jedno z nich nie nachodziło na jego twarz. Umiejętnie, chociaż bez pytania, uwolniła resztę jego włosów z wiązania, po czym zanurzyła palce pomiędzy te długie kosmyki. Nie były tak długie jak u jej tygrysa, ani jak dawna grzywa Yashamaru. Długością bardziej przywodziły jej na myśl uroczego samuraja zostawionego daleko w samym leżu wszystkich węży i pająków Hachisuka.
Bez najmniejszego pośpiechu, wręcz ospale, bawiła się przeplatając te kosmyki między palcami, a przez cały ten czas uśmiech gościł na jej wargach. Skromny, melancholijny. Nic co mogłoby w Płomieniu obudzić podejrzenia, że jego Leiko-chan żywi jakiekolwiek uczucia do Wilka.

Po dłuższym czasie jej palce zatoczyły swą wędrówkę z powrotem do jego czoła i skroni. Otwartymi dłońmi ostrożnie zasłoniła zarówno to jedno oko ronina, co i przepaskę zasłaniającą brak drugiego.
-Zamknij.. -szepnęła nagle. Po tak długim milczeniu i w połączeniu z czułością jej ruchów, taki szept przyprawiał o przyjemne dreszcze.

Kusiła… wystarczająco dobrze, by ronin złapał ten lep. I przymknął oczy wygodniej się układając. Uśmiechał się łobuzersko, wyraźnie dając do zrozumienia, że tak łatwo nie da się uśpić.
A Kirisu przyglądał się temu z boku nie bardzo wiedząc co czynić. Więc czekał w milczeniu.

Nie od razu odjęła dłonie przesłaniające mu widok na świat. Być może chciała być pewna, że nie będzie podglądał, że nie podniesienie od razu powieki, żeby spojrzeć na nią z tym ciągłym szelmowskim wyzwaniem. Potrzebowała go mieć w ciemnościach, skupiającego się tylko na jej działaniach.
Kiedy kolejny raz Leiko otworzyła usta, to popłynęły z nich słowa.. kołysanki.


[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=oVh9Yx1f6sk[/MEDIA]


Było to coś niespodziewanego dla niej, czego jeszcze nawet Płomień nie miał okazji słyszeć, a przecież był jej bliskim partnerem już tak długo. Jej samej ta piosenka przypominała Mateczkę, która śpiewała ją swym najmłodszym córom, między innymi przyszłej łowczyni Maruiken. Choć komuś innemu znajdującemu się przy tym samym ognisku, mogło przywodzić na myśl te krótkie chwile odpoczynku i beztroski w czasie podróży do celu. Wtedy miło było, kiedy młodziutka Koneko-chan przysiadała pod drzewem, a jej niesforny towarzysz rozwalał się obok, głowę ku jej niezadowoleniu układając na jej udach. Uśmiechał się tak hultajsko, do czasu aż porzucała swe próby zrzucenia go i godziła się na odetchnięcie w takich warunkach. I czasem w milczeniu, bawiąc się kosmykami jego długich włosów, nuciła sobie dokładnie tę melodię..
Teraz przyśpiewując mężczyźnie, ani odrobinę nie mogła się równać rubaszności czy głośności Sakury. Jej kołysanka była cichutka, niczym szept niesiony na wietrze i łagodnie wślizgujący się do tych uszu, które chciały go wysłuchać. Jednocześnie Leiko cały czas dotykała twarzy Wilka, i choć zdecydowanie miało to być przyjemne dla niego, to z jej strony było pozbawione podtekstów. Gładziła jego szorstkie policzki naznaczone bliznami. Potem koniuszkami palców muskała jego wargi, odnajdywała ich uniesione w uśmiechu kąciki.

I Jednooki Wilk powoli zasypiał, albo przekonująco udawał zasypianie, pod czujnym spojrzeniem Kirisu. Natomiast biedny Kusaru nagabywany przez głośną Sakurę nie miał okazji posłyszeć cichej pieśni Leiko. Różowowłosa łowczyni uczyniła Yashamaru wspólnikiem swych śpiewów, ku jego wyraźnemu speszeniu. Ninja nie mógł więc posłyszeć owej pieśni, ale Kirisu słyszał ją czuwając blisko łowczyni.

Nie było łatwo ignorować śpiewy Sakury. Mimo to Leiko starała się zamknąć siebie, Wilka i Płomyczka w ich własnej przestrzeni wypełnionej tylko dźwiękami tej hipnotycznej w swych brzmieniu piosenki. W duchu wyobrażała sobie, jak bardzo trudno byłoby uśpić różowowłosą w podobny sposób. Energiczna na co dzień, pod wpływem sake stawała się jeszcze gwałtowniejsza i nieobliczalna. Taką sytuację, ze swoją głową złożoną na udach Maruiken, z pewnością wykorzystałaby zgoła inaczej niż do snu. Ten przyszedłby dopiero później, kiedy już zmęczona i zadowolona zległaby obok. Póki co pozostawała nadzieja, że trochę odurzona trunkiem i wyczerpana głośnymi śpiewami, sama zaśnie przy ognisku.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-10-2016, 20:57   #263
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kobieta powoli wyciągnęła dłoń ku Płomyczkowi i jej wnętrze przytuliła pieszczotliwie do jego policzka. Słodki młodzian, uroczy i wierny. Nie podejrzewał nawet, jaka jeszcze bardziej przerażająca kreatura kryje się za zniewalającymi uśmiechami jego partnerki. Kreatura, która pewnego dnia zniknie, łamiąc jego serce i drwiąc z wierności. Takie były smutne koleje losu..

Ale teraz Leiko zabawiła palcami pośród kosmyków jego czupryny, po czym lekko ujmując go za szyję zbliżyła do siebie, aby wygodnie wsparł głowę na jej odsłoniętym ramieniu. Z czułością musnęła fioletem swych warg czoło Kogucika, nim i jemu dłonią przesłoniła oczęta, dając znak by je zamknął i poddał się ciepłej bliskości łowczyni. W tym czasie, jej kołysanka zmieniła się w samo nucenie.
Tyle że Kirisu nie zamierzał tak łatwo poddać się melodii. Nie gdy miękka nagroda była dosłownie w zasięgu jego rąk. Zaborczo przytulił się do Leiko i ustami oraz zaczął muskać jej szyję w sposób, który zawsze sprawiał jej tak wiele przyjemności, burząc od czasu do czasu jej melodię, gdy przyjemność stawała się dla łowczyni rozpraszającym czynnikiem. Rozkoszny łobuz… pamiętał jej lekcje.

-Nie jesteśmy sami, Kirisu-kun – upomniała go Leiko, acz łagodnym tonem głosu. Nie była wszak z tych kobiet, co to krzyczały i uciekały w przerażeniu od niechcianych pieszczot. Radziła sobie bez tego, choć czasem bardziej natrętni mężczyźni wymagali drastycznych metod i pomocy ze strony świątynnego ducha. Ale nie ten uroczy młodzian, który dla niej musiał pozostać ze wszystkimi włosami na głowie. Jemu tym szeptem chciała tylko zasugerować, że jeszcze przyjdzie pora na takie czułostki. Później, kiedy będą tylko we dwoje.

-Odpocznij teraz, mój Płomieniu. Ja nigdzie nie zniknę, już cały czas będę obok.. -w trakcie tego rozkosznego pomruku, przeznaczanego tylko dla uszu najmłodszego ze swych yojimbo, dłonią rozplotła wiązanie jego przepaski z tyłu głowy. Materiał zsunął się po jego karku i plecach, zaś jej palce zatopiły się pomiędzy niesforne kosmyki jego włosów. Bawiła się nimi, nie figlarnie, lecz w sposób.. powolny, mozolny i senny. Jednocześnie nie zapominała o drugim mężczyźnie ułożonym wygodnie na jej udach. Przez cały czas gładziła i jego długie pasma, kciukiem delikatnie masując jedną z wilczych skroni.
Kusicielka? Towarzyszka polowań? Opiekunka dbająca o ich dobre nastroje? A może wręcz matczyna figura dla tych łowców rzuconych na tak nieprzyjazne ziemie?
Maruiken Leiko miała wiele masek w zanadrzu.

- Ale… kiedy będziemy… stęskniłem się… bardzo..- szeptał nie przerywając jednak muśnięć językiem szyi łowczyni rozpalając w niej ten ogień, który Yashamaru zdołał jedynie częściowo ugasić.- Kiedy więc będziemy sami? Na pewno nie, gdy dotrzemy na miejsce.
Zaś Wilk poruszył się leniwie na jej udach. Ronin spał już smacznie, ale czy jej kogucik tak pełen energii równie łatwo da się uśpić?

-Mój drogi Płomieniu, będziemy mieć dla siebie jeszcze wiele czasu po polowaniu w Shimodzie. Z nagrodą od klanu moglibyśmy zapłacić za przyjemny pokój w jakiejś tawernie. Nikt by nam nie przeszkadzał. Tylko my dwoje, wygodny futon i może.. może gorące źródła, ne? -pomrukiem prosto w jego ucho roztoczyła przed Kogucikiem tak rozkoszną wizję. Nie musiał wiedzieć o tym, że decyzja o jej zaistnieniu zależała wyłącznie od kaprysu oraz dalszych obowiązków wzywających Maruiken. Kirisu, ten poskromiciel kobiecych serc, nie miał na to żadnego wpływu, wbrew temu co pozwalała mu myśleć.

Zaraz jednak i pewna.. obawa wkradła się w dotąd dobry nastrój łowczyni. Wyraźnie odbiła się w jej oczach, którymi spojrzała z niepokojem na swego partnera. Zadrżały palce wędrujące pośród jego kosmyków, a dodatkowo jeszcze skorzystała z okazji, aby w tej nagłej niepewności odchylić od niego swą szyję. Nie mogła pozwolić znów się obudzić temu straszliwemu pragnieniu jej ciała.
-Chyba.. chyba, że to nie brzmi dla Ciebie dobrze? Nie planujesz.. nie planujesz zniknąć od razu po zakończeniu łowów.. prawda? -zapytała cicho, zmartwiona tą myślą.

- Iye.. iye… ale to brzmi tak daleko… naprawdę musimy aż tyle czekać? - wymruczał smutno Kirisu schodząc muśnięciami języka z jej szyi, na jej dekolt i pieszczotliwie muskając jego czubkiem miejsce gdzie stykały się oba obojczyki. Wszak łowca był młody i oprócz zalet z młodością wiązały się pewne wady. Kirisu był także niecierpliwy i popędliwy i w swych pragnieniach całkowicie zapominał o całym świecie. Na jego szczęście świat raczył zapomnieć o samym młodzieńcu. Biedny Yashamaru, wbrew swej woli (ale z pewnością ku swemu zadowoleniu) zapoznawał się twarzą z imponującym i miękkim biustem Sakury. Wilk spał, mnich medytował… wydawało się że cały świat zapomniał o łowcach zagubionych w tajemniczym lesie.
-Poza tym… chciałbym coś… pokazać, co znalazłem.- próbował innej pokusy.

Niedostrzegalnie dla młodziana, Maruiken spod wachlarzy swych rzęs zerknęła na tamtą dobrze bawiącą się parkę. Nie był to wprawdzie popis uwodzicielskich zdolności jej dawnego partnera i to różowowłosa inicjowała całą sytuację, ale mimo to łowczyni nie mogła się wyzbyć tego obcego sobie wrażenia.. niezadowolenia z tego widoku. Nigdy wcześniej wszak nie widziała swojego Yashamaru w tak bliskim towarzystwie innej kobiety, choć przez te wszystkie lata na pewno miał ich wiele. W jej wspomnieniach jednak ciągle pozostawał tym niewinnym, zapatrzonym w nią chłopcem. Nadal nie wiedziała jak na niego reagować, czy w ogóle, a ich spotkanie na dachu świątyni wcale nie pomagało w takich rozterkach. To była drażniąca słabość, niby drzazga boleśnie wbita w skórę, która nigdy nie powinna się pojawić w czasie tego zadania. Ciężko było sobie igrać z duchem własnej przeszłości.

Znów się lekko odchyliła od Kogucika, lecz nie w ucieczce przed jego ustami, a żeby ten spojrzał na nią.
-Czyżbym dała Ci powód do wątpienia, że warto czekać na odpowiedni moment? Czy w Nagoi nie było przyjemnie, Ki-ri-su-kun? -czubek kobiecego języka zatańczył figlarnie po jej zębach, kiedy wypowiadała imię Płomienia. Tak słodko ono brzmiało w jej ustach, dokładnie tak jak wtedy, kiedy łowca pierwszy raz ją spotkał i postanowił usidlić swym urokiem.
Młodzian jęknął cicho.- Ale Nagoja była tak dawno temu.
Kogucik był w wyraźnych rozterkach. Z jednej strony obietnica Leiko była bardzo kusząca… z drugiej jednak, była jedynie obietnicą. Przedsmakiem zdarzeń z dość odległej przyszłości.

-I ja się niecierpliwie, mój drogi. Ale chciałabym się Tobą nacieszyć jak najprzyjemniej, możliwie jak najdłużej.. -zamarudziła w podobnym tonie kobieta. A choć nie cierpiała tak straszliwie jak pożerany pragnieniem Kirisu, to dawała mu odczuć, jak gdyby i ona z trudem się powstrzymywała przed zaciągnięciem go do którejś z otaczających ich, opuszczonych chat.
Powoli odwróciła wzrok od Sakury i Yashamaru, po czym leniwie opuściła powieki.
-Czy nie wierzysz, że wynagrodzę Ci każdy dzień oczekiwania? -ciepły oddech Maruiken połaskotał ucho Kogucika, w czasie gdy jej dłoń straciła zainteresowanie kosmykami jego włosów. Zmysłowo zsunęła się po jego szyi, a tam koniuszkami palców odnalazła ścieżkę wrażliwości jego skóry, nim z psotą przetańczyła nimi po monetach nawleczonych na rzemyk.

- Hai…- jednak nie brzmiało to w jego ustach aż tak żarliwie jak Leiko oczekiwała. Ogień płonął w Kirisu nadal dość mocno i jasno, ale już nie tak silnie jak w Nagoi czy podczas ich ostatniej podróży. Czas robił swoje i nie podsycane ognisko… powoli ale jednak… wygasało. Na razie żar płonął dość mocno jeszcze i to Maruiken musiało wystarczyć.

Jednooki Wilk miał rację w swych słowach – w pewnym momencie same uśmiechy i kryjące się za nimi obietnice przestawały być wystarczające, nawet i w przypadku tak gorącokrwistego Kogucika. Jeśli sprowadzony na niego sen nie wznieci jego wewnętrznego ognia, to kobieta sama będzie musiała zadbać o podtrzymanie oddania młodziana wobec siebie. Tak jak wtedy w Nagoi, tak jak zawsze powinna. Swoimi własnymi uwodzicielskimi talentami, zamiast sztuczkami cudzymi lub drzemiącego w niej przekleństwa.
Łagodnie złożyła dłonie na głowie Kirisu, znów wtulając jego twarz w aksamit swej skóry pokrywającej szyję i obojczyk.





-Rano, mój Płomieniu -szepnęła z wolna, w końcu poruszona brzmieniem jego głosu. Nie mogła pozwolić, aby zgasł ten jego żar, aby zaczął myśleć o czymś innym niż o krągłościach jej ciała. Nie teraz, kiedy byli już tak blisko Shimody, a tam najbardziej będzie potrzebować jego gorliwości oraz waleczności, nawet jeśli dyktowanej niezbyt szlachetnymi pobudkami - Kiedy łowcy będą jeszcze spali i nim Amaterasu zabłyśnie na niebie. Pokażesz mi wtedy co znalazłeś?
-Hai…
- zgodził się żarliwie młodzian.- Hai, hai… hai.
I mocniej wtulał się w łowczynię, zaborczo wręcz.

Mylił się ten kto sądził, że łatwą jest rola kochanki. Przyjemną, a i owszem, jeśli uwiedziony osobnik posiadał pokłady rozkosznych talentów, bądź przynajmniej interesował się zgłębianiem sekretów kobiecego ciała. Taki potrafił osłodzić każdą chwilę, a utrzymywanie go u swego boku nie było przykrym obowiązkiem, lecz istnym stanem błogości.
Jednak i taką sielankę mogły zaburzyć komplikacje, gdy na scenie pojawiało się więcej osób niż tylko para kochanków. Utrzymanie sobie bezwzględnej wierności dwóch, lub trzech mężczyzn w tym samym momencie nie było łatwe nawet dla tak doświadczonej kusicielki jak Leiko. Tym bardziej ciężko było sobie wyobrazić taką sytuację, gdy owi mężczyźni byli tak blisko, gdy ich ścieżki prawie się splatały.

Płomyczek był uroczym młodzianem, gorącokrwistym i bardzo łatwowiernym, ale także umiejętnie władającym swoimi ognistymi trójzębami. Wystarczyła chwila namiętności wtedy w Nagoi, aby orzekł się lojalnym partnerem Maruiken i ani myślał o opuszczeniu tego nęcącego ciepła u jej boku. Ale od tamtej nocy minęło dużo czasu, i nawet jego pasja wobec niej powoli... wygasała. Niewątpliwie nadal nie porzuciłby jej na pastwę niebezpieczeństwa, także i tego ze strony mnichów, jednak nie była pewna, czy w swej gorliwości na pewno posunąłby się do każdego z możliwych rozwiązań. Może i to uprzedmiotowiało biednego Kirisu, lecz nie mogła pozwolić, aby pojawił się u niego choćby cień wątpliwości, kiedy ona będzie go najbardziej potrzebowała. Jeśli to wymagało od niej ponownego oddania mu swego drżącego ciała, to tak musiała zrobić. Bynajmniej nie miało to być nieprzyjemne,wszak był on doświadczonym kochankiem, choć chłopskim oraz mocno porywczym.

Tygrys, ten o grzywie długich włosów, uśmiechu łobuzerskim i spojrzeniu zdradzającym nieskończone pokłady pewności siebie, był jej niezastąpioną opoką w czasie tej podróży, jakkolwiek kuriozalnym mogło się to zdawać w przypadku tej kobiety. Ale nawet i kunoichi mogła czasem posmakować niepewności czy wahania, szczególnie w przypadku misji tak bardzo odmiennej od wszystkich poprzednich. A nie była przecież wyprutą z uczuć zaledwie skorupą człowieka, choć.. to na pewno ułatwiłoby wiele.
Młody lord Sasaki sprawiał, że nawet najstraszliwsze demony zmieniały się w pozbawione głów kukły. Był zabójczym ostrzem przeganiającym każde niebezpieczeństwo. Migoczącymi drapieżnie oczami śledzącymi ją z ukrycia. Owianymi tajemnicą myślami kuszącymi do ich poznania, do zatonięcie wśród nich. Był także ciepłem ciała odganiającym chłody nocy i poranków, wielbiącymi ją ustami, biodrami wypełniającymi ją rozkosznym ogniem pożądania. Aż w końcu był po prostu.. silną ręką gotową ją złapać i przytrzymać przy sobie, gdy wewnętrzne koszmary stawały się zbyt rzeczywiste.
Płomyczek mógł się uważać za jej pierwszego partnera, Yashamaru mógł nim być naprawdę i znać ją jeszcze z czasów ich wspólnej młodości, ale to z Kojiro łączyło ją.. podobieństwo myśli. Był jej sekretem i tak też się zachowywał, nie narzucając się swojej Tsuki no Musume, a jednocześnie nie pozwalając jej wątpić w swoje oddanie. Nie musiała go specjalnie przy sobie zatrzymywać rozkoszami swego ciała, choć.. zapewne i on czasem potrzebował tak słodkiej zachęty do dalszego działania. Sprawiał także wrażenie, jak gdyby całkiem go bawiło jak jego kochanka oplata sobie innych mężczyzn wokół zwinnych paluszków. Kocia to była satysfakcja, złośliwa. W duchu cieszył się świadomością, że to on wykradł Księżycowi jego córę.

Aż w końcu pojawił się i ten, który od dawna był w jej życiu, a jednocześnie dopiero do niego wrócił na nowo. Gwałtownie, niespodziewanie, niby grom z jasnego nieba, choć nic nie zapowiadało tak wielkiej burzy. Mały Yashamaru-kun..
Tam, na dachu opuszczonej świątyni, nie powinno do czegokolwiek dojść pomiędzy nimi. Sprzymierzenie, połączenie ze sobą sił na czas wspólnej podróży – najwyżej, jednak i na to Mateczka nie spoglądałaby przychylnie. Chłodny rozsądek Leiko zaślepiła jej wewnętrzna bestia, ta siła pochłoniętej energii pajęczych potworów, przez którą nie potrafiła zapanować nad wybuchem namiętności pomiędzy nią i dawnym partnerem. A przecież to ona zawsze była tą bardziej rozgarniętą stroną, gdy on wpadał do zimnej wody, czynił wobec niej niemądre czułostki czy pozwalał się ponieść nieokiełznanym emocjom. To ona go powstrzymywała, ona naprowadzała z powrotem na właściwą ścieżkę, ona rugała go za zbytnią beztroskę. Dlaczego.. dlaczego więc i tym razem nie potrafiła zachować dystansu? Dlaczego nie odsunęła się od niego, gdy przekroczył granicę przyzwoitości? Dlaczego przy takiej jego bliskości nie była w stanie zachować chłodnego profesjonalizmu i opanowania?
Im bardziej dopuszczała do siebie wspomnienie ich spotkania, tym bardziej nie potrafiła usprawiedliwić siebie oraz sposobu, w jaki pozwoliła je pokierować. Z łatwością mogłaby zrzucić winę na tą parszywą bestię czającą się w jej wnętrzu. Siedziała w krwi łowczyni, w jej duszy i głęboko w ciele. Czasem nawet łaskawie dawała o sobie zapomnieć na te cudowne, krótkie chwile, by innym razem.. nażreć się, właśnie tak, nażreć się energią demonów i przejąć władzę nad rozsądkiem kobiety. Tyle, że ona powinna już nad panować nad tą swoją klątwą. Nie była ona żadnym usprawiedliwieniem dla takiej.. lekkomyślności.

Zatem trzech ich teraz było. Trzech kochanków, a każdy mający się okazać jej równie potrzebny w Shimodzie co poprzedni. Nie dopuszczała do siebie możliwości utracenia któregokolwiek z nich. Ale jak w takim razie cały czas dbać i podsycać ogień jednocześnie w każdym z nich? Nie mogła przecież być jak jakiś rozochocony królik, biegać od Płomyczka, do młodego lorda Sasaki i potem do ducha swej przeszłości, przed każdym rozkładając nogi. Wprawdzie dość specyficznie podchodziła do takich zbliżeń, to swobodnie dla własnej przyjemności, to znowu jako wymóg mający popchnąć dalej jej misję, ale mimo to mogła pragnąć choćby odrobiny.. intymności od takich aktów. Bez pośpiechu, bez bycia podglądaną. Ah, ostatnimi dniami nie było łatwo zaspokoić jej tak skromne wymagania..
Nieprzychylne okoliczności zmuszały ją to większego natrudzenia się, aby cały czas dla każdego ze swych strażników być tą jedyną, najważniejszą kobietą ich obecnego życia. Tylko ona i on. I on. I on.

-Już niedługo, Kirisu-kun.. -wyszeptała przytulając go do swego ciepłego ciała, ani odrobinę nie zdradzając swych rozmyślań. Gdyby się dowiedział o innych mężczyznach w życiu swej Leiko-chan, to nie tylko podupadłaby jego dumna, ale również i jego serce roztrzaskałoby się na drobne kawałeczki. Nie mogła mu więc dać ni cienia wątpliwości, co do swych gorących uczuć względem niego.

Leniwy uśmiech unosił kąciki jej warg, kiedy powoli gładziła młodzika po kędzierzawej czuprynie.
-Teraz możesz odpocząć. Będziesz jeszcze potrzebował wiele sił i ognia, mój drogi.. - kusiła sugestiami oraz niedopowiedzianymi obietnicami. Dodatkowym symbolem jej troski o samopoczucie swego partnera, było ponowne odbicie fioletu ust na jego czole. Nikt inny nie mógł się takim pochwalić, więc musiało oznaczać, że on jest dla niej najważniejszy, ne? Najważniejszym płomykiem wśród cieni oplatających Shimodę.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-10-2016, 19:29   #264
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nadchodziła noc, czas królowania Tsukuyomi na niebie. Czas snów i odpoczynku. Czas magii małej miko.
Leiko nie wiedziała jak sprawi się Korogi tej nocy. Nie wiedziała co zdoła osiągnąć. Sama Ayame wszak sugerowała iż jej wpływ na innych jest delikatny i subtelny. Jak bardzo to pomoże? Łowczyni przyjdzie się dopiero przekonać. Jak to będzie wyglądało?
O tym akurat Maruiken przyszło się przekonać. Bowiem Ayame nawiedziła nie tylko ich sny.
Bambusowy gaik, rześkie powietrze, ciepło przygrzewające słońce i zapach okonomiyaki. Przyjemny niewątpliwie sen. Była też w nim Ayame.


Młodsza niż ją łowczyni znała, z kilkoma srebrzystymi lisimi ogonami wyrastającymi poniżej pasa i czarnymi lisimi uszkami wyrastającymi z głowy. Zajadała się dango tuż obok niedużego stolika na którym stały smakołyki i ryżowe wino. Miko z pewnością nie chciała być widziana jako dziecko, więc… czy pojawiła się w jej snach taka jaką ją postrzegała Maruiken? Czy była świadoma swej postaci? Zadowolony uśmiech świadczył, że dango które jadła było smakowite. I że raczej nie była świadoma postaci jaką nadała jej Maruiken.
- Skoro już i tak posyłam różne wieści w różne sny twoich towarzyszy to i...pomyślałam że i tobie poślę. Nie martw się. Nie zamierzam niczego ci wmawiać. Otworzyłam tylko drzwi do twoich pragnień i przyjemności. To będzie z pewnością miły sen. Ciekawe jaki.- przekrzywiła dziecinnie główkę w zamyśleniu. Po czym znikła rozpływając się jak mgła.
Za to pojawili się oni. Kogucik, Tygrys i Yashamaru, uśmiechnięci z figlarnymi błyskami w oczach i półnadzy. Gotowi spełnić każdy kaprys Leiko. Te najprostsze i te najbardziej wyuzdane. Byli tylko jej marzeniami i fantazjami toteż, byli tacy jakich zapragnęła. I to był bardzo przyjemny sen…


A po przebudzeniu pozwolił on Maruiken rozważyć relacje jakie je łączyły z poszczególnymi kochankami. Bo czyż były one aż tak skomplikowane? Iye.
Sasaki Kojiro… ten najbardziej drapieżny i niezwykły z jej obecnych kochanków, był też najmniej zaborczym i najbardziej wyrozumiałym. Ani razu nie dał jej okazji do powątpiewania w łączące ich więzi lojalności, fascynacji i pożądania. Ani razu nie wtrącał się w jej relacje z innymi mężczyznami. Niewątpliwie widział jak okręcała sobie innych łowców wokół paluszka. Nie mógł nie zauważyć więzi łączącej łowczynię z Kirisu. I ani razu o nią nie zapytał. Raz tylko porwał ją mu sprzed nosa… choć uczynił to z czystej przekory niż z zazdrości.
Szanował jej niezależność i wolność.

Tak samo jak Yashamaru. To co łączyło ją z Maruiken nie można było nazwać miłością w tradycyjnym znaczeniu słowa. Owszem łączyła ich przeszłość także bolesna. Owszem czuli do siebie pewien pociąg fizyczny i wybuch namiętności na dachu pochłonął ich całkowicie. Ale Leiko była kunoichi, a on był ninja. Oboje nie byli już podlotkami bez doświadczenia. Oboje mieli misje do wykonania, oboje mieli obowiązki które… w najgorszym rozwoju sytuacji mogły postawić ich naprzeciw sobie. Yashamaru więc nie pozwoliłby na to by coś tak trywialnego jak zazdrość stanęło między nimi. Yashamaru wszak wiedział, że ciało jest tylko narzędziem podczas misji. I widział wszak że łowczyni oplotła Kogucika wokół siebie dla własnych celów.

Kirisu z kolei… eeech… tu sytuacja była prosta i skomplikowana zarazem. Kirisu kierowały: żądza i miłość, był pod tym względem prosty. Uważał że jest zakochany w Leiko, choć tak naprawdę po prostu został do tej miłości wytresowany przez samą łowczynię. Rozkosze jej ciała i wyrafinowane przyjemności alkowy były kością, którą machała mu przed nosem. Walczył o jej względy kierowany ułudą nagrody. Kochał ją w najprostszy i najbardziej samolubny sposób, ale przez to był psio wierny… przynajmniej tak długo jak owa nagroda wydawała się w zasięgu jego dłoni. Dlatego był zazdrosny o nią i zaborczy.
Kirisu łatwo więc było kierować, w przeciwieństwie do przywiązanego do obowiązków Yashamaru, jak i w sumie enigmatycznego Kojiro. Ale też najłatwiej było go zgubić na rzecz chociażby innej kusicielki. Taka Setsuko bez problemu odbiłaby Kogucika, choć pewnie tylko na kilka nocy. Wystarczyłby odpowiedni strój, trochę zachwytów oraz zwabienie do sypialni i noc pełna bezpruderyjnych igraszek. Prostota Kirisu miała więc i swoje wady... niestety.
Czy potrafi zrozumieć to co mu się śniło. Czy potrafił pojąć znaczenie? Wyciągnąć wnioski?
Na pewno minę miał nietęgą. Zresztą jak i pozostali łowcy pomijając mnicha. Najwyraźniej do niego Ayame nie zdołała dotrzeć. Nie mówili też o snach, no… poza Sakurą, która pomarudziła na koszmarki wynikające pewnie z niedogotowanego i fermentującego ryżu, bo przecież alkohol nie przynosi złych snów, ne?

Zresztą zafrasowanie Kirisu mogło wynikać też z innego powodu. Wszak wspomniał wczoraj, że coś znalazł. Specjalnie dla niej. Toteż ruszyli we dwoje w kierunku stojących na uboczu chatek, wśród których jedna z nich musiała należeć do tkacza. Kogucik był wyraźnie podekscytowany prowadząc łowczynię. W końcu byli sami (nie licząc oczywiście wścibskiej Pajęczycy) i prowadził ją do skarbu.
Bowiem w owej chacie tkacza był skarb.


I Leiko nie musiała udawać ani zachwytu, ani zaskoczenia. Co prawda spodziewała się kimona i była gotowa na udawanie, ale… nie musiała. Materiał, krój… haft… wszystko było przepiękne. I nie było tak białe jak twierdziła Sakusei. Iye. Kimono srebrzyło się w promieniach wschodzącego słońca, jakby nie z jedwabiu, a ze srebra zostało utkane. I dobrze że odnalazł je Kirisu. Każdy mądrzejszy od niego mężczyzna zastanowiłby się nad pytaniem: skąd się wzieło kimono godne żony daimyo w starej rozpadającej się wiejskiej chacie.
Maruiken na chwilę zaniemówiła na jego widok, co wzbudziło oczywiście niepokój Kogucika, który spodziewał się nieco innej, bardziej entuzjastycznej reakcji.- Zobaczyłem je wczoraj wieczorem i pomyślałem o tobie. Podoba się?
Spytał z nadzieją w głosie. I w końcu otrzymał odpowiedź.

A cała drużyna wyruszyła w dalszą drogę, podążając nadal po zamglonym i pokrytym pajęczynami lesie prowadzona subtelną dłonią Sakusei. Ścieżka wiodła wężowymi zakolami z początku w górę, ale potem nieodmiennie w dół. W końcu… wyszli z lasu na dość szeroką drogę prowadzącą w kierunku majaczących w dolinie budynków jakiejś sporej osady. Dla wszystkich łowców towarzyszących Leiko był to z pewnością pożądany. W końcu obawiali się iż przyjdzie im zemrzeć z głodu w zajętym przez pajęcze Oni lasu.
Byli więc wolni, ale gdzie byli? Wedle tego co Pajęczyca powiedziała Maruiken to blisko Shimody. Łowcy widzieli budynki kolejnej osady. Widzieli ją jako ostoję cywilizacji. I ten widok podniósł ich na duchu.
Podróż choć spokojna i przyjemna dłużyła się jednak i dopiero pod wieczór dotarli do celu podróży.


W czerwieni zachodzącego słońca, łowcy spoglądali na zrujnowane budynki Shimody, całkiem spore miasta duchów. Miasta zniszczonego przez wojnę i dotąd zapomnianego. Teraz jednak tchnięto w nie życie. Bowiem już przed wejściem do miasta łowcy natknęli się na nieduży patrol wojskowy. Jeden jednooki bushi i czterech ashigaru. I cała piątka wyglądała na doświadczonych wojowników. Ashigaru byli czujni, a samuraj nieco nerwowo rozglądał się dookoła. Chyba już wiedzieli o tłumach Oni, podążających do tego miejsca.
Samuraj przepytał łowców na temat tego co się działo, bardziej przejmując się śmiercią przewodnika niż samego mnicha. Po czym rzekł.- Jestem tam trochę wieśniaków zajmujących się kuchnią i posłaniami. Nie ma zbyt wiele wygód, ale posiłki są sycące i jest trochę sake. Możecie tam więc odpocząć i posilić się. - wskazując budynek, który obecnie wydawał się wymarły
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-10-2016 o 22:42.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-01-2017, 01:21   #265
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Otworzyła gwałtownie oczy. Źrenice lśniły mocno jak w gorączce, lecz to nie choroba paliła jej ciało.
Powietrze wciskało się w jej rozchylone usta, a piersi ukryte pod kimonem unosiły się niespokojnie w krótkich, szybkich i.. gorących oddechach. Świt był szary i zimny, a mimo to oprócz chłodu przyprawiającego ją o dreszcze, czuła także jak lekko spocona jest jej skóra. Nie potrafiło to jednak ostudzić zionącego w niej ognia.

Mogłoby się zdawać, że to koszmar tej nocy nawiedził Leiko przeraźliwymi wizjami, pozostawiając ją tak samo zmęczoną jak przed zaśnięciem. Tymczasem powód okazał się być wyjątkowo.. upojny, aż na samo jego wspomnienie łowczyni figlarnie przygryzła dolną wargę.

Paskudna, mała miko. Tak sobie niecnie zaigrała ze swojej sojuszniczki i zapewne nawet nie zdawała sobie sprawy, co takiego zesłała na śpiącą kobietę. Maruiken nie miała w zwyczaju cieszyć się głębokim snem. W jej profesji nie można było sobie pozwolić na takie chwile nieuwagi, dlatego zawsze czuwała, gotowa zareagować na każdy dźwięk mogący zdradzać intruza. Ale nie tej nocy.
W zapomnianej przez resztę świata wiosce, pośród opuszczonych domów dawnych mieszkańców, łowczyni całkowicie zatonęła w ramionach trzech kochanków nawiedzających jej sen. A prawdą, do której przyznawała się samej sobie z pewną nieśmiałości, było to, że niekoniecznie ta wizyta napełniała ją.. rozdrażniona. Po części czuła się rozbawiona, co i rozochocona tą niespodzianką.

Nie nazwałaby siebie pruderyjną, ale też i nie wyuzdaną. Nie poszukiwała zaspokojenia na każdym kroku, nie każdą napotkaną osobę postrzegała jako potencjalnego kochanka lub kochankę, lecz czasem, gdy mogła sobie na to pozwolić, egoistycznie rozkoszowała się bliskością perełek o wyjątkowym kunszcie. Jak dla przykładu Sasaki Kojiro, przy którym nie było ni dnia, ni nocy bez pieszczot i wielbienia jej ciała. To powoli i wyrafinowanie, to znów drapieżnie, gwałtownie i głośno, bez powstrzymywania w sobie jęków uznania dla wzajemnych talentów.





Ale on był mężczyzną fascynującym na wiele sposób, pobudzającym w łowczyni nie tylko zmysły, również jej ciekawość i chęć poznawania jego smakowitych sekretów. Czyniło to z niego zniewalającą mieszankę, a takich nie spotykała często w swoim życiu. Bo i nawet nie powinna.
Najczęściej jej kochankowie nie byli tak wyjątkowi, jedynie kolejne sposoby na dotarcie do wyższego celu lub poznania cudzych sekretów. Bez pożądania, bez ekscytacji, bez ognia. Tylko bezwiedne, wyćwiczone ruchy, błogość drugiej strony. Fałsz. Maska. Jednak taka właśnie była zwyczajność Leiko.

Znała siebie, własne nawyki i przyzwyczajenia, wiedziała zatem gdzie szukać winy za te nocne wizje. Na pewno nie Ayame, ta była jeszcze zbyt młoda i niewinna, aby podsyłać swej sojuszniczce tak odważne obrazy. Także i własne pragnienia jak dotąd trzymała w ryzach swej dyscypliny, jednak.. miała poczucie, że coś się w niej zmieniło, odkąd jej wewnętrzna bestia objadła się energii pociech Sakusei. W tamtym momencie ta fala intensywnego doznania, jednoczesnej siły i słabości, braku panowania nad sobą, aż rzuciła kobietę na kolana. A choć ten wstrząs już dawno przeminął i nie czuła już takiego upojenia, to mocniej niż kiedykolwiek wcześniej czuła pod skórą oślizgłą obecność swej klątwy. Podniecona pochłonięciem takiej ilości mocy, teraz poszukiwała każdego sposobu na zaspokojenie swojego coraz to większego głodu. Bliskość kilku przystojnych mężczyzn dawała ku temu idealną okazję, nie istniało bowiem wiele przeżyć tak niezwykłych, jak uniesienie ciała i duszy w błogim spełnieniu. Dlatego ( między innymi, bo jej dawny partner i tak wyrósł na bardzo smakowity kąsek ) nie sposób jej było oprzeć się Yashamaru na dachu opuszczonej świątyni, dlatego zbliżenie z nim było tak.. gwałtowne i szaleńcze. I dlatego też podsunięta przez miko sugestia, przeobraziła się w tak wygłodniałe i wyuzdane wizje, czyniąc tych kilka nocnych godzin bardzo gorącymi.
Ah, z pewnością mogła sobie wyobrazić o wiele gorsze następstwa swej pochopności..

Sen pozostawił ją zbyt pobudzoną, by miała próbować zasnąć ponownie. A i przecież jeszcze miała pewne plany do wprowadzenia w życie przed opuszczeniem wioski i tymczasowego królestwa iluzji pajęczej Pani.
Zerknęła w bok. Kirisu leżał koło niej na tyle blisko, by podkreślić zażyłość pomiędzy nimi, lecz ciągle zachowując odpowiednią odległość, by jej nie urazić swoją nachalnością. Czy w snach widział swoją partnerkę atakowaną przez potwory w strojach chińskich mnichów? Czy śnił siebie, jak w blasku i chwale staje się bohaterem w jej oczach?

-Mój Płomieniu.. -wyszeptała, jednak nie doczekała się żadnej reakcji ze strony młodziana. Dalej słodko spał, może akurat śniąc o Leiko nagradzającej jego odwagę.
Nachyliła się więc ku niemu, by ustami znienacka zaatakować jego policzek w delikatnym pocałunku. Potem ciepłym oddechem połaskotała jego ucho, mrucząc – Mój Płomieniu.. podobno miałeś dla mnie jakąś niespodziankę..

Podziałało. Jej samozwańczy yojimbo otworzył oczy równie gwałtownie, co i ona zaledwie kilka chwil temu. A kiedy spostrzegł swą poranną marę w postaci łowczyni, to w jego źrenicach zapłonął ogień. Ani w głowie mu były dalsze sny.





* * *




-Gomen.. Kirisu-kun – wymruczała nareszcie kobieta głosem wskazującym na powrót myśli z dalekiego miejsca, do którego posłał ją widok kimona. Koniuszkami palców jednej dłoni wodziła wzdłuż ram dekoltu, ostrożnie i delikatnie, jak gdyby odrobinę mocniejszy dotyk mógł rozwiać odzienie niby poranną mgłę. Nie mogła pozwolić, aby tak obecnie ponury świat utracił coś równie zjawiskowego.

-Po prostu.. już dawno nie widziałam czegoś tak pięknego -z uśmiechem melancholijnym się ku niemu zwróciła, lecz tylko na krótki moment, nim znów w jej oczach zaczęło odbijać się srebro kimona -To niezwykłe, że taki cud uchował się tutaj pomimo całego zła, jakie nawiedziło tę wioskę.

Znała prawdę kryjącą się za każdą z tych nici i dobrze wiedziała, że to nie ręce byle wioskowego krawca były odpowiedzialne za stworzenie czegoś tak wspaniałego. Ciężkim także było uwierzenie, że przyczyniła się do tego setka maleńkich pająków, o wiele częściej wszak uosabianych z potworkami kryjącymi się pod łóżkami i w ciemnych kątach domów. Na pewno nie ze zdolnymi artystami.

- Piękna, przyznaję.- stwierdził Kirisu i z łobuzerskim uśmiechem spytał wesoło.- Przymierzysz?
Oczywiście przy nim i dając mu okazję do próby zdobycia jej przychylności do figli.

-Naprawdę sądzisz.. że powinnam? -Leiko zadała to niemądre pytanie, choć odpowiedź za bardzo była dostrzegalna w błyszczących oczach i prężnej postawie młodziana. Istnieli wprawdzie mężczyźni, ci będący mieszanką dobrego wychowania oraz własnej wstydliwości, którym taka sugestia nie przeszłaby nawet przez usta, lecz Płomyczek do nich nie należał. Nie był ani taktowny, ani cierpliwy, co tylko nadrabiał bezpośredniością. Próbował wykorzystywać każdą okazję, a tak słodkiej w szczególności nie potrafiłby sobie odmówić.
Odwróciła się ku niemu, przy czym lekko rozłożyła ręce ściągając spojrzenie kogucia na żałość noszonego przez siebie ubrania - Ciężko utrzymać na sobie coś tak pięknego w trakcie polowań. Przecież widziałeś co się stało z moim obecnym kimonem..

Widział, oczywiście. Widział więcej niż wypadało, a na co pozwalały rozdarcia materiału ukazujące biel kobiecej skóry.

-Hai… ale przecież.. nie polujemy na Oni.. w tej chwili. No i obronię cię przed wszystkim co by ci zagrażało.- rzekł butnie prężąc mięśnie w żarliwej próbie rozproszenia jej obaw. Których nie było wszak. Maruiken dobrze wiedziała, iż jest tu bardziej bezpieczna niż w jakimkolwiek innym miejscu ziem klanu Hachisuka, co było paradoksem samym w sobie, gdyż przebywali wszak wśród pajęczych youkai. Żarliwość jego zapewnień zresztą sama Leiko wzmacniała przyciągając jego spojrzenie do strategicznych obszarów swego ciała.

-Masz rację -przyznała łowczyni nie bez zadowolenia, a kiedy biel kimona znów zamigotało w jej oczach, dodała -A i okrucieństwem byłoby pozwolenie, aby taki skarb zmarnował się tutaj, wśród pająków, ne?
W pełnym elegancji geście uniosła ręce, dzięki czemu rękawy jej odzienia zsunęły się miękko, odsłaniając mleczną biel kobiecych nadgarstków. Pozorna drobnostka, żadna z ponętnych krągłości. Ale czyż nie był ekscytujący każdy, nawet i najmniejszy fragment jej ciała zwykle okrytego materiałem kimona?
Potem palcami musnęła swą szyję i kark, aż ujęła za kołnierz i rozszerzając go odsłaniała swe ramiona. Chłód poranka przyozdobił je drobnym dreszczykiem.

-Nabrałeś w nocy sił? Miałam wrażenie, że spałeś dość niespokojnie.. -zapytała w momencie, kiedy materiał drażniąco powoli zsuwał się z jej pleców. Być może nie był to najbardziej kuszący z widoków, jakie ukrywała pod ubraniem, lecz nie miała wątpliwości, że Kogucik uważnie obserwuje każdy jej ruch.

Dla niejednego mężczyzny, w szczególności tych zaznajomionych z wyrafinowanymi pokusami oferowanymi przez drogie kurtyzany, byłby to pokaz godzien jednego z wieczorów spędzonych w świecie Wierzb i Kwiatów. Wprawdzie wykonywany w zniszczonej chacie zapomnianej wioski leżącej głęboko na ziemiach Hachisuka, ale to ani trochę nie odejmowało mu zmysłowości, nawet jeśli ruchy Leiko były powolne i ulotne. Prosty Płomyczek nie potrafił docenić subtelności takiego tańca podsycającego pragnienia, doprowadzającego wręcz na skraj rozkosznego obłędu. Nie był koneserem piękna, więc zapewne z chęcią od razu.. zerwałby z kobiety jej ubranie, aby tylko zobaczyć więcej, dotknąć więcej.

-Śniło mi się… że walczyłem z potworami w mnisich szatach o ciebie… głupi sen.- mruknął speszonym głosem Kirisu wyrwany przez jej słowa z pełnego zachwytu stuporu. Młodzian nie był może cierpliwy i subtelny, ale… Leiko zdołała go już nieźle wytresować, by spełniał jej kaprysy i był posłuszny. Powolutku się zbliżał do łowczyni - A potem… nagrodziłaś mnie ze swe trudy… to śniłem -wymruczał, gdy jego palce musnęły jej szyję i barki, delikatnie i pieszczotliwie. Kusząco, tak jak go nauczyła.

-Głupi? -powtórzyła Leiko takim tonem, jakby nie w pełni dosłyszała jego słowa, choć nie było to prawdą. Ale być może Płomyczek wolałby jednak lepiej je dobrać, nawet jeśli ona rozpraszała go swoją stopniowo odsłanianą nagością.

Górna części kimona popłynęła w dół, ukazując roziskrzonym oczom młodziana po kolei nieskazitelną skórę pleców łowczyni, a potem jej szczupłą talię. Idealnie pasowała do męskich dłoni, do oparcia ich w tym wcięciu bądź zsunięcia odrobinę niżej i ułożeniu palców na niezwykle kobiecych biodrach, choć jeszcze otulonych materiałem odzienia.
Przechyliła głowę, aby znad własnego ramienia zerknąć na Kogucika spod długich wachlarzy swych rzęs -Czyli.. nie walczyłbyś o mnie z takimi potworami, Ki-ri-su-kun? -pytanie podszyte odrobiną rozczarowania, ale również podkreślone tańcem koniuszka jej języka po zębach, kiedy pieszczotliwie wypowiadała imię swego partnera.

- Iye, iye… tylko że… - Kirisu westchnął wędrując opuszkami palców po jej skórze w niemal nabożnym skupieniu. Łowczyni wątpiła, by do innych kobiet zabierał się z taką ostrożnością, więc to jej trochę pochlebiało.
-Ech… jakby to… śniło mi się tak… bohatersko, gdy ostatnio jakoś nie wychodziło mi ratowanie ciebie… ani i nagród nie było. - wymruczał chłopięcym smutnym głosem. I dodał jeszcze ciszej.- I omal mnie Sakura nie ubiegła… prawie mi cię zabrała tuż sprzed nosa. Jednoręka wiedźma.

No tak. Sakura musiała się pojawić w jego śnie. Rywalka wpędzająca go w kompleksy. Ta z którą łowczyni wymieniła pieszczoty przy okazji obmywania się w rzece. Maruiken wątpiła by była ona dodatkiem wprowadzonym przez Korogi do jego snu. W końcu dziewczynka dopiero wchodząca w dorosłość nie mogła wiedzieć jak skomplikowane bywają relacje damsko-męskie i że istnieją relacje damsko-damskie. Z drugiej strony miko ostrzegała. iż nie panuje w pełni nad kształtem zesłanych snów.

-Ah, to Cię trapi? -młodzian wprawdzie nie mógł tego zobaczyć, ale na ustach łowczyni wymalował się enigmatyczny uśmiech. Całkiem wyswobodziła ręce z rękawów, które smętnie opadły poniżej jej bioder wraz z resztą kimona jeszcze utrzymującego się na pasie obi. Smukłymi, nagimi plecami dotknęła torsu młodziana, kiedy kroczek w tył postąpiła zmniejszając między nimi odległość. A nęcąco zwiększając bliskość.
-Wiedz, mój drogi, że jeśli w Twym śnie była choćby odrobina prawdy, to nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego bohatera od Ciebie. Przy nikim innym nie czuję się tak bezpieczna.. -szepcząc dłonią sięgnęła ku niemu, palcami psotnie tonąc wśród niesfornych kosmyków jego czupryny. Tym delikatnym ruchem przyciągnęła go do siebie lekko, ku swemu ramieniu i twarzy. Dzięki temu kolejne swe słowa mogła mu przekazać cicho, prawie jak w pocałunku - I nikt już nas nie rozdzieli.. ne?

-Hhhhai…
- wydukał Kirisu, po czym przycisnął drapieżnie swe usta do kuszących warg Leiko, a dłońmi gorączkowo wodził po biodrach i odsłoniętej części brzucha łowczyni, muskając jej skórę drżącymi palcami. Niewiele trzeba było by obudzić ogień w Koguciku. Acz musiała pochwalić w myślach swojego wielbiciela. Panował nad sobą, choć z trudem.

Figlarnie zapraszała język Płomyczka do lubieżnego tańca, tym samym pogłębiając pocałunki oraz dając upust całej tej.. ah, tęsknocie za bliskością swego partnera. Do czasu, aż obojgu już tchu zabrakło i przez kilka chwil mogli tylko wymieniać się szybkim, gorącymi oddechami.

-I mam nadzieję, że.. będziesz potrafił mi wybaczyć brak nagród. Może.. -zawahała się Maruiken, niepewna tego, czy tak sławny i potężny łowca będzie jeszcze w stanie spojrzeć na nią łaskawym okiem. Pozwalała mu się czuć panem sytuacji, choć to ona subtelnie dyktowała swe warunki. Dzięki niej mógł się czuć potrzebny, ważny, niepowstrzymany. Przecież nawet i to kimono, którymi sprytnie zwiódł ją o poranku do chaty, znalazł wyłącznie z jej inicjatywy. Prowadziła go trochę za rączkę, ale czy miał powody do narzekania?

-Może potrafiłabym Ci to jakoś teraz wynagrodzić? -z tymi słowami obróciła się powoli do niego, aż szczytami swych pozbawionych okrycia piersi mogła musnąć jego klatkę piersiową, tak przypadkiem. Zaś jego dłonie poprowadziła ku kokardzie wieńczącej swej obi, za którą wystarczyło tylko.. mocniej pociągnąć, aby uwolnić Leiko od ciężkich i ciasnych połów zniszczonego kimona.
-Wybaczysz? Kirisu-kun? -kusiła perfidnie, jak gdyby Kogucik mógł podjąć inną decyzję. Jak gdyby był teraz w stanie.

-Hai… wyb...aczę…- język plątał się przy słowach, toteż Płomyczek przeszedł od słów do czynów. Jego pocałunki zeszły do piersi łapczywie muskając ich prężące się twardo szczyty. Dłonie nieco nerwowo i nieco niecierpliwie, ale z niewątpliwym doświadczenie rozwiązały kokardę obi i całe kimono opadło na ziemię, a Leiko poczuła na swych pośladkach zaciskające się drapieżnie dłonie młodziana wydobywające z pomiędzy jej warg pomruk zadowolenie.

“Nie zawiedziesz mnie tu i teraz, ne Kirisu-kun?” -pojawiła się żartobliwa myśl w głowie łowczyni. Wszak w Nagoi popisał się przed nią, może nie finezją, ale za to entuzjazmem.

Płomyczek udowadniał także, że nie był młodzianem samolubnym, skupionym wyłącznie na własnej przyjemności. Iye, z każdą chwilą przekonywał ją, że chociaż nie posiadał kunsztu najzdolniejszych kochanków, to instynktownie wiedział w jaki sposób wielbić jej ciało. Tyle nocy oraz poranków spędziła w ramionach swego zdolnego tygrysa, a mimo to prosty Kogucik wyrywał z niej ciche jęki, oddech zamieniając w szybki i urywany. Piersi Leiko prężyły się pod jego dotykiem, ciało lgnęło ku jego klatce piersiowej i biodrom. Jeden akt, dzięki któremu zadba sobie o jego niezaprzeczalne oddanie i znów będzie mogła go później zwodzić, a kiedy w ognistej głowie zaczną się pojawiać wątpliwości.. cóż, wtedy już powinni być daleko od Shimody.

Ale przytulając go do swych krągłości kobieta liczyła, że nakarmi teraz nie tylko głód swego partnera. Może również i jej wewnętrzna bestia, nazbyt rozochocona pochłoniętą energią, w końcu zazna zaspokojenia po spotkaniu z Yashamaru i Kirisu.
Zysk był więc wielokrotny, nawet jeśli Kogucik nie dorastał umiejętnościom innym jej kochankom. Głowa Kirisu wtulona w krągłe piersi łowczyni pieściła pocałunkami jej skórę, a dłonie sięgały niżej by jak najszybciej pozbawić ją jakiegokolwiek skrawka stroju. Czuła jego muśnięcia palców na brzuchu, łonie, na udach. Muśnięcia na oślep, niezdarne, acz podsycające jej apetyt. Nie wyszkoliła go jak tam powinien ją pieścić. Nie szkodzi to jednak, czasem przypadkiem dotykiem trafiał na wrażliwe punkty. Energiczne ruchy palców wędrujących po jej ciele. Nerwowe, niecierpliwe.
Tak jak jego żarliwe pocałunki na jej piersiach.

“Ah, bezczelny.. ah, gwałtowny.. ah, niecierpliwy..”

Wspomnienia z Nagoi wracały szybko. Nadal z ustami wyznaczającymi gorące szlaki na jej biuście Kirisu zaczął i siebie rozdziewać, a łowczyni… pozostało rozejrzeć się za wygodnym miejscem na ich igraszki, zanim młodzian w swej niecierpliwości przyszpili ją do ściany tak jak ostatnim razem. Płomień nie był może najlepszym z jej kochanków, ale niewątpliwie miał swoje zalety. I budził w niej tą samą żarłoczną bestyjkę co Yashamaru i Kojiro.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-01-2017, 01:37   #266
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-I jak?

O ile przed jeszcze kilkoma chwilami zapomniana chatynka wypełniała się jękami, głośnymi oddechami i całą resztą odgłosów zdradzających pełen namiętności akt pomiędzy dwójką ludzi, to teraz tylko to pytanie zawisło w powietrzu. Pytanie zadane wargami o barwie soczystej śliwki.

Kiedy Płomyczek odpoczywał, zbierając siły i przeżywając jeszcze raz we wspomnieniach ich wspólne ekstatyczne doznania, Leiko nareszcie miała okazję do przymierzenia kimona sprezentowanego przez Pajęczycę. Ah, materiał dotykający jej skóry był czystą rozkoszą. Ani za ciężki, ani za lekki, ani za gruby, ani za cienki. Idealny, jak gdyby stanowił część jej samej. Jak druga skóra, jak przedłużenie jej własnego ciała.. co w ciemnościach z łatwością mogłoby zwieść niejedne oczy i uznać łowczynię za mlecznobiałą piękność przechadzającą się nago. Wątpiła, aby jakikolwiek człowiek mógł stworzyć równie wspaniałą tkaninę, tak delikatną i wytrzymałą jednocześnie.






Uśmiechnęła się, przypominając sobie innego młodzika towarzyszącego jej w podróży po ziemiach klanu Hachisuka. Mały Wilczek.. jeśli bezpiecznie dotrze do Shimody, to będzie miał nie lada niespodziankę widząc swą zwinną zjawę w łowczyni. Jego reakcja na pewno będzie przezabawna, wręcz nie mogła się doczekać spotkania z tym ucieleśnieniem niewinności i łatwowierności.
Tymczasem to przed innym młodzianem prezentowała się w nowej kreacjo. Któż inny miał mieć pierwszeństwo do zobaczenia jej w nowym kimonie, jeśli nie własne partner, od którego otrzymała tak niezwykły podarunek?

-Chyba trochę cudacznie, ne? Łowczyni demonów cała w bieli.. -zamruczała przesuwając dłońmi po wcięciu swej talii, ściśniętej pasem równie śnieżnobiałym co i reszta odzienia. Jednocześnie tym leniwym ruchem nie pozwalała Płomyczkowi zapomnieć o przyjemnościach jakich co dopiero zaznał, tak pozornie uwięziony pod ciałem tej kobiety.

-Eeee… eee… no.- gapiącemu się jak sroka w gnat Kirisu zaschło w gardle i zabrakło słów. Strój robił więc odpowiednie wrażenie.

-Co takiego? -zapytała łowczyni, nie pozwalając mu się tak wywinąć byle dukaniem. Możliwym też było, że w głębi ducha uważała za zabawne, takie drażnienie się z tym młodzikiem o łatwo plączącym się języku. W takich chwilach nie różnił się wiele od Yasuro czy Małego Wilczka, przy których pozornie zdawał się mieć tak duże doświadczenie z kobietami. Ale i jego udawało się wytrącić z równowagi, a nawet przyprawić o rumieńce. Taki to postrach niewieścich serc.
Oh, ale przecież i temu łobuzowi Kojiro, do którego sama Leiko miała sekretną słabość, zdarzało się tracić zwinność złotego języka na rzecz mało wymyślnych komplementów. Prostych, ale przynajmniej szczerych. Najlepszych.

Postukując swymi geta, które ukazywały się pomiędzy długimi, falującymi połami kimona i kontrastowały z jego barwą, zbliżyła się do swojego partnera.
-Nie podobam Ci się w bieli, Kirisu-kun? -nie było w jej głosie rozgoryczenia czy smutku. Jedynie.. zaintrygowanie.

- Iye! Iye!- zaprzeczył gwałtownie młodzian, po czym spanikowany dodawał.- Bardzo mi się podobasz Leiko-san. Bardzo… aż mnie kusi by cię pochwycić i całować bez opamiętania.
Co by Maruiken nie pomyślała, choćby przez chwilę, że mu się nie podoba.

Tak lepiej..” -podszeptywały próżne myśli Leiko, lecz na zewnątrz tylko uśmiechnęła się wesoło na tak żarliwe wyznanie łowcy. Zwykle z takiej opresji wystarczyło mu ratowanie się zapewnieniami, jak to zawsze będzie bronił swej partnerki i nigdy nie opuści jej boku, ale teraz wymusiło na nim tak słodką szczerość.

-To urocze – przyznała zgodnie z prawdą i palcami pieszczotliwie musnęła gładki policzek Kirisu. A że mimo wszystko nie był on tak śmiały, aby spełnić swe słowa bez uprzedniego zezwolenia ze strony kobiety, to teraz ona zbliżyła usta do jego warg. I była to bliskość bardzo drażniąca, w szczególności dla tak gorącokrwistego młodzika.
-Arigatou gozaimasu. Nigdy wcześniej nie dostałam tak cudownego podarunku -wyszeptała, zanim go pocałowała namiętnie, lecz powoli, bez zbędnego pośpiechu. Z wprawą, przez którą już sama ta pieszczota uderzała do głowy i odurzała. Czy Płomień rzeczywiście mógł kiedykolwiek wątpić w jej uczucia wobec niego? Niemądry. Choć to Sakusei i jej pajączkom należały się gorące podziękowania. Jeśli, oczywiście, odebranie życia chińskiemu mnichowi nie było już wystarczającą nagrodą dla pajęczej królowej.

Oczywiście poczuła jak ręce młodzika same zaplatają się na jej ciele dociskając ją do niego. Bądź co bądź młody Kogucik mógł się pochwalić dużym… wigorem. I szybko wracał do sił. A choć kuszące nawet było znów posmakować gwałtownych chwil wśród rozrzuconych ubrań, to przecież nie mogli spędzić w tej chwili więcej czasu na poduszkowaniu. Ich towarzysze czekali. A i sam Kirisu dostał już swą nagrodę, na kolejną musiał dopiero zasłużyć.

Łowczyni uwolniła Płomyczka ze słodkiej jak miód pułapki swoich ust, aby następnie skarcić go z lekkim rozbawieniem -Iye, iye..
Kciukiem troskliwie starła z jego warg ślady pozostawione przez fiolet własnych. To nie tak, że podróżując z obecną grupą musieli bardzo dbać o zachowanie w sekrecie swej bardzo bliskiej współpracy. Wręcz przeciwnie, powinna zapewnić powątpiewającego Wilka o szczerości swych uczuć wobec młodziana. Tyle, że Maruiken Leiko nie była kobietą bezczelną ani wulgarną, mimo wszystko preferowała subtelność w swych relacjach z innymi osobami. Nawet nie dopuszczała do siebie myśli o.. o celowym porzucaniu bielizny, pokazywaniu się towarzyszom w sugestywnie rozchełstanym kimonie czy, właśnie, pozwolenie kochankowi na chodzenie z ustami umorusanymi barwnikiem od pocałunków.

-Pozostali łowcy na pewno już wstali i na nas czekają, Kirisu-kun -pochwyciła za jedną z jego dłoni, żeby w czułym geście spleść ze sobą ich palce. Dodatkowo jeszcze uśmiechnęła się ciepło do kogucika -Wracajmy.

- Hai…
- starał się ukryć lekkie rozczarowanie, ale mu nie wychodziło. Niemniej szybko się rozpromienił. Wszak to był bardzo udany poranek. - Hai, wracajmy.





* * *





-Miło jest nareszcie wydostać się z tego ponurego lasu, ne? -wymruczała Leiko w momencie, gdy zrównała z Sakurą swój nieśpieszny krok. Pewne.. ukontentowanie, takie kocie zadowolenie zauważalne było nie tylko w tonie jej głosu. Było ono obecne również w delikatnych uśmiechu czającym się na jej wargach oraz w spojrzeniu, którym spod leniwie półprzymkniętych powiek spoglądała po nowym krajobrazie. I chociaż zdawała się cieszyć z widoku Amaterasu podróżującej po niebie, to przed jej ciepłymi promieniami kryła się pod rozłożoną parasolką.

-Już zaczynałam się martwić, że zostaniemy w nim na zawsze -ciche westchnienie umknęło z jej piersi ukrytych pod bielą kimona. Zaraz jednak przechyliła głowę, by móc objąć wzrokiem grzywę długich włosów o kwiecistej barwie -Sprawdziłaś dobrze, czy pajęczyny nie zaplątały się w Twoje włosy? Ja z moich musiałam wyciągać kilka zagubionych pajęczych nici..

Różowłosa łowczyni spojrzała na Leiko nieco zaskoczona jej słowami.




-Miło było napełnić brzuch sake, sam las natomiast… cóż, widziałam straszniejsze miejsca.- zaśmiała Sakura i sięgnęła dłonią we swe związane w kuc włosy.- Właściwie to nie sprawdziłam. Na porządną kąpiel wybiorę się, gdy będzie okazja w jakimś dobrym zajeździe.

-Czyżbyśmy mogły się spodziewać tak niewinnej wygody w Shimodzie?
-zawtórowała jej Leiko swym własnym chichotem, krótkim i stonowanym -Nie byłam wcześniej na tych ziemiach, a klan przede wszystkim zaoferował nam rozrywki w postaci ochrony mnichów oraz zabijania hordy demonów. Ani słowa o takich drobnych luksusach dla prostych łowców.

Przez cały ten czas przyglądała się kosmykom drugiej łowczyni, delikatnie poruszających się wraz z pędem powietrza. Hai, dawna Koneko-chan także mogła się pochwalić długimi puklami, choć może nie aż tak pokaźnymi. Przez pewien czas nawet za nimi tęskniła, jednak to minęło, lata temu. Tak jak i zakazane uczucie wtedy zaprzątające jej młodocianą główkę.

-Przyjemnie też byłoby raz zasnąć na miękkim futonie, ne? Podobno Tobie dzisiaj dokuczały jakieś niemądre sny -mówiąc to sięgnęła dłonią ku różowym pasmom opadającym przy twarz kobiety. Bez pytania, wykonała palcami swobodny gest, jak gdyby chwytała ostrożnie za nić pajęczą. Ledwo dostrzegalną, równie dobrze mogącą być niewidoczną, którą zaraz wypuściła w powietrze.

-Potwory w mnisich szatach atakujące zdradziecko od tyłu. Leiko-san związana i wisząca na linie…- uśmiechnęła się półgębkiem Sakura - Goła… - uśmiech zrobił się szeroki, gdy bezczelnie delektowała się tym jednym słowem. Potem jednak dodała z irytacją.-...tyle że te plugawe robaki w mnisich szatach nie pozwalały nacieszyć się widokami. Męczący sen.

Leiko znów parsknęła śmiechem, tym razem w uznaniu dla żartu, za jaki najwyraźniej uznała słowa drugiej kobiety.
-Ah, Sakura-san. Ja się troszczę, a Ty sobie tak żartujesz -tym samym palcem, którym przed chwilą pomogła sobie uratować różowowłosą od pajęczej nici, teraz w psotnym geście jej pogroziła -Nieładnie.

- Żartuję? Hai… może i… żartuję. Może nie...
- mruknęła nieco kocio Sakura zostawiając to niedopowiedzenie wiszące w powietrzu. I wzruszyła ramionami.-Tak czy siak.. koszmarek okropny. Nieprzyjemny sen. A jak ty spędziłaś noc i gdzie zniknęłaś rankiem z Kirisu. I po co?
Ciekawska była z niej łowczyni.

-Oh. W jednej z chat Płomyczek znalazł kimono. Moje było w strzępach po spotkaniu z tamtymi potworami, więc łaskawie mi sprezentował nowe -odparła pokrótce Maruiken, pomijając przy tym bardziej.. pikantne szczegóły owego spotkania o poranku. Nie to, żeby Sakura była kobietą wstydliwą czy pruderyjną, z pewnością potrafiła docenić dobre chwile namiętności. Jednak jakoś wątpliwym było, aby przypadły jej do gustu te w wykonaniu Kogucika.

-Biel wprawdzie nie jest zbyt praktyczna w polowaniach, szybko się pobrudzi od krwi i błota. Ale.. -wolną dłonią najpierw z lekkością wygładziła ramy swego dekoltu, a potem zsunęła ją na pas obi, który ciasno opinał jej już i tak wąską talię. Niby to każdy ten ruch można było uznać za zwyczajną troskę o perfekcyjny wygląd w nowym odzieniu, ale nie można im było zaprzeczyć ukrytej zmysłowości. A i sposób w jaki się uśmiechnęła mówił więcej niż niewinnie zadane pytanie -Wygląda nie najgorzej, ne?

- Z pewnością przyciągasz w nim spojrzenia.
- uśmiechnęła się Sakura wędrując wzrokiem za dłońmi łowczyni.- Ale pewnie w każdym kimonie przyciągasz wzrok, ne?
Po czym się zamyśliła dodając.- Więc po co jesteś łowczynią? Co sprawia, że ruszasz do walki z potworami narażając swe życie? Z pewnością mogłabyś zostać żoną bogatego kupca, lub kochanką potężnego samuraja.

- Być może właśnie mnie przejrzałaś, Sakura-san. Może jestem znudzoną żoną, z własnego kaprysu poszukującą dreszczyku podekscytowania w czasie polowań na demony
- rozbawiona, ale także będąca od rana w niezgorszym nastroju, Leiko figlarnie zakręciła parasolką opartą na swym ramieniu, aż w promieniach słonecznych zamigotał materiał na podobieństwo wielokolorowych łusek rybich.
-Chyba przyznasz, że spędzanie dni w roli ozdoby czyjegoś ramienia, nie brzmi zbyt interesująco, ne? Kiedyś, może, ale na pewno jeszcze nie teraz – zerknęła na różowowłosą, pytając z uśmiechem -Ty wybrałaś ścieżkę łowczyni Oni i nie żałujesz, prawda?

-Cóóóż… w moim przypadku to był wybór między walką a żebraniem. Ciężko być ozdobą ramienia z jedną ręką i jednym okiem.
- odparła żartobliwie Sakura, choć kwestia ta powinna być dla niej drażliwa. Cokolwiek zostawiło na niej tak poważne rany, to także i na duszy powinno pozostawić poważne. A jednak łowczyni wydawała się być w dobrym humorze. I była potężna mimo widocznych oznak kalectwa. Jedna z najpotężniejszych osób jakie spotkała podczas tej podróży, a przecież miała okazję spotykać naprawdę potężnych wojowników. Sakura była wieloma względami jednym wielkim paradoksem.

-Hai, może nie ozdobą. Ale przecież masz wszystko co trzeba, aby zostać wygodnie żyjącą żoną lub kochanką. Iye, masz nawet więcej niż większość kobiet o twarzach ślicznych jak porcelanowe laleczki. Jesteś fascynująca -Maruiken miała w zwyczaju wypowiadać komplementy z czasem drażniącą swobodą, jak gdyby były one czymś jak najbardziej oczywistym i nie wymagały specjalnego akcentowania.
Ostrożnie i nieśpiesznie stawiając każdy krok po ścieżce wytyczanej przez dzielnego Płomyczka, łowczyni pozwoliła sobie na moment przymknąć oczy.
-Z łatwością mogę sobie wyobrazić, jak odkładasz w zapomnienie katanę, na rzecz troski o ciepło domowego ogniska, gorących posiłków, wychowywania radosnej gromadki różowowłosych pociech oraz.. -uniosła odrobinę powieki, aby spojrzeć na Sakurę pytająco. I z przekorą -...haftowania?

-Dwie ręce potrzebne do haftowania… choć poradziłabym sobie. Wierz mi Maruiken-san, mało kto widzi we mnie to co ty widzisz. Jakoś nikt nie próbował zdobyć mej dłoni… może prawe bardziej im się podobają niż lewe?
- trzeba było przyznać Sakurze, że miała dystans do siebie i swego kalectwa.

Leiko wyciągnęła przed siebie wolną rękę, aby następnie w teatralnym geście przyjrzeć się dokładnie swej dłoni. W szczególności wartymi zainteresowania okazywały się być jej smukłe palce, równie często sięgające po broń, co skupiające się na nęcących pieszczotach.
-Moje dłonie też pozostają niezdobyte. Zatem to gdzie indziej musi leżeć problem z nami, skoro jeszcze nikt nie uczynił nas żonami, ne? -usta mówiły jedno, lecz ton wypowiadanych przez nich słów nie świadczył o wielkim smutku, jaki winien wszak przepełniać kobietę pozbawioną marzeń o zamążpójściu. Wręcz przeciwnie, subtelny uśmieszek czający się w kącikach jej warg podkreślał jej rozbawienie tą myślą -Czy to możliwe, Sakura-san, że jesteśmy zbyt mało usłużne i potulne?

-Możliwe, możliwe… z drugiej strony wspomniałaś, że możesz być znudzoną żoną, która para się polowaniem na Oni dla rozrywki, ne?
- rzekła żartobliwie Sakura przypominając niedawną wypowiedź łowczyni.- A i masz przy sobie gotowego spełniać twe kaprysy Kogucika, ne?

-Hai, Płomyczek jest uroczym partnerem. Ale i większość łowców jest intrygująca na swój sposób
- przyznała Maruiken, znów nie dając się wciągnąć w rozmowę o.. gorących szczegółach spotkań pomiędzy nią i Kogucikiem. Choć tak naprawdę, to takich było niewiele, bo i zwykła biednego młodzika zostawiać ze świeżo rozpalonym pragnieniem.
-Teraz jednak bardziej mnie interesuje.. -psotne iskierki zalśniły w oczach kobiety o złotych tęczówkach, kiedy spod rozłożonej parasolki zerknęła na Sakurę, pytając konspiracyjnym szeptem -Czy uratowałaś mnie przed potworami w mnisich szatach? I czy bardzo pożałowali swego występku?

-Byli martwi… więc nie mieli okazji żałować. Jestem prostą kobietą Maruiken-san. I zabijam prosto i szybko i skutecznie. Z Oni nie ma się co cackać, ani w snach, ani na jawie. Zabij szybko, by nie zdążył użyć swych sztuczek na tobie.
- uśmiechnęła się ironicznie wojowniczka i uniosła “gniewem”.- Chyba nie sądzisz że jakikolwiek potwór powstrzymałby mnie od nacieszenia się moją zdobyczą, ne?

Pikanterii więc dodawał fakt, iż “nagrodą” była we śnie Leiko, naga i skrępowana. Sądząc po kontekście snu był to specyficzny rodzaj więzów, które jako… doświadczona w miłosnej sztuce Maruiken znała. A skąd je znała Sakura… cóż, czy naprawdę Leiko chciała to wiedzieć?

Druga kobieta w milczeniu rozważała słowa różowowłosej, to ukryte za nimi znaczenie, a co za tym idzie – również i rozpościeraną przez nią lubieżną wizję. Ktoś niedoświadczony w takich gierkach damsko-męskich, bądź też damsko-damskich jak w tym przypadku, mógłby zacząć się niepokoić, że Leiko poczuła się urażona tak śmiałymi sugestiami. Jakąż zatem ulgą okazałaby się jej reakcja, w której palcami delikatnie przesłoniła swe wargi i zaśmiała się, krótko i prawie bezgłośnie.

-Chyba tylko Ty potrafisz sprawić, aby porwanie brzmiało tak.. zachęcająco, Sakura-san -tylko ona i młody lord Sasaki, który już miał niemałą wprawę w porywaniu swej Tsuki no Musume. I za każdym razem czynił te porwania niezwykle ekscytującymi, choć zdążył się już narazić nie tylko Kogucikowi, ale też i biednemu Małemu Wilczkowi -To już wiem czyje imię tym razem będę krzyczeć, jeśli w Twym śnie była choć odrobina prawdy i porwą mnie jakieś potwory. A może sama powinnam dać się komuś złapać?

- Iye… raczej nie radzę dać się złapać. Oni nie bywają aż tak pomysłowe w torturach, a ludzie aż za bardzo.
- zaśmiała się Sakura i dodała wzruszając ramionami.- Acz… pognałabym z pomocą na tobie licząc na odpowiednią odpłatę za tą pomoc. Z drugiej strony liczę też, że w odwrotnej sytuacji ty uczyniła byś tak samo, ne? Na odpłatę, jeśli byś miała kaprys… mogłabyś liczyć.
Po czym zerknęła na przód ich pochodu, gdzie Kirisu-kun wypatrywał okazji do zabłyśnięcia.- Choć… ja jak przypuszczam, musiałabym rywalizować o pierwszeństwo do uwalniania cię… z więzów, ne Maruiken-san?

Jak to się plotą losy. Leiko raczej nie mogłaby podejrzewać iż przyjdzie jej przyjaźnie rozmawiać z Sakurą. Może nawet polubić jej bezpruderyjność i poczucie humoru...z drugiej strony nie sądziła też, że tyle razy przyjdzie jej dogadywać się z małą miko i wejdzie w podszyty flirtem sojusz z pajęczym youkai. To była dziwna misja.

-Ah, to brzmi jakbym była najgorszą łowczynią demonów, jaką nosiły na sobie te ziemie. Ciągle tylko wymagam ratowania z opresji -westchnęła lekko Maruiken, ale bez większego przygnębienia tym wrażeniem, jakie mogła sprawiać na innych. Rzeczywiście, bycie przynętą wychodziło jej nazbyt dobrze - Wiem, że jeszcze nie miałam okazji pokazać się przed Tobą z dobrej strony, Sakura-san, ale możesz mi wierzyć, że nie mam w zwyczaju porzucać moich towarzyszy w łowach.

„Chyba, że porzucenie kogoś okaże się korzystniejsze w skutkach”
- dodała sobie w myślach Leiko, nie tracąc jednak uśmiechu z warg. Sympatie sympatiami, mogły jej się podobać te wesołe pogawędki z różowowłosą i prawie ślepe oddanie Płomyczka, ale to wszystko przestawało być ważne w cieniu jej misji. Wolałaby jednak, aby nie przytrafiło im się nic złego. Całkiem polubiła tych nieokrzesanych łowców.

Spojrzała za siebie, na pozostałych mężczyzn idących za nią i Sakurą.
Mnich pozostawał cały czas poza zasięgiem jej słodkich manipulacji, więc to na Wilku i swym dawnym partnerze na dłużej zawiesiła wzrok. Czy ich także tej nocy nawiedziły równie niemądre sny? Cóż, mała miko wspominała, że ona sprowadza tylko sugestię, więc resztę nieświadomie tworzy sam śniący. Myśli różowowłosej musiały być doprawdy straszliwym miejscem.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-01-2017, 02:06   #267
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko nie miała pytań, nie przysłuchiwała się też zbytnio pytaniom towarzyszy. Zresztą nie były one interesujące i dotyczyły głównie warunków bytowych.
Po owej rozmowie przytulona potulnie do Kirisu, głównie ze względu na to iż on ją o to poprosił oferując swe ramię, ruszyła wraz z pozostałymi łowcami do owej chaty. Kiedyś pewnie sporego zajazdu, teraz też pełnił taką rolę i było to dość ruchliwe miejsce. Poza łowcami i kilkoma bushi oraz ashigaru, kręciły się po przybytku chłopki roznosząc posiłki głodnym gościom. Proste posiłki oparte na ryżu okraszone czarkami mirin do popitki nie były może najlepsze, ale wystarczały zaspokoić głód. Sami łowcy stanowili rozmaitą mieszankę indywiduów, ale tylko trójka przykuła uwagę Leiko.




Ginamoto-san siedział z boku stoicki i sztywny jak zwykle. Nieporuszony biedotą posiłku, który mu zaserwowano. Co innego głośno narzekający jego towarzysz o grzywie włosów ledwo poddających się pętającej je tasiemce. Marasaki też tu był oczywiście, parskając gniewnie na napitki i marudząc, że nie dostali shōchū, albo przynajmniej sake. Sageru znosił te narzekania w ciszy i zgodnością. Ying i Yang znowu się spotkali. Oprócz nich była jeszcze jedna znajoma twarz. Akado Yoru. Młodzik siedział obok nich chłonąc każde ich słowo. Byli tu oni, była i zapewne reszta znajomych łowców.

Nagle z zamyślenia wyrwała Leiko cycata służka w niechlujnym i brudnym kimonie, o grzywie splątanych włosów opadających jej na twarz. Wylewnie zaczęła przepraszać za swoją niezdarność i szybko oddaliła się od Maruiken.

-Ah... -Leiko wprost nie mogła uwierzyć w całe to dobro, jakie teraz rozciągało się przed jej oczami. Wilczek był tutaj, cały i zdrowy, a przynajmniej nie sprawiał wrażenia rannego. W duchu miała obawy, że szlachetny młodzian mógłby się gdzieś zagubić w poszukiwaniu swej towarzyszki, porwanej wszak przez długowłosą bestię. Widok głośnego Niedźwiedzia także ją uradował. Był cennym sojusznikiem, a do tego jednym z nielicznych, którzy po prostu otaczali ją troską bez oczekiwania lubieżnej nagrody z jej strony. Nieopisaną korzyścią również było to, że zdawał się potrafić w swych wielkich dłoniach zmiażdżyć karki demonów. Najmniej interesujący był zaś Czapla, bo o ile łowczyni nawiązała z nim.. bliższy kontakt, zakończony wprawdzie porzuceniem mężczyzny w ogrodzie, to była wtedy psotną Yume, nie Maruiken. Sama zamieniła zaledwie kilka zdań z tą lodową statuą.

-Chodźmy Płomieniu, muszę się przywitać z moimi towarzyszami -zadecydowała, nie dając mu nawet szansy na wypowiedzenie sprzeciwu. Bo i czy naprawdę mógłby odmówić swej rozkosznej kochance? Na pewno nie teraz, kiedy to on był delikatnie ciągnięty za rękaw ku siedzącej trójce łowców ( niewątpliwie kolejnych konkurentów do uroków jego Leiko-chan ) przez kobietę, która zwinnie przemykała pomiędzy pozostałymi gośćmi klanu i zajazdu.
-Kuma-san! Okami-kun! Ginamoto-san! -zawołała z uśmiechem, zwracając na siebie ich uwagę.

-Heeej… ciesz, że żyjesz. Akado-san rzekł, iż upiór wojenny cię porwał. Albo jakiś bandyta.- rzekł wesoło Kunashi machając im. Akado Yoru uśmiechnął się radośnie na jej widok, ale szybko zmarkotniał, gdy słowa łowcy przypomniały mu o jego porażce.

-Widzę, że spotkałaś starego znajomego. - rzekł uprzejmie Sageru zerkając na niezadowolonego Kirisu.- A nie spotkałaś przypadkiem Hirami Kasana? Ponoć podążył waszym tropem, gdy się rozdzieliście i słuch o nim zaginął. Tutaj strasznie z tego powodu panikują, jak i dlatego iż jakiś palankin się spóźnia. Wygląda na to, że cały rytuał jaki planowali nie do końca im… wychodzi tak jak sobie założyli.

-Iye, przykro mi. Ostatni raz widziałam go, zanim się rozdzieliliśmy. Ale to bardzo.. szlachetne, że wyruszył na poszukiwania
-nawet drżenie głosu czy drgnięcie brwi nie zdradziło prawdziwych myśli Leiko, ukrytych za tak ładnie brzmiących kłamstwem. Hai, szlachetny gwałciciel na usługach Chińczykach, pod twarzą o uroku węża ukrywający przebrzydłą bestię wysysającą krew. Ciężko byłoby o tym odpowiedzieć łowcom. Niewinny Wilczek żyjący w przekonaniu o dobru w każdym człowieku, zapewne miałby problemy z uwierzeniem w taką okropność. Za to oddanie Niedźwiedzia klanowi zdawało się.. dość płynne. Może jeśli nadarzy się okazja, to mu opowie. Może nie.

Okrutna, porzuciła na moment Płomyczka, aby zbliżyć się do trzech mężczyzn. Jakoś wieść o zagubieniu się Kasana nie była w stanie zrujnować radości, jaką nadal czuła na widok swych towarzyszy, chociaż w przypadku tej kobiety objawiała się bardzo subtelnie.
-Zostawił więc mnicha pod Twoją opieką, Kuma-san? Mam nadzieję, że byłeś dla niego delikatny i biedaczek nie chodził przemoczony, pachnący rybami -wesoło wspomniała tamto jedno zdarzenie, kiedy Niedźwiedź został ostro zrugany za swoją beztroskę w łowieniu ryb.. cóż, wyrzucaniu ich na brzeg. A kiedy już stanęła przy nim, dłonią lekko dotknęła jego potężnego ramienia i pochylając się dodała, z żartobliwym błyskiem w oczach -Za często.

- Strasznie się hałaśliwy zrobił. I najwyraźniej bardzo mu się nie podobało, że zostawiliśmy was. Może wpadłaś mu w oko?
- rzekł żartobliwie Kunashi nie wiedząc jak blisko i jak daleko jest prawdy zarazem.
Wzruszył ramionami dodając.- Długo się z Kasanem kłócili, ale nawet nasz drogi przewodnik rozumiał, że nie da się przejść owego gruzowiska…- zrobił jej miejsce koło siebie klepiąc dłonią stolik.- Siadaj i opowiadaj co się z tobą działo, bo musiało wiele ciekawego. Akado-san opowiadał o roninach, o jednym co was poprowadził przez góry i drugim upiornym, który cię porwał, zanim Yoru zdążył zrobić cokolwiek. Musiało to być widmo z bitewnych pól, bo Akado-san nie jest wszak byle szermierzem. Ma talent.

Maruiken przyjęła zaproszenie. Przysiadła elegancko tuż obok Kumy, przy którego umięśnionej sylwetce zdawała się być jeszcze bardziej filigranowa i niewielka. Dłonią wygładziła kimono otulające jej kształtne uda, tym bardziej podkreślone w pozycji siedzącej.
- Okami-kun walczył o mnie bardzo dzielnie i zaciekle. Nie oddał mnie łatwo tamtemu porywaczowi -pochwaliła młodzika, znów ku niewątpliwemu oburzeniu swego Kogucika, że ktoś inny miał czelność zwrócić na siebie uwagę łowczyni. Wszak tylko on powinien zajmować jej myśli -Tamten jednak okazał się być bestią w ludzkiej skórze. Szybki, groźny i skuteczny. Gomen, ale wolałabym.. nie zagłębiać się w szczegóły. To przecież zbyt szczęśliwie spotkanie, aby teraz je psuć, ne?
Opuszki jej palców musnęły fiolet kobiecych warg w próbie ukrycia tego zmieszania, jakim wypełniło ją wspomnienie tamtych „ciężkich” chwil -Okazał się także zbyt pewny siebie. Przeliczył się sądząc, że porywa bezbronny i delikatny kwiatek.

- Ależ właśnie te szczegóły są najciekawsze.
- odparł Kuma z wyraźnym rozczarowaniem w tonie głosu.- Zniknęłaś na długo Maruiken-san. Musiałaś przeżyć wiele ciekawych przygód. Góry wszak ostatnio zaroiły się od Oni.. są niczym plaga robactwa.
-Niczym ćmy ciągną stadami do światła lampionu.
- wtrącił filozoficznie Sageru. A Kirisu chciał coś rzec, czymś się pochwalić, ale coś zmąciło mu humor. I ostatecznie milczał zasępiony. Może przez obecność Yoru, może przez poufały ton Marasakiego. Może to przez czułe określenie jakim Akado określiła? Okami-kun zaś milczał grzecznie, będąc wszak najmłodszym stażem łowcą w tej grupie… i okazując w ten sposób szacunek pozostałym łowcom.

Łowczyni w namyśle stuknęła kilka razy palcem wskazującym o swej wargi. Aż podjęła decyzję, nie chcąc przecież być rozczarowaniem dla mężczyzny.
-Mogę więc zdradzić, że później zostałam schwytana przez pajęczą panią. Czy to interesujące, Kuma-san? -zapytała przekornie, bo i nie wątpiła, że łowca skusi się na taką opowieść. Mogła trochę osłodzić smak słabego piwa, jakim tutaj raczono łowców.
-Była nadzwyczajną pięknością, kiedy przybierała swą ludzką formę. Niejeden mężczyzna i niejedna kobieta padliby ofiarą jej niebezpiecznego uroku. Jednak pod tą zjawiskową maską skrywała pajęczy odwłok i wcale nie tak zgrabne odnóża -w figlarnym geście przetańczyła długimi palcami jednej dłoni po ramieniu Niedźwiedzia, co niewątpliwie miało przywodzić na myśl pajączki szybko przebierające swymi nóżkami. Tylko mniej obrzydliwe.
-Z pewnością zostałabym pożarta przez jej armię pająków, lub jej przebrzydłe dzieciaczki zrobiłby ze mną coś równie okrutnego, gdyby nie uratował mnie Kirisu-kun. Wiele mu zawdzięczam, nie tylko moje życie -nie zapomniała o swoim Płomyczku, oczywiście że nie. Na pewno nie o jego bohaterskim rzuceniu się jej na pomoc, ani o cudownym kimonie jakie jej sprezentował, ani o porannym splataniu się ich nagich, spoconych ciał. I cała ta pamięć odbijała się w jej urokliwym uśmiechu, z jakim zwróciła się do młodzika -Prawda, mój partnerze? Nie stój tak, usiądź z nami.

Kirisu przyjemnie połechtany tymi słowami przysiadł się i zaczął opowiadać jak to dostrzegł, sam oczywiście, i potem uwolnił Leiko z pajęczych więzów. Odciągnął tym uwagę Kumy i Yoru, którzy słuchali z zainteresowaniem coraz bardziej oderwanych od rzeczywistości przechwałek kogucika. Jedynie Sagi zamyślony skupił swe spojrzenie na Maruiken.
-Wiesz może.. czemu zostałaś porwana i czemu żyjesz? Ostatnio bowiem dziwne rzeczy dzieją się wokół Shimody. I trudno nie czuć niepokoju. Nie ma bowiem nic groźniejszego niż przeciwnik, którego ruchów nie możesz przewidzieć.- odezwał się zamyślony ronin.

-To.. interesujące pytanie, Ginamoto-san -przyznała kobieta zwracając się ku niemu i pozwalając, aby Płomyczek snuł swoje niewyobrażalne historie. Musiał być uradowany, dawno już nie miał nowych twarzy do zachwycania swoją osobą. O ile Niedźwiedź z pewnością potrafił rozróżnić przechwałki od prawdy, a przy tym je docenić, to Wilczek był bardzo łatwowierny. Jeszcze mógłby sobie wziąć Kogucika za wzór do naśladowania.

-Hachisuka nie do końca utrzymują tutejszy rytuał w tajemnicy. Bądź robią to bardzo nieudolnie, najmując tak wielu łowców. To potężny i bogaty klan, a takie mają wielu wrogów, dla których Shimoda musi się zdawać idealną okazją do namieszania w planach daymio i mnichów -zakołysała w dłoni czarką wypełnioną złocistym mirin -Spośród towarzyszących mi łowców, ja musiałam być w oczach porywacza najsłabszą zwierzyną. Najłatwiejszą do schwytania, do wykorzystania i do zastraszenia, aby zdradzić wszystko co wiem o zamiarach klanu -ostrożnie zwilżyła wargi w trunku i sama ta odrobina wystarczyła do zmarszczenia jej brwi w dyskretnym grymasie niesmaku. Odłożyła naczynko na stolik, z powrotem skupiając się na mężczyźnie -Nie będzie dla mnie żadnym zaskoczeniem, jeśli więcej takich osobników zmierza ku Shimodzie. Lub już są między nami.

-Hai… To miałoby sens, gdybyś rzeczywiście wiedziała coś wartego uwagi. W innym przypadku naturalnym celem byłby mnich, albo wpływowy bushi. Ale jedna z łowców. Chyba że… jesteś lepiej poinformowana niż my.
- rozmyślał na głos Sagi przyglądając się Leiko i udowadniając, że będąc lodową statuą, był też bardziej przenikliwym od reszty jej towarzyszy.

-Mnisi są pilniej strzeżeni od byle prostej łowczyni, a bushi trudniejsi do złamania. Mój porywacz był także samotnie podróżującym mężczyzną. Z pewnością istnieje więcej powodów, dla którego zdecydował się schwytać akurat kobietę -odparła Leiko ze spokojem, niewzruszona jego podejrzeniami -Zdajesz się być całkiem zainteresowany tym, co dzieje się naokoło Shimody, Ginamoto-san. Czyżbym w związku z tym przywołała wrażenie inne niż.. miłe? Jakbym wiedziała więcej od Ciebie i reszty łowców? To niemądre.

Przechylając głowę posłała ku niemu promienny uśmiechu. Światło musiało sobie zaigrać z poważnego mężczyzny, bądź słaby trunek niepostrzeżenie mu uderzył do głowy, bo Maruiken przez krótką chwilę przywiodła na myśl inną poznaną przez niego kobietę. Nie tylko wypowiedziane przez nią słowa były podobne do jego wymiany zdań z uroczą Yume, która wpadła mu w ramiona, ale i przez czas trwający tyle co mrugnięcie. Jej drapieżne rysy złagodniały, oczy spojrzały ciemnymi tęczówkami. I zniknęła, tak samo szybko i niespodziewanie jak się pojawiła. Słodka mara. Iye, niczym piękny, przemijający sen.

-Możliwe że za dużo wypiłem.- zamrugał oczami Ginamoto, uznając to co widział za ułudę.- Niemniej sytuacja w Shimodzie jest dość… niepokojąca. A twoja historia ciekawa, acz… bardzo skąpa w szczegóły.

-Gomenasai, nie jestem tak dobra w snuciu opowieści jak mój partner
-wyraźnie skruszyła się kobieta, a dobiegający ich uszu głos Płomyczka, przekonanego o swym niezwykłym heroizmie, tylko potwierdzał jej słowa. Hai, Maruiken Leiko w swej skromności nie miała nic przeciwko pozostawaniu w cieniu dzielnego Kirisu -Wspominałeś wcześniej, że tutejsze plany nie do końca idą.. po myśli klanu. Powinniśmy się martwić sytuacją w Shimodzie i naszymi łowami?

-Hai, jeśli coś nie idzie z ich planem, to kto zajmie się owymi problemami? Przecież nie nastawieni pokojowo mnisi, czy czyściutcy samuraje. To nam przyjdzie się babrać we wszelkich kłopotach ze złotem dyndającym na nitce przed naszymi obliczami.
- odparł Sageru z kwaśną miną, zerkając na rozgadanego Płomyczka i wyraźnie go podpuszczającego Kumę.

-Z pewnością znajdą się tacy pośród nas, dla których problemy klanu będą tylko kolejną okazją do wykazania się -odparła Leiko z wesołością w głosie, kiedy podłapała spojrzenie mężczyzny na swoim Płomyczku. Ah, czyż nie byłoby przezabawnym, gdyby ten nieokrzesany młodzik okazał się być największym rywalem Czapli do wieśniaczych wdzięków? Kirisu miał swój chłopięcy urok i naiwne serduszka potrafił zachwycić swoimi opowiastkami, a jednocześnie potrafił sprawić, aby kobieta czuła się przy nim ważna. Drugi łowca zaś był.. cóż, przystojny w sposób, jaki nieczęsto się spotyka na wsiach daleko od dużych miast. Ze swoją powagą i chłodnym obyciem z pewnością przywodził na myśl jakiegoś wyśnionego samuraja, posągowe marzenie niejednej wieśniaczki. Piękne i przemijające.

Kogucik w trakcie żywiołowego opowiadania o kolejnych swych bojach, natrafił na ciepły uśmiech Maruiken, tylko mocniej wzniecający ten jego wewnętrzny ogień. A ona w pełni wykorzystywała tę wyjątkową sytuację, w której nie musiała być jego jedyną widownią. Zdarzało się to równie sporadycznie, co i rozmowa z Sagim - Mówiłeś, że podobno jakiś palankin ma opóźnienie z dotarciem tutaj, co.. na pewno nie jest na rękę mnichom, jeśli przewożony nim jest ważny element rytuału. Ale jakie to jeszcze inne niepokoje Cię martwią, Ginamoto-san?

-Potwory są dużym zagrożeniem, ale też i dobrze znanym. Niemniej dobry łowca winien być czujny na otoczenie. Doświadczony łowca zaś, wie że czasem znaczącym zagrożeniem są nie potwory przed tobą, a ludzie za twoimi plecami. Trzeba zawsze wiedzieć skąd wiatr wieje, jeśli chce się pożyć dłużej w tej profesji… a w tej chwili… czuć zbliżającą się burzę.
- stwierdził enigmatycznie Sageru jedną dłonią zakreślając szeroki łuk. W jego słowa wtrącił się Kunashi rubasznie komentując słowa łowcy.- Przestań straszyć ją Sagi, dopiero co wyszli z lasu pełnego potworów. Nie musisz jej znowu wmawiać iż te czają się za rogiem domu. Daj jej odpocząć, przynajmniej tej nocy.

-Obawiam się, że okoliczne demony i potwory o ludzkich twarzach będą musiały się nieco bardziej natrudzić, Kuma-san
-stwierdziła tajemniczo Leiko, nie pozostawiając jednak mężczyzn zbyt długo w niewiedzy. Nachylając się, konspiracyjnym szeptem podzieliła się swym sekretem z nimi wszystkimi. I z Czaplą oraz Niedźwiedziem, tymi starszymi i bardziej doświadczonymi. I z Kogucikiem oraz Wilczkiem, młodszymi i zawsze rwącymi się do walki -Ciężko się bać w otoczeniu tak znamienitych łowców. Czuję się wręcz jak skromne dziewczątko, istna szara myszka, która zagubiła się pośród potężnych bushi.
Swą pochwałę ich umiejętności zwieńczyła urokliwym, lecz krótkim chichotem ukrytym za krańcem rękawa.

- Nie jesteś już jedyną szarą myszką w okolicy. Pojawiła się jeszcze jedna łowczyni przed twoim przybyciem. Przyniosła ciało zabitego mnicha, którego nie zdołała ocalić przed śmiercią. Tak jak i towarzyszy. Niemniej… wygląda na to, że mnisi docenili jej gest. Z jakiegoś powodu bardzo zależy im na ich zmarłych.- wspomniał Sageru.
-I ładna ta szara myszka - potwierdził z uśmiechem Kuma - I uprzejma.

-Łamiesz moje serce, Kuma-san
-smętne westchnienie umknęło z ust Maruiken, a w parze z nim dłonią dotknęła dekoltu swego kimona, tak niedaleko owego roztrzaskanego serca. Najwyraźniej nie było to aż tak bolesne, skoro zaraz na tych samych ustach wymalował się figlarny uśmieszek. Kitsune, czy nie tak raz ją przezwał ten postawny mężczyzna?
-Wygląda na to, że będę musiała ją poznać, skoro zdołała zaskarbić sobie wasze zainteresowania - stwierdziła w końcu, a myśli podsunęły jej obraz jednej kobiety, dopiero co przecież zostawionej w pajęczym lesie. Sakusei wprawdzie miała w planach podszycie się pod łowczynię i nawet martwego mnicha też miała tuż pod ręką. Ale czy naprawdę tak prędko wprowadziłaby swój pomysł w życie? I w końcu to był mnich „należący” do grupy Płomyczka. Ktoś mógłby go rozpoznać, gdyby Chińczyk dobrze się zachował po spotkaniu z jadowitym pajączkiem.

- Kogoś zainteresowanie będziesz musiała sobie zaskarbić, bowiem… jest tu dość tłoczno w Shimodzie i z kimś będziesz musiała dzielić pokój Maruiken-san - Kuma zerknął na Kirisu który posłyszawszy te słowa przestał przechwalać się przed naiwnym Yoru i skupił swą uwagę na Leiko.
Ale kobieta nie potwierdziła jego marzeń, nie uczyniła siebie źródełkiem, w którym przez kilka dni mógłby zaspokajać swoje pragnienie. Może zwyczajnie jej umknęło to jego spojrzenie, a może była w pełni go świadoma, lecz była zbyt dobrze wychowana, aby tak otwarcie dzielić pokój ze swym kochankiem.

-W takim razie powinnam już szybko zacząć się rozglądać -powiedziała podnosząc się z wdziękiem, a potem dłońmi z lekkością otrzepując niewidoczny pyłek z kimona, którego barwa zdawała się prawie łączyć z bielą jej własnej skóry, dodała -Nie chciałabym przecież dopuścić do sytuacji, w której musiałabym spać na progu, bo nikt nie chciałby zajmować ze mną jednego pokoju, ne?

- Jakoś wątpię, by taka możliwość się pojawiła.
- zaśmiał się rubasznie Kunashi, potarł podbródek dodając.- Wprost przeciwnie… przypuszczam, że może być dość tłoczno przed twoimi drzwiami, ne?
Po czym spojrzał na Sageru dodając.- Zwłaszcza, że nie wszyscy uznają sake za dobre poprawienie nastroju przed bitwą… wolą raczej krągłe piersi tulące się do ciała, a na większość tutejszych służek nie warto zerkać. Ne Sagi-san?
Ginamoto wyraził rozczarowanie spojrzeniem skupionym na mało dyplomatyczne wyrażenie się towarzysza broni, a Akodo Yoru spytał naiwnie - Nie rozumiem. Czyż możliwość zniszczenia zła nie jest nagrodą samą w sobie ?
Kunashi zaśmiał się głośno i klepnął po plecach dobrodusznego młodzika.- Będzie z ciebie kiedyś bardzo przystojny i bardzo potężny… mnich-asceta.

Leiko tylko uśmiechnęła się, będąc już właściwie przyzwyczajoną, że Niedźwiedź lubi się droczyć z nieopierzonym młodzikiem. Lepsze to, niż gdyby próbował go czegoś nauczyć i na przykład.. podsyłał mu chętne wieśniaczki lub kurtyzany do pokoju. Biedny Akado, zapewne wolałby się mierzyć z całą hordą demonów niż choćby pojedynczą, nagą kobietą.

-Poczekajcie tylko, a za kilka lat Okami-kun okaże się być groźniejszym zdobywcą kobiecych serc niż każdy z was. Wyrośnie wam na konkurencję do wielu wdzięków -z powagą pogroziła łowcom zebranym przy stoliku.
Obchodząc siedzących mężczyzn, postukując swymi geta zbliżyła się do młodziana, z którego czarnym kimonem wyraźnie kontrastowała własnym odzieniem. Nachyliła się ku niemu, po czym palcami troskliwie odgarnęła jakiś niesforny kosmyk opadający mu na twarz, dodając -Już się boję.
-Ja…
- Yoru był wyraźnie zaskoczony. Ale w końcu zdołał się opanować.- Iye. Moja misja jest ważniejsza niż pokusy doczesne. Nie ulegnę im.- ostatnie słowa wypowiedział dumnie, a Leiko oddalając się już dosłyszała jedynie komentarz Kumy - Mówiłem… asceta.

A potem wspólny śmiech Kirisu i Niedźwiedzia, Sagi był ponad takie droczenie. A przynajmniej na takiego pozował.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-01-2017, 02:20   #268
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Wędrówka ulicami Shimody była ciekawym doświadczeniem.
Miasto, kiedyś żywe, a obecnie martwe, teraz znów było pełne ludzi. Ci jednak wydawali się tutaj duchami bardziej niż jego częścią, tak bardzo nie pasowali do tego miejsca pełnego martwych budynków. Bushi, łowcy, mnisi i służący… żadna z tych tych grup nie nadawała temu miejscu pozorów normalności. Wszyscy skupieni i cisi. Wszyscy czujni i podświadomie na coś czekający. Tak urokliwy kwiatek jak Leiko wyróżniał wśród się więc, ale nie przyciągał spojrzeń tak długo jak powinien. Za dużo tu było dyscypliny.

Spacerując po Shimodzie mogła przyjrzeć się miastu i jego obecnym mieszkańcom… ale do pewnych miejsc dojść nie mogła. Hachisuka odizolowali wzgórze świątynne i kilka dużych budynków swoimi strażnikami i dostęp do nich był ograniczony, tylko dla mnichów, samurajów klanu, wybranych sług oraz osób z pisemnym zezwoleniem na wstęp. Do żadnej z tych grup Leiko się nie zaliczała. Trudno było też ocenić dokładnie całą sytuację taktyczną, bowiem obszar zamknięty dla postronnych obejmował praktycznie małą dzielnicę.

Ah, Hachisuka uwielbiali komplikować jej misję. Jednakże było przyjemnym orzeźwieniem, że tym razem to nie potwory w ludzkich skórach okazały się być przeszkodą, a całkiem zwyczajny.. zakaz wstępu. Z tymi radziła sobie przez całe życie, na wiele różnych sposobów znajdując przejścia przez zwykle zamknięte drzwi. Oczywiście, wierność tych samurajów wobec klanu stanowiła niemały problem, bo i nie każdy mógł się dać łatwo złamać. Znała jednego, w którego towarzystwie z łatwością mogłaby dotrzeć w okolice świątyni, ale on był teraz daleko, niedostępny dla niej w rodzinnej posiadłości w Miyaushiro. Tymczasowa niedogodność.

Rozejrzała się wokoło po postaciach zajętych swymi sprawami. Nie chciała od razu kusić Losu i poddawać w wątpliwość dyscyplinę któregoś z samurajów. Była świadoma tego, że nie każdy mur był łatwy do rozbicia. Pewną pociechą natomiast był brak mężczyzn o białych włosach, a spojrzeniu dzikim.

Iye, iye, na początek postanowiła wypatrzeć sobie kogoś bardziej naiwnej i prostego, mniej zaślepionego swą lojalnością i latami surowych treningów pod okiem Hachisuka. Kogoś rzuconego w ten wir, właściwie nie rozumiejącego gdzie i dlaczego. Przemykająca nieopodal służka, zdawała się więc być idealnym wyborem.

-Gomen – zaczepiła ją z przepraszającym uśmiechem, nie posiadając wszak w sobie tego poczucia wyższości nad skromnymi służkami. Skinęła w kierunku świątynnego wzgórza, pytając z cichą psotą w głosie -Co jest w tamtych budynkach? Strzegą ich, jak gdyby to tam ukrywali całą sake przed łowcami Oni.

-Taaam? Tam urzędują mnisi i obecnie najwyższy rangą bushi… Sotsu-sama.
- rzekła zaskoczona służka i niezbyt obeznana z etykietą. Ale też Maruiken nie zwróciła na to uwagi, słysząc nazwisko wyjęte wprost z jej koszmarów sennych. Nawet teraz wspomnienie jego twarzy i spojrzenia wzbudzało nieprzyjemny dreszczyk rozchodzący się po plecach. A skoro Kasan okazał się prawdziwym potworem w ludzkiej skórze to co kryło się pod powłoką Gonzaenmona?

Nawet brew Leiko nie drgnęła, nawet kącik warg nie wykrzywił się w najdrobniejszym z grymasów, kiedy uderzyło ją echo tamtego spotkania, krótkiego a zdającego się trwać niby straszliwą wieczność. Miała nadzieję puścić tamtą bezsilność w niepamięć, lecz wystarczyło samo napomknięcie o nim z ust służki, aby powrócił cały strach. Ta.. kreatura o białych włosach z pewnością byłą ostatnią, z którą łowczyni pragnęła ponownie skrzyżować ścieżki.

Dłoń, ta wolna od parasolki i zdobiona niebieską tasiemką na nadgarstku, w napięciu zacisnęła się w pięść. Jedyna reakcja, na jaką sobie pozwoliła w ukryciu długiego rękawa kimona.

-Sotsu-sama? Nie słyszałam.. -skłamała zgrabnie, choć była i w tym drobina prawdy. Nie słyszała przecież, aby ktokolwiek go zachwalał jako klanowego bushi. Można było wręcz rzec, że znała go tylko.. z widzenia. I było to jak dla niej wystarczające -Ale sądząc po tych wszystkich strażnikach, to i on i mnisi wyjątkowo nie chcą mieć z nami nic wspólnego, ne?

-Potrzebują spokoju do medytowania…
- stwierdziła służka ironicznie.- Mnisi w każdym razie. Uważaj panienko, na podpitych bushi. Ci potrafią być napastliwi.

-Doprawdy? Odniosłam wrażenie, że to sami dobrze ułożeni samuraje, zakochani jedynie w swoich katanach i będący ponad takie ludzkie pokusy
-stwierdziła żartobliwie Maruiken, z cichą wdzięcznością przyjmując takie odejście od postaci białowłosego potwora -Bardzo dają się we znaki?

-Jeśli się upiją to tak. A wieczorami piją dużo… Shuki twierdzi, że zapijają strach. A ona dużo wie, bo gotowała w karczmie w dużym mieście.
- stwierdziła z pewnością w głosie służka.

-Hai, nie wątpię - zgodziła się łowczyni, zawierzając w słowa owej Shuki. Bądź co bądź, skromne służki często widziały i słyszały więcej, niż zdawało się wielkim panom w ich pałacach. Potrafiły być cennymi źródłami informacjami, choć czasem nieświadomie.
-A i samurajom się wcale nie dziwię. Wątpię jednak, abym miała spotkać choćby jednego z nich, bo zapewne nawet kiedy się zapijają, to tylko gdzieś.. tam -głową lekko skinęła w kierunku budynków majaczących w okolicach świątyni -Prawda? Tylko w towarzystwie swoim i waszym, kiedy donosicie im coraz to kolejne trunki.

- Ci ważniejsi bushi… tam
- wskazała duży budynek ukryty w mroku - Ci lepsi, bogatsi i znaczący. Mają własne służki i lepsze jedzenie, a reszta… pomiędzy łowcami, obsługiwani przez takich jak ja. Nie dość ładne i nie znające etykiety, a ty… kim jesteś? Z wyglądu przypominasz nieco kurtyzany… ale te z wielkich miast. Ale chyba nią nie jesteś, ni osobistą służką któregoś z szlachetnych panów.
Zamyśliła się dodając.- Chyba nie jesteś łowczynią, ne? One powinny być… muskularne, szpetne i duże. Takie jak Kyoki-sama była.

Leiko zaśmiała się krótko, subtelnie. Nie bezczelnie z dziewczyny, ale po prostu z tej straszliwej wizji łowczyni Oni, jaką ta podsunęła całkiem poważnym tonem. Sama Maruiken może i nie była idealnym przykładem, ale Sakurę, ten różowowłosy postrach zarówno wśród przebrzydłych kreatur co i całkiem zwykłych śmiertelników, ciężko byłoby określić „szpetną”. Bądź byłoby to ostatnie słowo w życiu takiej osoby.

-Gomen, ale chyba muszę nieco zepsuć Twój obraz łowczyni demonów. Są wśród nas i takie, które zachowały swą kobiecość i pewien urok, nawet jeśli trochę zniekształcony przez polowania. Ale w Shimodzie rzeczywiście lepiej być towarzyszką któregoś z lordów i spędzać tutaj dni w luksusach. Pewnie nawet dostają prawdziwą sake... -ciche westchnienie umknęło tym razem z jej ust, jak gdyby naprawdę brakowało jej tej jednej przyjemności. Ale niektórym łowcom przydałoby się takie.. zagrzanie do boju -Kyoki-sama? Też była łowczynią zatrudnioną przez Hachisuka?

-Iye… Była łowczynią, którą moja wioska wynajęła do ubicia ogra. Sama była duża jak ogr i silna jak one. Nosiła do walki wielkie Zanbatō i tak ciężkie, że nasz pan, lord Hoda ledwo potrafił je unieść.
- wyjaśniła z całą powagą służka.- Widziałam ją tak… koło mej piętnastej albo szesnastej wiosny, więc teraz pewnie nie żyje. Moja mama mówiła, że ci co żyją z miecza umierają młodo i krwawo.

-Mądra mateczka
-zgodziła się Maruiken, która sama nie spodziewała się dożyć sędziwego wieku i w spokoju spędzić resztę swych dni w jakiejś chatynce, zajęta pieleniem ogrodu czy haftowaniem. Iye, bardziej prawdopodobne było, że kiedyś w końcu drogo zapłaci za odkryte tajemnice lub po prostu.. stanie się zbędna. Obecnie jednak nie było sensu o tym rozmyślać.
-Ale przekonasz się, że w Shimodzie jest wielu przeróżnych łowców. Nie tylko urodziwe kobiety, ale też mężczyźni o niepozornych, szczupłych sylwetkach, tak samo dobrze znający zasady etykiety co wielcy panowie klanu -po chwili namysłu zerknęła na dziewczynę i uśmiechnęła się, radząc -I na takich z niezwykle giętkimi językami lepiej uważaj. Łatwo potrafią zachwycić swoimi opowiastkami z polowań.

-Może nie jestem z wielkiego miasta… ale nie jestem głupią młódką. Usługiwałam w przydrożnej gospodzie. Nie tak łatwo mnie zwieść historyjkami.
- żachnęła się służka śmiejąc głośno.

- Bardzo dobrze. Nie pozwól się zbałamucić tym moim towarzyszom -Leiko ostrzegła dziewczynę zadowolonym pomrukiem. Zawsze to przynajmniej jedna duszyczka uratowana przed urokiem Czapli. Lecz jak wiele niewinnych serduszek ugnie się pod jego chłodnym spojrzeniem i dworskim obyciem? Zapewne niejedna, a wszak to miało być zaledwie kilka dni spędzonych w Shimodzie.
Złocistym wzrokiem zlustrowała jeszcze na odchodne budynki w oddali, w duchu rozważając informacje ważniejsze niż ilość wieśniaczek odwiedzających futon Sagiego -Gomen, że Cię zatrzymałam. Z pewnością masz przez nas wiele obowiązków - skruszyła się łowczyni, czarującym uśmiechem starając się wynagrodzić służce tych kilka chwil pogawędki – Też powinnam się pośpieszyć i znaleźć sobie pokój na noc, nim przyjdzie mi go dzielić z kimś wyjątkowo nadgorliwym..

-Hai… a mało jest kobiet wśród łowców.
- potwierdziła to służka i miała rację. Póki co wszak łowczyni znała jedną. O drugiej posłyszała od łowców. Ile jeszcze ich było? I gdzie je można było spotkać?
Odnalezienie Sakury nie powinno być trudne. Zapewne była w tym przybytku, który sama Leiko opuściła udając się na łowy swego ulubionego rodzaju.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 13-01-2017, 02:34   #269
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Leiko przystanęła w rozsuniętych drzwiach sali, w której zebrani byli łowcy złaknieni posiłku, wątpliwej jakości trunków, czy też słuchania lub chwalenia się własnymi opowieściami z łowów. Wprawdzie głównym jej celem było odnalezienie wśród nich czupryny o barwie kwiatu kwitnącej wiśni, ale w swym poszukiwaniach rozejrzała się także po pozostałej zgrai zebranej w Shimodzie przez klan. Wszak tylu już łowców okazało jej się przydatnych, może gdzieś tutaj ukrywało się jeszcze kilku, dla których cudze życie okaże się być ważniejsze od podzwaniających monet nagrody. A ilu, którzy w swej chciwości rzucą towarzysza broni na pożarcie potworom, aby tylko móc się wykazać.

Sakurę łatwo było wypatrzyć, nie przez charakterystyczny wygląd, a przez hałaśliwe sposób bycia. Leiko usłyszała ją zanim ją zobaczyła. Otoczona kilkoma łowcami przepijała jednego za drugim… była równie potężną pijaczką co wojowniczką.
Nie była też jedyną kobietą w tym przybytku. Druga, dość zjawiskowa kobieta odpoczywała samotnie z tyłu sali sprawdzając ostrze jednej ze swych katan.






Nie nosiła typowego kimona, ale coś przerobionego na chińską, czy może hinduską modłę? Była egzotyczna w stroju i niewątpliwie piękna. Acz wyraźnie potrafiła odstraszyć nachalnych zalotników.

Maruiken krótką chwilę przyglądała się kobiecie. Iye, ze wszystkich osób jakie zdążyła poznać lub choćby zobaczyć na ziemiach klanu, twarz tamtej pozostawała obca. Nie przypominała także żadnej z postaci przybieranych przez Sakusei, lecz.. Pajęcza Pani z pewnością potrafiła zakładać dowolną maskę i ukrywać swą tożsamość nawet i przed własną sojuszniczką. Jeśli to rzeczywiście była ona, to z pewnością okaże się pomocna. Jeśli zaś nie, to nie miała się czym przejmować póki Płomyczek, Yashamaru, Sakura lub którykolwiek inny łowca, których wsparcie Leiko sobie zdobyła w czasie podróży nie zapatrzą się nadmiernie na jej wdzięki.

Pozostawiwszy tamtą samej sobie, niespiesznymi kroczkami ruszyła w kierunku wyznaczonym przez głos różowowłosej. Któż by pomyślał, że Maruiken będzie misternie tkać nicie przyjaźni z takim przeciwieństwem siebie samej. Na pewno nie ona, na pewno nie wtedy w Nagoi, kiedy pierwszy raz zobaczyła tę bezczelną i głośną kobietę.
Po drodze zgarnęła od przechodzącej służki butelczynę tutejszego trunku, z którą to rozkołysaną w dłoni zbliżyła się w końcu do swego celu. Innych łowców pozdrowiła subtelnym uśmiechem, ale to na Sakurze skupiła swą uwagę, pytając wesoło -Sakura-san, dobrze się bawisz? Shimoda Ci służy, ne?

-Jest lepsza niż bezdroża lasu pokrytego pajęczynami.
- zaśmiała się głośno łowczyni i spojrzała na Maruiken.- Ty… jesteś za ładna i za subtelna na to miejsce. Ale do mnie ono pasuje.

-Odpowiednie towarzystwo potrafi osłodzić każde miejsce
-skwitowała Leiko pomrukiem przyjemnym dla uszu -Podobno jednak w Shimodzie jest o wiele ciaśniej niż w tamtym lesie i trzeba dzielić pokoje. Miałam nadzieję, że może poratujesz mnie od okrutnego losu spędzenia nocy na progu gospody..
Dramatyczną rozpostarła przed nimi wizję, naprawdę. Choć obie dobrze wiedziały, że Maruiken pewnie zostałaby przez kogoś łaskawie „przygarnięta”, zapewne jakiegoś mężczyznę, może nawet żarliwego Płomyczka nie mającego zamiaru dać jej pospać. Widać jednak towarzystwo różowowłosej było jej milsze, bo i kusząco zakołysała pełną butelczyną na wysokości jej jedynego oka -Przyniosłam coś na zachętę.

-Hai, hai… ale czy nie lepiej byłoby ci w towarzystwie tego Kirisu-kun? Który je ci z dłoni niczym mały kurczaczek.
- zamruczała kocio Sakura przyglądając się Leiko z łobuzerskim uśmieszkiem.- Jesteś pewna iż będziesz bezpieczna w moim towarzystwie?

-Oh, nie byłabym łowczynią, gdyby zależało mi na swoim bezpieczeństwie. A Ty jesteś tylko trochę straszniejsza od większości demonów jakie spotkałam, Sakura-san
-odparła Leiko w podobnym tonie, acz ze zgoła odmiennym uśmieszkiem. Jej wargi o barwie soczystej śliwki rozchyliły się delikatnie w uśmiechu przekornym, nie wrednym, ale właśnie tak urokliwie krnąbrnym.

Przysiadła z wdziękiem, a butelczyną stuknęła o blat stołu, kiedy stawiała ją przed drugą łowczynią. Potem pobieżnie zerknęła w stronę, gdzie wcześniej pozostawiła swego gorliwego yojimbo wraz z innymi mężczyznami. Niewątpliwie miał w zanadrzu jeszcze wiele opowieści, ku zachwytowi Wilczka a rozbawieniu Niedźwiedzia - A Płomyczkowi przyda się próba.. cierpliwości.

-Z pewnością jestem straszna… bardzo…
- dłoń Sakury pochwyciła kosmyk włosów Maruiken, bo pozwolić mu prześlizgnąć się między jego palcami.- Zatem koro ci nie zależy ci na… bezpieczeństwie, to czy torturowanie biednego młodzika…- Sakura zerknęła w tym samym kierunku co Leiko, na porządnie już spitego Kogucika, którego język barwnie się plątał ku uciesze bardziej doświadczonych w pijatykach kompanów.- … jest jedynym powodem? Pamiętaj, że noce bywają zimne… a ty dotąd miałaś okazję poznać mnie od spokojniejszej strony. Z sake robię się bardziej… odważna.

-Czyżby zatem poratowało mnie skąpstwo naszych gospodarzy? Bo tutaj nie dostajemy sake..
-zręcznie zripostowała Maruiken, jednak w ukryciu rękawa posiadała pociechę dla różowowłosej. Pochyliła się więc ku niej, aby konspiracyjnym szeptem zdradzić sekret, niedostępny dla uszu innych zebranych łowców -Ale znam w Shimodzie inną karczmę, gdzie sake koi zszargane nerwy samurajów. Pamiętasz jak wspominałam, że powinnyśmy razem wybrać się do klanowego przybytku? - elegancko uniosła jeden ze swych malowanych łuków brwi -Może dzisiaj?

-Ciebie może wpuszczą, mnie nie bardzo. A tym świństwem...
- Sakura podniosła czarkę i wychyliła szybko, po czym dodała.-... Tym świństwem nie można się upić. Ale na pewno można nim dodać sobie śmiałości.- następnie zaczęła wypytywać.- Jak chcesz tam się dostać? Do tego przybytku?Siłą? Urokiem? Skrycie? Podstępem? Golizną?

-Dobrocią naszych niewieścich serc, Sakura-san
-teatralność przebrzmiała w głosie Leiko, lecz mimo to nie było w nim ni jednej nuty mogącej wskazywać na kpienie sobie z drugiej łowczyni. A tą wprawdzie można było określić na wiele sposób, niekoniecznie korzystnych, ale na pewno nie miała w sobie niczego „niewieściego” czy słodkiego lub niewinnego.

-Podobno ci samuraje zapijają swój strach. Są daleko od znanego sobie Miyaushiro, z pewnością niejedno okropieństwo widzieli w drodze do Shimody, a lata treningów nie przygotowały ich do walki z demonami. Czy więc nie byłoby dla nich cudowną pociechą zobaczenie, w jak ładnych i zdolnych dłoniach będzie leżała odpowiedzialność za pokonanie ich koszmarów? -z delikatnym uśmiechem zerknęła na różowowłosą zza pasma włosów opadających częściową na swą twarz, nadających jej zagadkowego wyrazu -Jedna Twoja opowieść i sam daymio będzie nam wdzięczny za przywrócenie odwagi jego samurajom.

- Mam wrażenie, że mojej dłoni nie uznają za ładną. Zwłaszcza że mam tylko jedną.
- stwierdziła ironicznie Sakura i spojrzała jednym okiem na łowczynię.- A choć twoje słowa brzmią słodko w moich uszach, to jednak wątpię bym… potrafiła byś taka… milutka jak ty.
Wzruszyła ramionami dodając ze śmiechem. - A i wątpię czy po pijaku będą mieli ochotę na opowieści o krwiożerczych Oni i dość… drastycznych sposobach ich zabijania.

-Tym lepiej. Dwie milutkie łowczynie demonów mogłyby się okazać za mało przekonujące. A jestem przekonana, że będą spijać z słowa Twych ust nie gorzej niż sake z czarek..
-nie przestawała kusić Leiko, acz nie tylko własnymi słowami i kocim tembrem głosu. Także oczami, którymi spoglądała z zadowoleniem na Sakurę. Złocistych tęczówek nie przesłaniał choćby cień powątpiewania w swoją towarzyszkę ani w to, jaką ta reakcję wywoła wśród mężczyzn. Wszak nie tylko łowami mogła się ona pochwalić, ale też i kobiecymi wdziękami, nawet jeśli trochę pokiereszowanymi przez Oni. Można byłoby się kłócić, czy przypadkiem ta drapieżność nie dodaje jej więcej uroku, niż gdyby różowowłosa była tylko kolejną dobrze wychowaną laleczką.

-Jeśli zaś Twe opowieści okażą się dla niektórych zbyt straszne, to cóż... -westchnęła cicho, świadoma poświęcenia jakiego zamierza się podjąć -Ja będę obok, aby zaoferować swe ramię do dyskretnego wypłakania całego strachu, ne?

-Nie wyglądam uroczo… nie wpuszczą mnie.
- Sakura wydęła policzki w zafrasowaniu, próbując polemizować z łowczynią. Acz z coraz mniejszym przekonaniem co do swych racji -Nie wpuszczą mnie tam, gdzie ucztują możni panowie. A choć siłą bym mogła to… burd tu nie wypada urządzać. Nie podczas pracy.

-Sądzę, że znajdziemy jakiś sposób, aby wstrząsnąć dyscypliną samurajów...
-mówiąc to Leiko nie poczekała ni na pozwolenie, ani choćby na odpowiedź, tylko wyciągnęła rękę ku drugiej łowczyni. Koniuszki jej palców okazały się być chłodne, kiedy powoli powiodła nimi wzdłuż dekoltu kimona Sakury. Już i tak był głęboki, przecież ta nie była kobietą pruderyjną, ale z pomocą Maruiken rozszerzył się jeszcze bardziej, prawie sięgając ku wyraźnie zarysowanym krągłościom piersi. Pozostały jednak zakryte, kusząc tymi rozkosznymi tajemnicami skrytymi pod materiałem, pobudzając wyobraźnie oraz pragnienie zobaczenia więcej. Prawie można byłoby te ruchy określić pieszczotami, bo i w połączeniu z ciepłą skórą przyprawiały o dreszczyk. Mimo to były bardzo wyważone, misternie odsłaniały tylko co, czego sobie życzyła Leiko, jak gdyby poprawiała ubranie porcelanowej lalki, a nie żywej istoty.
Potem opuszką palca wskazującej przesunęła w górę, przez sam środek dekoltu, aż ku podbródkowi Sakury. Uniosła go z delikatnością, dzięki czemu jej szyja zdała się dłuższa, bardziej łabędzia. Zadowolona z uzyskanego efektu, uśmiechnęła z zadowoleniem -Trochę podstępu i golizny nikomu nie zaszkodzi, ne?

- Mhmm…
- Sakura zadrżała skupiając spojrzenie jednego oka na atrybutach Mauriken.- Podstęp i golizna… brzmią miło.
Spojrzenie oka drapieżnej bestii. Uśmiechnęła się lekko i dodała.- Niech będzie, prowadź.

Leiko tylko w zadowoleniu skinęła głową i wstała. Jednak przed wyjściem z pomieszczenia skierowała się ku grupce znanych sobie łowców, skąd dobiegały głośne oraz barwne opowieści mocno już podpitego Kirisu. I to właśnie w trosce o niego, aby nikt nie wykorzystał jego odurzonego stanu pod jej nieobecność, Niedźwiedzia poprosiła o opiekę nad Płomyczkiem. Naturalnie, mogło się to zakończyć ich wspólnym opróżnianiem coraz to kolejnych butelczyn pełnych trunku, ale przynajmniej porywczy młodzik nie zostanie sam.

Życząc dobrej nocy pochyliła się ku niemu, żeby w troskliwym pocałunku odbić fiolet swych warg na jego policzku. Mało mu było, jak zwykle, lecz tym razem przepity trunek dodawał mu śmiałości, więc Kogucik nieporadnie spróbował pochwycić swą partnerkę w talii. Ją, bądź jej siostrę bliźniaczkę. Lub jeszcze tą trzecią, bowiem biednemu już się w oczach troiło. Trzy Leiko musiały być spełnieniem jego najbardziej dzikich fantazji, lecz ani jednej nie zdołał pochwycić. Co gorsza, wszystkie zwróciły się ku wyjściu z sali, a towarzyszyły im.. o zgrozo, również trzy Sakury!
Oh, Losie!






* * *




Sakura nie była może najgorszym przypadkiem nieokrzesanej kobiecości jaki Leiko widziała w życiu, ale na pewno swoją naturą nie pomagała w ukazaniu swego uroku.
Jak siadała, to nie elegancko, ale tak po męsku się po prostu.. rozwalała jak jej było najwygodniej. Śmiała się głośno, a choć jakaś potwora pozbawiła ją jednego oka, to samym tym jednym patrzyła śmiało i butnie. Na domiar złego piła duża i palia aromatyczne ziele ze swej fajki, dymiąc niby jaki smok z baśni. Możliwe wręcz, że łatwiejszym zadaniem byłoby przebranie któregoś z łowców o łagodniejszych rysach twarzy za kobietę, niż z różowowłosej uczynić elegancką towarzyszkę możnych i potężnych lordów klanu. Jednakże Maruiken nie uciekała przed wyzwaniami..

Nie oczekiwała cudu. Nie spodziewała się, że w skromnym pokoiku gospody, z niewielką ilością upiększającego wyposażenia podróżującego przez ziemie Hachisuka dla własnego użytku Leiko, zdoła przeistoczyć łowczynię w zwiewnego i urokliwego motyla. Wprawdzie mogła wybrać łatwiejszą ścieżkę i samotnie wybrać się na spotkanie z samurajami. Tyle, że gdzieś wśród tamtych strzeżonych budynek był także potwór o włosach białych jak śnieg. Zaledwie myśl o tym, że on jest w pobliżu napawała ją strachem, wystarczyło jedno jego krótkie spojrzenie wtedy w Miyaushiro, aby stała się bezbronna i słaba. Pojawienie się wtedy Sagiego okazało się być niezwykłym uśmiechem od Losu, choć nie wiedziała wtedy, czy Gonzaemnon tylko chciał postraszyć głupiutką gąskę w kimonie, czy w zanadrzu miał wobec niej zaplanowane inne okrutne atrakcje. Nie miała zamiaru raz jeszcze polegać na byle zbiegu okoliczności, a nawet nie potrafiła sobie wyobrazić spotkania z nim w tylko cztery oczy..

Dlatego teraz, dzierżąc w dłoniach to grzebień, to pędzelki o mięciutkim włosiu, upiększała swego dzisiejszego yojimbo o włosach barwy kwiatów wiśni. Jeśli ktoś miał pozostać niewzruszony na sztuczki tamtego demona w ludzkiej skórze, to właśnie Sakura. Z pewnością w swym życiu widziała wiele straszniejszych potworów. A kolejne muśnięcia barwników na ustach miały na celu częściowe ujarzmienie jej drapieżnej natury, przynajmniej na ten jeden wieczór.









Ruchy Leiko było wyważone i każdy z nich dokładnie wcześniej przemyślany, pozornie pozbawiony choćby sugestii pieszczot. W pełni skupiała się na tym różowowłosym płótnie, a mimo to.. wybudzała bestię czającą się w Sakurze.

Czasem uzewnętrzniała się w krzywym uśmieszku, kiedy Maruiken pędzelkiem delikatnie rozprowadzała barwnik po jej wargach. Podobno każde z tych muśnięć ją łaskotało i jednocześnie napawało przyjemnością, więc jej usta rozchylały się same, jak do pocałunku.
Grzebieniem zwinnie przeczesywała grzywę długich włosów, starając się doprowadzić je do misternego ułożenia mającego ukryć brak oka łowczyni. Ale to palce, które zatapiała pośród owych kosmyków, przyprawiały tamtą o delikatne dreszcze.
Każdym swoim gestem nieumyślne ( choć z całą pewnością świadomie ) uprzyjemniała swej towarzyszce tę niezwykłą dla niej sytuację. Widziała to w dzikich iskierkach, które mocno lśniły w jej spojrzeniu, szczególnie kiedy w wygodnych momentach zsuwało się ono po rozcięciu dekoltu kimona Leiko. Na domiar złego Sakura nie byłaby sobą, tą bezpośrednią i swobodną osobą, gdyby nie odzywała się słowami pełnymi podtekstów.
Oh, nie ułatwiała kunoichi zadania. Ta jednak cierpliwie znosiła te zaczepki, taktownie odpowiadając na nie ze spokojem oraz z niemałą domieszką figlarności, kilka razy przyprawiając łowczynię o głośny śmiech.

Co najmniej godzina upłynęła na tych kobiecych przygotowaniach, choć koncentrowały się one wyłącznie na Sakurze. Jednakże efekty były warte każdej przemijającej chwili.

Początkowo planowała przybrać ją w swe najlepsze kimono, to zakupione w towarzystwie małej Kisari. Niewątpliwie przepych z jakim było zdobione oraz krój podkreślający wiele kobiecych wdzięków, byłyby w stanie odwrócić uwagę mężczyzn od jej pewnych niedoskonałości. Maruiken jednak się obawiała, że różowowłosa wyglądałaby zbyt groteskowo w tak eleganckim odzieniu, a na domiar złego czułaby się nienaturalnie i to odbiłoby się na jej zachowaniu. A przecież miała pozostać dzika i porywcza, pomimo włosów doprowadzonych do ładu i makijażu subtelnie podkreślającego jej urodę.
Zdecydowała się zatem przystroić ją w dzieło krawieckiej sztuki setek maleńkich pajączków. Mogła sobie pozwolić na rozstanie z nim na jeden wieczór, a materiał zdawał się tak wytrzymały, że nie powinno mu być straszne ani sake rozchlapywane w pijackiej radości, ani naturalna gwałtowność Sakury. Jednak w talii, dla złamania bieli i dodania kreacji kolorytu ( tylko odrobinę, wszak włosy kobiety już wystarczająco mocno ją wyróżniały ), przewiązała ją ciasno swym obi o śliwkowej barwie. Długie rękawy ukrywały jedną ze strat poniesionych w walkach z demonami, zaś odpowiednie rozcięcia kusiły ku zgrabnym nogom kobiety oraz jej dekoltowi – wabiącemu, a chociaż skrzętnie ukrywał półkola piersi przed natrętnymi spojrzeniami, to ich wyraźny zarys mocno pobudzał wyobraźnię.
Wszak pomimo wystrojenia, obie nadal miały być łowczyniami w oczach samurajów, nie półnagimi kurtyzanami mającymi osłodzić ich noce w Shimodzie. Mogły się przed nimi prezentować pięknie, być niby dwa cudne kwiaty rozpromieniające ponurość nadchodzącego rytuału, lecz przede wszystkim miały budzić w nich szacunek swymi osiągnięciami w polowaniach. W końcu były wojowniczkami, ich ostrza nie były zaledwie kobiecymi bibelocikami. Lordowie klanu musieli o tym pamiętać.

Jednak teraz ciężko było dostrzec w Sakurze nieustraszoną pogromczynię potworów. Nie tylko eleganckie kimono oraz subtelny makijaż przyczyniły się do tej drastycznej zmiany. Leiko przy pomocy grzebienia zdołała okiełznać burzę jej włosów, chaos przemieniając w urokliwy ład. Długie pasma przemieniły się w delikatne fale, które upięte wysoko, końcówkami muskały odsłonięty kark łowczyni. Ukrycie drugiej straty – oka odebranego jej szponami lub kłami jakiegoś Oni, było łatwe dla Maruiken, która przecież sama gustowała w upięciach zakrywających jedno z jej oczu. Nadawały one enigmatyczności już i tak dość skrytej kobiecie, ale przede wszystkim pozwalały jej czuć się.. bezpiecznie, gdyby jej niechciane dziedzictwo postanowiło wbrew jej woli zamanifestować się w złotej źrenicy. Zatem i różowowłosej sprezentowała taką kurtynę z pasem powabnie opadających jej na twarz. Jedynym sposobem na poznanie jej sekretu byłoby ogarnięcie tych kosmyków. Ale żadnemu samurajowi dyscyplina nie pozwoliłaby na taką poufałość, ne?






Hai, Leiko mogła się czuć zadowolona ze swego tworu.

Sama potrzebowała zaledwie kilku krótkich chwil na odświeżenie swojego makijażu i poprawę upięcia włosów. W jej przypadku ukazanie dzikości lub braku dbałości o własny wygląd byłoby porównywalne do samuraja zaniedbującego swoją katanę, bo i sposób w jaki się prezentowała innym był jedną z jej wielu broni, niewiele mniej zabójczą od ostrzy. A choć była przyzwyczajona do elegancji, to zakładanie kimona zakupionego w Miyaushiro za każdym razem sprawiało jej przyjemność. Sprawiało, że czuła się w nim.. wyjątkowo. Stawała się kwiatem przyciągającym ku sobie motyle.
To właśnie w nim zaparła dech w piersi Płomyczka, choć o to akurat nie było bardzo trudno.
To w nie ubrana zachwyciła swego tygrysa, w pełni zagarniając sobie jego myśli i przepędzając z nich słodycz konkurencji.
Aż nareszcie, to w nim konkretnym kimonie i z pomocą drogiej siostrzyczki zdołała zakraść się do miejsca spotkań oraz rozrywek potężnych panów z klanu Hachisuka, gdzie intrygi rozwijały się równie dzielnie co w pałacu daymio. Wiele pysznych informacji wpadło jej wtedy w garść, wielu wydarzeń stała się świadkiem, a niektóre z nich nadal nawiedzają ją w koszmarach.

Tutaj nie mogła polegać na Iruce, ta ze swoją trupą była daleko od Shimody. Jednak w miejsce siostrzyczki zaskarbiła sobie towarzystwo Sakury na wieczór.
Nie zamierzała również ukrywać się za maską ślicznej, lecz troszkę nieporadnej Yume. Iye. Otulające jej ciało kimono raz jeszcze miało przyjąć rolę potężnego atutu, ale dzisiaj ozdabiała je Maruiken Leiko, doświadczona łowczyni demonów.

Oba kwiaty były gotowe do olśnienia Shimody swą urodą.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 19-01-2017, 23:06   #270
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-“Stworzyłam… potwora. Ale jakże piękna to bestia. “-Taka myśl przemknęła przez głowę łowczyni, gdy zerkała na swe dzieło.


Jakże niewinną pięknością mogła wydawać się Sakura z odpowiednio upiętą fryzurą i makijażem. Gdzież się podziała ta zadziorność i bezpośredniość? Gdzie drapieżność?
Leiko dostrzegała, choć już nie w rysach twarzy. A sposobie chodzenia, gestach ruchach… i spojrzeniu. Te nadal należało do drapieżnika, tym bardziej groźnego że makijaż jaki zastosowała łowczyni sprawiał iż spojrzenie niezwykłych tęczówek Sakury, było pułapką. Sama raz nieomal się zapatrzyła i… Sakura przybliżała swe oblicze ku niej. Musnęła podczas malowania swej twarzy swym języczkiem usta Maruiken.
Niby w żartach… ale Leiko zdawała sobie sprawę, że różowowłosa łowczyni wcale nie żartowała. Testowała lód przed wejściem na niego.
Sakura była lubieżną bestią, zachłanną na wszystko co mogła pochwycić, a Maruiken była obecnie w jej zasięgu. Jeśli nie trafi się żaden szarmancki samuraj, który ją uwiedzie, to właśnie Leiko będzie jej zwierzyną łowną tej nocy.
Cóż… przynajmniej była w tej chwili zachwycającą zwierzyną łowną. A choć wylądowanie pod jednym futonem z temperamentną wojowniczką, nie było wymarzonym zakończeniem tej nocy, to… mogla sobie wyobrazić o wiele gorsze.
Tym bardziej, że to nie oczy Maruiken, a bystre oko Sakury dostrzegło drobny kawałek ryżowego papieru wypadający zza obi kimona, gdy łowczyni się przebierała.
- Widzę że masz wielbiciela o zwinnych paluszkach.- zamruczała łowczyni zerkając na ów zwitek zanim podała go Leiko.

O świcie. Przy starym młynie. Sama.


Kilka skreślonych pośpiesznie kanji nie pozwalało określić, ani kto był autorem listu, ani jaki był cel tego spotkania. Ale ów ktoś zdołał niepostrzeżenie podejść Maruiken i podrzucić ów liścik, co świadczyło o z jednej strony o talencie tej osoby… z drugiej był to prztyczek w samozadowolenie samej łowczyni. Nie powinna wszak dać się tak łatwo podejść.
Liścik i jego autor był jednak sprawą do rozważenia później. Noc była jeszcze młoda, a Leiko nie zamierzała przekreślać swoich planów z tak błahego powodu. Nie po to wszak ugłaskała jednookiego drapieżnika, by teraz odpuścić sobie swój plan. Zwłaszcza że i tak przyjdzie jej zapłacić stosowną cenę za towarzystwo nieujarzmionej Sakury.


Zresztą póki co, nie narzekała. Ciężko się było martwić Gonzaenmonem w jej towarzystwie. Wesołej i rubasznej jak Kuma, choć nie pozbawionej odrobiny kobiecego uroku i gracji. Przemierzały więc razem ulice ponurego miasta przekomarzając się głośno i wesoło. Jakby nie były w Shimodzie, a w Świecie Wierzb i Kwiatów. I po prawdzie wyglądały jak dwie kolorowe ptaszyny wyrwane z tamtego miejsca. Każdy mijał je z niedowierzaniem i nikt nie ośmielił się ich zaczepić. Wszak zachowywały się jakby były paniami tego miejsca, co… do pewnego stopnia miało sens. Przynajmniej w przypadku Nagoi. Tam też Leiko zauważyła, że Sakura po prostu wszędzie czuła się jak w domu narzucając w hałaśliwy sposób ten fakt, wszystkim dookoła. Wtedy, Leiko uważała to za dość odrzucającą cechę. Teraz w pełni z niej korzystała wędrując obok Sakury-chan widząc jak ludzie ustępują im z szacunkiem i bez zadawania pytań.

W końcu dotarły tam gdzie chciała Maruiken. Do karczmy przeznaczonej dla miejscowych bushi. Widać że ktoś się postarał, by przybytek przywrócić do jako takiego porządku. I potrawy serwowano lepsze niż łowcom. W dodatku była sake i ładniejsze służki. Niemniej nadal to były standardy podrzędnej gospody, a posilający się samuraje należeli do najbiedniejszych członków tej kasty. Większość z nich zapewne miała jedynie swój honor, miecze i opiekę swych panów.
I to sprawiło, że gdy Maruiken z Sakurą weszły do przybytku… wszyscy zamarli w ciszy. Z początku zaskoczyło to łowczynię, ale po chwili domyślała się czemu tak się stało. Łowczynie wyglądały jak gejsze… i to nie te tanie z podrzędnych przybytków, co to najwyżej potrafiły odpowiednio robić ceremonię herbaty. Iye… wyglądały jak towarzyszki dostojników, które za wieczór w swym towarzystwie liczyły sobie więc niż wynosił miesięczny żołd każdego z nich. Nie pasowały tu… były za piękne, zbyt eleganckie i zbyt światowe (choć w przypadku Sakury ten efekt mógł minąć szybko). Były jak istoty stępujące z niebios pomiędzy śmiertelników. Cóż… miało to i swoje zalety. Gonzaenmon był zbyt ważny i wpływowy, by odwiedzać takie karczmy.

Gdy już się sytuacja wróciła do normy i ciszę wypełniły rozmowy i pijackie śmiechy, Leiko mogła się dokładniej przyjrzeć wypełniającym ją bushi. Większość z nich niewątpliwie robiła wrażenie niezbyt obeznanych w etykiecie. Część była zbyt młoda i zdecydowanie za mało zdyscyplinowana, by brać udział w ostatniej wojnie, ale z pewnością umiejętność sięgania po miecz sprawiła, że tu trafili. A nie znajomość dworskiej etykiety.


Bystre oko Maruiken dostrzegło pośród nich szczególnie interesującą postać. Wyraźnie starszego od reszty samuraja… niewątpliwie weterana ostatniej wojny. I przez swe doświadczenie i charyzmę mającego posłuch wśród tych bushi. Owszem, może i nie był żadnym dowódcą, zapewne samurajem będąc pośledniego rodu. Niemniej wszyscy odnosili się do niego z szacunkiem i uprzejmie słuchali wszelkich jego uwag i wypowiedzi. To on im przewodził, co prawda nieformalnie, ale jednak…

Wkrótce zresztą zjawił się sam ich dowódca. Osoba również nie pasująca do tego miejsca. Mógł wszak jeść lepiej i w milszym towarzystwie. Ale z pewnością wiedział, że jego przybycie poprawi morale podwładnych. Ci wszak lubili, gdy ich ten który wydawał rozkazy, poza służbą bratał się z podwładnymi.


Oyama Iwori-dono o tym wiedział. I dlatego tu się zjawił.

Oyama Iwori, jest bystrym i inteligentnym człowiekiem, doskonałym taktykiem. Najmłodszym z generałów daymio, najsłabszym z szermierzy i... kompletnie niedocenianym bushi. I nie jest to jego opinia bynajmniej. Tylko moja. Iwori-dono jest bowiem osobą leniwą i im mniej musi robić, tym bardziej jest szczęśliwy. A teraz nie musi robić nic. Niemniej niech cię nie zwiedzie jego powierzchowna płytkość... nigdy nie pozwalaj sobie przy nim na nieuwagę droga Yume-chan.”


Sam generał Oyama… kto by się spodziewał? Leiko pamiętała tego mężczyznę, pamiętała spotkanie z nim. I pamiętała że robił większe wrażenie na Iruce niż na niej. Nie poświęciła mu wtedy uwagi i… zapamiętała go jako miłego i lubiącego filozofię bawidamka. Teraz był tutaj i… łowczyni mogła tylko żałować swojej nieroztropności. Nie poświęciła wtedy uwagi mężczyźnie i obecnie miała jedynie opinię siostrzyczki na jego temat. Przy jedno zdanie z wypowiedzi Iruki miało teraz szczególne znaczenie.

“...nigdy nie pozwalaj sobie przy nim na nieuwagę droga Yume-chan.”

Za to on od razu zwrócił uwagę na dwa rzadkie motyle, które nawiedziły karczmę w Shimodzie. Ale kogo to mogło dziwić, wszak łowczynie skupiały na sobie uwagę całej gospody.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 20-01-2017 o 10:55. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172