Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 20:57   #263
Tyaestyra
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Kobieta powoli wyciągnęła dłoń ku Płomyczkowi i jej wnętrze przytuliła pieszczotliwie do jego policzka. Słodki młodzian, uroczy i wierny. Nie podejrzewał nawet, jaka jeszcze bardziej przerażająca kreatura kryje się za zniewalającymi uśmiechami jego partnerki. Kreatura, która pewnego dnia zniknie, łamiąc jego serce i drwiąc z wierności. Takie były smutne koleje losu..

Ale teraz Leiko zabawiła palcami pośród kosmyków jego czupryny, po czym lekko ujmując go za szyję zbliżyła do siebie, aby wygodnie wsparł głowę na jej odsłoniętym ramieniu. Z czułością musnęła fioletem swych warg czoło Kogucika, nim i jemu dłonią przesłoniła oczęta, dając znak by je zamknął i poddał się ciepłej bliskości łowczyni. W tym czasie, jej kołysanka zmieniła się w samo nucenie.
Tyle że Kirisu nie zamierzał tak łatwo poddać się melodii. Nie gdy miękka nagroda była dosłownie w zasięgu jego rąk. Zaborczo przytulił się do Leiko i ustami oraz zaczął muskać jej szyję w sposób, który zawsze sprawiał jej tak wiele przyjemności, burząc od czasu do czasu jej melodię, gdy przyjemność stawała się dla łowczyni rozpraszającym czynnikiem. Rozkoszny łobuz… pamiętał jej lekcje.

-Nie jesteśmy sami, Kirisu-kun – upomniała go Leiko, acz łagodnym tonem głosu. Nie była wszak z tych kobiet, co to krzyczały i uciekały w przerażeniu od niechcianych pieszczot. Radziła sobie bez tego, choć czasem bardziej natrętni mężczyźni wymagali drastycznych metod i pomocy ze strony świątynnego ducha. Ale nie ten uroczy młodzian, który dla niej musiał pozostać ze wszystkimi włosami na głowie. Jemu tym szeptem chciała tylko zasugerować, że jeszcze przyjdzie pora na takie czułostki. Później, kiedy będą tylko we dwoje.

-Odpocznij teraz, mój Płomieniu. Ja nigdzie nie zniknę, już cały czas będę obok.. -w trakcie tego rozkosznego pomruku, przeznaczanego tylko dla uszu najmłodszego ze swych yojimbo, dłonią rozplotła wiązanie jego przepaski z tyłu głowy. Materiał zsunął się po jego karku i plecach, zaś jej palce zatopiły się pomiędzy niesforne kosmyki jego włosów. Bawiła się nimi, nie figlarnie, lecz w sposób.. powolny, mozolny i senny. Jednocześnie nie zapominała o drugim mężczyźnie ułożonym wygodnie na jej udach. Przez cały czas gładziła i jego długie pasma, kciukiem delikatnie masując jedną z wilczych skroni.
Kusicielka? Towarzyszka polowań? Opiekunka dbająca o ich dobre nastroje? A może wręcz matczyna figura dla tych łowców rzuconych na tak nieprzyjazne ziemie?
Maruiken Leiko miała wiele masek w zanadrzu.

- Ale… kiedy będziemy… stęskniłem się… bardzo..- szeptał nie przerywając jednak muśnięć językiem szyi łowczyni rozpalając w niej ten ogień, który Yashamaru zdołał jedynie częściowo ugasić.- Kiedy więc będziemy sami? Na pewno nie, gdy dotrzemy na miejsce.
Zaś Wilk poruszył się leniwie na jej udach. Ronin spał już smacznie, ale czy jej kogucik tak pełen energii równie łatwo da się uśpić?

-Mój drogi Płomieniu, będziemy mieć dla siebie jeszcze wiele czasu po polowaniu w Shimodzie. Z nagrodą od klanu moglibyśmy zapłacić za przyjemny pokój w jakiejś tawernie. Nikt by nam nie przeszkadzał. Tylko my dwoje, wygodny futon i może.. może gorące źródła, ne? -pomrukiem prosto w jego ucho roztoczyła przed Kogucikiem tak rozkoszną wizję. Nie musiał wiedzieć o tym, że decyzja o jej zaistnieniu zależała wyłącznie od kaprysu oraz dalszych obowiązków wzywających Maruiken. Kirisu, ten poskromiciel kobiecych serc, nie miał na to żadnego wpływu, wbrew temu co pozwalała mu myśleć.

Zaraz jednak i pewna.. obawa wkradła się w dotąd dobry nastrój łowczyni. Wyraźnie odbiła się w jej oczach, którymi spojrzała z niepokojem na swego partnera. Zadrżały palce wędrujące pośród jego kosmyków, a dodatkowo jeszcze skorzystała z okazji, aby w tej nagłej niepewności odchylić od niego swą szyję. Nie mogła pozwolić znów się obudzić temu straszliwemu pragnieniu jej ciała.
-Chyba.. chyba, że to nie brzmi dla Ciebie dobrze? Nie planujesz.. nie planujesz zniknąć od razu po zakończeniu łowów.. prawda? -zapytała cicho, zmartwiona tą myślą.

- Iye.. iye… ale to brzmi tak daleko… naprawdę musimy aż tyle czekać? - wymruczał smutno Kirisu schodząc muśnięciami języka z jej szyi, na jej dekolt i pieszczotliwie muskając jego czubkiem miejsce gdzie stykały się oba obojczyki. Wszak łowca był młody i oprócz zalet z młodością wiązały się pewne wady. Kirisu był także niecierpliwy i popędliwy i w swych pragnieniach całkowicie zapominał o całym świecie. Na jego szczęście świat raczył zapomnieć o samym młodzieńcu. Biedny Yashamaru, wbrew swej woli (ale z pewnością ku swemu zadowoleniu) zapoznawał się twarzą z imponującym i miękkim biustem Sakury. Wilk spał, mnich medytował… wydawało się że cały świat zapomniał o łowcach zagubionych w tajemniczym lesie.
-Poza tym… chciałbym coś… pokazać, co znalazłem.- próbował innej pokusy.

Niedostrzegalnie dla młodziana, Maruiken spod wachlarzy swych rzęs zerknęła na tamtą dobrze bawiącą się parkę. Nie był to wprawdzie popis uwodzicielskich zdolności jej dawnego partnera i to różowowłosa inicjowała całą sytuację, ale mimo to łowczyni nie mogła się wyzbyć tego obcego sobie wrażenia.. niezadowolenia z tego widoku. Nigdy wcześniej wszak nie widziała swojego Yashamaru w tak bliskim towarzystwie innej kobiety, choć przez te wszystkie lata na pewno miał ich wiele. W jej wspomnieniach jednak ciągle pozostawał tym niewinnym, zapatrzonym w nią chłopcem. Nadal nie wiedziała jak na niego reagować, czy w ogóle, a ich spotkanie na dachu świątyni wcale nie pomagało w takich rozterkach. To była drażniąca słabość, niby drzazga boleśnie wbita w skórę, która nigdy nie powinna się pojawić w czasie tego zadania. Ciężko było sobie igrać z duchem własnej przeszłości.

Znów się lekko odchyliła od Kogucika, lecz nie w ucieczce przed jego ustami, a żeby ten spojrzał na nią.
-Czyżbym dała Ci powód do wątpienia, że warto czekać na odpowiedni moment? Czy w Nagoi nie było przyjemnie, Ki-ri-su-kun? -czubek kobiecego języka zatańczył figlarnie po jej zębach, kiedy wypowiadała imię Płomienia. Tak słodko ono brzmiało w jej ustach, dokładnie tak jak wtedy, kiedy łowca pierwszy raz ją spotkał i postanowił usidlić swym urokiem.
Młodzian jęknął cicho.- Ale Nagoja była tak dawno temu.
Kogucik był w wyraźnych rozterkach. Z jednej strony obietnica Leiko była bardzo kusząca… z drugiej jednak, była jedynie obietnicą. Przedsmakiem zdarzeń z dość odległej przyszłości.

-I ja się niecierpliwie, mój drogi. Ale chciałabym się Tobą nacieszyć jak najprzyjemniej, możliwie jak najdłużej.. -zamarudziła w podobnym tonie kobieta. A choć nie cierpiała tak straszliwie jak pożerany pragnieniem Kirisu, to dawała mu odczuć, jak gdyby i ona z trudem się powstrzymywała przed zaciągnięciem go do którejś z otaczających ich, opuszczonych chat.
Powoli odwróciła wzrok od Sakury i Yashamaru, po czym leniwie opuściła powieki.
-Czy nie wierzysz, że wynagrodzę Ci każdy dzień oczekiwania? -ciepły oddech Maruiken połaskotał ucho Kogucika, w czasie gdy jej dłoń straciła zainteresowanie kosmykami jego włosów. Zmysłowo zsunęła się po jego szyi, a tam koniuszkami palców odnalazła ścieżkę wrażliwości jego skóry, nim z psotą przetańczyła nimi po monetach nawleczonych na rzemyk.

- Hai…- jednak nie brzmiało to w jego ustach aż tak żarliwie jak Leiko oczekiwała. Ogień płonął w Kirisu nadal dość mocno i jasno, ale już nie tak silnie jak w Nagoi czy podczas ich ostatniej podróży. Czas robił swoje i nie podsycane ognisko… powoli ale jednak… wygasało. Na razie żar płonął dość mocno jeszcze i to Maruiken musiało wystarczyć.

Jednooki Wilk miał rację w swych słowach – w pewnym momencie same uśmiechy i kryjące się za nimi obietnice przestawały być wystarczające, nawet i w przypadku tak gorącokrwistego Kogucika. Jeśli sprowadzony na niego sen nie wznieci jego wewnętrznego ognia, to kobieta sama będzie musiała zadbać o podtrzymanie oddania młodziana wobec siebie. Tak jak wtedy w Nagoi, tak jak zawsze powinna. Swoimi własnymi uwodzicielskimi talentami, zamiast sztuczkami cudzymi lub drzemiącego w niej przekleństwa.
Łagodnie złożyła dłonie na głowie Kirisu, znów wtulając jego twarz w aksamit swej skóry pokrywającej szyję i obojczyk.





-Rano, mój Płomieniu -szepnęła z wolna, w końcu poruszona brzmieniem jego głosu. Nie mogła pozwolić, aby zgasł ten jego żar, aby zaczął myśleć o czymś innym niż o krągłościach jej ciała. Nie teraz, kiedy byli już tak blisko Shimody, a tam najbardziej będzie potrzebować jego gorliwości oraz waleczności, nawet jeśli dyktowanej niezbyt szlachetnymi pobudkami - Kiedy łowcy będą jeszcze spali i nim Amaterasu zabłyśnie na niebie. Pokażesz mi wtedy co znalazłeś?
-Hai…
- zgodził się żarliwie młodzian.- Hai, hai… hai.
I mocniej wtulał się w łowczynię, zaborczo wręcz.

Mylił się ten kto sądził, że łatwą jest rola kochanki. Przyjemną, a i owszem, jeśli uwiedziony osobnik posiadał pokłady rozkosznych talentów, bądź przynajmniej interesował się zgłębianiem sekretów kobiecego ciała. Taki potrafił osłodzić każdą chwilę, a utrzymywanie go u swego boku nie było przykrym obowiązkiem, lecz istnym stanem błogości.
Jednak i taką sielankę mogły zaburzyć komplikacje, gdy na scenie pojawiało się więcej osób niż tylko para kochanków. Utrzymanie sobie bezwzględnej wierności dwóch, lub trzech mężczyzn w tym samym momencie nie było łatwe nawet dla tak doświadczonej kusicielki jak Leiko. Tym bardziej ciężko było sobie wyobrazić taką sytuację, gdy owi mężczyźni byli tak blisko, gdy ich ścieżki prawie się splatały.

Płomyczek był uroczym młodzianem, gorącokrwistym i bardzo łatwowiernym, ale także umiejętnie władającym swoimi ognistymi trójzębami. Wystarczyła chwila namiętności wtedy w Nagoi, aby orzekł się lojalnym partnerem Maruiken i ani myślał o opuszczeniu tego nęcącego ciepła u jej boku. Ale od tamtej nocy minęło dużo czasu, i nawet jego pasja wobec niej powoli... wygasała. Niewątpliwie nadal nie porzuciłby jej na pastwę niebezpieczeństwa, także i tego ze strony mnichów, jednak nie była pewna, czy w swej gorliwości na pewno posunąłby się do każdego z możliwych rozwiązań. Może i to uprzedmiotowiało biednego Kirisu, lecz nie mogła pozwolić, aby pojawił się u niego choćby cień wątpliwości, kiedy ona będzie go najbardziej potrzebowała. Jeśli to wymagało od niej ponownego oddania mu swego drżącego ciała, to tak musiała zrobić. Bynajmniej nie miało to być nieprzyjemne,wszak był on doświadczonym kochankiem, choć chłopskim oraz mocno porywczym.

Tygrys, ten o grzywie długich włosów, uśmiechu łobuzerskim i spojrzeniu zdradzającym nieskończone pokłady pewności siebie, był jej niezastąpioną opoką w czasie tej podróży, jakkolwiek kuriozalnym mogło się to zdawać w przypadku tej kobiety. Ale nawet i kunoichi mogła czasem posmakować niepewności czy wahania, szczególnie w przypadku misji tak bardzo odmiennej od wszystkich poprzednich. A nie była przecież wyprutą z uczuć zaledwie skorupą człowieka, choć.. to na pewno ułatwiłoby wiele.
Młody lord Sasaki sprawiał, że nawet najstraszliwsze demony zmieniały się w pozbawione głów kukły. Był zabójczym ostrzem przeganiającym każde niebezpieczeństwo. Migoczącymi drapieżnie oczami śledzącymi ją z ukrycia. Owianymi tajemnicą myślami kuszącymi do ich poznania, do zatonięcie wśród nich. Był także ciepłem ciała odganiającym chłody nocy i poranków, wielbiącymi ją ustami, biodrami wypełniającymi ją rozkosznym ogniem pożądania. Aż w końcu był po prostu.. silną ręką gotową ją złapać i przytrzymać przy sobie, gdy wewnętrzne koszmary stawały się zbyt rzeczywiste.
Płomyczek mógł się uważać za jej pierwszego partnera, Yashamaru mógł nim być naprawdę i znać ją jeszcze z czasów ich wspólnej młodości, ale to z Kojiro łączyło ją.. podobieństwo myśli. Był jej sekretem i tak też się zachowywał, nie narzucając się swojej Tsuki no Musume, a jednocześnie nie pozwalając jej wątpić w swoje oddanie. Nie musiała go specjalnie przy sobie zatrzymywać rozkoszami swego ciała, choć.. zapewne i on czasem potrzebował tak słodkiej zachęty do dalszego działania. Sprawiał także wrażenie, jak gdyby całkiem go bawiło jak jego kochanka oplata sobie innych mężczyzn wokół zwinnych paluszków. Kocia to była satysfakcja, złośliwa. W duchu cieszył się świadomością, że to on wykradł Księżycowi jego córę.

Aż w końcu pojawił się i ten, który od dawna był w jej życiu, a jednocześnie dopiero do niego wrócił na nowo. Gwałtownie, niespodziewanie, niby grom z jasnego nieba, choć nic nie zapowiadało tak wielkiej burzy. Mały Yashamaru-kun..
Tam, na dachu opuszczonej świątyni, nie powinno do czegokolwiek dojść pomiędzy nimi. Sprzymierzenie, połączenie ze sobą sił na czas wspólnej podróży – najwyżej, jednak i na to Mateczka nie spoglądałaby przychylnie. Chłodny rozsądek Leiko zaślepiła jej wewnętrzna bestia, ta siła pochłoniętej energii pajęczych potworów, przez którą nie potrafiła zapanować nad wybuchem namiętności pomiędzy nią i dawnym partnerem. A przecież to ona zawsze była tą bardziej rozgarniętą stroną, gdy on wpadał do zimnej wody, czynił wobec niej niemądre czułostki czy pozwalał się ponieść nieokiełznanym emocjom. To ona go powstrzymywała, ona naprowadzała z powrotem na właściwą ścieżkę, ona rugała go za zbytnią beztroskę. Dlaczego.. dlaczego więc i tym razem nie potrafiła zachować dystansu? Dlaczego nie odsunęła się od niego, gdy przekroczył granicę przyzwoitości? Dlaczego przy takiej jego bliskości nie była w stanie zachować chłodnego profesjonalizmu i opanowania?
Im bardziej dopuszczała do siebie wspomnienie ich spotkania, tym bardziej nie potrafiła usprawiedliwić siebie oraz sposobu, w jaki pozwoliła je pokierować. Z łatwością mogłaby zrzucić winę na tą parszywą bestię czającą się w jej wnętrzu. Siedziała w krwi łowczyni, w jej duszy i głęboko w ciele. Czasem nawet łaskawie dawała o sobie zapomnieć na te cudowne, krótkie chwile, by innym razem.. nażreć się, właśnie tak, nażreć się energią demonów i przejąć władzę nad rozsądkiem kobiety. Tyle, że ona powinna już nad panować nad tą swoją klątwą. Nie była ona żadnym usprawiedliwieniem dla takiej.. lekkomyślności.

Zatem trzech ich teraz było. Trzech kochanków, a każdy mający się okazać jej równie potrzebny w Shimodzie co poprzedni. Nie dopuszczała do siebie możliwości utracenia któregokolwiek z nich. Ale jak w takim razie cały czas dbać i podsycać ogień jednocześnie w każdym z nich? Nie mogła przecież być jak jakiś rozochocony królik, biegać od Płomyczka, do młodego lorda Sasaki i potem do ducha swej przeszłości, przed każdym rozkładając nogi. Wprawdzie dość specyficznie podchodziła do takich zbliżeń, to swobodnie dla własnej przyjemności, to znowu jako wymóg mający popchnąć dalej jej misję, ale mimo to mogła pragnąć choćby odrobiny.. intymności od takich aktów. Bez pośpiechu, bez bycia podglądaną. Ah, ostatnimi dniami nie było łatwo zaspokoić jej tak skromne wymagania..
Nieprzychylne okoliczności zmuszały ją to większego natrudzenia się, aby cały czas dla każdego ze swych strażników być tą jedyną, najważniejszą kobietą ich obecnego życia. Tylko ona i on. I on. I on.

-Już niedługo, Kirisu-kun.. -wyszeptała przytulając go do swego ciepłego ciała, ani odrobinę nie zdradzając swych rozmyślań. Gdyby się dowiedział o innych mężczyznach w życiu swej Leiko-chan, to nie tylko podupadłaby jego dumna, ale również i jego serce roztrzaskałoby się na drobne kawałeczki. Nie mogła mu więc dać ni cienia wątpliwości, co do swych gorących uczuć względem niego.

Leniwy uśmiech unosił kąciki jej warg, kiedy powoli gładziła młodzika po kędzierzawej czuprynie.
-Teraz możesz odpocząć. Będziesz jeszcze potrzebował wiele sił i ognia, mój drogi.. - kusiła sugestiami oraz niedopowiedzianymi obietnicami. Dodatkowym symbolem jej troski o samopoczucie swego partnera, było ponowne odbicie fioletu ust na jego czole. Nikt inny nie mógł się takim pochwalić, więc musiało oznaczać, że on jest dla niej najważniejszy, ne? Najważniejszym płomykiem wśród cieni oplatających Shimodę.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem