Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-10-2016, 22:06   #167
Drahini
 
Drahini's Avatar
 
Reputacja: 1 Drahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumnyDrahini ma z czego być dumny
Sfinks nie zdążył odpowiedzieć, bowiem nagle faraon wydał rozkaz i mumie ruszyły błyskawicznie w kierunku jednego z korytarzy. A on za nimi.
- Czarno to widzę. - mruknęła Godiva, a sfinks dodał gniewnie. - Co żeście narobili. Głupcy, możecie sprowadzić klątwę na Zerrikan i okoliczne państwa.
Athos, który natychmiast ruszył biegiem za nimi, prosząc o to samo Godivę niemal intymnym gestem wykonanym czubkiem skrzydła, obruszy się.
- Może nie zauważyłeś, ale my dwoje byliśmy zajęci strażnikami, żebyście mogli wejść do grobowca. Co nie zmienia faktu, że pomożemy naprawić to, co zepsuł nasz towarzysz.
Wkrótce cała trójka stanęła, bowiem korytarz wypełniały kolejne mumie blokujące dojście. Najwyraźniej kwestia tego Erhtu była ważna.
- Jak możemy się tam dostać inaczej? - zapytał rzeczowo Athos gromki głosem. Nie miał nic przeciw, żeby staranować strażników w drodze do kompana. - NVERY, TRZYMAJ SIĘ, IDZIEMY DO CIEBIE! - ryknął wgłąb korytarza tak głośno, że na całej jego długości z sufitu osypał się kurz, a podłoga zawirowała. Tunel zadziałał jak rezonator.
- Mów za siebie… Ja mu przetrzepię ogon. - burknęła Godiva dla której sprawa była jasna. Najpierw Athos, a potem Nveryioth wciągnęli ją w kłopoty. Odpowiedzi na swe pytanie Athos nie otrzymał, nikt nie zwracał uwagi na smoki.
Wobec czego Athos po prostu ruszył przodem, rozpychając się. Nie tak szybko, jakby chciał, ale nie chciał poczynić szkód w kłębiącym się mrowisku mumii, ani prowokować wśród nich wrogości. Co niestety było trudne i mało efektywne, gdy jest się sporym i masywnym smokiem. Przepychanie się do przodu było więc mozolnym procesem. A Godiva podążała tuż za nim.

***

~ Błagam Cię, niech on stamtąd spieprza ~ Gniewomir, siedząc wciąż kolo półboskiej i trzymając fason, zaczął się pocić. Nie uszło to uwadze samej Suli.
- Andropauza - szepnął do niej, próbując ją rozśmieszyć.
~ Nie mam z nim kontaktu. ~ zakwiliła bliska płaczu bardka. ~ Nie powinnam zostawiać go samego! ~
~ Godiva tam jest… i Athos… powstrzymają go od głupot. ~ próbował pocieszyć ją Jarvis.
~ On tak lubi nieumarłych… jest taki niewinny i naiwny. Bogowie, tkwię tu jak ten baran, a on mnie potrzebuje. ~ dziewczyna naciągnęła chustę, by skryć oczy w jej cieniu. Była bliska płaczu, choć maska na twarzy skutecznie paraliżowała jej mimikę i kłębiące się w środku emocje.
~ Nie martw się, proszę. Athos jest tak zdesperowany, że prędzej rozpierdoli te norę w żwir, niż pozwoli, żeby coś mu się stało. ~ Gniewomir czuł istotnie krzepiącą siłę, bijącą od swojego smoka i przekazał to uczucie pozostałej dwójce. ~ On ma bardzo silne poczucie stadności. Mam te blizny z jego powodu. Zobaczycie, jeszcze będziemy się z tego wszyscy śmiali.

***

- Mogłeś powiedzieć, że nie zabiłeś obu tych strażników. - warknął truposz osłaniając się ręką przed trafieniem i tracąc całe lewe przedramię odrąbane pionowym zamachem ostrza. Nvery nie zdołał się przebić. Kamień tu był solidny i gruby. Z czasem pewnie smok przegryzł by się przez niego, ale czasu to akurat nie miał.
- NIE WKURWIAĆ MNIEEE - ryknął wściekle Nvery, uderzając ogonem niczym z bicza prosto w kśocistego i mumię, chcąc zmieść ich obu na ścianę.
To… paradoksalnie się… udało. Uderzenie ogona przycisnęło obu adwersarzy do ściany, bo żaden nie zwracał uwagi na smoka. Nie uczyniło jednak dużych szkód opancerzonemu nieumarłemu. I połamało kości Ehrtu. Co więcej… pojawiły się u szczytu schodów kolejne trzy mumie, z czego jedna… bogato zdobionym pancerzu krzyknęła do swych pomocników.
- Zatrzymać go… nie pozwólcie mu wyjść!.
A gdy te zaczęły schodzić po schodach, pociągnął za ukrytą dźwignię opuszczając pręty dotąd ukryte w suficie. Te kraty w przeciwieństwie do poprzednich wyglądały na bardzo solidne. I miały na celu zamknąć i nieumarłych i Nveryiotha w tym grobowcu.
- HA HA! - zakrzyknął triumfalnie smok, gdy paniczny akt okazał się skuteczny. Korzystając z okazji, że ma mumię w “garści”, oplótł go ciaśniej ogonem, chcąc kołatać nim po ścianach jak grzechotką. Radość z przewagi, trwała jednak krótko, bo wraz z nadejściem posiłków, uświadomił sobie, że prędzej się zesra niż wyjdą z tego obaj… lub nawet w pojedynkę.
- OSIEM TYSIĘCY LAT! MOŻE NAWET DZIESIĘĆ A TY DURNA PAŁO NIE WYMYŚLIŁEŚ PLANU AWARYJNEGO?! - ogon ponownie się naprężył gdy zmiótł z podłogi nie tylko szczątki swojego kompana, którego imienia nie zdążył poznać… i chyba już nie chciał, oraz ciskając strażnikiem o drugą ze ścian. - Ten plan wybicia elfów to pewnie zmyśliłeś lub zerżnąłeś od kogoś! - fuknął wściekle jeżąc łuski i prychając na wojowników przed sobą. - WYCHODZĘ, czy wam się to podoba czy nie!
Nikt nie zwracał uwagi na Nveriotha. Ani dowodzący mumiami, ani mumie, ani towarzysz niedoszły. Strażnicy pochwycili go i je go szczątki by znieść go na dół do sali. I znów uwięzić. Jedynym wrogiem Nveryiotha były opadające kraty… należało się znaleźć po właściwej stronie. Inaczej sytuacja byłaby niewesoła.
“Wrócę tu stary po ciebie… wymyślę nawet plan, bo widzę, że u ciebie z tym cienko…” gad postanowił nie wypowiadać swoich myśli na głos, wpychając opancerzoną mumię wielkoluda pod kratę, ciągle trzymając go ogonem w miejscu, postanowił prześlizgnąć się pod kratą.
Zostawiać tu nie miał zamiaru… zwłaszcza, że papirusowaci byli nad wyraz susi i przestarzali, nawet jak na jego kubki smakowe. Udało mu się, ale jedyne gratulacje to słowa opancerzonej mumii. - Wynocha stąd smoku i obym was więcej nie widział, ni ciebie... ni pozostałej dwójki. To nie jest miejsce do zwiedzania.
Podporą jego argumentów były dziesiątki mumii czekające na jego rozkazy nieco dalej. Za ich kilkoma rzędami z płómroku dawanego przez pochodnie, w towarzystwie skrzydlatego lwa wyłaniał się znajomy i potężny masyw Athosa. Ciężko było pomylić go z kimś innym z powodu jego ślepi płonących na fioletowo i tego, że wypełniał sobą niemal cały prześwit korytarza.
- Nvery! Wszystko w porządku? - zawołał z miejsca. Przekazał też wieści Gniewomirowi: “Widzę go, jest cały.”
Zielonołuski szczerze się ucieszył widząc swojego kompana. Wskakując w tłum mumii, całkowicie zignorował tą, której ignorować nie powinien, ale jeśli dobrze kalkulował, to miał do czynienia z najnudniejszym osobnikiem w tej ekipie, a na coś takiego nie chciał tracić swojego czasu.
Niczym gekon, odbił się łapami od ściany, przenosząc swe szpony na sufit i truchtając wprost na czołowe z błękitnołuskim.
Był szczęśliwy… poznał kogoś fantastycznego, dowiedział się wielu ciekawych rzeczy i przeżył przygodę, którą chciał się podzielić z samcem.

***

W jakiś czas później - krótki, choć wydawał się nieskończoną, pieprzoną wiecznością - doszła ich odpowiedź Athosa, którą Gniewomir natychmiast przekazał towarzyszom. Na więcej szczegółów mogli liczyć później. Teraz natomiast czekało ich spotkanie z ich bieżącymi problemami.

***

- JEEEST SUUUPEEERRR! - oświadczył na całe gardło Nvery, roznosząc echem podekscytowany ryk tuż przed zdzieleniem się z Athosem pyskami. - Rusz się, bo torujesz drogę przelotową…
Athos obwąchał go szybko a entuzjastycznie, owiewając go ciepłą i wilgotną chmurą powietrza pachnącego mrozem, i zaczął się powoli cofać.
- Wybacz nam zamieszanie. Nie będziemy Wam przysparzać więcej kłopotów - oświadczył sfinksowi. - Proszę tylko, żebyś odpowiedział mi na moje wcześniejsze pytanie.
- Wynoście się stąd. - krótka odpowiedź i wyraźnie negatywne nastawienie sfinksa i władcy mumii mówiły wystarczająco wiele. I mieli znaczącą przewagę liczebną, co zresztą zrozumiała Godiva.
- Chodźmy już stąd. Nie chcą nas tu i nie ma się co narzucać.
Athos zgodził się z nią bez słowa.
~ Gniewomirze, wracamy. Obawiam się, że wymagam leczenia, ale nie jest one niezbędne natychmiast.
~ Znajdę sposób, żeby jakoś ci pomóc ~ odparł Tambernero, poprawiając się w siodle. Wyrwanie się w nocy mogło okazać się niebezpiecznie głupim pomysłem, ale porzucona gdzieś niby przypadkiem i zagrzebana w piasku fiolka z uzdrawiającym płynem...
Zielonołuski dalej uczepiony sufitu, pogalopował na powierzchnię, gdy tylko udało mu się wyminąć zwalistego Athosa.
 
Drahini jest offline