Wątek: Strefa Zimy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2016, 00:08   #333
Widz
 
Widz's Avatar
 
Reputacja: 1 Widz ma wyłączoną reputację
Nie zapamiętał nic z podróży powrotnej do Novosybirska, ani nie kojarzył wiele z rozmowy z Sato. Przy głównej go nie było, podejrzewał, że wtedy przeszedł pierwszą operację w klinice dla bogatych oligarchów. Trzy dni potem ciągle znajdował się w mieście, nie spiesząc się do wyjazdu. Zimno nie było tu już tak uciążliwe, uśmiechał się pod nosem jak wyobrażał sobie uciekającą z podkulonym ogonem Shade, wielbicielkę ciepła wszelakiego. Przyszedł także na imprezę zorganizowaną przez Witalija, pomimo tego, że nie polubił Ukraińca w trakcie trwania ich misji. Jak to mawiają, nie zawsze trzeba wszystkich lubić. Tu miał rację Bojko - ważne, że wyszli z tego cało.
- Może kiedyś mnie los rzuci do twojej knajpy - zaśmiał się, wychylając setkę ruskiej wódki, najlepszego tutejszego sposobu na szybki powrót do zdrowia. - Jak będziemy spieprzać przed ukraińskimi bojówkami o wolność podczas jednego ze zleceń.

Dla niego Norylsk nie był bodźcem do zmiany swojego życia. Bywał już na gorszych misjach, z których nie wracała ponad połowa ekipy. Miracle było dobrym zleceniodawcą, może nie płacącym tak dobrze jak Mist, za to dającym bardziej możliwe do spełnienia cele. Tu nie było inaczej, Kane był wręcz zaskoczony, że wszystko zaskoczyło i tylko dwójka agentów pozostała w mieście. Z tego co zauważył, to przywieziony profesor dla Sato był cenniejszy, a jeśli lojalność wobec własnych ludzi istotnie mieli taką silną, po pozostałych w mieście poślą już mniej zmilitaryzowaną grupę ludzi. W pokojowych warunkach wydostanie stamtąd kogoś nie wydawało się wcale aż tak niemożliwe.

W Rosji pozostała mu jeszcze jedna noc, potem miał bezpośredni lot do Londynu i dalej, na zieloną wyspę. Dom przyciągał go ostatnio częściej, po każdym zleceniu. Zwalał to na ciężkie warunki misji, nie na swoją starość i zawodność wymagającą dłuższych odpoczynków pomiędzy. Tym razem może nawet półroczny? To byłby rekord.

***


Irlandia ponownie stawała się zieloną wyspą. Zima mijała, zastępowana mokrą wiosną. Potoki wody spływały z chmur, plując w twarz brakom wody pitnej wszędzie indziej na świecie. Pokonał ostatni zakręt i jego oczom ukazał się samotny dom wybudowany tuż przy niewysokim klifie. Szum uderzających o niego fal usłyszał dopiero jak zaparkował przed wejściem, wjeżdżając przez otwartą bramę. Zamknęła się zaraz jak wyszedł z samochodu i podbiegł do drzwi, starając się uniknąć zmoknięcia. Norylsk pozostawał świeży w jego głowie i miał już dość kaprysów pogody.

Otworzyła mu ubrana elegancko, ze szczerym uśmiechem na ładnie skrojonych ustach. Obcisła spódnica nie miała nawet jednej zmarszczki, opinająca bluzka ujawniała niewielki skraj dekoltu, pozostając klasyczną i stonowaną. Zbliżyła się i pozwoliła sobie na krótki uścisk, skwitowany przez niego śmiechem. Pocałował ją w policzek i wręczył wino oraz kwiaty. Pełna klasyka, wręcz staromodna.
- Cieszę się, że dałeś radę - powiedziała, zamykając za nim drzwi.
- Przecież obiecałem, Marie. Ładnie się urządziłaś - skomentował, brodą wskazując na hol przechodzący w duży, przestronny salon z wielkim oknem na morze.
- Dzięki tobie i twoim przyjaciołom.
- Pierwszy w moim życiu dobry uczynek - wyszczerzył się do swojego słabego dowcipu i zdjął kurtkę, obserwując jak idzie w stronę aneksu kuchennego, idealnie stawiając nogi pomimo wysokich obcasów. Przez sekundę lub dwie stare nawyki kazały delektować się opiętymi pośladkami.
- Usiądź. Wyglądasz na zmęczonego. Jesteś głodny? Przygotowałam obiad, lecz będzie gotowy dopiero za jakiś czas.

To było coś nowego. W drobnym sensie matczynego i siostrzanego, z drugiej strony nie do końca. Skierował się na sofę, ale ostatecznie zdecydował podejść do okna. Deszcz spływał strugami po szybie.
- Ciężka misja, jeszcze nie wyleczyłem się do końca. Lekarze zabronili mi na razie się przemęczać, za dużo nanobotów, za mało klasycznego gojenia ran, jak gadają.
- To dobrze - powiedziała z uśmiechem w głosie, idąc w jego kierunku z kieliszkami i otwieraczem do wina. - Będziesz mógł zostać dłużej. Lubię samotność, ale samotność we dwoje jest jeszcze lepsza.
 
Widz jest offline