Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-10-2016, 21:00   #55
Fyrskar
 
Fyrskar's Avatar
 
Reputacja: 1 Fyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputacjęFyrskar ma wspaniałą reputację
Szczęśliwie, przynajmniej problem żądnych krwi miejscowych mieli z głowy. Nie załatwiało to ich wszystkich problemów, dawało jednak pewne nadzieje, że nie mieli tak dramatycznego pecha, jak mogłoby się do tej pory wydawać. W każdym razie, widok pleców chyłkiem wymykających się z karczmy chłopów był dość pocieszający. Tym razem Baumann był z siebie dumny, z towarzyszy zresztą też. Pytanie, czy szczęście z nimi pozostanie, czy zniknie tak szybko, jak się pojawiło. Biorąc pod uwagę sytuację, w której się znajdowali, kapral szczerze liczył, że to nie będzie ich ostatni sukces.

Po krótkiej wizycie Venturiniego u nieboszczki, dowódca zarządził wymarsz. Nie chciał marudzić, ale nie podobało mu się to. Uważał, że o niebo lepszym pomysłem byłoby pozostanie w wiosce, przeszukanie jej w celu znalezienia ewentualnych przybyszów, przygotowanie się na powtórne nadejście bestii. Opuszczenie osady całą grupą wydawało się złym pomysłem, na to nakładały się też subiektywne odczucia Hauga, który delikatnie mówiąc, nie miał ochoty ponownie odmrażać sobie dupy.

Mieszkańcy wioski nie wydawali się nazbyt gościnni, ani też pozytywnie nastawieni do żołnierzy. To było niecodzienne, dziwne wręcz. Byli prawdopodobnie jedynymi obecnymi w osadzie, wyszkolonymi i pozytywnie nastawionymi do miejscowych wojownikami, w razie niebezpieczeństwa ich jedyną tarczą i podporą, ludźmi przysłanymi przez księcia... a oni pomimo to bali się ich. Być może zło zagnieżdżone w osadzie tkwiło głębiej niż w sercu przybyszy i bestii z okolicznych lasów. Skąd te zioła, te symbole mające odgonić mrok, wywieszone na framugach i okiennicach. Miał złe przeczucia. Zawsze miał złe przeczucia, ale tym razem były silniejsze niż zwykle.

Nawiasem mówiąc, żałował, że nie może się nigdzie schować, w chacie, za łóżkiem. Nic by to nie dało, wręcz przeciwnie. Ale czasem chciałby nie wyjeżdżać naprzeciw zagładzie i złu, zostać z tyłu. Nigdy nie miał takiej możliwości.

Ruszył na południowy-zachód wraz z Venturinim i Maus, grupką, którą dowodził. Konieczności wydawania rozkazów czasami wydawała się tak samo uciążliwa jak sam fakt służby w wojsku. Ufał tej dwójce, trochę już razem służyli. Marco był zawodowcem, wypracował sobie szacunek, choć nie był stąd. Mysza też była twardą kobietą. Byli być może najbardziej nietypowymi, barwnymi postaciami w oddziale. Ale byli swoi. Bardziej niż wielu miejscowych, patrzących na nich podejrzliwie zza futryny drzwi.

Lasy były martwe. Nie ciche, ukryte pod głęboką warstwą śniegu. Martwe, porzucone przez życie, wszystko co było ciepłe i znajome. Stały się po prostu nieprzebraną ścianą gałęzi, białych od zlodowaconych płatków śniegu, niegościnną jak cholera. I zimną, za bardzo jak dla żywej istoty. Wydawało mu się, że nawet krew w jego żyłach zamarzła. Nie czuł swojego ciała i wydawało mu się, że jedzie tuż obok, obserwuje siebie, swojego konia Wróbla i towarzyszy, brodzących przez śnieg, a jednocześnie obserwuje półprzytomnie okolicę.

Wtedy to zobaczyli, on i Storm, w tej samej chwili. Ludzka dłoń, bez wątpliwości martwa. Własność zmarłej dziewczyny. Wyglądała jakby zmarła ze strachu. I te wilcze ślady... to nie był trop wilkołaka. A skoro tak, to ten jeden wilk mógł nie być zabójcą. Mógł po prostu zainteresować się ciałem... zawahał się.
- Paskudna sprawa - powiedział, jakby bardziej do siebie, niż do swoich podwładnych. Jedynie Marco chciał wracać, pozostała czwórka miała widocznie inny pogląd na sprawę. - Wilka krwią zwabić łatwo. Sam bym to sprawdził z bliska, jakbym był taką bestią. To nie nasz człowiek-wilk, jak sądzę, a nie możemy ryzykować przy każdej łapie odbitej w śniegu. Mamy swoje rozkazy. Weźcie martwą dziewkę i wracamy. Wybaczcie, że nie zaspokoimy waszej ciekawości. - westchnął i ściągnął lejce.
 
Fyrskar jest offline