-
Tak od razu? - Torikha drgnęła zdziwiona, ale postanowiła tego więcej nie komentować. -
Potrzebuję chwili na przygotowanie i wzięcie swoich rzeczy. Muszę też powiadomić siostrę Garaele o mej nieobecności. - kapłanka w swej naiwności założyła, że drużyna będzie chciała, by ta z nimi wyruszyła. Nie chcąc marnować cennego czasu, pożegnała się z gospodynią oraz dziećmi - przestrzegając je przed kłopotami i umówiła się z poszukiwaczami na kolejne spotkanie za kwadrans na placu w centrum miasta.
***
Półelfka za dużego dobytku nie miała, toteż szybko uwinęła się z przygotowaniami do podróży, pakując jak leci wszystko do plecaka, w między czasie opowiadając kapłance Tymory gdzie i po co się wybiera, oraz informując ją o zaginięciu dzieci.
W tym miejscu i tak było ich mało, a teraz poczęły w niewyjaśniony sposób znikać. To było niepokojące, zwłaszcza jeśli Phandalin chciało się odbudować.
Stała na środku, osamotniona lecz nie zagubiona.
Prezentowała się dumnie i profesjonalnie, niczym elf ze szlacheckiego rodu, choć jej krew była mieszana a pochodzenie nieznane nikomu. Na lekkim, bawełnianym i granatowym stroju składającym się z szarawarów i tuniki, spoczywała tradycyjna zbroja łuskowa. Przy lewym udzie wisiał pięknie wykuty sejmitar o bajecznie zdobionej klindze wschodniego artysty. Płócienny plecak, skrywała stalowa tarcza z wygrawerowanym symbolem Selune, tak by każdy wróg był pewien z którym bogiem miał do czynienia.
Torikha Meluna była gotowa do wymarszu, witając towarzyszy uśmiechem, szybko wmieszała się w ich grupkę.