Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2016, 11:37   #33
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Blupblup poprowadził Poszukiwaczy w stronę miejsca, gdzie wczorajszej nocy zginął sierżant Damien. Niewiele się w tym miejscu zmieniło, teren został odgrodzony i wyłączony dla ciekawskich oczu. Pilnowało go pięciu strażników, z Edelmannem na czele. Krasnolud skinął im głową ze smutnym wyrazem twarzy, pozwalając przejść dalej. Widząc żlebowca podniósł pytająco brew, ale nie był w nastroju do rozmowy.
Świadek zaprowadził Poszukiwaczy do miejsca, gdzie zeszłej nocy stał nie-Karnan.
- Tu być nie-Karnan. - Wskazał miejsce niedaleko tego, gdzie Tili znalazła łuskę. - Zrobić kabuuuum, ale Blupblup nie widzieć gdzie pójść nie-Karnan. - Krasnolud posmutniał na, i tak już żałośnie wyglądającej, twarzy. - My z Bumbum i Bambam polecieć tam. - Wskazał paluchem na przejście między dwoma nadpalonymi ruinami domów.
- A skąd przyszedł nie-Karnan? - spytał Haran. - Widziałeś? Czy Damien coś mówił do niego? Albo nie-Karnan do Damiena?
Tili puściła rękę Harana i przez chwilę oglądała wskazany punkt, po czym przekręciła głowę by obejrzeć się na miejsce gdzie znalazła łuskę, mierząc odległość między oboma.
- Pewnie przylazł z wody skoro był odpływ. - uśmiechając się niewinnie w podskokach udała się w kierunku ostatniego widzenia Bumbuma i Bambama, by dokładnie przeczesać okolice obu ruin, jak i same domostwa.
Sroczka niesamowicie szybko przejrzała spalone domy, gdzie największą atrakcją był dla niej kawałek stopionej cegły, wyglądający niczym czysty rubin… a może było to czerwone szkiełko? Któż mógł to wiedzieć? Po chwili obserwacji zauważyła, iż w środku coś się znajduje - chyba był to palec… Już chciała przebiegać do drugiego domu, jednak po drodze udało jej się dostrzec ślady stóp w popiele.
Łotrzyca wzięła do ręki palec, przyglądając mu się, po czym widząc ślady, odstawiła na bok penetrowanie drugiego domku na rzecz ruszenia tropem przed siebie. Wskazując sobie drogę oderwanym paluchem, niczym pies myśliwski podążała tuż za śladami, uważnie stawiając kroki by nie zatrzeć śladu.
Do kogo owe odciski należały? Dokąd prowadziły? Kiedy zostały zostawione? Czy u ich końca znajdzie skarb, trupa, czy kogoś żywego? To wszystko było takie fascynujące i ciekawe, że aż zapomniała, po co się tu znalazła i z kim przybyła.
- Przygoda! - zawołała radośnie, dając upust emocjom buzującym w jej małym ciałku.
-[i]Lepiej za nią pójdę. Jeśli mamy szczęście, coś znalazła./i] - Stwierdził Mirnark i poszedł śladami Kenderki.
Stopy kenderki prowadziły ją przez pył. Gdyby znała się na tropieniu, pewnie wiedziałaby, że ślady tej wielkości mogą należeć do osoby szczupłej, lekko zgarbionej i niezdarnie człapiącej, a przy tym niewysokiej. I były to dwie osoby, nie jedna. Ślady skręcały w prawo, by za chwilę skręcić w lewo, biec chwilę prosto i znów skręcić. Ani się nie obejrzała, a stała przed czymś, co kiedyś musiało być świątynią, lecz teraz przypominało zniszczoną kupę kamieni…


Kenderka stała przed wejściem do świątyni, z głośnym “oooch” i “aaach” przyglądając się to wrotom, to pokruszonym schodkom. Pęknięcie na ścianie też było imponujące… a ten zaciek przypominał trochę uciekającego elfa… a może kendera?
Zimny paluch w łapce szybko został odłożony na pobliskie cegły, jakby jego magiczna moc wskazywania drogi, wyczerpała się wraz z pojawieniem się budynku.
- Hop, hop? Nazywam się Tili Sroczka Białoboczka! - zaćwierkała radośnie łotrzyca, wskakując po stopniach na jednej nodze. - I jestem detektywem! - oznajmiła dumnie wchodząc do mrocznego środka.
Ze środka dobiegły lekko stłumione krzyki, jednak nie dało się rozpoznać słów… Odgłosy odbijały się od ścian, sprawiając wrażenie, iż dobiegają z wielu miejsc jednocześnie, jakby to kilkanaście osób coś nagle do niej mówiło. Jakby Tili znalazła się wewnątrz mózgu szaleńca.
Mirnark tymczasem szedł spokojnie za nią, licząc, że nie wpadnie w kłopoty.
Echo! W górach też było echo i wtedy Sroczka mogła rozmawiać sama ze sobą… do czasu, aż jej krzyk nie wywołał lawiny i trzeba było czym prędzej zwiewać. Tutaj jednak nie groziło lawiną… chyba… choć w sumie... zawalenie było całkiem realnym zagrożeniem. Białoboczka postanowiła więc nie krzyczeć, a szeptać.
- Psssst! Hooooop, hooooop! - kenderka weszła głęboko do budynku, rozglądając się na boki. Nigdy w sumie nie była w żadnej świątyni, czy to działającej, czy zrujnowanej. Nie dlatego, że nie mogła czy nie miała na to okazji, po prostu nie odczuwała “wewnętrznej” potrzeby zaglądania do nich. Bo co jeśli w środku mieszkał jakiś bóg? Większość “kapłanów” była dla Tili niemiła, a skoro oni byli niemili to znaczy, że bogowie byli jeszcze niemilsi.
O nie. Kenderka nie miała ochoty spotykać takich na swojej drodze. Padając na kolana, przedrałowała na czworaka między ławami, zaglądając między nie w poszukiwaniu właściciela echa.
Sunąca na kolanach przez ruiny Tili nie miała prawa zauważyć przykrytej dywanem pułapki. Na jej nieszczęście krata, na której przypadkowo się znalazła, miała zbyt szeroko rozłożone pręty - zwykły człowiek byłby w stanie przejść, gdyż nie zmieściłby się między nimi, lecz dla malutkiej kenderki były one… zbyt szerokie. Spadła z wysokości, która wydawała się niezwykle groźna, lecz obiła sobie jedynie tyłek i kości.
- Ała ła łaaa - zakwiliła masując się po obolałej pupie, zadzierając głowę by zobaczyć jak wysoko znajduje się wyjście.
Uwagę Tili odwróciło co innego - pytanie. Dziwne, jakby nie na miejscu, zadane w tak śmieszny sposób, że aż znajomy…
- Ty kto? - dobiegł ją cichy głosik, wystraszony i rozbawiony jednocześnie.
- Co, co cococococo? - zaskoczona kenderzyca rozejrzała się na boki chcąc zlokalizować źródło dźwięku. -[i] Jestem detektywem! Już się przedstawiałam.[i]
Do jednej pary oczu, które obserwowały Sroczkę, dołączyły drugie. Kolejny głos był nieco niższy, bardziej męski, ale w dalszym ciągu nieco wystraszony.
- Ja Bumbum. To Bambam. Hej, Detektyw. Dziwne mieć imię ten mały stworek, nie Bambam? - gdy tylko właściciele głosów weszli w krąg światła, oczom Tili ukazały się dwa krasnoludy żlebowe - mężczyzna i kobieta. - Dziwne. De. Te. Ktyf. De-te-ktyf. Detekryf! Lepsiejsze! - wykrzyknęła krasnoludka, różniąca się od brata jedynie wzrostem.
Albinoska zerwała się na równe nogi, podskakując i przebierając nogami w miejscu. Cieszyła się ze spotkania z krasnoludami, zupełnie jakby znalazła własną zagubioną rodzinę. - Bumbum i Bambam! Szukałam was! Blupblup się o was martwi! - łotrzyca wystrzeliła łapkami, chcąc objąć najwolniejszego unikającego.
Ale zaraz, zaraz… gdzie były jej maniery! Co z tego, że już raz się przedstawiała. Rozmówcy wymienili się imionami… musiała więc się odwdzięczyć tym samym.
- Jestem Tili Sroczka Białoboczka! I jestem detektywem… czyli, czyyyli… - tu jakby straciła na chwilę rezon. Bo właściwie czym zajmował się detektyw? -...szukam ludzi? A w tym wypadku was krasnoludów żlebowych!
Krasnoludy spojrzały po sobie zdezorientowane.
- To ty nie Detekryf, tylko Tili? Czy Detekryf Tili? Bumbum się pogubić… - krasnolud pacnął na tyłek, zdezorientowany. - Ty szukać, bo Blupblup prosić? - zapytała Bambam.
Kenderka chyba rozumiała w czym leży problem, ale dla upewnienia się, rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Detekryfa. Byli jednak sami.
- Nie, nie… jestem Tili ale mówcie mi Sroczka… - zamachała łapką, jakby chcąc szybko urwać temat, sama czując się w nim nie najpewniej. - Na górze spotkać Blupblupa w więzieniu. - nie wiedząc kiedy przeskoczyła na prostą mowę krasnoludów. - On być świadek w straszna zbrodnia. Z BOOOOOOOM i ogniem i trupem strażnika! Ja go przesłuchiwać bo tylko on widzieć co się wydarzyło… I on powiedział, że wy też tam być...eee. - mówienie kalekim wspólnym było dla kenderki nie lada wyzwaniem, po chwili tłumaczenia, zgubiła wątek i tylko patrzyła na parę towarzyszy, szukając u nich mentalnego wsparcia, którego zapewne sami potrzebowali.
- My być! Widzieć kabuuum! - Bambam rozłożyła ręce szeroko, uderzając Bumbuma w głowę. - Tam być nie-Karnan, bo Karnan nie być zdrowa... - widać było, że krasnoludka ma problem z wysłowieniem się do końca. - Ten, chory! Karnan chory być! - podskoczyła uradowana, że znalazła słowo. - Jak wyjść? - zapytała, wskazując na długi, prawie cztero metrowy tunel wydrążony w gładkiej skale.
Białoboczka na początku potakiwała krasnoludzicy, ale w pewnym momencie ponownie zgubiła wątek i zdezorientowana kręciła główką, ciągnąć się we frustracji za warkoczyki.
Wszyscy mówili o jakimś lub jakiejś Karnan… ale kto to do czorta był? Dlaczego wszyscy go znali a Sroczka nie? Czerwieniąc od emocji zapiszczała tupiąc nogą.
- KIM JEST KARNAAAAAN!?!? - wykrzyczała zipiąc, niczym zmęczone zwierzątko. Zaiste bycie detektywem było trudnym zadaniem.
Krasnoludzica odskoczyła od Tili, chowając się za Bumbumem, który skulił się w sobie. - Kar… Kranan przyjaciel. - wyjąkał Bumbum, stając się jeszcze mniejszym.
A więc był przyjacielem… kenderce wyraźnie ulżyło, gdy właśnie rozwikłała palącą ją zagatkę. - Ufff… przepraszam, już mi lepiej… a więc Karnan to przyjaciel, dobrze, dobrze, teraz już wiem! - zadzierając główkę ponownie obliczyła odległość szybu pułapki. - Sroczka mieć line, Sroczka się wdrapać i was wyciągnąć, bo Sroczka jest teraz superbohater!
- Kto? - Bumbum i Bambam przekrzywili głowy, dziwiąc się słowom, które wylewały się z ust Tili. Ta zaś rozpoczęła mozolną wspinaczkę, zapierając się o ściany szybu, jednak po chwili noga jej się omsknęła i zjechała w dół. Ściany były za gładkie, by dało się po nich swobodnie wejść.
- Bleee… - zajęczała niezadowolona, pacając piąstką w skałę. - Wiem! Zrobimy żywą drabinę! Bambam wejdź na Bumbuma, a ja wejdę na was! - kenderka była aktualnie w swoim świecie, nie do końca kontaktując z rzeczywistością. - Wezmę linę i przerzucę ją przez kraty oooo tak i wtedy ooo i aaaa i wejdę i wy wyjdziecie!
Krasnoludy spojrzały po sobie niepewnie, ale spróbowały tego, o czym mówiła Sroczka. Bambam chciała usilnie wejść na plecy Bumbuma, ale krasnolud był tak słaby, że ilekroć siostra stawała na jego kolanie, by wejść wyżej, ten wywracał się.
- Eeee… to może, zawołajmy po pomoc… - zasugerowała w końcu, drapiąc się po brodzie. Krasnoludy kiwnęły głowami i zgodnie krzyknęły: - Eaeae! Poooooo-mooooooo-cyyyyyy!
Mirnark akurat dotarł w okolice, zaniepokjony tym, że zgubił Kenderkę z oczu. Jak coś tak małego może taks szybko biegać?
-Tili! Sroczko! Hop hop! gdzie jesteś! - Wołał, zmartwiony. Miał nadzieję, że nic się jej nie stało. Nasłuchiwał uważnie i wypatrywał jej gdzie tylko zdołał dotrzeć wzrokiem. Przechodząc koło świątyni nie zapomniał skłonić się jednak z szacunkiem. Może i była spalona, ale bogom, jacykolwiek tu rezydowali, należało oddać respekt.
Nagle usłyszał krzyki. Nie potrafił stwierdzić z jakiego kierunku, zaczął więc nawoływać jeszcze głośniej, robiąc przerwy by czekać na odpowiedź. Wszedł do świątyni, myśląc, że to może stamtąd dochodzi wołanie.
-Halo! Jest tu kto! - Ponownie rozglądał się na wszystkie strony, szukając Sroczki lub kogokolwiek innego w opałach.
Łotrzyca dołączyła do rodzeństwa, skacząc dookoła dziury w której byli i krzycząc na całe gardło.
- Heeeej Hooooo w dziurze by się… … …. PSTROOOO!!! - dokończyła nie potrafiąc znaleźć rymu. Szybko przebolała swoją małą wtopę w akcji ratunkowej i najwyraźniej świetnie się bawiła z nowymi towarzyszami.
Minotaurowi udało się wreszcie ustalić skąd dochodzą krzyki - zauważył zrolowany dywan na środku pomieszczenia, a pod nim kratę. Uklęknął i nachylił się nad nią.
-Jest tam kto? - Zawołał, wpatrując się w ciemność. Jego bystre oczy bez problemu znalazły w ciemnościach Sroczkę i towarzyszące jej krasnoludy.
-A wy jak się tu znaleźliście? - Powiedział, z nutą ulgi oraz rozbawienia. Sięgnął do torby i wyciągnął z niej linę. Spuścił ją w dół pułapki.
-Wchodźcie, tylko jedno na raz! - Zawołał.
- Mirnark! - Tili zapiszczała uradowana widząc krowi pysk przyjaciela. - To mój towarzysz, podróżujemy razem! - z dumą przedstawiła krasnoludom minotaura.
- Znalazłam Bumbuma i Bambama!!! - kicając jak żabka chwyciła pierwsza za spuszczoną linę ratunkową.
Mirnarkowi udało się wyciągnąć Tili i dwa żlebowe krasnoludy, a po chwili ujrzeli resztę Poszukiwaczy stojących u wrót zrujnowanej świątyni.

* * *

Haran przez kilka chwil rozglądał się w poszukiwaniu śladów, które wczoraj wieczorem mogli przegapić. Udało mu się zauważyć kilka zarysowań na płytach, ale nie sugerowały one nic szczególnie wielkiego - a już na pewno nie smoka.

Minęło kilka chwil, potem kolejnych parę.
Haran raz czy drugi spojrzał w stronę, w którą poszła Tili, a potem Mirnark, wreszcie spojrzał na Blupblupa.
- Może też pójdziemy w tamtą stronę? - zaproponował. - Jeśli Bumbum i Bambam się przestraszyli, bardzo, to się mogli tak schować, że nie wyjdą, gdy Sroczka będzie ich wołać. Ciebie natomiast usłuchają.
Krasnolud ochoczo pokiwał głowa i ruszył śladami kenderki. Gdy dotarli do zrujnowanej świątyni, ujrzeli Mirnarka klęczącego nad jakaś dziura w podłodze.
- Zgubiłeś coś, czy znalazłeś? - spytał Haran, równocześnie rozglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu nieprzyjemnych niespodzianek, które bardzo często przytrafiały się nieostrożnym poszukiwaczom przygód. Mistyk i Talving dostrzegli, jak Mirnark wyciąga z dołu kenderkę i dwa żlebowe krasnoludy. Blupblup ucieszył się na ich widok i podbiegł doń, a cała trójka wyściskała się w akompaniamencie żlebomowy.

* * *

Żlebowe krasnoludy zajęły się sobą, rozmawiając po swojemu, dając Poszukiwaczom kilka chwil na przetrząśnięcie ruin. Znaleziona w rogu skrzynia miała zardzewiałą kłódkę, która niemalże sama odpadła, gdy tknęła ją Sroczka. Znajdowały się w niej cztery kielichy i cztery zakurzone fiolki. Gdy wyjęli te przedmioty, Mirnark zauważył z dołu coś, co przypominało… medalion wiary. W momencie, w którym wziął go w ręce, zajarzył się słabym blaskiem i udało mu się odczytać napis na nim “Dla naszej przyjaciółki, Jokasty z Silvanesti” i rozpoznać symbol Kiri-Jolitha…
- Ktoś z nas chyba ma szczęście - uśmiechnął się Haran. - A niektórzy nawet więcej. Nie dość, że odnalazłaś główną zgubę, to nasza uczynność została szczodrze nagrodzona.
- Czyja to była świątynia? - spytał.
-Dobrze, że nikomu się nie stało - stwierdził Minotaur. - Możesz mi coś powiedzieć o tym naszyjniku? Niekoniecznie teraz, rzecz jasna. Po prostu, jeśli będzie okazja, postaram się ustalić, jaki los spotkał jego właścicielkę - powiedział do czarodzieja. Bacznie przyjrzał się wisiorkowi, by wryć w pamięć nazwisko Jokasty z Silvanesti. Tak na wszelki wypadek.
-Powinniśmy przepytać teraz dwa krasnoludy, może one zapamiętały coś więcej z całej sytuacji. Mówiły coś? - Te ostatnie słowa skierował do Tili..
Kenderzyca patrzyła spod byka na Harana, krzyżując rączki na drobnej piersi. To ona znalazła ślady… i palec i świątynię i krasnoludy. Kiedy ten nic nie robił, w zasadzie to Białoboczka nie wiedziała czy mężczyzna coś robił bo przy nim nie była, ale to nie było w tej chwili ważne BO… TO ONA BYŁA DETEKTYWEM! I bohaterem. I pogromcą smoka. I poszukiwaczem pirackich i krabich skarbów i… o właśnie. Palec, PALEEEC!
- Może mówili, może nie mówili, Sroczka jest teraz zajęta, musi odszukać palec, który zostawiła przed świątynią! - wybiegając z budynku i dopadła kamienia, na którym zostawiła magiczny członek wskazujący drogę. Znalazła kamyk z palcem wewnątrz dokładnie tam, gdzie go zostawiła.
- Znalazłam! - zawołała niemalże materializując się ponownie pod nogami Mirnarka i ciągnąc go za rękę by się pochylił. - Ten palec pokazał mi gdzie były krasnoludy, na pewno jest magiczny! - podzieliła się z przyjacielem swoimi spostrzeżeniami, machając mu przed nosem sztywnym paluchem jakiegoś osobnika.
Jej uwaga szybko jednak została rozproszona przez rodzeństwo, któremu pozazdrościła ogólnej radości. Bezpardonowo wciskając się między nich, uściskała rękę Blupblupa, przypominając mu o swoim bohaterskim czynie jakim było odnalezienie krasnoludów.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline