Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-10-2016, 18:25   #31
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
- Czy ktoś ma jakieś pytania? - zapytał kender.
- Nie masz może w rodzinie jakiejś Tili? - łotrzyca zdążyła zadomowić się w pomieszczeniu zaglądając do wszystkich kątów i powoli dobierając się do bardziej prywatnych stref.
- Niestety, droga Sroczko, jesteś pierwszą Tili jaką poznałem… Chociaż, w Kenderówku była jedna taka, którą wołano Białoboczką, ale zginęła, gdy nadeszła Czerwona… - Harlowe na to wspomnienie wyraźnie zatrząsł się z wrażenia.
- Ohh… - Sroczka jakby zmartwiła się na słowa swojego pobratymca, lecz gdy tylko usłyszała o smoczycy cała pokraśniała z podniecenia.
- Wczoraj spotkałam czerwonego smoka, a raczej jego łuskę! Na pewno z OGONA! Prawda Mirnark? Prawda? Powiedź, że to prawda!
Nim minotaur zdążył cokolwiek powiedzieć, Harlowe podniósł się z fotela i zapytał: - Masz ją może tutaj, ze sobą?
Tili zasłoniła swoim drobnym ciałkiem, raptem jedną nogę minotaura.
- Nie twoja! Dałam ją w prezencie, nie oddam! Prawda Mirnarku? - spytała zatroskana, zadzierając główkę w kierunku olbrzyma.
- Ale, jeśli nasz drogi przyjaciel prosi, chyba możemy mu ją pokazać, prawda? - Minotaur wyciągnął łuskę i podał ją Sroczce. Z domysłem, by to ona ją pokazała ich rozmówcy.
- Ale… ale tylko pokazać… - mruknęła pod noskiem, zwieszając główkę. Łuska była cennym prezentem, prawdziwym skarbem, świadczącym o jej najczystszych uczuciach do przyjaciela. Jeśli kender będzie chciał zarekwirować przedmiot, to będzie zaciekle o niego walczyć. W KOŃCU NIE UKRADŁA ZA ZNALAZŁA GO!
Trzymając oburącz, czerwoną płytkę, pokazała ją naczelnikowi.
Talving do tej pory spokojnie obserwujący to co się dzieje gdy padła wzmianka o łusce podskoczył jak oparzony.
-Łuska! Łuska! Znalazłaś na miejscu łuskę i nie uznałaś za stosowne powiedzieć o tym jedynej osobie w okolicy, która była w stanie ją zidentyfikować i ocenić? Do tej pory miałem niektóre kendery za dziecinne, teraz widzę, że zdarzają się i głupie! Pokażcie tą łuskę.
Talving ruszył zdecydowanie ku Tili i naczelnikowi. To w końcu mogło być coś istotnego dla jego osobistych poszukiwań.
Tili podskoczyła zdziwiona wybuchowym zachowaniem towarzysza.
- Ja nie ukradłam, ja znalazłam, to moje… ja znalazłam! - zapiszczała czując się wyraźnie skrzywdzona przez słowa jasnowłosego, chowając przedmiot za plecami. W swoim króciutkim życiu przeżyła wiele podobnych sytuacji, gdzie krzyczano na albinoskę, bito ją i zamykano w więzieniu. Nie lubiła więzień… były szare i mokre i zimne… i potwornie nudne. - Mirnark… powiedz, że ja nie kłamię! Sroczka nie zrobiła nic złego! Ja nie pójdę do więzienia! JESTEM NIEWINNA!
-Zginął półelf spalony smoczym dechem. Tu nie chodzi o twoje zamiłowanie do znajdywania. Chodzi o to, że przedkładasz je ponad życie, ale widać za słabo znam kenderów. Odnalezienie sprawcy tego mordu jest dla mnie ważne z więcej niż jednego powodu. Nie dziw się przeto, że jestem wzburzony kiedy ktoś mi w tym przeszkadza.
Kiedy wreszcie wziął łuskę w swoje dłonie uważnie jej się przyjrzał.
-Wygląda mi na czerwonego smoka, ale trochę mała. Liczyłem na coś innego.
Głośnym westchnieniem dał wyraz swemu rozczarowaniu.
-W sumie czego się można spodziewać. Miasto zniszczone przez Malystryx. Może jakiś pomniejszy czerwony jaszczur pałęta się tu w poszukiwaniu okruchów jej potęgi? Powodem zabójstwa mogła być zwykła nuda. Może ten konkretny smok nie lubił półelfów? Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Po cóż ktoś miałby zabijać samotnego straznika miejskiego? Łuskę pozwolę sobie zachować. Może uda mi się znaleźć magiczny sposób by dowiedzieć się czegoś więcej.
Harlowe spojrzał na Sroczkę i Talvinga jak na małe dzieci. Pytanie zostało skierowane do Harana i Mirnarka: - Jak wy z nimi wytrzymujecie? - jakby nie chcąc znać odpowiedzi na to pytanie, dodał: - Z tego co wiem, żaden smok się w pobliżu miasta nie kręcił. Kronn Thistleknot twierdzi, że w górach najbliżej miasta mają leże jacyś trzej-czterej potomkowie Malystryx. - kender wyraźnie otrząsnął się wymawiając to imię. - Ale są zbyt młodzi, by odważyć się na atak na Port. Na nasze szczęście... - westchnął. - To chyba ślepy trop…
Tili wyrwała łuskę z rąk mężczyzny, kopiąc go przy okazji w nogę.
- Wal się na pysk, ty ludzi wykręcie o zbyt dużym mniemaniu o własnej osobie. I na co się tak podniecałeś jak przystary kundel na pierszoroczną sukę? - kenderka przypominała rozjuszonego laboratoryjnego szczura. - Jak widać twa wiedza, jest równie ograniczona co twoje wydymane ego! Więc się nim wypchaj i idź się rządzić u kogoś innego! - albinoska mało się nie zapluła ze wściekłości, chcąc wybiec z pomieszczenia złorzecząc i wyzywając na całe gardło.
-Dość! - Potężne ręce minotaura chwyciły Talviga i Sroczkę za kołnierze i podniosły do góry. Mirnark był poważnie rozgniewany. -Oboje uspokójcie się natychmiast - powiedział rozkazującym tonem. Upewniwszy się, że przestaną się awanturować, delikatnie ustawił ich na ziemi. Potem zwrócił się w stronę czarodzieja, swym wielkim ciałem zagradzając drogę miedzy nim a Kenderką. - Zapominasz, że Sroczka powiedziała o łusce mnie. Jeśli to czyjaś wina, że się nie dowiedziałeś, to moja, nie przyszło mi to do głowy wczoraj. Powiedziałeś co myślisz o Kenderach. Jeśli nie zamierzasz też powiedzieć co myślisz o minotaurach. - tutaj prychnął groźnie, dając do zrozumienia, że to zły pomysł - to lepiej przeproś Tili i pana Harlowe.
Potem odwrócił się w stronę Sroczki, kucając, aby być na jej wysokości, na ile było to możliwe.
- Rozumiem twój gniew. Ale takie słownictwo nie przystoi w towarzystwie. Zwłaszcza damie - pouczył ją łagodnym tonem.
Talving przyjął ze spokojem zarówno tyradę kenderki jak i interwencję Minrarka. Uśmiechając się kpiąco pod nosem odrzekł tonem imitujacym skruchę.
-Ależ najmocniej przepraszam. Gdybym wiedział w jakiej cenie jest tu prawda milczałbym jak grób. Niech o smokowatych wypowiadają się silnorecy i znajdywacze. Ja zachowam swą wiedzę dla siebie.
Po czym skłonił się teatralnie przed Tili.
- Jeśli odłożyliście na bok niesnaski grupowe… - Harlowe westchnął i spojrzał znacząco na Talvinga i Tili - proponuję zająć się śledztwem. Nasz świadek siedzi w pokoju dla gości. Jesteście gotowi, by się nim zająć? - zapytał kender. - Chyba, że macie jeszcze jakieś pytania? - powiódł wzrokiem po Mirnarku i Haranie.
-Tylko czy ofiara miała jakiś wrogów. - Powiedział minotaur. - Rozumiem, że jako członek straży zapewne nasłuchał się złorzeczeń od wielu ludzi, ale może ktoś szczególnie zapadł w pamięć? Wyróżniał się czymś? Albo wygrażał mu stosunkowo niedawno?
Harlowe zamyślił się.
- Z tego co mi się kojarzy, Damien ostro kłócił się ze swym bratem, Thazarem. Rzecz szła o jakieś pieniądze czy coś. Mówił też, że wpadł na trop Złocisza jakoś niedawno, ale okazał się być to ślepy trop… - westchnął. - Złocisz to miejscowy król czarnego rynku. Z jakiegoś powodu jest nieuchwytny, gdzieś od roku. Ale nigdy nie posuwał się do zabójstw… - Roztarł twarz dłonią. - Damien miał też trzeciego brata, ale ten wyjechał z Portu jakieś dwadzieścia lat temu i nie wrócił. - wzruszył ramionami.
- Ładnie nie ładnie… - burknęła albinoska, kopiąc niewidzialny przedmiot na ziemi. -Jest durny niczym pusta beczka śledzi… Nie znam nawet jego imienia, ale żąda bym wiedziała, że jest jakimś znawcą srawcą łusek, które znajduje Sroczka. - mruczała do siebie niezadowoloną, obserwując marny teatrzyk mężczyzny z pełnym politowania spojrzeniem.
Harlowe uciął dyskusję głośnym westchnięciem. - Dobrze, zabierzmy się zatem do pracy. Proponuję na początek przesłuchać świadka… Zaprowadzę was. - uśmiechnął się słabo i powiódł drużynę do pomieszczenia, gdzie miał znajdować się świadek. Pokój był mały, było w nim jedynie niewielkie biurko, kilka poduszek na podłodze, które w domyśle miały służyć za coś na kształt foteli, wyświechtany dywan i malutkie okno.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 03-10-2016, 20:47   #32
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Oczom Poszukiwaczy ukazał się żlebowy krasnolud, śmierdzący rybami i trudnymi do zidentyfikowania zapachami. Kender przepuścił wszystkich przodem i rzekł:
- To jest Blupblup, żlebowiec, który twierdzi, iż widział zajście. Jest to jakiś punkt zaczepienia, choć nieco marny… - uśmiechnął się słabo i dodał: - Powodzenia. - po czym zamknął drzwi.

- Dzień dobry - powiedział Haran. - Czy zechcesz nam opowiedzieć, co widziałeś?
- Ja Blupblup -
odparł krasnolud, wyraźnie przerażony. - Być bum-bum, bach i kabuuuum! - Śmierdzący świadek rozłożył ręce szeroko. - Ja zgubić rodzina. Bambam i Bumbum się zgubić. My być blisko kabuuum, gdy oni uciekać i pffff! Ich nie być. - Krasnolud wyraźnie posmutniał.
Tili rozejrzała się po pomieszczeniu, po czym wystrzeliła z rączką do przywitania, ku krasnoludowi. - Ja Tili Sroczka Białoboczka, miło mi cię poznać Blupblupie! Mówi mi Sroczka! - kenderzycy najwyraźniej nie przeszkadzał ani zapach osobnika, ani znikomy poziom inteligencji. Była rada, że mogła poznać kogoś nowego i usłyszeć od niego jakże szaloną i ciekawą historię! - Bambam! - powtórzyła podskakując między mężczyznami, podniecona słowami. - Bumbum! KABUUUUUUUUUM!!! - ciągnąc się za warkoczyki, piszczała i tańczyła jak do skocznej piosenki, a nie mrożącej krew w żyłach opowieści. - Gdzie? Gdzie kabuuuum?! Sroczka też chce zobaczyć!
Krasnolud był zaskoczony reakcją Tili i tylko bardziej skulił się w kącie.
- Pokazać? - zapytał nieśmiało. - Bambam i Bumbum zniknąć. Tili odnaleźć Bambam i Bumbum? - Jego wzrok wyrażał coś w kształcie błagania…?
Że ona miała komuś pomóc? W odnalezieniu bliskich? Albinoska, aż zachłysnęła się łykiem powietrza i wizją, jaka stanęła jej przed oczami. Z podróżniczki, stała się poszukiwaczem pirackich skarbów, a teraz… DETEKTYWEM!
- Pomogę! Znajdę Bumbamy, ale chcę zobaczyć kabuuumy! Szybko, szybko pokaż mi gdzie to było! - drepcząc w miejscu jakby przemożnie chciało jej się do wychodka, wskazywała paluszkiem na drzwi.
- Bumbum i Bambam zgubieni. Tili odnaleźć? - zapytał żałośnie. - Być w niebezpieczeństwo. Blupblup to czuć, oni być w zagrożenie… - Jego głos wkraczał na coraz wyższe tony.
- Tak, tak, tak. - Sroczka podskakiwała jak zając do słów krasnoluda, będąc jego zupełnym przeciwieństwem. - Ja być teraz wielki detektyw, ja pomagać! - z całego tego podniecenia, zaczęła jej się nawet udzielać kaleka mowa we wspólnym. - Blupblup mi pokazać miejsce i dokładnie opowiedzieć!
- Kto zrobić kabum? - Haran spróbował wrócić do głównego tematu.
- Być dziwny. Niby Karnan, a nie Karnan. - żlebowiec spojrzał zamglonym wzrokiem na Harana.
- Kto to jest Karnan? - spytał zaskoczony Haran.
- Karnan być dobry dla Blupblup. Dawać papu i tutu. Pracować w noc, razem z Damien… - Ostatnie słowo wywołało u krasnoluda wstrząs płaczu. - Damien też być dobry…
Czyżby chodziło o tego niby chorego Karnana?, pomyślał Haran.
- Czyli ten ktoś od kabum był podobny do Karnana, ale się od niego różnił? -
Haran kontynuował wypytywanie. - A skąd wiesz, że to nie Karnan, tylko ktoś, kto go udawał?
Krasnolud spojrzał na Harana zaskoczony.
- Karnan być miły, nie robić kabuuum nikomu. Damien przyjaciel Karnan. Karnan nie zabić przyjaciel. - pokręcił głową.
Zaklęcie iluzji. Jest kilka sposobów, by przybrać inną postać, ale to jest najprostsze, pomyślał Haran.
- Jak ten nie-Karnan zrobić kabum? - spytał.
Krasnolud wstał, nabrał powietrza i dmuchnął.
- Kabuuuum!
- Zionął ogniem?
Krasnolud pokiwał głową z przerażeniem w oczach. - Ty pomóc Tili odnaleźć Bambam i Bumbum? - zapytał cichutko.
- Pomogę - obiecał Haran. - Opowiedz dokładnie, gdzie byliście i co robiliście, gdy się ostatnio widzieliście.
- My być blisko kabuuuum. Bumbum i Bambam uciekać, bo nie-Karnan być groźny. Ja schować się pod belka, oni uciekać dalej. Nie-Karnan nas nie gonić, iść sobie, ale ja nie umieć znaleźć Bumbum i Bambam… - Wyraźnie posmutniał i wyglądał bardziej żałośnie, jeśli było to możliwe…
-Znajdziemy ich. - Minotaur położył rękę na ramieniu krasnoluda. - Czy ten nie-Karnan mówił coś? Albo czy Damien coś mówił, zanim nie-Karnan zrobił kabuum?
- Czy ty widzieć, w jaką stronę pobiec Bumbum i Bambam? I w jaką stronę iść nie-Karnan? - Haran zadał kolejne pytanie.
Tili nawet nie wiedziała kiedy została zepchnięta na dalszy plan… a raczej pod najbliższą ścianę. Zaskoczona, stała z otwartą buzią przypatrując się poczynaniom mężczyzn. W końcu jednak tupnęła nogą i przedarła się ponownie na sam środek sceny.
- ON POKAZAĆ! WY NIE GADAĆ!
-Czemu nie, trochę ruchu dobrze nam zrobi- dodał od siebie trochę zirytowany Talving. Mniej szacunku do żlebowców niż on miały chyba tylko krasnoludy.
- A ty się nie wydzieraj, Sroczko - powiedział Haran. - Jeszcze trochę się powydzierasz i Blupblup będzie się ciebie bał prawie tak, jak nie-Karnana.
- Blupblup nie boi się Tili, ona być miła dla Blupblup… - Krasnolud podpełzł na czworakach do kenderki i objął jej stopę. - Blupblup pokazać wam! - krzyknął.
- W takim razie chodźmy - zaproponował Haran. Wizja lokalna mogła przynieść więcej informacji, niż słowna relacja.
- Cho! - żlebowiec podskoczył aż w miejscu i złapał Harana za dłoń. - Cho! - pociągnął go za sobą w stronę drzwi.
Haran bez skrzywienia chwycił niezbyt czystą dłoń krasnoluda i ruszył za nim.
- Cho, cho, choooo! - zawtórowała kenderzyca, łapiąc mężczyznę za drugą dłoń.
 
Kerm jest offline  
Stary 09-10-2016, 11:37   #33
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Blupblup poprowadził Poszukiwaczy w stronę miejsca, gdzie wczorajszej nocy zginął sierżant Damien. Niewiele się w tym miejscu zmieniło, teren został odgrodzony i wyłączony dla ciekawskich oczu. Pilnowało go pięciu strażników, z Edelmannem na czele. Krasnolud skinął im głową ze smutnym wyrazem twarzy, pozwalając przejść dalej. Widząc żlebowca podniósł pytająco brew, ale nie był w nastroju do rozmowy.
Świadek zaprowadził Poszukiwaczy do miejsca, gdzie zeszłej nocy stał nie-Karnan.
- Tu być nie-Karnan. - Wskazał miejsce niedaleko tego, gdzie Tili znalazła łuskę. - Zrobić kabuuuum, ale Blupblup nie widzieć gdzie pójść nie-Karnan. - Krasnolud posmutniał na, i tak już żałośnie wyglądającej, twarzy. - My z Bumbum i Bambam polecieć tam. - Wskazał paluchem na przejście między dwoma nadpalonymi ruinami domów.
- A skąd przyszedł nie-Karnan? - spytał Haran. - Widziałeś? Czy Damien coś mówił do niego? Albo nie-Karnan do Damiena?
Tili puściła rękę Harana i przez chwilę oglądała wskazany punkt, po czym przekręciła głowę by obejrzeć się na miejsce gdzie znalazła łuskę, mierząc odległość między oboma.
- Pewnie przylazł z wody skoro był odpływ. - uśmiechając się niewinnie w podskokach udała się w kierunku ostatniego widzenia Bumbuma i Bambama, by dokładnie przeczesać okolice obu ruin, jak i same domostwa.
Sroczka niesamowicie szybko przejrzała spalone domy, gdzie największą atrakcją był dla niej kawałek stopionej cegły, wyglądający niczym czysty rubin… a może było to czerwone szkiełko? Któż mógł to wiedzieć? Po chwili obserwacji zauważyła, iż w środku coś się znajduje - chyba był to palec… Już chciała przebiegać do drugiego domu, jednak po drodze udało jej się dostrzec ślady stóp w popiele.
Łotrzyca wzięła do ręki palec, przyglądając mu się, po czym widząc ślady, odstawiła na bok penetrowanie drugiego domku na rzecz ruszenia tropem przed siebie. Wskazując sobie drogę oderwanym paluchem, niczym pies myśliwski podążała tuż za śladami, uważnie stawiając kroki by nie zatrzeć śladu.
Do kogo owe odciski należały? Dokąd prowadziły? Kiedy zostały zostawione? Czy u ich końca znajdzie skarb, trupa, czy kogoś żywego? To wszystko było takie fascynujące i ciekawe, że aż zapomniała, po co się tu znalazła i z kim przybyła.
- Przygoda! - zawołała radośnie, dając upust emocjom buzującym w jej małym ciałku.
-[i]Lepiej za nią pójdę. Jeśli mamy szczęście, coś znalazła./i] - Stwierdził Mirnark i poszedł śladami Kenderki.
Stopy kenderki prowadziły ją przez pył. Gdyby znała się na tropieniu, pewnie wiedziałaby, że ślady tej wielkości mogą należeć do osoby szczupłej, lekko zgarbionej i niezdarnie człapiącej, a przy tym niewysokiej. I były to dwie osoby, nie jedna. Ślady skręcały w prawo, by za chwilę skręcić w lewo, biec chwilę prosto i znów skręcić. Ani się nie obejrzała, a stała przed czymś, co kiedyś musiało być świątynią, lecz teraz przypominało zniszczoną kupę kamieni…


Kenderka stała przed wejściem do świątyni, z głośnym “oooch” i “aaach” przyglądając się to wrotom, to pokruszonym schodkom. Pęknięcie na ścianie też było imponujące… a ten zaciek przypominał trochę uciekającego elfa… a może kendera?
Zimny paluch w łapce szybko został odłożony na pobliskie cegły, jakby jego magiczna moc wskazywania drogi, wyczerpała się wraz z pojawieniem się budynku.
- Hop, hop? Nazywam się Tili Sroczka Białoboczka! - zaćwierkała radośnie łotrzyca, wskakując po stopniach na jednej nodze. - I jestem detektywem! - oznajmiła dumnie wchodząc do mrocznego środka.
Ze środka dobiegły lekko stłumione krzyki, jednak nie dało się rozpoznać słów… Odgłosy odbijały się od ścian, sprawiając wrażenie, iż dobiegają z wielu miejsc jednocześnie, jakby to kilkanaście osób coś nagle do niej mówiło. Jakby Tili znalazła się wewnątrz mózgu szaleńca.
Mirnark tymczasem szedł spokojnie za nią, licząc, że nie wpadnie w kłopoty.
Echo! W górach też było echo i wtedy Sroczka mogła rozmawiać sama ze sobą… do czasu, aż jej krzyk nie wywołał lawiny i trzeba było czym prędzej zwiewać. Tutaj jednak nie groziło lawiną… chyba… choć w sumie... zawalenie było całkiem realnym zagrożeniem. Białoboczka postanowiła więc nie krzyczeć, a szeptać.
- Psssst! Hooooop, hooooop! - kenderka weszła głęboko do budynku, rozglądając się na boki. Nigdy w sumie nie była w żadnej świątyni, czy to działającej, czy zrujnowanej. Nie dlatego, że nie mogła czy nie miała na to okazji, po prostu nie odczuwała “wewnętrznej” potrzeby zaglądania do nich. Bo co jeśli w środku mieszkał jakiś bóg? Większość “kapłanów” była dla Tili niemiła, a skoro oni byli niemili to znaczy, że bogowie byli jeszcze niemilsi.
O nie. Kenderka nie miała ochoty spotykać takich na swojej drodze. Padając na kolana, przedrałowała na czworaka między ławami, zaglądając między nie w poszukiwaniu właściciela echa.
Sunąca na kolanach przez ruiny Tili nie miała prawa zauważyć przykrytej dywanem pułapki. Na jej nieszczęście krata, na której przypadkowo się znalazła, miała zbyt szeroko rozłożone pręty - zwykły człowiek byłby w stanie przejść, gdyż nie zmieściłby się między nimi, lecz dla malutkiej kenderki były one… zbyt szerokie. Spadła z wysokości, która wydawała się niezwykle groźna, lecz obiła sobie jedynie tyłek i kości.
- Ała ła łaaa - zakwiliła masując się po obolałej pupie, zadzierając głowę by zobaczyć jak wysoko znajduje się wyjście.
Uwagę Tili odwróciło co innego - pytanie. Dziwne, jakby nie na miejscu, zadane w tak śmieszny sposób, że aż znajomy…
- Ty kto? - dobiegł ją cichy głosik, wystraszony i rozbawiony jednocześnie.
- Co, co cococococo? - zaskoczona kenderzyca rozejrzała się na boki chcąc zlokalizować źródło dźwięku. -[i] Jestem detektywem! Już się przedstawiałam.[i]
Do jednej pary oczu, które obserwowały Sroczkę, dołączyły drugie. Kolejny głos był nieco niższy, bardziej męski, ale w dalszym ciągu nieco wystraszony.
- Ja Bumbum. To Bambam. Hej, Detektyw. Dziwne mieć imię ten mały stworek, nie Bambam? - gdy tylko właściciele głosów weszli w krąg światła, oczom Tili ukazały się dwa krasnoludy żlebowe - mężczyzna i kobieta. - Dziwne. De. Te. Ktyf. De-te-ktyf. Detekryf! Lepsiejsze! - wykrzyknęła krasnoludka, różniąca się od brata jedynie wzrostem.
Albinoska zerwała się na równe nogi, podskakując i przebierając nogami w miejscu. Cieszyła się ze spotkania z krasnoludami, zupełnie jakby znalazła własną zagubioną rodzinę. - Bumbum i Bambam! Szukałam was! Blupblup się o was martwi! - łotrzyca wystrzeliła łapkami, chcąc objąć najwolniejszego unikającego.
Ale zaraz, zaraz… gdzie były jej maniery! Co z tego, że już raz się przedstawiała. Rozmówcy wymienili się imionami… musiała więc się odwdzięczyć tym samym.
- Jestem Tili Sroczka Białoboczka! I jestem detektywem… czyli, czyyyli… - tu jakby straciła na chwilę rezon. Bo właściwie czym zajmował się detektyw? -...szukam ludzi? A w tym wypadku was krasnoludów żlebowych!
Krasnoludy spojrzały po sobie zdezorientowane.
- To ty nie Detekryf, tylko Tili? Czy Detekryf Tili? Bumbum się pogubić… - krasnolud pacnął na tyłek, zdezorientowany. - Ty szukać, bo Blupblup prosić? - zapytała Bambam.
Kenderka chyba rozumiała w czym leży problem, ale dla upewnienia się, rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu Detekryfa. Byli jednak sami.
- Nie, nie… jestem Tili ale mówcie mi Sroczka… - zamachała łapką, jakby chcąc szybko urwać temat, sama czując się w nim nie najpewniej. - Na górze spotkać Blupblupa w więzieniu. - nie wiedząc kiedy przeskoczyła na prostą mowę krasnoludów. - On być świadek w straszna zbrodnia. Z BOOOOOOOM i ogniem i trupem strażnika! Ja go przesłuchiwać bo tylko on widzieć co się wydarzyło… I on powiedział, że wy też tam być...eee. - mówienie kalekim wspólnym było dla kenderki nie lada wyzwaniem, po chwili tłumaczenia, zgubiła wątek i tylko patrzyła na parę towarzyszy, szukając u nich mentalnego wsparcia, którego zapewne sami potrzebowali.
- My być! Widzieć kabuuum! - Bambam rozłożyła ręce szeroko, uderzając Bumbuma w głowę. - Tam być nie-Karnan, bo Karnan nie być zdrowa... - widać było, że krasnoludka ma problem z wysłowieniem się do końca. - Ten, chory! Karnan chory być! - podskoczyła uradowana, że znalazła słowo. - Jak wyjść? - zapytała, wskazując na długi, prawie cztero metrowy tunel wydrążony w gładkiej skale.
Białoboczka na początku potakiwała krasnoludzicy, ale w pewnym momencie ponownie zgubiła wątek i zdezorientowana kręciła główką, ciągnąć się we frustracji za warkoczyki.
Wszyscy mówili o jakimś lub jakiejś Karnan… ale kto to do czorta był? Dlaczego wszyscy go znali a Sroczka nie? Czerwieniąc od emocji zapiszczała tupiąc nogą.
- KIM JEST KARNAAAAAN!?!? - wykrzyczała zipiąc, niczym zmęczone zwierzątko. Zaiste bycie detektywem było trudnym zadaniem.
Krasnoludzica odskoczyła od Tili, chowając się za Bumbumem, który skulił się w sobie. - Kar… Kranan przyjaciel. - wyjąkał Bumbum, stając się jeszcze mniejszym.
A więc był przyjacielem… kenderce wyraźnie ulżyło, gdy właśnie rozwikłała palącą ją zagatkę. - Ufff… przepraszam, już mi lepiej… a więc Karnan to przyjaciel, dobrze, dobrze, teraz już wiem! - zadzierając główkę ponownie obliczyła odległość szybu pułapki. - Sroczka mieć line, Sroczka się wdrapać i was wyciągnąć, bo Sroczka jest teraz superbohater!
- Kto? - Bumbum i Bambam przekrzywili głowy, dziwiąc się słowom, które wylewały się z ust Tili. Ta zaś rozpoczęła mozolną wspinaczkę, zapierając się o ściany szybu, jednak po chwili noga jej się omsknęła i zjechała w dół. Ściany były za gładkie, by dało się po nich swobodnie wejść.
- Bleee… - zajęczała niezadowolona, pacając piąstką w skałę. - Wiem! Zrobimy żywą drabinę! Bambam wejdź na Bumbuma, a ja wejdę na was! - kenderka była aktualnie w swoim świecie, nie do końca kontaktując z rzeczywistością. - Wezmę linę i przerzucę ją przez kraty oooo tak i wtedy ooo i aaaa i wejdę i wy wyjdziecie!
Krasnoludy spojrzały po sobie niepewnie, ale spróbowały tego, o czym mówiła Sroczka. Bambam chciała usilnie wejść na plecy Bumbuma, ale krasnolud był tak słaby, że ilekroć siostra stawała na jego kolanie, by wejść wyżej, ten wywracał się.
- Eeee… to może, zawołajmy po pomoc… - zasugerowała w końcu, drapiąc się po brodzie. Krasnoludy kiwnęły głowami i zgodnie krzyknęły: - Eaeae! Poooooo-mooooooo-cyyyyyy!
Mirnark akurat dotarł w okolice, zaniepokjony tym, że zgubił Kenderkę z oczu. Jak coś tak małego może taks szybko biegać?
-Tili! Sroczko! Hop hop! gdzie jesteś! - Wołał, zmartwiony. Miał nadzieję, że nic się jej nie stało. Nasłuchiwał uważnie i wypatrywał jej gdzie tylko zdołał dotrzeć wzrokiem. Przechodząc koło świątyni nie zapomniał skłonić się jednak z szacunkiem. Może i była spalona, ale bogom, jacykolwiek tu rezydowali, należało oddać respekt.
Nagle usłyszał krzyki. Nie potrafił stwierdzić z jakiego kierunku, zaczął więc nawoływać jeszcze głośniej, robiąc przerwy by czekać na odpowiedź. Wszedł do świątyni, myśląc, że to może stamtąd dochodzi wołanie.
-Halo! Jest tu kto! - Ponownie rozglądał się na wszystkie strony, szukając Sroczki lub kogokolwiek innego w opałach.
Łotrzyca dołączyła do rodzeństwa, skacząc dookoła dziury w której byli i krzycząc na całe gardło.
- Heeeej Hooooo w dziurze by się… … …. PSTROOOO!!! - dokończyła nie potrafiąc znaleźć rymu. Szybko przebolała swoją małą wtopę w akcji ratunkowej i najwyraźniej świetnie się bawiła z nowymi towarzyszami.
Minotaurowi udało się wreszcie ustalić skąd dochodzą krzyki - zauważył zrolowany dywan na środku pomieszczenia, a pod nim kratę. Uklęknął i nachylił się nad nią.
-Jest tam kto? - Zawołał, wpatrując się w ciemność. Jego bystre oczy bez problemu znalazły w ciemnościach Sroczkę i towarzyszące jej krasnoludy.
-A wy jak się tu znaleźliście? - Powiedział, z nutą ulgi oraz rozbawienia. Sięgnął do torby i wyciągnął z niej linę. Spuścił ją w dół pułapki.
-Wchodźcie, tylko jedno na raz! - Zawołał.
- Mirnark! - Tili zapiszczała uradowana widząc krowi pysk przyjaciela. - To mój towarzysz, podróżujemy razem! - z dumą przedstawiła krasnoludom minotaura.
- Znalazłam Bumbuma i Bambama!!! - kicając jak żabka chwyciła pierwsza za spuszczoną linę ratunkową.
Mirnarkowi udało się wyciągnąć Tili i dwa żlebowe krasnoludy, a po chwili ujrzeli resztę Poszukiwaczy stojących u wrót zrujnowanej świątyni.

* * *

Haran przez kilka chwil rozglądał się w poszukiwaniu śladów, które wczoraj wieczorem mogli przegapić. Udało mu się zauważyć kilka zarysowań na płytach, ale nie sugerowały one nic szczególnie wielkiego - a już na pewno nie smoka.

Minęło kilka chwil, potem kolejnych parę.
Haran raz czy drugi spojrzał w stronę, w którą poszła Tili, a potem Mirnark, wreszcie spojrzał na Blupblupa.
- Może też pójdziemy w tamtą stronę? - zaproponował. - Jeśli Bumbum i Bambam się przestraszyli, bardzo, to się mogli tak schować, że nie wyjdą, gdy Sroczka będzie ich wołać. Ciebie natomiast usłuchają.
Krasnolud ochoczo pokiwał głowa i ruszył śladami kenderki. Gdy dotarli do zrujnowanej świątyni, ujrzeli Mirnarka klęczącego nad jakaś dziura w podłodze.
- Zgubiłeś coś, czy znalazłeś? - spytał Haran, równocześnie rozglądając się na wszystkie strony w poszukiwaniu nieprzyjemnych niespodzianek, które bardzo często przytrafiały się nieostrożnym poszukiwaczom przygód. Mistyk i Talving dostrzegli, jak Mirnark wyciąga z dołu kenderkę i dwa żlebowe krasnoludy. Blupblup ucieszył się na ich widok i podbiegł doń, a cała trójka wyściskała się w akompaniamencie żlebomowy.

* * *

Żlebowe krasnoludy zajęły się sobą, rozmawiając po swojemu, dając Poszukiwaczom kilka chwil na przetrząśnięcie ruin. Znaleziona w rogu skrzynia miała zardzewiałą kłódkę, która niemalże sama odpadła, gdy tknęła ją Sroczka. Znajdowały się w niej cztery kielichy i cztery zakurzone fiolki. Gdy wyjęli te przedmioty, Mirnark zauważył z dołu coś, co przypominało… medalion wiary. W momencie, w którym wziął go w ręce, zajarzył się słabym blaskiem i udało mu się odczytać napis na nim “Dla naszej przyjaciółki, Jokasty z Silvanesti” i rozpoznać symbol Kiri-Jolitha…
- Ktoś z nas chyba ma szczęście - uśmiechnął się Haran. - A niektórzy nawet więcej. Nie dość, że odnalazłaś główną zgubę, to nasza uczynność została szczodrze nagrodzona.
- Czyja to była świątynia? - spytał.
-Dobrze, że nikomu się nie stało - stwierdził Minotaur. - Możesz mi coś powiedzieć o tym naszyjniku? Niekoniecznie teraz, rzecz jasna. Po prostu, jeśli będzie okazja, postaram się ustalić, jaki los spotkał jego właścicielkę - powiedział do czarodzieja. Bacznie przyjrzał się wisiorkowi, by wryć w pamięć nazwisko Jokasty z Silvanesti. Tak na wszelki wypadek.
-Powinniśmy przepytać teraz dwa krasnoludy, może one zapamiętały coś więcej z całej sytuacji. Mówiły coś? - Te ostatnie słowa skierował do Tili..
Kenderzyca patrzyła spod byka na Harana, krzyżując rączki na drobnej piersi. To ona znalazła ślady… i palec i świątynię i krasnoludy. Kiedy ten nic nie robił, w zasadzie to Białoboczka nie wiedziała czy mężczyzna coś robił bo przy nim nie była, ale to nie było w tej chwili ważne BO… TO ONA BYŁA DETEKTYWEM! I bohaterem. I pogromcą smoka. I poszukiwaczem pirackich i krabich skarbów i… o właśnie. Palec, PALEEEC!
- Może mówili, może nie mówili, Sroczka jest teraz zajęta, musi odszukać palec, który zostawiła przed świątynią! - wybiegając z budynku i dopadła kamienia, na którym zostawiła magiczny członek wskazujący drogę. Znalazła kamyk z palcem wewnątrz dokładnie tam, gdzie go zostawiła.
- Znalazłam! - zawołała niemalże materializując się ponownie pod nogami Mirnarka i ciągnąc go za rękę by się pochylił. - Ten palec pokazał mi gdzie były krasnoludy, na pewno jest magiczny! - podzieliła się z przyjacielem swoimi spostrzeżeniami, machając mu przed nosem sztywnym paluchem jakiegoś osobnika.
Jej uwaga szybko jednak została rozproszona przez rodzeństwo, któremu pozazdrościła ogólnej radości. Bezpardonowo wciskając się między nich, uściskała rękę Blupblupa, przypominając mu o swoim bohaterskim czynie jakim było odnalezienie krasnoludów.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 13-10-2016, 22:59   #34
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
- Mam dziwne wrażenie, że Tili jest na ciebie obrażona. - Stwierdził Minrark, spoglądając na Harana. - Pogódź się z nią, jeśli znajdziesz chwilę. Inaczej będzie nam to tylko sprawiało dalsze utrudnienia. A jak widzisz - Uśmiechając się lekko ruchem głowy wskazał na Kenderkę i trójkę Żlebowych Krasnoludów - przydaje się ją mieć pod ręką.
Haran wzruszył ramionami.
- Nie mam pojęcia, o co jej chodzi - powiedział. - Nic jej nie zrobiłem, więc nie mam za co przepraszać. Jeśli ma coś do mnie, to niech powie. Wszystkie kendery są nad wyraz wygadane, a ona z pewnością przoduje wśród przedstawicieli tej rasy.

* * *

Mirnark podszedł do czwórki i przykucnął, by być na ich wysokości.
-Dobrze się spisałaś, Sroczko. Brawo. - Powiedział do Tili, nim przeniósł wzrok na dwójkę ocalonych krasnoludów. -Czy możecie nam powiedzieć coś o tym, kto zrobił kabuum? Czy widziałyście coś? - Mówił na tyle łagodnym tonem na ile potrafił. Co było trudne, był w końcu, niezależnie od usposobienia, wielkim groźnie wyglądającym minotaurem.
Krasnoludy wydawały się bardziej niż chętne do współpracy.
- My pokazać! Karnan coś wiedzieć, w końcu to nie-Karnan wyglądać jak Karnan... - Blupblup i BumBum pociągnęli Sroczkę za ręce, Bambam popchał ją dodatkowo, by ruszyła się z miejsca. Ruszyli przez doki, wzdłuż dużego, opuszczonego magazynu. Po kilku chwilach Blupblup skręcił w stronę lepszych domów miasta, a po niecałej minucie zatrzymał się pod malutkim budynkiem – domem Karnana. Zapukał i powiedział: - Blupblup tu! Karnan być? - drzwi otwarły się z cichym skrzypnięciem zawiasów.

Oczom Poszukiwaczy ukazała się ciasna izdebka z wielkim łożem, kominkiem i siwowłosą kobietą kręcącą się wokół. Spojrzała tylko na towarzystwo i uśmiechnęła się smutno. Spojrzenie drużyny powędrowało do pryka, na którym leżał czarnowłosy mężczyzna z wąsem.


Karnan zakaszlał i rzekł: - Wy pewnie jesteście tymi, którzy podjęli się śledztwa w sprawie zabójstwa Damiena? - splunął do miski stojącej obok. - Edelmann mi przekazał, że pewnie będziecie chcieli sprawdzić, czy siedzę w domu. - uśmiechnął się słabo. - Leżę tutaj od dwóch dni, nieprzerwanie... Przez co Damien nie żyje. - posmutniał nieco. - Ale nie przyszliście tu na marne. Mam dla was trop. - zakaszlał ponownie, znów splunął. - Nim mnie złożyło, jakieś trzy dni temu, widziałem w mieście kogoś, kto wyglądał jak brat Damiena i tego, no... Thazara. - westchnął ciężko. - Jest zarządcą doków. - dodał w kwestii wyjaśnienia. - Może Damien nie był zbyt zżyty ze swym starszym bratem, ale tego trzeciego mało kto kojarzył. Wyjechał z miasta dawno temu, nie miał serca by je odbudować i ruszył w świat. Przewijał się tu kilka razy, ale nigdy nie był tu dłużej niż dwa dni. Pracował jako łowca nagród, przyjeżdżał odbierać nagrody. Siadali wtedy we trójkę, Damien, Thazar i ten trzeci... - Karnan wytężył umysł. - Harmon. Pili do rana. A potem znowu się rozstawali. - wzruszył ramionami. - Taki siwowłosy, krótko obcięty półelf. Ale, jak mówiłem, nie mam pewności. Może Z... Tharaz będzie coś wiedział. - westchnął i znowu zakaszlał. Ten napad trwał długo.
- Mam jedną prośbę. - dodał zmęczonym głosem. - Pójdziecie na pogrzeb Damiena w moim imieniu? - zapytał cicho. - To dobra okazja by się rozejrzeć. - westchnął, mając nadzieję, że to przekona Poszukiwaczy. - A, może spróbujcie dotrzeć do Złocisza i zapytać go o porachunki Damiena z półświatkiem? To zawsze jakiś trop. - padł z powrotem na poduszki, a kobieta podbiegła do niego i zaczęła okładać mu głowę zimnymi okładami. Skinęła głową w stronę towarzystwa, dając znak, że to najwyższy czas, by sobie poszli.

* * *

Na nabrzeżu zebrała się prawie cała straż miejska, strażnicy doków, karczmarze i handlarze, chmara dzieci i żeglarzy. Słowem, przybyło prawie całe miasto. Na drewnianym piedestale umieszczono resztki sierżanta Damiena, wciąż pokryte warstewką metalu. Chwilę później Edelmann przykrył je jakimś płótnem, które oblał naftą. Stanął na koślawym stołku, odchrząknął i powiedział głośno:
- Mieszkańcy Portu Balifor! Dziś, właśnie teraz, żegnamy się z naszym przyjacielem, sierżantem Damienem Halfsackiem. Zasłużonym bohaterem naszego miasta! Mężczyzną, który poświęcił swe życie, by walczyć za nas, za nasze bezpieczeństwo i spokojny sen. - westchnął i otarł pojedynczą łzę. - Damien był zawsze pełen optymizmu, nie chciałby więc, byśmy się smucili. Ale wiecie co? Jebać to! Zginął nasz przyjaciel! Osoba, która ramię w ramię odbudowywała to miasto! Która tak jak my wszyscy, straciła bliskich w masakrze, którą zgotowała na Malystryx! Co się tak gapicie?! Tak, Malystryx! - warknął krasnolud, dając się ponieść emocjom. - To nie jest żaden bóg, to martwy smok. Cóż jest takiego strasznego w jej imieniu?! - Edelmann wydawał się mocno rozjuszony, ale po chwili odzyskał panowanie nad sobą i podłożył ogień do stosu pogrzebowego półelfa. - Przetrwał niejeden ogień. - powiedział przez łzy. - Teraz niech ogień cię zabierze, przyjacielu... - spojrzał w płomienie.

Tłum powoli zaczął się rozchodzić, a Poszukiwaczom wciąż nie udało się zanotować niczego, co warte byłoby ich uwagi. Nikt specjalnie się nie wyróżniał z tłumu, jedynie Haran wyłowił wzrokiem Thazara, ale szybko go z niego stracił, gdyż brat Damiena prawie dosłownie rozpłynął się w powietrzu. Mistyk mógł podejrzewać, że to zasługa jego nowej zabawki, którą sam mu dostarczył. Talving wyczuwał delikatne drżenie magii, ale mogło być spowodowane faktem, że Damiena palono tam, gdzie zginął. Zaklinacz nie był w stanie jednoznacznie tego stwierdzić. Szósty zmysł, który posiadał Mirnark, milczał jak zaklęty, zaś lepkie paluszki Tili złowiły malutką sakiewkę z pasa jakiegoś mężczyzny, w której znalazła kilka miedziaków i nasionko z jabłka.

Cała ceremonia potrwała jeszcze godzinę, aż wiatr i straż całkowicie połączyli płonące szczątki z wodami zatoki.

* * *

Nie bardzo wiedząc, co uczynić dalej, Poszukiwacze ruszyli w stronę biura zarządcy doków, Thazara Halfsacka, starszego brata sierżanta Damiena. Przed drzwiami niemalże walącego się budynku ujrzeli niezbyt urodziwego strażnika.


Prawie dwumetrowy drab spojrzał na nich krzywo i warknął tylko:
- Szukacie tu guza? Spierdalać! - fakt, że robiło się ciemno tylko wzmocnił groźbę półogra. - Bo wam kulasy poprzetrącamy z chłopakami! - zza budynku wyszło jeszcze czterech innych rzezimieszków, dwóch z mieczami i dwóch dzierżących kusze.
 
Corrick jest offline  
Stary 14-10-2016, 09:35   #35
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Trzeci brat?
Thazar nic nie wspomniał o tym, że mieli jeszcze jednego brata. No ale nie musiał się Haranowi spowiadać ze stosunków rodzinnych. Wszystkich stosunków.

- Twoja obecnośc nic by nie zmieniła - powiedział do Karnana. - A dokładniej... wybacz, że to powiem, ale zapewne nic byś nie zdziałał, a jedynie sam byś zginął.

* * *

Damien zapewne cieszył się w mieście popularnością, bowiem na jego pogrzebie były tłumy. Był i 'marnotrawny' brat, który wnet jednak rozpłynął się w tłumie, nie czekając, aż ogień dokończy tego, co wcześniej ogień rozpoczął. Prócz jednak jego obecności Haran nie zauważył niczego ciekawego.

* * *

Czy rozmowa z Thazarem była konieczna? Czy to, że istniał trzeci brat, miało jakieś znaczenie dla rozwiązania zagadki śmierci Damiena? Może nie chodziło wcale o straż, a ktoś miał pretensje do całej rodziny?
Kiepski trop, ale zawsze jakiś...
I co z tego, że Thazar niechętnie przyjmował gości?

- Byrt? - Haran zrobił krok w stronę półorka. - Chcieliśmy porozmawiać z zarządcą portu. Może jednak znajdzie dla nas trochę czasu?
 
Kerm jest offline  
Stary 14-10-2016, 12:02   #36
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację


Kenderzyca była zbyt zaaferowana swoimi nowymi przyjaciółmi, że bezczelnie zapomniała o tych starych… a właściwie tylko o Mirnarku, bo reszta była jej całkowicie obojętna. Pozostała dwójka nie tylko nudna była z wyglądu i zachowania ale też mowy. Albinosce nie mieściło się w głowie, jak w ogóle takie zestawienie mogło być prawdziwe, ale fakty mówiły same za siebie, a jej dziecięca logika, aż piszczała z wszechobecnej nudy.

Tak więc gdy tylko Sroczka przypomniała sobie o swoim krowim przyjacielu, a było to wtedy, gdy trafili do domu chorego mężczyzny, który mówił tak dużo dziwnych rzeczy, a ton jego głosu niczym czarcia pijawka wysysała całą energię z otoczenia - wręczyła mu… PALEC, wrzucając mu go do cholewy buta.
Pomysł jak i samo wykonanie uznała za iście zabawny. Kryjąc psotny uśmiech w łapkach, szybciutko wyskoczyła z domu, zanim wojownik zdążył powściągnąć jakieś kroki w zaistniałej sytuacji.

I tyle ją widzieli… przynajmniej na jakiś czas. Bowiem łotrzyca ruszyła na poszukiwania wczorajszego dnia z trzema żlebowcami. Właściwie to owa kampania nie trwała dla krasnoludów zbyt długo, bo Tili postawiła sobie za punkt honoru znalezienie pokrewieństwa z Borcem Szybkorękim, którego spotkali na zakręcie, zakrętu jakiegoś zakrętu w dokach.
Rodzeństwo było wytrwałe (a może naiwne) i przez pewien czas przysłuchiwało się dyskusji podobnych sobie wzrostem osobników… minuty mijały zamieniając się w godziny, ale ci dalej byli „dalej” niż „bliżej” w swej dyspucie. Tak więc Blupblup, Bumbum i Bambam w końcu się poddali i ruszyli w tylko sobie znanym kierunku.

***

Białoboczka pojawiła się przed Mirnarkiem nie wiadomo skąd i nie wiadomo jak. Hasała niczym biały króliczek pośród szarobrązowego tłumu, najwyraźniej znudzona czekaniem na jakiś punkt kulminacyjny pochówku. Minotaur mógł podziwiać jak drobna kobietka, przeciska się między zebranymi zupełnie niezauważona, pomijana… ignorowana. Jakby jej tam nie było - a przecież była! Obładowana różnymi rupieciami, skacząca i błyszcząca niczym rybia łuska w błocie i do tego wpychająca łapki nie tam gdzie powinna!

Młoda kenderzyca właśnie schowała głowę w torbie jakiejś kobiety, ale najwyraźniej nic ciekawego tam nie znalazła, bo szybko przetruchtała do innej ofiary, pakując jej rękę do kieszeni, w której znalazła tylko dziurę przez, którą wystawał jej biały paluszek.
Widok ten widocznie ją rozbawił, bo ze śmiechem i wielkim uśmiechem na twarzy poczęła kręcić leniwe ósemki wśród tłumu, aż w końcu zatrzymała się przy zgarbionej chłopinie w czerwonej tunice z zielonymi spodniami i… żółtymi butami. Przez chwilę albinoska obserwowała z fascynacją, ledwo co stojącego staruszka, który kiwał się na boki ale dzielnie stał, żegnając zmarłego strażnika.

”Buty, buty, buty! Żółte buty! Też chcę takie buty! Spytam się, gdzie je kupił!”
przez rozumik łotrzycy przetaczały się fale różnych spostrzeżeń i pragnień. Cóż mogła poradzić, buty faktycznie były ładne… i były żółte, a pogrzeb się ciągnął i ciągnął i był za poważny i za smutny i za szary. Tili nie rozumiała dlaczego wszyscy byli smutni. Wiedziała, że ktoś umarł i ten ktoś był im bliski, ale co z tego, że umarł? Czy śmierć nie była przygodą? Przejściem do innego, fascynującego świata, który można zwiedzać i zwiedzać, aż się znowu nie umrze i nie trafi gdzie indziej? Śmierć to była PRZYGODA! I Sroczka wiedziała, że na pewno nie będzie jej smutno kiedy umrze, na razie jednak miała jeszcze wiele miejsc do zwiedzenia, wiele przygód do przeżycia i wiele sakiewek do… a właśnie… sakiewka.

Ciało albinoski drgnęło, gdy przemawiający krasnolud począł krzyczeć wzburzony. Zaciekawiona oderwała wzrok od staruszka, spoglądając na „ołtarz”, po czym rozglądając się na boki, by ocenić sytuację.
Słuchający byli przestraszeni… skąd o tym wiedziała, ano umiała poznać twarz zlęknionego człowieka… była taka charakterystyczna i całkiem zabawna i widziała ją wiele, wiele, wiele, wiele, wiele razy.
Jednakże, dzięki tym oględzinom spojrzenie kenderzycy spotkało się ze spojrzeniem Mirnarka. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie do przyjaciela wyraźnie uradowana z ponownego spotkania, gdy tymczasem jej łapki powędrowały do pasa starca przed nią, rozsupłując sznureczki u sakiewki.

”Och… czy krowi pysk się boi? Dziwnie wygląda. Jakoś tak śmiesznie podryguje. Chyba chce do mnie iść. Może coś złego się dzieje? Napadli na nas? Trzeba uciekać! Piraci? A może smok! Rozumiem, już rozumiem! Sroczka ucieka, Sroczka się schowa!”
Albinoska śmignęła w tłum z nową sakiewką u pasa, zostawiając ponownie towarzyszy samym sobie. Nie było jej znowu ponad godzinę. Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał. Zresztą kto by się przejmował zniknięciem kendera?

***

Tymczasem kenderka w połowie drogi do kryjówki, zapomniała, że miała się schować i wyruszyła na podój miasta, gdzie ponownie spotkała pobratymca. Tyriana Krasomówcę, z którym koniecznie musiała ustalić swój stopień pokrewieństwa. No nie było bata, by było inaczej. NIE MA ZMIŁUJ! W końcu mieli ten sam kolor butów!

Jak się okazało Tili z Tyrianem była spokrewniona i to całkiem blisko BO babcia siostry cioci wuja Leona nazywała się Tili Jastrzębie Stópki! To ta sama Tili, która była mamą mamy mamy mamy siostry mamy brata mamy Tili, która również nazywała się Tili. Uradowani krewniacy wymienili się podarkami i umówili na wspólne zwiedzanie Kenderówka, które nie było już Kenderówkim po czym rozeszli się każdy w swoim kierunku…

***

- Ale on ma brzydką mord… twarz. - zapiszczała łobuzica stojąca parę metrów za mężczyznami. - Mirnark patrz, on ma kolczyk w nosie! Jak krowa! - ukontentowana i radosna albinoska wbiegła między nogi minotaura, obejmując je łapkami i wyciągając spod nich głowę przyjrzała się ochroniarzowi szczerząc niewinnie ząbki. - Jestem Tili Sroczka Białoboczka miło mi cię poznać!
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 14-10-2016 o 12:07.
sunellica jest offline  
Stary 16-10-2016, 11:45   #37
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Przez większość wydarzeń Mirnark milczał. Rozmowę z prawdziwym Karanem pozostawił innym, samemu nie uważając, by mógł dodać cokolwiek wartego dodanie. Jedynie na odchodnym zwrócił się do chorego.
-Nie ponosisz żadnej winy za śmierć twojego przyjaciela. Nikt nie wie, kiedy przyjdzie po niego śmierć. Ani po naszych bliskich.

Na pogrzebie milczał ponownie, nie zauważywszy nawet, że Sroczka wrzuciła mu coś do buta, aż zaczęło go później uwierać. Wyciągnął palec i zakłopotany podał go Haranowi, nie za bardzo wiedząc, co z tą "wskazówką" zrobić. Zwłaszcza, że Sroczka zniknęła.

Za to przy spotkaniu z półogrem i jego pomagierami, Minotaur z miejsca wystąpił do przodu, trzymając swój cep w dłoniach.
-Sroczko, przeproś pana. - Powiedział stanowczo, ale patrzył surowo na półogra. - A panu, jakkolwiek preferowałbym byśmy obyli się bez rozlewu krwi, radzę przemyśleć dwa razy, czy jest pan w stanie przełknąć to, co zamierza ugryźć. - Powiedział spokojnym, opanowanym tonem do półogra.
 
Demogorgon jest offline  
Stary 16-10-2016, 18:38   #38
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

- A po co? Dlaczego? Przecież powiedziałam prawdę. I byłam miła, przedstawiłam się… - kenderzyca wyplątała się spod nóg minotaura, wpadając na plecy Harana i ciągnąc go za pelerynę w geście - broń mnie.

Chwilę tak wymieniała się się w Mirnarkiem spojrzeniami, w końcu nadymała policzki i burknęła.
- No dobrze już dobrze… przepraszam za ten kolczyk i twarz. - jej zwinne łapki szybko odnalazły sposób, jak przedostać się pod pelerynę. Mężczyzna mógł poczuć jak obmacuje jego sakiweki, ale bardziej oceniała ich wielkość i wagę, niż sprawdzała co mają w środku. Chyba.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 16-10-2016, 20:28   #39
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Talving wiedział jedno - nienawidzi kenderów! Słyszał oczywiście o Tasselhofie, ale okaz z którym miał do czynienia zdawał się być jakąś jego karykaturą. Obserwował ze znużeniem podrygi kenderki, która na jego nieszczęście przykleiła się do nich i zaskarbiła popisami pijackimi szacunek Edelmanna. Cóż z tego, że odnalazła żlebowców skoro poza tym sabotowała całe śledztwo. Teraz zamiast obserwować jak sugerował Karnan otoczenie hasała wśród żałobników i zapewne opróżniała im kieszenie. Obie te rzeczy uważał za wysoce niestosowne najdelikatniej rzecz ujmując. Z utęsknieniem oczekiwał krzyku okradanego i pisku kenderki złapanej za rękę, i tym razem na próżno. Pogrzeb dobiegł końca a poza nagłym pojawieniem się zawirowania energii magicznej nie wydarzyło się nic ciekawego. Chyba się nie wydarzyło bo był zbyt zajęty obserwowaniem swego utrapienia by zwracać uwagę na magię.

Pogrzeb dobiegł końca niestety bez upragnionego dla Talvinga finału. Zniechęcony i ponury jak chmura gradowa ruszył za resztą.

Kiedy dotarli do siedziby Tharaza nieco się ożywił. Nadarzała się niepowtarzalna okazja żeby czegoś się dowiedzieć. Śpiesząc się by znacznie mniej obyta część towarzystwa nie popsuła wszystkiego nieco zbyt ekspresyjnie inkantował zaklęcie a efekt wzmocnił stosowną gestykulacją. W jednej chwili otoczyła go zbroja z mocy widoczna nawet dla takich magicznych ignorantów jak ich rozmówca. Następnie przeciągnął z pleców swą magiczną, świecącą kuszę by była dobrze widoczna, nie brał jej jednak w dłonie. Uśmiechając się najmilej jak był w stanie przepchnął się do przodu.

-Dobry duszku, zapewniam cię, że nie życzę sobie żadnych kłopotów. Jestem Talving Blaamh- zamorski mistrz magii. Sprowadzają mnie tu interesy i zwykła ludzka przyzwoitość. Przyszedłem złożyć kondolencje i polecić swoje usługi panu Tharazowi. Zapytaj szanownego zwierzchnika, czy byłby skłonny mnie przyjąć. Tylko mnie! Zapewniam, że nie będzie miał ci za złe a może nawet ode mnie coś dostaniesz.

Tu wymownie odsłonił połę szaty, gdzie przy pasie wisiała sakiewka.
 
__________________
Zawsze zgadzać się z Clutterbane!

Ostatnio edytowane przez Ulli : 16-10-2016 o 20:31.
Ulli jest offline  
Stary 17-10-2016, 19:40   #40
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Półogr spojrzał lekko zaskoczonym wzrokiem na mistyka.
- Panie Haran, znasz pan tych pojebańców? - buchnął śmiechem, widząc stojącą przed nim zbieraninę. - Pan Thazar nie życzy sobie żadnych wizyt teraz. Jest w żałobie. Właśnie zabili mu brata, a drugiego... - ugryzł się w język, orientując się, że powiedział trochę za dużo.

Zmierzył ostrym spojrzeniem Sroczkę, chowającą się za nogą Mirnarka, ale gdy przeniósł wzrok na minotaura, jego zapał trochę osłabł.
- Czy jestem w stanie przełknąć to, co zamierzam ugryźć? - zapytał głośno, wzbudzając salwy śmiechu wśród swoich towarzyszy. - Nie wiem chłopaki, jestem? - to wywołało jeszcze większą salwę śmiechu. - Przede wszystkim, chciałbym sakiewkę Zamorskiego Mistrza Magii, Talvinga Blaamh. I możemy spokojnie porozmawiać o zawieszeniu broni. - założył ręce na piersi, prezentując potężne muskuły. Delikatnym ruchem poprawił pozycję broni na plecach, a jego "chłopaki" cały czas lustrowały Poszukiwaczy czujnymi oczyma...
 
Corrick jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172