Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-10-2016, 15:04   #22
Agape
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Rozmowa przy piwie


Wycieczka się skończyła. Ciężarówka dojechała na miejsce z towarem, a wraz z nim przyjechał też Zafara z syndromem imigranta. Szczęśliwie nie pociął blachy czy tam plandeki, tylko pogryzł kierowcę - nie będzie miał mu to za złe, w końcu równie dobrze gość mógł skończyć z pociętym gardłem gdzieś w szczerym polu, zalewając i opryskując kabinę własną krwią. Powinien być więc wdzięczny jemu, że dojechał w jednym kawałku.

Ale że Zafarę nic już nie obchodziło, to te filozofie nie były już jego zmartwieniem. Teraz musiał wysilić się, żeby chciało mu się wydostać z pojazdu, bo inaczej ochrona go złapie i pewnie odwiezie do jakiegoś weterynarza. Jak znał swoje szczęście, to jak to się stanie, to go jeszcze uśpią jak jakiegoś podejrzanie chorego zwierza. Zdematerializował się i zanurkował pod podwozie pojazdu. Był na placu budowy jakiegoś domu, kręciło się po okolicy sporo różnych stworzeń. To jaszczuroludy woziły cementy i inne kruszce, a to ujrzał parę butów znajomego kierowcy… dobra, napatrzył się wystarczająco - pora się stąd wynosić.

Korzystając z magicznej natury, Zafara zagłębił się w ziemię. Przeczołgał się pod podłożem, słysząc gdzieniegdzie mniej lub bardziej silniejsze dudnienia i wiercenia na powierzchni. Natknął się na mur z betonu, który go już nie przepuścił - wewnątrz niego musiały znajdować się urządzenia działające na shinso i będące zabezpieczeniem przed kopaczami. Musiał zatem zawrócić, ale zaczęło mu brakować sił, jeszcze trochę, a zmaterializuje się. Czuł to przez zwiększający się opór, jaki stawiała mu gleba.

Shinsooista jakoś nie miał ochoty mocować się z tajemniczą ścianą i broniącym dostępu do niej urządzeniem, widoki też były tu raczej nieciekawe. Poszedł po najmniejszej linii oporu, to znaczy wynurzył się na powierzchnię żeby przyjrzeć się z czym ma do czynienia. Głowa Zafary wynurzyła się spod ziemi. Miał szczęście, że nikt na niego nie zwrócił uwagi, wszyscy byli zajęci budową sporego domu na przedmieściach jakiegoś sporego miasta. Nie miał jednak wiele czasu, jeśli czegoś szybko nie wymyśli, ktoś z pewnością zauważy jego obecność… tyle że go to wiele nie obchodziło, wynurzył się więc w całości, zmaterializował i jak gdyby nigdy nic zaczął się przechadzać po placu budowy gapiąc się na jaszczuroludzi. Kiedyś spotkał jednego wyjątkowo upierdliwego, a potem kolejnego nawet bardziej kłopotliwego, ciekawe czy któryś z nich należał do tego samego gatunku co ci tutaj. Byli oni do siebie całkiem podobni - zresztą Zafara nie potrafił na pierwszy rzut oka ocenić, czy oni jakoś bardziej się różnią. Ta wiedza była poza jego zasięgiem. Niemniej popełnił błąd, bowiem ktoś go zauważył. Szczęśliwie nie kierowca, ale właśnie jeden z jaszczuroludziów, co skojarzył, że pierwszy raz widzi takiego futrzaka, i to w dodatku wziął się nie wiadomo skąd.

Wielki jaszczur przerastający Zafarę gdzieś półtora razy chwycił go za ramię. Wielka łuskowata silna łapa zatrzymała uszatego.
- A ty co na spacerku? Coś ty za jeden i co tu robisz? - warknął na niego jaszczur, łypiąc na niego żółtymi ślepiami.
-Tak.- odparł zagadnięty futrzak zadzierając głowę żeby spojrzeć budowlańcowi w twarz, to znaczy pysk. -Nie wiem kim jestem, ani co tu robię.- odpowiedział na pozostałe dwa pytania, bo czemu by nie?
- Patrzcie go jaki żartowniś. Ja ci dam sobie jaja ze mnie robić - zdenerwował się jaszczur, któremu nie spodobała się odpowiedź Zafary. Pociągnął go za ramię i przeciągnął za teren budowy. - Jeszcze raz cię tu zobaczę, to tak cię kopnę, że dupsko ci wyjdzie gębą - ślepia zwęziły się groźnie. - A teraz spadaj stąd i żebym cię tutaj więcej nie widział. - dodał, czekając, aż Zafara sobie pójdzie i dając znać, że nie pozwoli przejść intruzowi, jakkolwiek tylko będzie chciał.

Długouchy wzruszył tylko ramionami, nie był tu mile widziany i nie miał żadnego powodu żeby zostawać. Nie oglądając się za siebie podjął swoją bezcelową wędrówkę. Korzystając ze swojego wyjątkowo czułego zmysłu shinsoo udał się w stronę największego skupiska tej energii w okolicy. Może trafi na rankera, który będzie wiedział jak wyrwać go z dziwnego stanu psychicznego w jakim się obecnie znajdował. Wylądował na ulicy. Właściwie najwięcej energii wyczuł w trakcji elektrycznej. Odliczał stwory pracujące na budowie, bo gdyby tam wrócił, to pewnie pewien jaszczur dałby mu solidnego kopniaka i skończyłby w mało ciekawy sposób. Ruszył więc w kierunku rosnącej ilości zabudowań. Mijał po drodze mnóstwo pojazdów, ale właściwie mało kto się zajmował “kozłem”. W takim stanie dotarł w okolice jakiejś stacji paliwowej. W jej okolicach Zafara ujrzał wielkie drogowskazy wskazujące kierunek do galerii handlowych lub Sektorów - te ostatnie niewiele mu mówiły. Nie był tutejszy. Gdzieś w pobliżu znajdowały się osiedla pełne ładnych, zadbanych domów, ale w Zafarze nadal nic się nie wzruszało. Mógł również równie dobrze skorzystać z pomocy telefonu - pewnie zasięg byłby tu lepszy niż wcześniej. A może znalazłby szybciej jakąkolwiek pomoc tą drogą. Kierując się w stronę centrum handlowego sięgnął po smartfona i zainicjował połączenie do Jednookiego. Zupełnie zapomniał, że jeśli chce gadać z rankerem to nie musi go nigdzie szukać, co tylko świadczyło o tym w jak złej kondycji jest jego umysł.
- Co jest, Zafara?
-Zabiłem Afaza i nie jestem już Zafarą. Nie wiem kim jestem.- wyznał od razu.
- Hmm. Jesteś w pobliżu Valva na piątym Piętrze, tak? Skieruj się tam. Za kilka minut postaram się przyjść.
-Właśnie tam idę, też będę za kilka minut.-przytaknął podążając w stronę wielgachnego bilboardu stojącego przed galerią handlową.
Kiedy Zafara dotarł po wielki billboard, ujrzał pod nim Jednookiego, siedzącego po turecku i pijącego piwo.

- Przyjemne piętro. Można przynajmniej pić jak się chce, nie trzeba się chować po jakichś krzakach. Siadaj, Zaf - skinął palcem, żeby uszaty dosiadł się koło niego. Istota której problem polegał na tym, że nie czuła się już Zafem przysiadła we wskazanym miejscu, nawet zgarnęła i otwarła puszkę piwa zupełnie jakby była w stanie je wypić.
- Rzeczywiście, nawet zapomniałeś, że nie lubisz wody i podobnych do niej cieczy. Że o piwie nie wspomnę. Nie martw się, nic ci się nie stanie, jak się napijesz. I tak nie możesz się upić - stwierdził jednooki, pijąc najspokojniej w świecie piwo. Jego rozmówca wzruszył ramionami i także spróbował wlać w siebie trochę pienistej cieczy, ale ze względu na brak przełyku większość trunku po prostu się wylała mocząc czarno białą tunikę.
- Pocieszę cię, u ciebie to przejściowy stan. Zwyczajnie potrzebujesz czasu, żeby dojść do siebie - orzekł bez gródek rozmówca, kończąc swój trunek. Białe ślepia spojrzały na rankera nieco uważniej.
-Jak długo?
-To już bardziej od ciebie zależy - odparł facet. - Kwestia pracy nad sobą. Jesteś po prostu skołowany i to mocno.
-Tak.- zgodziło się stworzenie- Nie potrafię nawet używać własnych portali.- przyznało się nie wiedzieć czemu wylewając piwo na chodnik i patrząc jak płynie rowkami między płytami.
- Ale nie miałeś problemu, żeby dotrzeć tutaj. Na nogach zajęłoby ci za długo - zauważył piwosz. - Nie jest aż tak źle - stwierdził bez większych emocji.
-Jest jeszcze gorzej, prawie porwałem ciężarówkę, chociaż nie umiem prowadzić.- wyznał Zaf również bez emocji. Piwo w jego puszce właśnie się skończyło.
Jednooki uniósł brew ze zdziwienia.
- Szalejesz. Dopiero na piątym Piętrze się znalazłeś, a już urządzasz sobie GTA na żywo. Co będzie dalej?
-Prawdopodobnie kogoś zabiję i zjem.- odpowiedział mu długouchy najzupełniej poważnie, odstawiając pustą puszkę obok siebie.
- Więc staraj się nikogo nie zabić i nie zjeść - poradził Jednooki. - Skoro byłeś w stanie poprosić mnie o pomoc, to się wyleczysz, będziesz musiał jednak nad sobą trochę popracować. Dokładniej, będziesz musiał się... zrekonstruować - puszkę w dłoniach zgniótł za pomocą shinso na tyle mocno, że zrobił z niej małą kostkę. - Poprzypominać sobie, zająć się życiem, tego typu pierdoły. Najgorsze, co będziesz robił w tej sytuacji, to użalał się nad sobą. Gdzie zgubiłeś tego swojego kolegę w masce?
-Nie wiem. Ostatni raz widziałem go po teście. Novem urwał mu rękę tak jak… Raziji.- przypomniał sobie kładąc się na wznak i gapiąc prosto w słońce.
- Yhm - potaknął Jednooki, bawiąc się kostką. - Jak było na teście?
-Koszmarnie. Tego akurat nie chcę sobie przypominać. Novem zabiłby nas wszystkich gdyby nie Strife...- nagle Zafara usiadł z powrotem.
- Strife. Nie był sobą, coś go opętało tak jak mnie.
- Kwestia, czy to było to samo, co ciebie opętało. Co do opętań… nie radziłbym wracać na czwarte Piętro - powiedział poważnie Jednooki. - O ile jeszcze można, sam miałem problem, żeby stamtąd wyjść, nawet jeśli jestem rankerem.
-Nie zamierzam tam wracać. Ktoś jest w stanie naprawić sytuację? Co będzie z regularnymi którzy tam trafią?- zainteresował się shinsoista, trudno powiedzieć czy naprawdę był ciekaw czy tylko podtrzymywał rozmowę.
- Ci którzy trafili na tamto Piętro? Pewnie będą tam musieli zostać na bliżej nieokreślony czas. Następnych pewnie przekierują na inne czwarte Piętro. To konkretne ponoć ma zostać zamknięte.
Długouchy pokiwał głową, chyba nie do końca słuchał, bo nagle zmienił temat.
-Mieszkasz tu na piątym piętrze? Mogę z tobą zostać dopóki nie dojdę do siebie?
Jednooki zaśmiał się.
- Ja nie mieszkam. Wędruję sobie po całej Wieży. Bo mogę - rzucił celnie kostką do kosza oddalonego od nich kilkadziesiąt kroków. - Możliwe, że będę tutaj chwilę siedział, a potem pójdę gdzieś dalej. A że nie mam nic ciekawego do robienia, to jak chcesz.
-Nie wiem czy chcę, ale myślę że tak będzie dla mnie najlepiej.
- Możemy się tak zmówić. Ale jak będą mnie sprawy wzywały wyżej czy coś, to muszę cię tutaj zostawić. Mówię, żebyś się nie dziwił.
-Od dzisiejszego ranka nic nie jest w stanie mnie zdziwić.- zapewnił duch pustyni patrząc na przechodzące obok tłumy regularnych ciągnących na i z zakupów.
- To chyba dobrze - wzruszył ramionami Jednooki. - To trzeba będzie ruszyć dupę, nie lubię za długo sterczeć w jednym miejscu. - po chwili powstał na nogi. - Możesz iść za mną.
Futrzak nie dał się prosić, wstał otrzepał swoją i tak mokrą od piwa tunikę i podreptał za rankerem, przynajmniej miał teraz jakiś cel, nawet jeśli było to tylko nie zgubienie Jednookiego.
 
Agape jest offline