Zora po odejściu od Arii i Karla faktycznie skierowała się odlać…
Jednak w drodze powrotnej, nie przysiadła się od razu do ich stolika. Najpierw nogi poniosły ją w stronę karczmarki.
- Tak? Czym mogę służyć? - zapytała kobieta.
- Wielu tu przejezdnych macie - zaczęła Zora - opowiadają może by coś niepokojącego działo się w drodze do Sevmil? Widzieliśmy chore zwierzęta i wzmocnione straże. - Dodała od razu usprawiedliwienie dla swojego pytania.
- Spotkaliście straże? - spytała. - To są właśnie kłopoty. Nie bandyci, nie zwierzęta, a właśnie oni. Lord Perssin, miłościwie nam panujący w Sevmill, wprowadza swoje porządki rodem z Imperium. Wyższe podatki, myto, kopytkowe. A ta jego straż... żrą za trzech, a płacą świstkami papieru, za które ponoć zapłaci skarbnik lorda. Ale, oczywiście, trzeba tam dojechać. I dostać się przed oblicze skarbnika. - Westchnęła. - Uważajcie lepiej.
Zora podziękowała karczmarce za rozmowę i wróciła do stolika przy którym Aria i Karl już popijali piwo. Powtórzyła im wtedy słowo w słowo to, co powiedziała jej kobieta.
- Nie wiem co o tym myśleć ale to nie brzmi jak nasz problem, co nie? - zakończyła swoją opowieść pytaniem.
__________________ To nie ja, to moja postać. |