Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2016, 10:09   #32
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Luty 2016, Oslo, Lilleaker

Wojtek zatrzymał auto niedaleko domu w którym znajdowało się leże Venture.
- Okej, uważaj na siebie, gdzie się spotkamy? - spytał zanim zostawił kobietę w aucie.
- Pytasz mnie o to w dobie telefonów komórkowych? A myślałam, że to ty jesteś specem od techniki - zachichotała, ale po chili spoważniała. - Będę tu o każdej pełnej godzinie. Aż do 4 rano. Jeśli nie będzie cie ani wiadomości od ciebie, wtedy... zrobię im nalot na chatę.

Delikatnie chwyciła podbródek Wojtka, aby ten spojrzał jej w oczy. Było to nieco dziwne doznanie, bo wciąż wyglądała jak Sunnivra.
- Taka akcja... byłaby katastrofą, choć zrobię to, by cię uratować. Dlatego jeśli tylko coś będzie szło nie po twojej myśli, po prostu wiej. I nie przejmuj się mną. Wiej do leża. Potem dasz mi znać na komórkę. Najważniejsze jest twoje bezpieczeństwo, rozumiesz?

Wojtek uciekał wzrokiem od Dame, możliwe by nie wpatrywać się w oblicze podstępnej Venturki. Kiedy już otwierał drzwi, zawahał się i chwycił dłoń wampirzycy. Potrzymał ją delikatnie przez chwilę, otworzył usta… zawiecha.
- Uważaj na siebie - wydusił w końcu, po czym wyszedł wykonać zadanie.

W golfie, Astrid pozostała sam na sam z arsenałem broni na wampiry. O dziwo, świadomość dostępu do wyposażenia łowcy dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Czyżby z wiekiem stawała się zdeprawowana masochistka? Wrodzona ciekawość podpowiadała, by to sprawdzić. Musi umówić się znów z Wikingiem. Tylko co na to powie Wojtek? Może zechce się dołączyć? Ze swoimi umiejętnościami torturowania i dręczenia wampirów mógłby być cennym uczestnikiem takiej zabawy, tylko czy... jest na to gotowy? Astrid miała nadzieję, że jednak nie. Chciała, by jej potomek jak najdłużej zachował ludzkie poczucie sprawiedliwości i przyzwoitości. Co prawda, nie wierzyła, ze tak będzie zawsze, ale... jak najdłużej. Dopóki ona sama da rade chować wewnętrzną zgniliznę obyczajów.

Po kilku minutach Malkavianka wyjęła prosty kolek spod fotela, włożyła za pazuchę płaszcza, gdzie miała ukrytą również broń i wyszła na zewnątrz. Było zimno, ale to przecież w niczym jej nie przeszkadzało. Zadarła głowę by spojrzeć w niebo. Zorza polarna leniwie wiła się nad nią.

Astrid usmiechnęła się smutno. Zawsze miała przeświadczenie, że to właśnie zorza będzie ostatnia rzeczą, która przyjdzie jej oglądać przed ostateczną śmiercią.

Skryta pod postacią Ventrue ruszyła wolnym krokiem w kierunku pobliskiego parku. Z każdym krokiem jednak jej myśli odpływały w przeszłość... do momentu, gdy wampirzy Ojciec zabił jej prawdziwa rodzinę. Jakby wyglądało jej życie, gdyby tego nie zrobił?

W okolicy było znacznie mniej “elementu” niż w domenie Malkavianki, aczkolwiek o tej godzinie, jedynymi przechodniami, były grupki młodzieży idącej z lub do jakiegoś klubu, gdzie amfa jest bogiem, a wiara nałogiem. Gdy Astrid przemierzała ulicę, kilkunastu spragnionych samców zdążyło zaoferować jej swoje towarzystwo. Nawet nie raczyła zareagować. Szła spokojnym, pewnym siebie krokiem w stronę zacienionych, parkowych alejek.

Okolica Lilleaker nie była tak niebezpieczna jak Stare Oslo, ale jedna dzielnica nie czyniła przecież miasta “Europejską stolicą gwałtu”
Astrid nie musiała długo chodzić między drzewami i oglądać oblodzonego wybrzeża rzeki Lysaker w blasku zorzy, by mucha zwęszyła słodkie.
Zimne ostrze sprężynowego noża przyległo do jej szyi.

- Suko ani słowa. - usłyszała szept w swoim uchu oraz smród alkoholu w swoich nozdrzach.

Wampirzyca obejrzała się lekko przez ramię. Poczuła rozbawienie na myśl o nagraniu, które mógłby dotrzeć do siedziby Ventrue jak Sunivra daje dupy miejscowemu kloszardowi. Niestety, sama celowo wybierała takie ścieżki, gdzie nie powinno być monitoringu. Szybko odwróciła się by wybić broń z ręki mężczyzny.

Gibka wampirzyca wykręciła się zasięgu ostrza z gracją która wprawiła napastnika w pewne osłupienie. Mężczyzna zdążył tylko lekko zarysować jej twarz ostrym czubkiem noża. Płytka ranka od której nie wpadła by w panikę pewnie nawet przypadkowa blondi za, za którą prawdopodobnie brał swoją ofiarę “podrywacz”. Jednak sam fakt, iż napastnik starał się poderżnąć jej gardło, jasno dawał do zrozumienia iż mężczyzna wcale nie żartuje, nie chciał tylko zastraszyć kobiety, lecz poważnie myślał o zabiciu jej jeśli ta nie będzie współpracować.
Astrid zastosowała wzorowo chwyt z samoobrony, mający na celu wytrącenie noża z ręki napastnika. Ktoś mógłby to nagrać i sprzedawać na cd wraz z dowolnym podręcznikiem, możliwym do kupienia w telezakupach. Problem polegał jednak na tym, iż mężczyzna był zwyczajnie silniejszy i cały chwyt gówno dał. Może napastnik zwyczajnie nigdy nie chodził na zajęcia z samoobrony i nie wiedział jak ma się zachować? - to jest stać i czekać aż ktoś wyrwie mu nóż z ręki? nie, mężczyzna po prostu uderzył swoim czołem twarz kobiety. Astrid poczuła jak jej nos gruchocze, gdy opadała na plecy. Zanim jednak zdążyła opaść na płatki śniegu, dostała jeszcze buciorem w żebra.

Nie ból był jednak najgorszy, a świadomość zabrudzonych ciuchów i tego, co będzie musiała wysłuchać ze strony zatroskanego Wojtka.

- No dobra... - odturlała się, żeby wstać na nogi ze spektakularnego wyskoku.
- Pieprzona szmata. - wyrzucił z siebie typ ruszając w kierunku wampirzycy, starał się ją chwycić, jednak kobieta zwinnie umykała przed jego łapskami.

[MEDIA]https://2.bp.blogspot.com/-n0fdNZkyLAU/V_euGUlz8zI/AAAAAAAAgnE/IodDitO0gakjzIBV9__thG0aY3Wc05-iQCLcB/s1600/astrid20.jpeg[/MEDIA]

- Pieprzona? Chciałbyś... - uśmiechnęła się wrednie, po czym sięgnęła po kołek i wymierzyła nim uderzenie. Nie chciała jednak zabijać mężczyzny, a jedynie trochę go... sponiewierać. No może bardziej niż trochę.

Astrid natarła kołkiem na napastnika, niczym Mat Damon długopisem w pierwszej części Bourne’a. Drewniany szpikulec wbił się w kolano, bok, oraz obojczyk typka w przeciągu kilku zaledwie chwil, ale i mężczyzna zdążył uderzyć kobietę na odlew w twarz. Odskoczyła, patrząc na efekt swojego działania. Jeśli był zwykłym śmiertelnikiem, powinien po czymś takim odpuścić. Chyba że…

I faktycznie, kiedy adrenalina czy co nam jeszcze facet miał w żyłach, wylała się wraz z krwią cieknącą z kolana i szyi, mężczyzna opadł na śnieg.

- Dziwka.
- wysapał.
- Masz rację. Powinieneś zapłacić za szkody. Dawaj portfel. - powiedziała, zaleczając rany.

Facet wierzgał się na ziemi, ale najwidoczniej sam będąc zbirem napadającym na ludzi, potrafił ocenić jak ktoś kto z nim walczy jest niebezpieczny. Zdjął zegarek i rzucił telefon po czym zaczął kuśtykać jak najdalej od swojej niedoszłej ofiary.

Malkavianka zachichotała w duchu. Nie podniosła przedmiotów, ale kopnęła je w stronę krzaków. Na wypadek, gdyby mężczyzna chciał po nie wrócić. Niech nie będzie mu za łatwo. Kiedy człowiek zniknął między drzewami, wyjęła z kieszeni puderniczkę i spojrzała krytycznie na swoje odbicie.
Rock-chick outfit miał taką zaletę, że dość trudno było go uszkodzić turlając się po śniegu i lodzie, czy nawet wymieniając i przyjmując ciosy. Skóra, nawet jeśli zwierzęca, to przecież jednak skóra a nie jakiś materiał czy plastikowe badziewie. Podleczona twarz z rozmazanym makeupem w zasadzie pasowała do reszty. Kobieta przyłożyła trochę śniegu do twarzy, by zetrzeć ślady krwi, po czym jakby nigdy nic ruszyła powoli w stronę auta, bowiem zbliżała się pełna godzina.

Wojtka nie było jednak w pobliżu. Był za to policjant, a w radiowozie po przeciwnej stronie siedział zapewne jego towarzysz. Astrid skrzywiła się. No tego im brakowało. Rozejrzała się, próbując ocenić czy jej potomek złamał jakiś zakaz.

Golf na wschodnio-europejską modłę zaparkowany był na chodniku, co oczywiście kłóciło się z miejscowym prawem. Wampirzyca przeklęła pod nosem szpetnie, po czym skierowała się nerwowym krokiem do funkcjonariusza.

- Panie władzo... panie władzo! Jak dobrze, że pana widzę. Tam w parku ktoś się bije! Widziałam rannego mężczyznę i... chyba przed kimś uciekał
! - histeryzowała.

Policjant natychmiast przyłożył twarz do trzymanego w dłoni radia. Jego partner uruchomił samochód i wyjechał na ulicę. Po chwili policjant wskoczył do radiowozu, który pośpiesznie ruszył w stronę rzeki. Astrid poczekała aż przejadą, po czym spojrzała na zegarek.

Minęła godzina. Wojtek się nie pojawił. Powoli wampirzyca zaczęła wątpić w swój plan. Byłoby jednak głupotą, gdyby teraz się wycofała. Powoli ruszyła na dalszy spacer, by jakoś spędzić olejną godzinę - tym razem do pobliskiego baru, zmieniając oblicze na jedną z fanek Egona.

[MEDIA]http://www.punkrave.ch/3201-large_default/tweed-elegant-gothic-lolita-coat.jpg[/MEDIA]

Miejscowy pub okazał się miejscem gdzie kilkudziesięciu pseudokibiców właśnie coś świętowało.

[MEDIA]https://2.bp.blogspot.com/-qMTjjSzV0Pk/V_e7LAhdLaI/AAAAAAAAgnU/MOfh3kGkH-kiGsrY8CLCf0DelBk1QvAlQCLcB/s1600/astrid22.jpg[/MEDIA]

Pojawienie się w lokalu młodej gothki nie umknęło uwadze gawiedzi. Gwizdy były donośne i nic nie wskazywało, by miały się szybko skończyć. To zdecydowanie nie był jej wieczór. Wampirzyca szybko przemknęła do wyjścia. Miała zamiar znaleźć lokal bardziej pasujący do jej wizerunku. Stając przed budynkiem, zerknęła jeszcze w stronę golfa, jakby siłą wzroku mogła przywołać Wojtka.

Wampirzyca szła ulicą. Chyba w okolicy podobnie do niej musiały się ubierać kelnerki, gdyż większość mijanych mężczyzn próbowało złożyć zamówienie: mimo minusowych temperatur chcieli lodów.

[MEDIA]http://im.hunt.in/cms/oob/l/ice769137.gif[/MEDIA]

Wojtka wciąż nie było widać. Przy chodniku, tuż obok przechodzącej Maklavianki zatrzymało się za to auto.

[MEDIA]https://1.bp.blogspot.com/-z8vBCElQl-0/V_fD7xdaG7I/AAAAAAAAgnk/6HCu2o3T20AyYlm2cJ6WBiNT4e55KQSFgCLcB/s1600/asrid25.jpg[/MEDIA]

Drzwi po stronie pasażera uchyliły się.
- Chcesz się przejechać? - doleciał ją dziwnie znajomy głos.

Astrid mogła by przysiąc, że Salih, lub ktoś jak on wyglądający, właśnie starał się wpłynąć na jej wolę. To był znak, że jej nie rozpoznał, a jednak... gorzej chyba nie mogła wpaść. Gdyby ktokolwiek miał wgląd teraz w myśli Malkavianki, zobaczyłby dłuuuugi szereg ocenzurowanej treści.

- Nie lecę na szweckie auta - odparła, po czym skręciła, kierując się w stronę najbliższego otwartego lokalu - nawet dla kiboli.

Młody wampir był najwyraźniej niepocieszony. docisnął gaz i w sekundę był już dobre kilkadziesiąt metrów dalej.

Najbliższy lokal wydawał się spokojny, ale trzeba było zejść po krętych, dość stromych schodach do piwnicy. Kiedy kobieta po nich schodziła, do jej uszu nie dochodziła żadna muzyka, zupełnie jakby nic w lokalu się nie działo. Faktycznie, pierwsze pomieszczenie za schodami było puste, mimo iż paliło się światło. Stały tu cztery stoły z ławami po obu stronach, na dwóch z nich, znajdowały się nie sprzątnięte szklanki po powie. Na wprost znajdowała się zasłonka z łańcuszków, prowadząca do następnego pomieszczenia. Czując, że pakuje się w kolejne kłopoty Astrid ruszyła dalej, wkładając dłoń pod płaszcz, gdzie miała ukrytą broń.

W następnym pomieszczeniu, znajdowała się główna sala lokalu, można było to stwierdzić po tym, ze znajdował się tu bar. Za jego ladą stał mężczyzna który jakoś nie wyglądał na typowego barmana.

[MEDIA]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/2b/a6/3a/2ba63a786e1b5a64e678e361db0e01d1.jpg[/MEDIA]

Mężczyzna uniósł wzrok na kobietę.
- Przepraszam, niestety już zamknięte. - zerknął za Astrid, jakby upewniając się że nikt inny nie wchodzi.
Kainitka zmrużyła oczy.
- Oczywiście, przepraszam. Z toalety też nie mogę skorzystać prawda? Pójdę gdzieś indziej. Dobranoc - wycofała się do poprzedniego pomieszczenia.

Coś jej tu śmierdziało - na tyle mocno, że postanowiła skorzystać ze swojego talentu do ukrywania się. Tym razem jednak chciała ukryć nie tyle swoją twarz, co odwrócić wzrok barmana i przejść pod ścianą pomieszczenia do drzwi umiejscowionych po przeciwnej stronie.

Kiedy to uczyniła, jej oczom ukazał się następujący obraz:
W pomieszczeniu magazynowym, pelnym beczek z piwem i skrzynek z butelkami, przy stoliku siedział przywiązany do krzesła mężczyzna po dwudziestce, ale chyba jeszcze przed trzydziestką. Stojący za nim łysol przykładał mu właśnie do twarzy ostrze tasaka.

- To któro-ręczny jesteś?
- spytał swoją ofiarę.

Wampirzyca przycupnęła cicho koło jednej z beczek, wciąż odwracając od siebie spojrzenia. Nie wydając żadnego dźwięki, obserwowała rozgrywająca się przed nią scenę rodem z Ojca Chrzestnego.

“Barman” wychylił głowę przez drzwi.
- Spoko, tylko jakaś pizdka. - po czym zniknął. Łysol chwycił nadgarstek przywiązanego. Mężczyzna zaczął wrzeszczeć lecz głos szybko ugrzązł mu w gardle gdy bandzior pogroził mu tasakiem.
- Zamknij kurwa mordę, zaczniemy od palców. - mężczyzna zacisnął dłoń w pięść.
- Ej! albo kurwa wystawisz palucha albo ujebie ci całą dłoń rozumiesz?
Płaczący mężczyzna wyciągnął małego palca. Tasak opadł na jego śródręcze z siłą, jednak tępą stroną.
- Dalej jesteś kurwa skąpy hę? wyciągaj większego bo w to mogę nie trafić, a wtedy i tak ujebię ci całą dłoń. - łkający mężczyzna otworzył dłoń.
- Błagam, będę płacić błagam! - zapierał się.
- Miałeś czas - powiedział łysol biorąc ogromny zamach - kurwa nigdy tego nie robiłem, chuj wie gdzie trafię!
- Nieeee!
- wrzeszczał skrępowany. Ostrze opadło jednak na stolik dobre dwadzieścia centymetrów od jego dłoni. Łysol zaczął się śmiać, Astrid mogła usłyszeć kapanie dobiegające spod nóg związanego mężczyzny.
- Pamiętaj o rachunkach następnym razem okej? - powiedział łysol poprawiając marynarkę.

Gdyby tylko nie była wampirem, wzięłaby popcorn. Ludzie i ich problemy byli tacy zabawni! Ale fakt faktem - gdyby była wampirem, to by tutaj nie dotarła.

Nie chcąc narażać się dłużej, pod osłoną cienia Astrid powoli wycofała się z pomieszczenia, kierując ku wyjściu z lokalu. Oby Wojtek tym razem czekał przy aucie...
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline