Wątek: Cienie [+18]
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-10-2016, 11:37   #46
echidna
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Dotąd Jennifer nie wiedziała, że ciało ludzkie ma aż tyle nocyceptorów, że potrafi odczuwać aż tyle bólu naraz. No dobrze, wiedziała, zdarzało jej się już doprowadzać do takiego stanu. Ale sądziła, że ten etap życia ma już za sobą, że jest dorosła i odpowiedzialna, że zna swoje granice. Rzeczywistość jednak pokazała, że wystarczy chcica i odrobina odrzucenia i poważna pani redaktor poważnego wydawnictwa przeistaczała się w głupią siksę. Noż kurwa!

J.J. westchnęła. Kac moralny był mimo wszystko gorszy niż kac pijacki. Kac po pijaństwie normalna rzecz. Ale żeby się tak samemu sponiewierać? I to dlaczego… z powodu odrzucenia?! Swoją drogą, frajer był z tego Daniela. Na bycie porządnym mu się zebrało po takim czasie! Mógł o tym pomyśleć zanim pierwszy raz TO się wydarzyło.


Obudził ją brzęk tłuczonego szkła i ciche przekleństwo. W pierwszej chwili, nie bardzo wiedząc, co się dzieje, wydała z siebie cichy jęk. W następnej przetoczyła się na bok i wyciągnęła rękę w kierunku nocnej szafki w poszukiwaniu telefonu. O dziwo ani telefonu, ani nawet szafki nie było tam, gdzie się spodziewała. Zamiast niskiego drewnianego mebla, jej ręka wymacała coś chłodnego i podłużnego.

- Osochozi… - mruknęła zdezorientowana, bowiem w jej sypialni niczego chłodnego i podłużnego koło łóżka nie miało być prawa.
- Przepraszam, nie chciałem cię obudzić. - dał się słyszeć przyjemny męski tembr. Jego również nie miało prawa być w jej sypialni.

Jennifer podniosła gwałtownie głowę. Szybki rekonesans wykazał, że wbrew obawom, nocna szafka i telefon nie zniknęły z jej sypialni zastąpione czymś metalowym. To najzwyczajniej w świecie nie była jej sypialnia. Na podłodze obok łóżka stały dwa kieliszki i pusta butelka po winie. Koszulka, w której spała, to nie był jej rozmiar, a pościeli, w której beztrosko się kokosiła, przydałaby się przepierka.

Sypialnia nie była zupełnie obca. Właściwie to J.J. znała to pomieszczenie całkiem nieźle, spędziła tu wiele godzin obżerając się popcornem, popijając wino i oglądając filmy. Nie mogła jednak powiedzieć, by poczuła ulgę. Chyba nawet wręcz przeciwnie.

Dziewczyna usiadła na brzegu łóżka naciągając koszulkę na uda najmocniej jak to się tylko dało. Na szczęście mężczyzna nie zauważył jej żałosnych prób okrycia się. Zajęty był sprzątaniem rozbitego szkła w akompaniamencie własnego sarkania. Może to i lepiej. I bez jego spojrzenia czuła się parszywie.

- Czy… - zaczęła, zaraz jednak przerwała uświadamiając sobie, że zna odpowiedź.

Nic się między nimi nie wydarzyło. No… prawie nic. I może właśnie przez to “PRAWIE” tak podle się czuła. Ciekawe, czy on też miał takie przemyślenia?

- ... mogę prosić kawę? - dokończyła niezdarnie przeklinając się w duchu za to, jak idiotycznie musiało to zabrzmieć.
- Jasne, zaraz ci zrobię, tylko dokończę tutaj - odparł nie odrywając się od szklanych okruchów. Najwyraźniej nie dostrzegł w jej pytaniu niczego podejrzanego. A może nie chciał dostrzec?

Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu ubrań. Zadziwiające. Jeszcze wczoraj wieczorem nie miała najmniejszego problemu, by się przy nim rozebrać do snu. A teraz sama myśl o tym, że mógłby zerknąć, gdy się przebierała, przyprawiał ją o szybsze bicie serca. Tymczasem ubrania leżały tam, gdzie je zostawiła. Niezdarna kupka tuż obok fotela. Bałaganiara z niej była. Cóż miała na to poradzić?

Ubrała się najszybciej, jak tylko potrafiła, pościeliła łóżko, poszła do łazienki przemyć twarz, a kiedy wyczerpały jej się wymówki, skierowała się do kuchni, by wypić kawę, na którą wcale nie miała ochoty z człowiekiem, któremu w chwili obecnej cholernie bała się spojrzeć w oczy. A przecież nic się nie stało, prawda? PRAWDA?!

Siedział przy stole milczący, z kubkiem parującego napoju w ręce, z zainteresowaniem śledząc kłęby pary unoszące się nad taflą gorącej cieczy . Usiadła naprzeciwko dukając podziękowania. Przysunęła do siebie kubek kawy i upiła łyk. Zerknęła na niego. Ich spojrzenia na chwilę się spotkały. W tej samej chwili oboje odwrócili wzrok jak poparzeni. Gdyby nie czuła się jak idiotka może nawet wydałoby jej się to zabawne.

Siedzieli dłuższą chwilę w milczeniu, w niemal całkowitej ciszy przerywanej jedynie sporadycznym siorbnięciem. Cholera! To było najgorsze kilka minut jej życia. Znali się jak łyse konie. Do tej pory potrafili gadać godzinami, a wystarczyła jedna noc i siedzieli naprzeciw siebie jak para obcych ludzi. I żeby to jednak była noc dzika i wyuzdana! Ale między nimi nie zdarzyło się nic! Prawie nic… tylko dlaczego było jej z tym tak źle?

- Przepraszam - szepnął Daniel nie patrząc na nią. Ze wszystkich rzeczy, jakie mógłby powiedzieć, postanowił przeprosić. Nosz kurwa!
- Nie przepraszaj. Nie zrobiłeś niczego, czego bym nie chciała - odparła, no bo co innego mu miała powiedzieć?
- Mimo wszystko przepraszam. Nie powinienem był… to się nie powinno było zdarzyć.

”Nie powinno było, ale się zdarzyło.” - pomyślała i gdyby tylko mógł podsłuchać jej myśli, usłyszałby głos suchy i beznamiętny. Nie powiedziała jednak tego. Nie było sensu. Tak jak nie było sensu mówić, że powinien się z tym pogodzić. To było oczywiste. Po co drążyć temat?

***

Gdy zatrzasnęły się za nią drzwi wejściowe do budynku, odetchnęła z ulgą. Sięgnęła do kieszeni płaszcza w poszukiwaniu papierosów i zaraz zaklęła szpetnie. Fajek nie było. Nie to, że zgubiła. Doskonale wiedziała, gdzie je zostawiła. W jego mieszkaniu, na parapecie przy drzwiach balkonowych. Jak by i bez tego dzień nie zaczął się wystarczająco parszywie. Tak to jest, jak człowiek stara się uciec jak najszybciej. No trudno. Nałóg będzie musiał poczekać. Nie chciała tam wracać. Nie teraz, nie prędko.


- Niech cię szlag, Daniel! - syknęła usiłując się doczołgać na skraj łóżka.

Dłuższą chwilę siedziała na brzegu łóżka oceniając swoje szanse na dotarcie do kuchni. Ocena wypadła pozytywnie, toteż po dobrych dwóch kwadransach zbierania sił ostrożnie wstała. Ostrożność niestety nie uchroniła jej skroni od pulsującego bólu, co J.J. skwitowała przeciągłym syknięciem. Jedynie nadludzkim wysiłkiem woli powstrzymała się od wczołgania się z powrotem do łóżka i zwinięcia w kłębek pod kołdrą.

Aspiryna. Gdzie w tym cholernym domu mogło być cudowne dziecko Felixa Hoffmana? Odrobina desperackich poszukiwań na szczęście przyniosła oczekiwany skutek w postaci pudełka białych, niepozornych tabletek. Jennifer wzięła dwie i wrzuciła je do szklanki wody. Ciche “psssssss”, jakie się przy tym rozległo,przyprawił ją o kolejny grymas bólu, ale dzielnie zniosła torturę mając nadzieję na rychłe wybawienie.


Jen z trudem przełknęła paskudne lekarstwo pocieszając się w myślach, że im paskudniejsze w smaku tym skuteczniejsze w działaniu. Następnie sięgnęła po paczkę fajek i zapaliła jednego. Zaciągnęła się łapczywie, by po chwili równie łapczywie łapać każdy oddech. ”Niedobrze” - pomyślała.

Ignorując torsje zaciągnęła się kolejny raz, tym razem ostrożnie, maleńką porcją. W tym samym momencie doznała tego dziwnego uczucia. Błąd w Matrixie, lub - jak kto woli - deja vu uderzyło w nią z siłą kowalskiego młotu. Miała taki sen… cholernie dziwny sen. Ciemnoskóry policjant i ona. Paliła, ale zupełnie jej nie smakowało, zupełnie jak teraz.

Co ten alkohol robi z ludźmi - pomyślała gasząc w popielniczce w połowie wypalonego papierosa. Zerknęła na swoje odbicie w lustrze na drzwiach szafy i jęknęła przeciągle. Nie, nie dlatego, że coś ją zabolało. Ot, zwyczajnie, wyglądała jak siedem nieszczęść.

Prysznic. Tego jej było trzeba. Pociągnęła nosem i jedynie utwierdziła się w tym przekonaniu. Ciepła woda zmyje z niej resztki pokręconego snu i parszywe samopoczucie.


Gorące strumienie spływające leniwie po nagim ciele. Uwielbiała to! Z kolei Daniel preferował wodę letnią, w temperaturze ciała, taką w której ona zamarzała. To mógł być jeden z powodów, dla których nigdy nie robili Tego pod prysznicem. Swoją drogą… skąd u niej w ogóle takie wspomnienia? Daniel był… technicznie rzecz biorąc, to był jej Ex. A o Ex nie należy rozmyślać. A już zwłaszcza w kategoriach wspólnych pryszniców.

No dobrze, Daniel nie był podręcznikowym przykładem Ex. Choćby dlatego, że nie zionęli do siebie nienawiścią. Byli przyjaciółmi. Właściwie to… ten związek miał charakter czysto epizodyczny. Przede wszystkim byli przyjaciółmi.

No dobrze, podręcznikowym przykładem przyjaciół to też nie byli. Było między nimi to dziwne napięcie, ta bariera, która powstała, gdy zadecydowali, że bycie razem to jednak nie jest to, co tygryski lubią najbardziej.

Co ją w ogóle naszło na takie rozmyślania tego parszywego poranka? Nie dość jej było krzywych faz we śnie i bólu głowy? Wszystko przez ten pocałunek! Nie powinien był jej całować. A jak już pocałował, to nie powinien był przestawać. Od nadmiaru seksu jeszcze nikt nie umarł. A już na pewno nie groziło to Jen. Ostatnimi czasu nadmiar seksu był ostatnim, co mogło jej grozić. Cholerny Daniel i jego cholerne skrupuły! Gdyby nie one, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej. Obudziłaby się odprężona, w przyjemnie ciepłych męskich ramionach, pachnąca seksem, a nie z kapciem w ustach i szaloną orkiestrą pod kopułą.


Kawa i kolejne podejście do porannego papierosa. Tym razem, na szczęście, udane. Zaciągając się z lubością heterogenną mieszanką smoły, arsenu i całego zła tego świata Jen zauważyła wibrowanie telefonu.

Cytat:
OD: Daniel
TREŚĆ: Jak tam, żyjesz?
Cholerny Daniel! Czyżby znał ją na tyle dobrze, że przeczuwał, co mogła ze sobą zrobić po jego wyjściu? To po co wychodził, dupek jeden? I co mu miała odpisać? Że żyje, tylko miała serię pokręconych snów? Uśmieje się, gdy mu o nich opowie.

Nim zdążyła odpisać przyjacielowi, zauważyła jeszcze jedną wiadomość, której wcześniej nie odczytała. To jej przyjście musiało ją zbudzić rano.

Cytat:
OD: Apostoł
TREŚĆ: Jesteście?!
”O kurwa! O żesz kurwa, ja pierdolę! To jakiś żart! Bardzo, kurwa, nie śmieszny żart.” - pomyślała Jen drżącymi rękoma wystukując na klawiaturze odpowiednie słowa.

Cytat:
DO: Daniel
TREŚĆ: Jest źle. Przyjedź.
Wysłała. Po chwili zastanowienia dopisała jeszcze coś.

Cytat:
DO: Daniel
TREŚĆ: Proszę...
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 10-10-2016 o 12:53.
echidna jest offline