Kastor von Grunberg
Pustkowa Chaosu
Ocknąłeś się smagany zimnym wiatrem, trzęsąc się z zimna rozejrzałeś się po miejscu gdzie się znalazłeś. Wokół ciebie po horyzont rozciągały się kamieniste pustkowie, gdzieniegdzie porośnięte rdzawoczerwone porostami i brunatnymi skarlałymi krzaczkami. Wysoko w powietrzu unosiły się dziwne istoty, swym wyglądem budziły twój niepokój i lęk. W pewnym momencie poczułeś piekący ból na plecach, tak jak by ktoś przyłożył do twego boku żarzący się kawałek żelaza. Upadłeś i ostanie co słyszałeś to przeraźliwe wycie bestii, zmierzających w twym kierunku.
Obudziłeś się, czułeś się okropnie do tego miałeś zabandażowaną głowę i marzyłeś o kilku kroplach wody. Do tego jak zauważyłeś okropnie trzęsło, co mogło oznaczać że jedziecie wozem. Nie za bardzo wiedziałeś co się stało, ale z pewnej odległości dostrzegałeś niewyraźną sylwetkę sierżanta i jakiego nieznanego mężczyzny którego skądś znałeś. Megnar Kargun i Sigismund Ebeling
Wojowniczy Krasnolud prawie rzucił się w pogoń za uciekającym wrogiem, jednak powstrzymał go Sigsmund - zresztą dobrze uczynił. Już nieco bardziej spokojny krasnolud prawie się przewrócił, zresztą widać było że i on był ranny i do tego piekielnie zmęczony. Sigsmund przywołał medyka, a gdy ten się zjawił kazał opatrzyć krasnoluda i wraz z utykającym krasnoludem udał się do byłego obozowiska. Przywitały ich okrzyki i jęki rannych i umierających, większość żołnierzy która jako tako trzymała się na nogach zbierała w jednym miejscu ciała poległych. Wśród leżących krzątał się mężczyzna ubrany w zakrwawiony fartuch, trzymający w jednej ręce ubrudzoną od krwi piłę. Prócz tego kilku z wojaków wykopało dół gdzie miały spocząć ciała poległych, kolejni zaś utworzyli stos z ciał zwierzoludzi i pomiotów chaosu - który oblali gęsto smołą i podpalili.
W tym momencie na placu dało się posłyszeć dźwięk końskich kopyt i na plac wjechała niewielka grupka konnych zbrojnych za którymi ciągnął się wóz. Grupie przywodził mężczyzna ubrany w bogato zdobioną zbroję okryty purpurowym płaszczem, zresztą pozostali zbrojni byli dobrze wyposażeni i wszyscy dzierżyli tarcze z herbem prowincji. Widząc to sierżant wystąpił i chwilę rozmawiał z mężczyzną. Po chwili sierżant dał znak żołnierzom, a ci ułożyli rannych na wozie a następnie utworzyli szyk.
W pewnym momencie sierżant podszedł do was i powiedział. -Jeśli chcecie możecie ruszać, Książę Elektor rozkazał opuszczenie Wolfenburga - nasz władca uznał je za stracone miasto. Wraz z Grafem von Wolmar ruszamy do Salkelten, to tam obecnie znajduję się armia elektorski i sam Książę Elektor. Wraz z nami rusza Ojciec Oddo i Siostry z Zakonu Miłosierdzia, jeśli chcecie Panowie możecie nam towarzyszyć - oczywiście jeśli się zgodzicie. |