Will był zajebany w akcji. Trochę bolało go ramię od odrzutu kałasza. Trochę bolała go głowa od ilości alkoholu, którą wczoraj wypił. Trochę bolał go brzuch, bo kwaśne, polskie żarcie wyjątkowo mu nie służyło. Choć i tak miał szczęście, że go nie postrzelili. Wyjątkowo chujowo strzelają te zakapiory-pederaści. W Zasranych Stanach długo by nie pożyli.
- Poruchałbym - rzucił do kompanów. - Jak już się wszystko uspokoi, podrzućcie mnie do Ani na rekonwalescencję.
Wylazł z samochodu wyciągając spod siedzenia torbę zawierającą broń, którą udało mu się zdobyć na pederastach i jego własną. Przede wszystkim musiał się zająć nią i sprawdzić, czy do czegoś się na daje oraz ile ma pestek do konkretnych modeli. Potem zamierzał sprawdzić schowki, skrytki i bagażnik w samochodzie. Może mieli gdzieś coś dodatkowo upchnięte.
- Klasyczna partyzantka - ględził dalej. - Trzeba się zregenerować, przegrupować i znów uderzyć tam, gdzie boli. Już nas szukają, te latające cudeńka rosyjskiej technologii nie pojawiły się na niebie bez powodów. Najbezpieczniej założyć, że to nas szukają. A jeśli tak... cóż, przydałaby się bazooka. |