Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2016, 08:38   #80
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Cromthalgor odsunął metalową sztabę, ważącą dobre kilkanaście funtów i odłożył ją na bok. Masywne drzwi od strażnicy miały od wewnątrz ślady zadrapań, jakby pazurów czy szponów jednak pół-ork nie był w stanie powiedzieć, czego konkretnie. Kiedy jednak próbował otworzyć drzwi, okazało się, że były również zablokowane od zewnątrz...co wydawało się dziwne. Pół-ork naparł jednak na drzwi, i cal po calu powolutku odsuwał drzwi na bok.
Sterta kamieni, otwarta, drewniana konstrukcja nad drzwiami i zerwane linki zwisające z konstrukcji wprost mówiły o uruchomionej jakiś czas temu pułapce, która zrzuciła swój kamienny ładunek wprost pod drzwi, blokując je.
Wojownik nie zauważył jednak żadnej ofiary owej pułapki. Szeroka, usypana drobnym żwirkiem ścieżka prowadziła w dół, wijąc się między skałami aż do skalnej półki gdzie widać było wiszący most, ale wojownik zobaczył też bardzo wąskie, niezauważone z okna krótkie schody biegnące stromo do góry wzdłuż ściany strażnicy. Prowadziły do wąskiego przejścia jakieś 30 stóp powyżej, gdzie wzrok pół-orka dostrzegł dwie wąskie strzelnice a w jednej dostrzegł błysk metalu. Przypadł ostrożnie do ziemi, jednak nie dostrzegł najmniejszego ruchu. Powoli i ostrożnie wszedł po kamiennych schodkach zaglądając do środka przez wąskie przejście. Grube, drewniane drzwi były wyłamane z zawiasów od zewnątrz. Deski były połamane, i pokryte dawno zakrzepłą krwią. Cromthalgor widział cały próg przy wejściu pokryty starą krwią, wręcz zbryzgany i czarny niczym w jatce. Pół ork musiał ostrożnie stawiać kroki, by nie przykleić się do zastarzałej krwi.
Patrzył na ciasną galeryjkę strzelecką, z której można było ostrzelać plecy dowolnego napastnika, nacierającego na strażnicę. Na podłodze galeryjki leżał szkielet w rozerwanej kolczudze, pokryty pajęczynami. Obok leżał długi miecz w czarnej pochwie a pod ścianą w pobliżu okienka strzeleckiego, oparty o kamienny parapet stał krótki łuk, wraz z wiklinowym, owiniętym skórą kołczanem pełnym czarno upierzonych strzał. Jedna z nich była oparta pierzem w dół o parapet, a jej błyszczący grot wystawał przez strzelnicę. Hełm strażnika leżał pod ścianą, na stercie zgniłego siana, a okrągła tarcza leżała nieopodal. Kości strażnika były pokryte jakąś zaschniętą, kremową wydzieliną - podobną nieco do wosku i podobnie się kruszącą. Thalgor roztarł w palcach dziwnie kruszącą się substancję, czując delikatne mrowienie w palcach i nieco zanikające w nich czucie.
Wychodząc z pomieszczenia dostrzegł w kamieniach pod strzelnicą kolejny błysk metalu. Kolejny miecz tkwił między kamieniami, jakieś kilkanaście stóp od ścieżki prowadzącej do wiszącego mostu....

Rathan taksował uważnie pomieszczenie. Wpierw dostrzegł dwie pochodnie, które zamierzał później zabrać lub podpalić. Potem zainteresował się mniejszym pomieszczeniem, będącym celą. Na ścianie zauważył ślady, wydrapane jakimś ostrym narzędziem. Ściany pokryte były również krwią, i tajemniczą, białą wydzieliną, podobną do wosku. Początkowo łowca myślał, że delikatne rysy na ścianie są pismem – jednak po dłuższym wpatrywaniu się w nie i braku linijek czy powtarzalnego schematu uznał, że nie jest to pismo.
Zelda oczyściła z pajęczyn podaną przez Tupika włócznię. Grot okazał się nad podziw dobrze zachowany i mimo cienkiej warstwy rdzy, która wymagała jedynie kilku minut pracy z osełką wciąż zachowywał ostrość. Łańcuch wbity w ścianę celi okazał się nie do wyciągnięcia. Większość próbujących dała sobie spokój z ponownymi i bezowocnymi próbami wyrwania go ze ściany i opuściła celę aby pomóc w przeszukaniu pomieszczenia.
Lucinda, Tupik i Grieger myszkowali po kątach strażnicy, szukając czegokolwiek użytecznego. Na rękę Lucindy wypadły cztery srebrne monety z ceramicznego garnka stojącego na najniższej półce regału. W glinianych naczyniach stojących na półce gnom znalazł kilka porcji ziół, używanych powszechnie w kuchni oraz resztki skórzanej, porwanej sakiewki z której wypadł miedziany amulet z pojedynczą runą. Kobieta pochyliła się, dostrzegając coś w rodzaju różdżki. Czarny, zwężający się ku jednemu końcowi przedmiot był, lekki, twardy i pod palcami Lucinda czuła chropowatą powierzchnię.
Grieger skinieniem głowy potwierdził przypuszczenia Tupika który zainteresował się przekładniami – kołowrót najprawdopodobniej otwierał kładkę na dole. W tej chwili nie byłoby to raczej korzystne, z uwagi na niewątpliwy pościg. Tupik, nie mogąc rozeznać co konkretnie robi dźwignia gmerał przy niej przez chwilę aby po chwili przesunąć ją w górę. Z głośnym jękiem, ciężka krata stanowiąca znaczną część podłogi w celi opadła w dół z głośnym jękiem, który niósł sie echem po całej strażnicy....

Rathan – Arcobatic check 19(384794) vs DC15 success



...usuwając kratę z pod nóg badającego celę Rathana. Łowca zareagował instynktownie, łapiąc przytwierdzony do ściany łańcuch. Pochodnia spadła w dół, oświetlając pomieszczenie poniżej. W jej świetle łowca mógł zauważyć zardzewiałe, długie na ponad stopę kolce osadzone w podłodze małej sali jakieś dziesięć stóp pod podłogą. Element tortury, a może miejsce egzekucji...tego nie było wiadomo. Cuchnęło śmiercią i zgnilizną a ciemne zacieki na kamieniach i kolcach świadczyły o okrutnej przeszłości tego miejsca. Jednakże bystre oko łowcy dostrzegło wyrzuconą na posadzkę czarną ziemię i rumowisko kamieni. Otworu średnicy około dwóch stóp w rogu pomieszczenia również nie sposób było nie dostrzec. Rathan dostrzegł jednak błysk metalu w rumowisku kamieni. Przysypana ziemią rękojeść miecza wystawała z pod kamieni, wraz z bielejącymi kośćmi na których wciąż można było dostrzec długie, skórzane buty z błyszczącymi w świetle pochodni ostrogami...

Tupik zaczął pruć sienniki, próbując przerobić je na płócienne paski, które następnie zamierzał przerobić na linę bądź broń. O ile same sienniki były w opłakanym stanie i darły się niemalże same, to deski pod nimi wyglądały na grube i solidne. Tupik z zadowoleniem oglądał skalne rumowisko pod drzwiami widząc mnóstwo potencjalnej amunicji i począł splatać cięte w kawałki sienniki, które nieźle już zalatywały pleśnią i wilgocią. Siennik miejscami był niezwykle ciekawie pocięty, jakby ktoś przebijał go dziesiątki razy nożem. Jego palce natrafiły na zlepione białą substancją siano a dłoń zaczęła drętwieć, jak w młodości kiedy oparzył się pokrzywą...

***

Dziesiątki stóp powyżej, krasnoludy szybko przetrząsały trupy strażników, układając ich po kolei w ciemności galerii. Brzęczące sakiewki, zbroje, w końcu porządna broń – to dawało nieco otuchy i umacniało odwagę w krasnoludach realizujących najbardziej bezczelną część planu. Oskar pomógł bratu szybko ubrać nieco przydużą kolczugę, a sam okrył się czarną, długą tuniką jednego ze strażników. Przypasali broń, i oporządzenie strażników, a każdy ukrył głowę pod żelaznym szłomem z czerwonym pióropuszem. Wyglądali prawie jak strażnicy. O ile ktoś patrzyłby z oddali. I o ile byliby w cieniu. Oskar zabezpieczył jednym hełmem drewnianą dźwignię w strażnicy, nie mogąc odgadnąć jej przeznaczenia. Wyglądało, że służyła do otwierania czegoś, lub blokowania jakichś drzwi. Jakich? Najpewniej znajdujących się w polu widzenia strażnika, choć nie było to regułą. Krasnludy przeszły przez drzwi prowadzące do baraków, zamykając je i zatrzaskując na grubą, metalową sztabę która znajdowała się po drugiej stronie. Anbar oszacował, że bez małego tarana szanse na siłowe sforsowanie drzwi były wprost nikłe.
Oskar stał w przedsionku, badając kołowrót obsługujący windę. Anbar zajrzał do pomieszczeń straży, taksując stół zastawiony kilkoma miskami. Zapach jedzenia omal nie skręcił mu kiszek z głodu. Dwa stojące na stole, zapalone kaganki oświetlały stół a cztery pochodnie na wbitych w ścianach mocowaniach oświetlały pomieszczenie. Osiem drewnianych prycz, dobrze wymoszczonych sianem i stołki dokoła stołu stanowiło jedyne umeblowanie pomieszczenia. Brak szafek czy półek wskazywał, że była to jedynie większa stróżówka. Ciepło zapewniał koksownik, stojący w rogu pomieszczenia a obok niego spory kocioł pachnący ciepłą kaszą. Dym unoszący się z nich niknął w metalowej kracie w suficie. Krótkie schody do góry prowadziły w korytarz, który pod kątem prostym wchodził w dłuższy, szerszy, przecięty tuż za skrzyżowaniem dwoma kratami. Metalowe prowadnice po bokach krat i brak widocznych zamknięć oznaczał opuszczone brony. Krasnoludzki wojownik zadrżał, widząc sztaby żelaza niemal tak grube jak swój nadgarstek. Prawa odnoga korytarza była znacznie szersza, dłuższa, i prowadziła również nieco pod górę. Anbar widział zza kraty cztery pomieszczenia, położone na prawej ścianie, również zamknięte na kraty skąd dochodziły jękliwe krzyki męczonych więźniów, a czerwonawy poblask ognia rzucał na ściany korytarza cień obracanego koła, i wiszących łańcuchów. Na końcu korytarza krasnolud widział kamienny portal i schody. Skulił się widząc dwójkę strażników wywlekających jakiegoś nieszczęśnika z najdalszego pomieszczenia. Rechotali głośno, taszcząc nieprzytomnego więźnia po kamiennych schodach gdzieś w górę. Ich śmiech niknął wśród krzyku skazańców, klekotu łańcuchów i skrzypienia napiętych lin.
Drugi korytarz, znacznie węższy i krótszy wychodził na drewnianą galeryjkę dokoła dużego pomieszczenia, prawie tak dużego jak więzienne pomieszczenie, choć nie tak głębokiego. Skulony i niezauważony, zza żelaznych krat mógł podziwiać najdziwniejsze narzędzia, służące do zadawania bólu. Tańczące na ścianach cienie i urywane krzyki bólu dobiegały również z tego pomieszczenia.Świsnął bat, zadzwonił łańcuch przynosząc kolejne okrzyki bólu i cierpienia....
 

Ostatnio edytowane przez Asmodian : 11-10-2016 o 08:41.
Asmodian jest offline