Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-10-2016, 15:38   #105
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Post Rozdział II. Phandalin

Phandalin
11 Eleasias, popołudnie

Drużyna niemal biegiem ruszyła na poszukiwanie domniemanych ofiar porwania, niepomna faktu, że wszędobylskie niziołki mogą wiedzieć znacznie więcej. Na szczęście niektórzy mieli na tyle rozsądku, by wybrać się wcześniej po zaopatrzenie i zostawić wieści osobom, które mogą ich szukać. Podczas gdy Torikha poszła do swojego tymczasowego domu, Joris (który odmówił Annie zamiany miejsc), Piącha i Marduk ruszyli do sklepy Barthena. Tropiciel nie mógł nie zauważyć, że wnętrze jest bardziej zabałaganione niż wcześniej, a pod okiem kupca barwnie wykwitło spore limo. Joris nie musiał nawet specjalnie wypytywać - gdy drużyna popijała w gospodzie Czerwoni, zwabieni wypełnionym po brzegi wozem, który zajechał pod sklep, przyszli zabrać “co im się należy”, jak to dowcipnie określali. Odmowy nie przyjmowali, co było widać po obitej szczęce Barthena. Niestety awanturnicy nie dowiedzieli się tu niczego przydatnego. Bandyci byli ludźmi, a i owszem. Może kilku niespełnionych górników się do nich przyłączyło, ale i tak w mieście nie nocowali, to się ich tu nie ucapi. Najwyżej w Śpiącym Gigancie, jeśli akurat tam piją; choć nawet chlać chodzą w kupie.
Las w okolicach dworu Tresendar? A pewnie, Czerwoni mogą tam siedzieć, miejsce dobre jak każde inne. Wokół Phandalin było sporo zrujnowanych budowli - i całych osad - choć żadna tak blisko jak opuszczone dworzyszcze. W samych ruinach kupiec nigdy nie był, bo i po co. Z tego co słyszał nie nadawały się do zamieszkania, choć czy piwnice ostały się w całości… kto wie? Jeśli było tam wino, to na pewno już go nie ma.
- Jak powywieszacie tych drani to macie u mnie dożywotnią zniżkę na wszystko - burczał Barthen, pakując rzeczy dla Marduka. Póki co jednak po raz kolejny był stratny i nie kwapił się do dawania upustów ani kredytów. Od pożyczek był burmistrz.

Poszukiwacze przygód pożegnali się i wyszli na plac, gdzie czekała już Torikha, wyglądająca niemal jak bogini wojny. Marduk miał nadzieję, że uda mu się zwerbować do pomocy Slidara, ale rycerza nie było ani w gospodzie, ani u kapłanki Tymory. Chcąc nie chcąc krótkim zaklęciem podleczył więc Piąchę i wszyscy udali się na farmę Alderleafów, a potem do lasu.

Młody niziołek dokładnie opisał okolice dworu Tresendar, więc Joris nie miał większych problemów z trafieniem we właściwe miejsce. A że wiedział czego szukać to niedługo potem odnalazł tropy nie tylko Carpa, ale i znacznie większych od niego istot, prowadzące w gęsty, leszczynowy zagajnik. Wejście pod ziemię było dobre ukryte, a miejsce idealne by poruszać się po okolicy niezauważonym przez mieszkańców Phandalin.

Drużyna ustawiła się w szyku, Torikha zapaliła pochodnię i wszyscy ruszyli wgłąb tunelu. Po przejściu jakichś trzydziestu metrów dotarli do dużej, naturalnej jaskini. Temperatura była tu dużo niższa niż na zewnątrz. Sufit znajdował się jakieś dwadzieścia metrów nad nimi, a trzymetrowa, dość głęboka szczelina dzieliła tę (długą na jakieś 18 metrów) jaskinię na pół. Turmalina zauważyła dwa mosty spinające szczelinę i kilka bocznych odnóg, wyglądających już na robotę jakiegoś kamieniarza z dawnych czasów. Dwa stalagnaty wspierające strop nieco ograniczały widoczność, ale wydawało się, że grota jest pusta.



Niepokojący był tylko nienaturalny chłod i ulotny smród rozkładającego się mięsa.

 
Sayane jest offline