- Agata.. Ag’Hata - poprawiła się Megan i usiadła na jednym z kamieni.
Kolana jej drżały, musiała pilnować, żeby dygot nie objął całego ciała. Odetchnęła głęboko raz, i drugi, powoli uświadamiając sobie, co się właśnie zdarzyło.
Odparła atak gromady zbrojnych. Fakt, ze najwyższy sięgnął jej ledwie do podbródka , niczego nie zmieniał. Uciekli. Miała nadzieję, że nie po to, aby wrócić większą grupą. Jeśli nawet nie teraz – wieść o jej „powrocie” się rozejdzie. I kolejni spróbują ją dorwać i doprowadzić do Maski. Nie ją, Me’Ghan. Ale Me”Ghan to ona, w jakiś dziwny, pokręcony sposób. Ostatnie wydarzenie umocni legendę Me’Ghan. Tylko odwlecze to, co nieuniknione. Prędzej , czy później ją złapią, nie mogło być co do tego wątpliwości. Sztuczka z zastraszaniem nie zawsze będzie działać. Złapią i nie będą słuchać o jej prawdziwym życiu, klinice… Zginie. Czy wtedy wróci do siebie?
- "Ale się wpakowałam" – pomyślała i przeniosła spojrzenie na szarpaną wyrzutami sumienia i strachem kobietę. Skoro już zaczęła budować swoją własna legendę, powinna zacząć szukać sojuszników. W pojedynkę na dłuższą metę nie miała szans. Pewnie nawet z innymi nie miała szans, ale wolała działać, niż siedzieć o produkować czarne scenariusze.
- Nie mi cię oceniać, Ag’Hato – odezwała się w końcu, gdy uznała, ze uda się jej mówić bez drżenia w głosie. - . Nie wiem, co bym uczyniła na twoim miejscu. Dokonałaś swojego wyboru i będziesz musiała z nim żyć. Ja nie podniosę na ciebie ręki.
Odczekała chwilę.
- Ale – w imię przyjaźni, która nas kiedyś łączyła i jako zadośćuczynienie możesz ofiarować mi swoją pomoc. Przyjmę ją. Maska zabrał twój lumen, tak?
- Zabrała lub zabrał - potwierdziła ze smutkiem i żalem, chociaż zawój dokładnie ukrywał twarz. - Nie mam swojej mocy Me'Ghan ze Wzgórza. jestem niewiele więcej warta niż przeciętny goblin. Czym jest Władczyni bez swojej magii?
- Magię można odzyskać…- zasugerowała Megan. - Sama nie dam rady, potrzebuję spotkać innych. - poszukała słowa. - Innych obdarzonych mocą. Zabierzesz mnie do nich.
Poruszyła głową. wahając się. Welon poruszył się gwałtownie.
- Jestem ci to winna, Me'Ghan. zabiorę tylko kilka rzeczy i udamy się ... udamy się do Wzgórza. Tylko.. czy ... nie boisz się tego?
- “Czego?” - nasuwało się oczywiste pytanie, ale Megan nie mogła go zadać. Jeszcze nie teraz. Może potem coś powie o urazie głowy i spróbuje wyciągnąć nieco więcej informacji. Na razie musiały uciekać.
- Myślisz, że powinnam? - zapytała więc w zamian, wbijając spojrzenie w zasłoniętą welonem twarz kobiety.
- Tego, co tam zastaniesz. - westchnęła. - A czy powinnaś? nie wiem. Ty musisz zdecydować.
- Myślę, że jestem gotowa na konfrontację - odpowiedziała Megan, wstając. - Musimy iść, Ag’Hato. Normaci zaraz wrócą, strach maleje im bardziej oddalamy się od źródła zagrożenia. Nie możemy tu zostać.
- Zatem ruszajmy. Poprowadzę chyba że znasz jakiś Tunel?
- Nie - Megan pokręciła głową i zebrała swoje rzeczy. - Chodźmy.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. |