Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2016, 08:43   #30
Morri
 
Morri's Avatar
 
Reputacja: 1 Morri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłośćMorri ma wspaniałą przyszłość
Gwałtowne ruchy niskiego mężczyzny rozdarły bluzę, za którą szarpnął. Pękła z cichym trzaskiem charakterystycznym dla drącego się materiału.
- Kurwa - zaczęła kobieta, ale nie miała czasu na dokończenie skargi. Widok istoty, która pojawiła się w ich polu widzenia niemal odjął jej mowę. Znowu gdzieś na dnie żołądka poczuła strach. Kiszki zagrały, a Tricia prawie straciła nad nimi panowanie.
- Kuuurwaaaa - zapiszczała, szarpiąc Vigora w ostatnim desperackim geście, a potem puściła go i cofając się w przeciwnym kierunku, potknęła, opadając ciężko na tyłek i kość ogonową. Przekręciła się na brudnej ziemi i na czworakach przesunęła pierwszych parę kroków, ostatecznie jednak wstając.
- Vigor biegnij, pierdolić bohaterstwo - wrzasnęła, jednak nie odwróciła się.
Nie wiedziała o co chodzi, nie wiedziała nadal gdzie jest, nie rozumiała niemal nic z tego, co człowieczek do niej wcześniej mówił, ale postanowiła usłuchać. Jego oraz swoich instynktów, które znowu pobudzone do działania krzyczały “uciekaj”.
Pobiegła, ale mały gaduła nie.
Nie oglądała się za siebie.
Strach był najlepszym dopingiem.
Gnała po nierównym terenie, po jakimś wzniesieniu za bardzo nie wiedząc gdzie w sumie biegnie.
Niby Vigor coś jej tam wyjaśnił, ale w sumie niewiele z tego jego gadania zrozumiała.
I nagle stanęła nad urwiskiem i ujrzała w dole rzekę.



A kawałek dalej wypiętrzające się góry!
Gdzieś za jej plecami huknęło, jakby w ziemię uderzył piorun lub ktoś zdetonował jakiś ładunek wybuchowy. Słyszała też sypiące się w dół kawałki kamieni.
- Ja pierdolę - oznajmiła sama sobie Tricia, rozglądając się po okolicy i szukając miejsca do w miarę bezpiecznego zejścia na dół.
Nie ujrzała niczego takiego poza kilkoma karkołomnymi osuwiskami, którymi - od biedy - dałoby się zsunąć w dół ryzykując połamanie nóg lub karku.
- Lewo, lewo - oznajmiła sobie, postanawiając biec wzdłuż urwiska, spodziewając się albo odnalezienia zejścia, albo natrafienia na most lub możliwość obejścia przepaści
Pędziła na złamanie karku, ale jej sytuacja nie polepszała się. Nadal wysokie urwisko, nadal niemal przepaść. W końcu jednak zauważyła coś. Schody! Karkołomne, zwietrzałe, przecinające sto i drzewa schody na końcu świata.


Ryki za jej plecami ucichły.Zrobiło się naprawdę cicho jeśli nie liczyć jej chrapliwego oddechu i dudniącej w skroniach krwi. No i serca, które waliło jaj niczym młotem, jakby chciało wyrwać się z klatki piersiowej. Wyraźnie odwykła od biegania na przełaj.
Patricia nie wiedziała, czy fakt, że dźwięki walki i wszelkie inne towarzyszące tym wydarzeniom odgłosy ucichły, to dobry, czy zły znak. Ale najrozsądniej, o ile w ogóle można było mówić TU o rozsądku, było założyć, że zły. Zatrzymała się więc tylko na chwilę, próbując złapać oddech oraz zignorować boleśnie kłująca kolkę w boku, na którym położyła rękę. Tak, tak, takie pobożne życzenia nic nie dawały. Kolka nie zniknie pod wpływem jej dotyku, a dziwne… stworzenie, które zaatakowało Vigora pewnie teraz pędzi zjeść ją. Zjeść albo zrobić cokolwiek, co takie cosie robiły swoim ofiarom.
Rzuciła za siebie rozpaczliwe spojrzenie i głośno wciągając powietrze, zaczęła schodzić ze schodów. Nie biegła jednak, obawiając się potknięcia, od czasu do czasu hamując i podpierając się o poprzednie stopnie w lekkim przysiadzie, kiedy jakieś kawałki stopni kruszyły się pod jej ciężarem. Jedyną nadzieję Tricia odnalazła w fakcie, że owe schody były zrobione ewidentnie ludzką ręką, a nie były jedynie dziełem natury. I może gdzieś prowadziły. Na razie wędrowała po prostu tak szybko, jak pozwalały jej możliwości. Coraz niżej… w dół i w dół.
 
__________________
"First in, last out."
Bridgeburners
Morri jest offline