by PanDwarf & Stalowy Gdy Moradin usłyszał nucący melodyjny głos wiedział już z kim na do czynienia. Proste kurważ, szyszkojad no kto by inny. Spojrzał na chwile ku górze mamrocząc w myślach klątwy wobec wszelkich bogów, zaiste nienawidzili go. - Jak każdy, oczywiście... za niewinność.rzecz jasna. - wychrypiał gardłowym głosem
Analizował dalej klatkę szukając kłódki, w końcu kruca jakoś go tu wsadzili to i wyjść się da.
Nieco zdmuchiwały mu myśli kolce pod jego rzycią wyczekujące aż kto klatkę opuści ale mimo to
starał się skupić na sprawie. - Ciekawe gdzie nas osadzili…
“Opuścić klatkę to jedno jednakoż co dalej, prowizoryczny oręż leży i czeka, duża pewność siebie strażników zapowiada solidne Lochy z doborowa strażą… Ale gdzie… gdzie tym razem znajduje się”
Krasnolud przyglądał się klatce z ciekawością i wiedział jedno. Była ona solidnej konstrukcji, ale to co go zdziwiło to brak kłódek i zamków. Jak ich zamknęli nie miał pojęcia. Tak samo do czego mogła służyć obręcz na łańcuchu.
- Na loch wytrzeźwień to nie wygląda. - odparł cicho elf.
Nie było ani zamka, ani furtki. Do niczego też nie był w stanie sięgnąć. Poza obręczą. Odgarnął włosy z twarzy i dwoma palcami zaczął rozmasowywać skronie. Starał się zignorować ból. Sińce i stłuczenia zaleczą się. Oby tylko dożył tej chwili.
- Na miejskie więzienie też nie. - dodał po chwili nie podnosząc głosu Sor’Kane - Bardziej jak miejsce z… miejskich legend. Tych do straszenia dzieci… i dorosłych. - Widzisz tą obręcz… ciekawe, jakby klatka opadła możliwe że… Hmmm… Jednak narobi takiego huku że postawi na nogi cała straż. Za pomocą młotka i łomu ciężko byłoby wywalczyć sobie wolność. - głowił się krasnolud czując Iskierkę nadziei jednak nie poddając się jej.
- Klatki nie mają furtek. Dostrzegasz gdzieś miejsca świeżego skuwania? - zapytał elf krasnoluda.
Krasnolud szybkim wzrokiem omiótł klatkę - Nie, elfie nie ma takowych śladów Kusi mnie by to szarpnąć.Jeno jak spuści klatkę na dół,bądź położy ją bokiem to nie będę miał czasu by nawet pożałować swego czynu.Hmmm.. - skwitował
- To pachnie… magią. - odparł Sor’Kane - Chyba, że mają na usługach siłacza, który by to wszystko pozginał siłą swych rąk.
Ocenił szybko na jakiej wysokości od sufitu i podłogi wisi klatka oraz jak długi jest łańcuch i czy byłaby szansa na spuszczenie jej poza rewir kolców. Zrezygnowany w końcu odpuścił, drapiąc się po swej brodzie. Nic to może jeszcze przyjdzie pora… |