Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2016, 18:57   #63
Kostka
 
Reputacja: 1 Kostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputacjęKostka ma wspaniałą reputację
Dom Martin'ów

Remi tylko kiwnął głową w odpowiedzi na słowa ojca. Stary przewyższał syna latami doświadczenia. Poza tym bartnik sam świetnie wiedział, że czas najwyższy by zajrzeć do barci po zimie. Remi raz po raz unosił łyżkę do ust, jdnak nawet nie czuł smaku zupy. Czuł na sobie spojrzenie Luca i wiedział, że będzie musiał mu powiedzieć choć część prawdy o naradzie. Plotki, które mógł usłyszeć od sąsiadów mogły tylko pogorszyć sprawę.
- Trottier zrezygnował ze stanowiska mera - powiedział nie patrząc na rozmówcę. Jakoś trzeba było zacząć.
- Wieść się już poniosła - powiedział Luc siorbiąc zupę - Niedobrze, niedobrze. Jak jakieś szelmy zwietrzą brak szeryfa, kryzys mera i co tam jeszcze, to ino się w Szuwarach zakotłuje.
Starzec westchnął nosem i skończył jeść. Wytarł chustą brodę i zaszurał krzesłem wstając.
- O co chodziło chłopcze z radą? Czemu cię wezwano? Przeskrobałeś coś?!- Stary Martin wbił wzrok w syna.
- Mam zacząć się martwić?
No i się zaczęło. Chociaż może lepiej jest już mieć to za sobą.
- Znasz mnie. Nie w głowie mi wygłupy. To zwykłe nieporozumienie, które niedługo powinno się wyjaśnić - powiedział Remi zmuszając się by spojrzeć rozmówcy w oczy. Jednocześnie odłożył łyżkę i odsunął od siebie talerz.
- To dobrze.. - ulga ma twarzy staruszka była widoczna. Odsapnął. Kto wie. Może chciał tylko usłyszeć zapewnienie, że wszystko jest w porządku - Będę szedł spać, synu. Zmęczył mnie ten dzień.
Nim Luc się oddalił w okienko kuchenne zapukała niewielka, owłosiona łapka Kobolda
Bartnik zaskoczony wyprostował się na krześle. Co też ten Trouve mógł chcieć ? Przecież widzieli się na Radzie.
Przezwyciężając zaskoczenie mężczyzna poderwał się z krzesła i wypadł z kuchni. Po chwili w sąsiednim pomieszczeniu dało się słyszeć skrzypnięcie otwieranych drzwi.
- Dobry wieczór panie Martin - przywitał się kobold widocznie strapiony - Nie widział pan może pani Hoe? Wszędzie jej szukam. Byłem u niej w rzeźni, ale pusto. Poszedłem do mera, jego też nie ma. Myślałem może, że tutaj jest. Ehh.. Brassard nieżyje.. - Zakończył wreszcie.
Bartnik przecząco pokręcił głową.
- Nie, nie widziałem Hoe. Zaraz po obradach wracałem do domu . Kolejna ofiara pomoru ? - dodał ciszej
- Nie… chyba idzie nam się zmierzyć z kolejnym kłopotem. Pójdziesz ze mną? - Zaproponował Jean-Christophe. Widać miał jakiś plan i właściwie nie czekał na odpowiedź, tylko machnął na Remiego.
Martin nie miał ochoty na żadne wyprawy. Po dzisiejszej radzie czuł się zmęczony. Chciał spędzić wieczór domu. Ale jakby nie patrzeć kobolt był Radnym i jego przychylny głos się liczył.
- Niech pan poczeka - mruknął. Remi jakoś nie mógł wyobrazić mówienia do rozmówcy na “ty”.
Szybko cofnął się do domu po coś cieplejszego, krzyknął “Wychodzę!” i znów stał przed budynkiem spoglądając w dół na kobolta.
Jean-Chritophe odszedł od domu bartnika kawałek, podrapał się po brodzie i stęknął, jakby nie wiedział jak się zabrać do mówienia.
- Widzisz Remi, mer nam odchodzi, mamy też brak radnego i absolutnie nikogo w służbie prawa. Zresztą, nie muszę ci tego tłumaczyć. Hoe jest świetną radną, choć szeryfem byłaby pewnie jeszcze lepszym, ale Trottier chce mieć ją przy sobie w te ostatnie dni.. sprawowania urzędu. Tak więc, czy nie przyjąłbyś nominacji na żandarma? Chciałbym zgłosić twoją kandydaturę na to stanowisko - Kobold spojrzał wyczekująco na bartnika.
- Pierwszą rzeczą jaką byś zrobił, byłoby zebranie kilku śmiałków i oczyszczenie szlaku do Bałtów. Mamy tam jakąś bandę i świadków, którzy jeszcze są w mieście...
Bartnik przez chwilę spoglądał na pana Trouve zanim w końcu przemówił.
- Propozycja nie brzmi źle, ale… zastanawiam się dlaczego skierowana została do kogoś, kto dzisiejszego popołudnia był przesłuchiwany w sprawie spotkania z przestępcą.
- Twoja rodzina Remi jest tu znana od pokoleń i wątpię być próbował nadszarpnąć jej reputacji. To co było na naradzie to bardziej przesłuchanie wyjaśniające. Nie mam kogo poprosić. Jednak jestem pewien, że absolutnie i koniecznie weź ze sobą Hoe to tej roboty. Ona się zna chyba na tym. Zebrałbyś jeszcze kilku śmiałków i jutro byście ruszyli.
Kobold przysunął się do Remiego bliżej.
- Naprawdę obawiam się tego, co będzie jak szybko nie rozprawimy się z bandami na szlakach.
Bartnik cicho westchnął. Wyprawa zbrojna przeciwko bandytom. A jeszcze przed chwilą planował spokojne pójście do pracy.
- Zgoda, panie Trouve. Mam nadzieję, że Szuwary zapamiętają tę przysługę. Czy Hoe już wie o tej całej wyprawie ?
- Nic, a nic. Sprawa jest świeża. Do Szuwar właśnie zwieziono ciało pana Brassard’a. Przywieźli go wypalacze węgla. Gnoll’e. Zatrzymali się w stajni. Być może Ocaleniec da im coś do zjedzenia - Kobold poklepał Remiego po ramieniu.
- Właśnie miałem szukać pani Nhara- jego wzrok zawisł na chwilę na jarzących się światłach, które biło z okien oddalonego nieco domu państwa Girard.
Bartnik podrapał się za uchem.
- Rozumiem. Cóż, dla pewności jutro z samego rana odwiedzę rzeźnię. Jeśli spotka pan Hoeth prosiłbym, aby ją pan zaznajomił z sytuacją i poprosił o przygotowania do drogi. Byłoby szybciej.
- Oczywiście - odparł kobold - Cieszy mnie, że się zgodziłeś. Pozdrów ojca.
Kobold poklepał po ramieniu Remiego i oddalił się. Musiał znaleźć przed północą radnych lub mera.
 
__________________
Hmmm?
Kostka jest offline