Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-10-2016, 21:11   #34
Corrick
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
1945 rok, Luty
Tej samej nocy Karl wybrał się do lasu w towarzystwie grupy wampirów - swojej sfory wampirów. Po niespełna półgodzinnym marszu dotarli do szczeliny skalnej, prowadzącej do leża, odrzuconego childe Nosferatu.
- Ameeeelka. Ameeeeeelka! - nawoływała Aghata prowadząc Sire i trzech pozostałych kainitów przez wąskie tunele. Karl zawsze należał do szczupłych, ale nawet on musiał momentami wciągać brzuch by przecisnąć się między skałami.
Krążenie po podziemnych tunelach zajmowało znacznie więcej czasu niż dojście do nich. Karl zaczął brać pod uwagę, że może przyjść im tu przeczekać dzień. Wybornie…
Po niemal godzinie Aghata zatrzymała się, wzięła się pod boki i pewnie oznajmiła:
- Zgubiłam się.
- Czwarty raz idziecie tym korytarzem. -
odezwał się aksamitny, ciepły kobiecy głos. Kiedy Karl odwrócił się w kierunku z którego dobiegał, jego oczom ukazała się Amelia we własnej osobie.


Nosferatka siedziała przykulona na skałach, jakieś cztery metry od Karla, w rękach trzymała zagryzionego szczura z którego najwyraźniej przed momentem piła.
Pozostałe wampiry zareagowały nerwowo na widok maszkary. Igor i Adrian przeładowali karabiny, Zimna z kolei poprawiła uchwyt na trzymanej siekierze.
- Amelia! - Aghata wrzasnęła uradowana, po czym spojrzała na Sire.
- To ona tato.
Malkav spojrzał z ukosa na “młodziaków” i powiedział tylko krótkie, ciche - Nie! - uderzając w nich swoim szaleństwem. Podszedł spokojnie do Amelii, ujął jej podbródek i obrócił jej twarz pierw w lewo, później w prawo i cmoknął kilka razy. - No, no, no… - powiedział, odsuwając się nieco. - CZEŚĆ! Jestem Karl! - niemalże wybił jej ręką kły, podając ją na powitanie.
Amelia wyglądała na przestraszoną zachowaniem Karla co z boku musiało wyglądać dość komicznie. Na pewno dla Aghaty która roześmiała się na głos. Nosferatka ostrożnie wyciągnęła rękę, widać było iż nie nawykła do kontaktu z czyimś ciałem.
- Malkavianin jak rozumiem - odgarnęła kłębek polepionych włosów z twarzy.
- Hmmm…. - Karl podrapał się po podbródku. - Tak, chyba tak. - stwierdził. - Idziesz z nami? - zapytał, uśmiechając się i wyciągając dłoń jak do dziecka. - Bardzo chętnie cię przyjmiemy, Amelio. - posłał jej najcieplejszy uśmiech, jaki posiadał w swym arsenale. Aż żałował, że oko mu odrosło, tak bardzo chciał się podrapać po oczodole… - A i posiłki mamy normalne. - wtrącił, spoglądając na truchło szczura leżące obok wampirzycy.
Amelia odruchowo schowała zagryzione zwierzątko za plecy w geście zawstydzenia. Aghata podeszła bliżej.
- To nasz przywódca Amelko, widzisz? tak jak obiecałam. Przyprowadziłam do ciebie samego szefa Sfory, widzisz? Nie kłamałam.
Amelia podkuliła nogi i objęła je błoniastymi dłońmi.
- Samotność… tęsknota… - zaczęła patrząc gdzieś w bok.
- Wszystko minie, z czasem, zobaczysz! - nagabywała Aghata.
Karl kiwnął kilka razy palcami wyciągniętej dłoni, jakby chciał przywołać do siebie dziecko.
- Chodź z nami, bądź jednym z nas! - wręcz podskoczył z ekscytacji. - Amelko… - spojrzał na nią proszącym wzrokiem.
Nosferatka wahała się, chwyciła się nerwowo za włosy i zaczęła je szarpać, przez chwilę wydawało się, że skłoni się do próśb Karla i jego córki.
- Nie! On mi wybaczy! Byłam nieposłuszna ale mi wybaczy! Na pewno! On mnie kocha! Wy? Wy chcecie go skrzywdzić! Nie pozwolę na to! - Amelia rzuciła się z furią na Karla.
- Na nią! - wrzasnęła Aghata, trójka młodszych wampirów natychmiast ruszyła na nosferatkę. Zimna wbiła siekierę w wysuszone ramie Amelii, mężczyźni otworzyli ogień.
Nie, nie, nie.... NIE! Umysł Karla wrzeszczał w jego głowie, tak, że były SS-man miał ochotę wbić sobie pazury prosto w uszy. To nie miało tak wyglądać, to nie miało tak się skończyć… Uwolnił swoje szaleństwo, chcąc uspokoić Nosferatkę i POROZMAWIAĆ z nią.
- KONIEC! - wrzasnął ponad dźwiękami, a echo rozniosło to po jaskini. - Gdyby cię kochał, nie porzuciłby cię! Żaden ojciec nie porzuca dziecka! - warknął, wysuwając pazury i gotując się na przyjęcie potencjalnego ataku.
Moc Karla uśpiła emocje Ameli, ale chyba nie żadne z tych które były by w tym momencie wskazane, przeciwnie, pokraczna istota wydawała się strachliwa z natury, toteż chyba właśnie strachu pomógł się jej pozbyć Karl… Nosferatka jednak skupiła swoją złość na Zimnej, która trzasnęła ją siekierą. Amelia oddała młodej wampirzycy w twarz, huk karabinów nie pozwalał usłyszeć pękania czaszki, Amelia uderzyła jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze. Zimna stała się na prawdę zimna i bezgłowa. Aghata dostała przynajmniej dwa razy z rykoszetu, chwyciła Karla i zaczęła ciągnąć go na bok, pozwalając dwóm pozostałym młodzikom przejąć na siebie furię odrzuconego Childe.
Reinhardt chyba zrozumiał w tym momencie, jaka była istota sfory. Jaka była istota siły tego zgromadzenia, co kierowało taką grupą. Pierwotne instynkty. Przetrwają najsilniejsi, ci którzy będą w stanie najdłużej utrzymać się na szczycie. Pokiwał głową ze zrozumieniem, wyrwał się Aghacie i rzekł głośno:
- Walcząc z nami tak naprawdę się do nas przyłączasz! Ta walka jest inicjacją, Amelio! - szczerze wątpił, by Szczurzyca go usłyszała, ale musiał to z siebie wyrzucić. Krew zabuzowała w nim mocniej, szaleństwo jego geniuszu uderzyło we wzrok Nosferatki.
Amelia przykuliła się i zasłoniła oczy łapskami, co wyglądało komicznie gdy pociski AK47 co raz odrywały kawałki skory z jej ciała. Karabin Adriana zaciął się, magazynek Ivana zaś się wyczerpał. W tej krótkiej przerwie, Nosferatka po omacku wpadła na tego pierwszego. Ociekająca własną krwią wgryzła się w ciało młodego wampira. Nie sprawiło mu to bynajmniej przyjemności, wył przeraźliwie. Ivan zaś postanowił zaimprowizować: nie będąc w stanie uruchomić karabinu ujął go oburącz i zaczął torpedować głowę szczurzycy uderzeniami, klnąc przy tym po francusku, rosyjsku, chyba też po węgiersku. Przy akompaniamencie wrzasku, głuchych uderzeń metalu i drewna o ciało i spływając nieumarłą krwią, trójka kainitów tarzała się po podłodze jaskini. Aghata gdzieś zgubiła latarkę, w pewnym momencie nastała całkowita ciemność
- Kochana! - Karl wrzasnął, kierując swe słowa do Aghaty i roztaczając swe zmysły po okolicy. - Musimy wracać, niedługo świt!
- Musimy ją mieć! -
upierała się Aghata, Karl poczuł jak Childe podaje mu podłużny przedmiot - kołek, a potem jeszcze drugi.
- Dźgamy ich aż będzie cisza - poleciła po czym ruszyła po omacku do przodu.
Reinhardt wzruszył rękami i ruszył przed siebie, kierując się swymi zmysłami. Przypuszczał, że ten najbardziej powyginany będzie Amelką - to z racji jej… niezwykłej aparycji. Miał tylko nadzieję, że odpowiednio wbije ten kołek - miał coś na kształt zwiotczenia mięśni spowodowanego tremą. Z tą tylko różnicą, że jego mięśnie nie mogły za bardzo zwiotczeć, a i żadnej tremy nie odczuwał. To dziwne uczucie mrowienia było przypomnieniem o tym, że kiedyś był człowiekiem.
Nie obyło się bez pomyłek. Karl kilka razy po wyprowadzeniu pchnięcia słyszał przeraźliwy wrzask Aghaty, innym razem on sam dostał kołkiem w nerkę. Ostatecznie jednak udało się zastopować całą trójkę. Karl też miał możliwość trafieniem palcami w miejsca na ciałach wampirów, w które nie warzył by się chyba nawet spojrzeć przy zapalonym świetle.
Aghacie udało się też wygrzebać spod jednego sztywniaka latarkę. W jej świetle Sire i Childe mogli rozeznać się w sytuacji.
Zimna była zimna, Adrian niestety też. Ivan… Igor czy jak mu tam było, wydawał się być w dość dobrym stanie. Amelia, która podleczyła się kosztem Adriana także.
- Dokonało się! - Aghata wysiliła się na uśmiech mimo rozoranej kołkiem piersi. - Tato! Mamy naszą sforę! - kobieta wyciągnęła nóż oraz kielich, przedmioty które zabrała ze sobą do jaskini, zaczęła spuszczać krew z nieruchomej Amelii a potem Ivana.
Bolała go nerka, w którą dźgnęła go Aghata. Przekrzywił lekko głowę, bo zawsze chciał dowiedzieć się, jak czuje się ktoś, kogo akurat łaskoczą po tym organie. Rozejrzał się wokół i znienacka wbił sobie palec w ranę po kołku, wpychając go do nerki. Hm… ciekawe uczucie. Pokiwał ze zrozumieniem głową. Trochę bardziej jakby łaskotało, niż denerwowało, ale było to ciekawe doświadczenie. Nie tak przyjemne jak drapanie się po oczodole, ale…
Zwrócił uwagę na Aghatę. - Co robisz, najdroższa? - zapytał. - Posiądziemy teraz ich siłę? - jego głos zdradzał podekscytowanie. - Tak?! - stał się trochę bardziej piskliwy, niż wypadało.
Aghata spojrzała na bezgłową Zimną i zmasakrowanego Adriana.
- To pożywienie dla nas tato. Szczurka zostanie z nami, jest silna i dzięki niej dopadniemy jej Sire.- Maklavianka spojrzała na Igora:
- Ten z kolei świrek okazał się całkiem użyteczny, też zostanie z nami, mówię ci tato, nada się. - Aghata spuściła również i swojej krwi do kielicha, po czym podała go Karlowi wraz z nożem.
On przyjął od kobiety kielich oraz nóż, z nabożną czcią przeciął swój nadgarstek i spróbował odnaleźć się w sytuacji. Gdy zasypiał te dwa lata temu, był młodym ojcem, SS-manem, naukowcem z nieograniczonym dostępem do laboratorium. A teraz? Był sekciarzem, guru jakiejś sfory o której nie miał pojęcia jak działa. W zasadzie… Czemu wcześniej o to nie zapytał?
- Aghato, kochanie… - zaczął niepewnie, podając jej pełen kielich. - Możesz mi opowiedzieć jak działa, to znaczy, działają inne sfory? - podrapał się po brodzie, spoglądając na swoje childe z lekkim zdziwieniem. - A, jeszcze jedno. Nie będziemy trzymać Amelki pod kluczem tak długo jak Kieł trzymała mnie, prawda? - jego wzrok stał się twardszy, gdy wspomniał sobie o zmarnowanych DWÓCH latach jego nie-życia.
Kobieta przejęła od Sire naczynie, zaczęła odstawiać je na bok ale w ostatnim momencie, z czystego łakomstwa chlipneła maluteniki łyczek. Kiedy kielich bezpiecznie stał na kamieniu Aghata usadowiła się wygodniej.
- Jasne tato, pytaj o co chcesz! Sfory w zasadzie robią co im członkom przychodzi do głowy. Oczywiście cały sabat walczy o obronę naszego gatunku przed zagrożeniem ze strony żarłocznych przedpotopowców. Oraz dominacją starszych, ale różni różnie do tego podchodzą. Na przykład Kieł jest skupiona najbardziej na własnym rozwoju duchowym. Oczywiście sfory pomagają sobie na wzajem, szczególnie gdy cel jest słuszny. - Aghata wypięła pupę wyciągając się po zwłoki Zimnej, przysunęła je bliżej siebie i ułożyła na boku, koło ciała Adriana.
- Nieee, nie ma potrzeby by któregoś z tych tutaj kołować, z tobą po prostu… po prostu dziewczyny były złe na ciebie na to co im z głowami porobiłeś. Najpierw chciały cię wysuszyć na amen ale w końcu przekonałam je by tego nie robiły. Nie chciały jednak, żebyś miał na mnie za duży wpływ, więc powiedziały, że muszę spędzać z tobą mniej czasu i uczestniczyć w codziennym Vaulderie. Amelka też po jakimś roku czy dwóch picia z nami będzie bardziej skoncentrowana na nas niż na tym jej ojcu.
Mina Malkava nie przedstawiała zadowolenia. - Chciały mnie wysuszyć? - zapytał zdziwiony i pokręcił głową z niesmakiem. - Przecież to barbarzyństwo. Kieł sama zaczęła zabawę ze mną! - prychnął oburzony Karl. - Sol nie była lepsza. - założył ręce na piersi niczym obrażone dziecko. - Mówisz, że sami wyznaczamy sobie cele? - zamyślił się. - Na początek, podbijemy zamek Tzschocha i pozbędziemy się panującego tam Szczura, ojca tej małej furiatki. - wskazał głową na Amelkę. - Zawsze chciałem zjeść z tobą w zamku, kochana. - ujął głowę Aghaty i pocałował ją lekko, po czym uśmiechnął się.
Childe przytuliło do Karla zimną twarz.
- Och tato… - cmoknęła go w usta.
Aghata podeszła na czworaka do zakołkowanego poligloty.
- Zaczniemy od niego, ktoś przecież będzie musiał Amelkę troszkę przytrzymać.
Wampiry pochyliły się nad Igorem, kiedy Aghata wyciągnęła kołek odskoczyła troszkę pozwalając pomachać mężczyźnie odruchowo rękami.
- Spokojnie, już spokojnie - mówiła powoli.
Karl uderzył w Igora swoim umysłem, ograniczając jego emocje. A przynajmniej próbując.
- Igorze, uspokójcie się. - powiedział wyraźnie po niemiecku.
Młody kainita faktycznie się uspokoił, szybko skupił uwagę na kielichu który podała mu Aghata, mężczyzna nawet o nic nie pytał, był ranny i marzył o jedzeniu. Wyduszkał trochę zanim Wampirzyca go powstrzymała.
- Dopij się z Zmimnej - wskazała na bezgłowe ciało. Kiedy Igor się zaleczył Aghata pokiwała głową.
- Dobra, teraz tak… weź szczurkę przytrzymaj bo zaraz ją odkołkuję.
- Co!? -
Igor zrobił wielkie oczy
- Słuchaj się! - warknął Karl.
Igor wyglądał jak pies który spuścił uszy. Aghata powstrzymała Karla ręką dając mu znak by wszymał się z rozkazami.
- No Igor? co jest? co masz do Szczurki? - spytała mlodego wampira który przed chwilą przełknął miksturę z vitae nosferatki.
- Bo się rzucać będzie. - powiedział z wyrzutem ale bez tej pasji z jaką okładał pare minut temu jej ciało kolbą karabinu.
- Wszystko będzie dobrze. - zapewniła Aghata i znów z łakomstwa wzięła łyczek z kielicha. Igor mamrotał coś pod nosem w Jidysz (przez głowę Karla przebiegło pytanie, kiedy w RIESE pojawili się Żydzi, ale po chwili doszedł do wniosku, iż to efekt zmiany rządów…) ale podniósł Amelię do pozycji siedzącej, zaplótł jej dłonie za plecy i objął mocno od tyłu. Aghata spojrzała na Sire:
- Szefie weź ją dobrze przygaś, ja też coś spróbuje. - po czym wyciągnęła kołek. Igor klął w każdym możliwym języku gdy wraz z trzymaną nosferatką zaczął tarzać się po kamieniach.
Karl pochylił głowę, przymknął oczy i zaatakował umysłem, celując w szał Amelii - chciał go ograniczyć, przygasić, zdusić ten żar w zarodku. Wyrzucił dłonie przed siebie, jakby miało mu to w czymś pomóc…
Moc Karla nie dawała mu oczywiście wpływu na rodzaj emocji. Aczkolwiek w tym momencie Nosferatka nie miała takowych zbyt wiele. To trochę jak z naiwnym pytaniem każdej napodkanej kobiety o to, czy nie zechciała by się z tobą przespać. Przeważnie procentowe szanse są niewielkie. Ale w tej sytuacji to było zupełnie tak, jakby się zadało to pytanie w Domu Publicznym.
Amelia padła z sił, na tyle, by Igor był w stanie sobie z nią poradzić. Aghata pojawiła się przy niej z kielichem momentalnie.
- Pij. - przykazała mocą krwi. Szczurka wypiła większość cieczy, natychmiast się uspokajając, jednak Igor wciąż ją trzymał (mając przy tym minę, jakby miał za chwilę zwymiotować).
Karl nachylił się w stronę Nosferatki, spoglądając jej głęboko w oczy.
- Amelko? - zapytał półgłosem. - Jesteś z nami?
Szczurka pokiwała niepewnie głową w momencie gdy Aghata odciągnęła od niej kielich i podała go Karlowi.
- Napij się Tato, łatwiej będzie ci się patrzeć naszym kolegom w oczy.
- Naszym kolegom? -
zdziwił się, pociągając łyk z kielicha. - Kogo masz na myśli, Aghato? - pociągnął kolejny łyk. - Amelko, czy Igor może cię puścić i będziesz spokojna? - zapytał Szczurki.
- Ja jestem spokojna, czego nie można powiedzieć o żołądku młodzieńca przyklejonego do moich pleców, nie myślałam, że to jest w ogóle możliwe… - powiedziała aksamitnym czystym głosem Amelia, pięknym głosem - uzmysłowił sobie Karl. Igor odetchnął i puścił łuszczącą się skórę Nosferatki.
Reinhardt westchnął. - Wróćmy do bazy się posilić, nim zastanie nas tu dzień. - ostatnie słowo wypowiedział z obrzydzeniem. - A tą dwójkę wytaszczmy na dwór, słońce dokończy sprawy, gdy już ich wypijemy. - uśmiechnął się lekko, przekrzywiając głowę delikatnie w bok.

Jak Karl zarządził tak też się stało, sfora pożywiła się do syta na ciałach tych, którzy okazali się za słabi by stać się jej częścią. Amelia ściągnęła ubranie z Adriana i przykryła nieco swoje odrażające trupie ciało. W bazie nikt nie niepokoił powracających kainitów, nikt nie zadawał jakichkolwiek pytań, to sfora była tu panem.
 
Corrick jest offline