Przez pewien czas Ochotnicy byli względnie bezpieczni, do czasu aż ów ludzie gór nie zaczną strzelać, w takim wypadku mogłoby być nieciekawie. Nawet jeśli zrobią to na oślep to z pewnością znajdzie się kilka strzał które pechowo trafią w któregoś z ochotników.
Tymczasem obie strony obrzucały się słowami, lecz nic z tego nie wynikało. No może poza tym że Waightstill który wcześniej znajdował się w nieciekawej sytuacji, teraz miał szanse powrócić do jaskini. Jedni przekrzykiwali drugich. Na każdy argument ochotników ci drudzy mieli kontrargument, nie ważne czy był logiczny sam w sobie i z resztą wypowiedzi, czy nie. Chodziło o podtrzymanie rozmowy gdyż obie strony znajdowały sie w patowej sytuacji a nikt nie chciał się wychylić aby tegoż pata przełamać - a przynajmniej tak sytuacja wyglądała jakby spojrzeć na nią z boku.
Dopiero Marwald zebrał się na wyjście z jaskini i to w mniej bojowym nastawieniu niżeli Bartnik oraz bardziej jawnie niż Felix. Najpierw poleciał gołąb a gdy bezpiecznie powrócił, z jaskini wyszedł jego właściciel. Gdyby tylko Kolekcjoner był w stanie widzieć w ciemności jak Max i Felix, to dostrzegłby ogromne zdziwienie na twarzy człowieka który chwile wcześniej wychylił się zza drzewa. - Jesteś bardzo odważny albo bardzo głupi, ale skoro już do nas wyszedłeś to podejdź do nas i mów. Dokładnie od początku kim jesteście, skąd przybyliście i po co, ze wszystkimi szczegółami. I zawołaj swoich towarzyszy, niech się pokażą, chcę wiedzieć z kim mam do czynienia, no i przecież nie będą się kisić w tej skale przez wieczność, czyż nie? - mężczyzna mówił bardzo spokojnym głosem, był opanowany i pomimo tego iż bardzo się starał, nie zdołał ukryć zdziwienia w głosie.
__________________ ORDNUNG MUSS SEIN Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103) |