Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-10-2016, 18:04   #2
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Lotte Visser


Dwie przecznice od mieszkania Lotte młoda Koreanka otworzyła bar onigiri. Choć bistro funkcjonowało dopiero od trzech miesięcy, już teraz cieszyło się wielką popularnością. I nie bez powodu. Ryżowe trójkąty każdego dnia smakowały obłędnie, nadzienie zawsze było świeże, na dodatek cena wydawała się stosunkowo atrakcyjna. Visser zakupiła na śniadanie trzy sztuki - kimchi, tofu i ebi, po czym szybkim, zdecydowanym krokiem ruszyła z powrotem do domu. Niekiedy miewała luźne dni, w trakcie których nie musiała się spieszyć… jednak niestety nie dzisiaj.

Włączyła notebooka. Aplikacja mailowa od razu zaatakowała szeregiem powiadomień od czytelników. Niestety Lotte nie udzielała się na swoim blogu muzycznym tak często, jak kiedyś i część odbiorców nie mogła się z tym pogodzić. W ramach rekompensaty Visser od czasu do czasu przysiadała i opracowywała nieco obszerniejsze artykuły… jednak to nigdy nie wystarczało. Tak właściwie Lotte tęskniła za śledzeniem świata muzyki i byciem na bieżąco, lecz ostatnimi czasy angażowała się również w inne aktywności. Poza pracą w biurze architektonicznym Deana Radlera wolne chwile spędzała na nauce francuskiego, ćwiczeniach na strzelnicy, treningach na siłowni… niedawno też skończyła kurs samoobrony. Życie oraz przebyte starcia nauczyły ją doceniać wagę wyszkolenia i rozwijania swoich umiejętności. Niestety czasami w zakamarkach umysłu pojawiały się zjadliwe głosy, które podszeptywały, że i tak najważniejszy jest fart oraz pomyślność losu. Daniel - jej brat - oraz Takeshi… choć byli najlepsi, i tak zginęli. Od tego czasu minęły jednak długie miesiące i Lotte zdołała uporać się z żałobą.

Świdrujący, drażliwy pisk przeszył powietrze niczym strzała. Visser wzdrygnęła się. Jej dzwonek do drzwi był jedyny w swoim rodzaju.
W drzwiach stała Angelika trzymająca w ramionach małego Williama. Dziewczyna wyglądała kwitnąco. Uśmiechała się szeroko i przypominała prędzej paryską modelkę, niż świeżo upieczoną mamę. Jej strój był przemyślany, modny i drogi. Nieznacznie przytyła po ciąży, dzięki czemu jej sylwetka nabrała bardziej kobiecych kształtów. W rezultacie wydawała się jeszcze bardziej atrakcyjna.

Lotte delikatnie odebrała Williama i uśmiechnęła się do niego ciepło. Chłopiec już teraz wydawał się równie idealny, jak jego matka. Posiadał drobny meszek jasnozłotych włosków przylepionych do potylicy i duże, niebieskie oczy. Oczy Daniela, jej oczy. Oczy Visserów.

- Jestem straszliwie wdzięczna, że zgodziłaś się zawieźć nas dzisiaj do pediatry - rzekła Angelica, eksponując śnieżnobiałe zęby. - Doktor Shroder przypisał mi jakieś leki na nadciśnienie i zakazał prowadzić samochód. Mój tata jest poza miastem i nie wiem, jak byśmy sobie bez ciebie poradzili - uśmiechnęła się ciepło. - No już, William, wracaj do mamusi - Angelika zaszczebiotała do chłopca, biorąc go z powrotem w ramiona. - Ach, i zanim zapomnę… widziałam jakąś karteczkę przed drzwiami. Ktoś chyba zostawił liścik. A może wypadła ci? Nie wiem co jest w środku, rzecz jasna nie zaglądałam.

Lotte wyszła na klatkę schodową i podniosła mały zwitek papieru wyrwany z zeszytu w kratkę. Został podwójnie złożony. Visser zmarszczyła brwi, po czym rozwinęła wiadomość.

Cytat:
ZNISZCZĘ CIĘ
Czasami dwa zwykłe słowa mają w sobie więcej ekspresji, niż pisane wierszem tomiszcza literatury klasycznej.

Lotte skoncentrowała się i skorzystała ze swojej mocy. Dotknęła pisma, po czym zagłębiła się w jego przeszłość. Dla Parapersonum II stopnia świat miewał mniej tajemnic, niż dla zwykłych ludzi.

Cytat:
Przyćmione, elektryczne światło. Ćma tłukąca się o szybę, chcąc przedostać się do środka. Mężczyzna trzymający w lewej ręce szklankę wypełnioną złotym płynem, a w prawej długopis. Wyrywał stronę z nowego zeszytu, zakupionego właśnie do tego celu.
Ręka trzęsie się, formułując z tuszu duże, drukowane litery. Kolejna szklanka, kolejny shot. Jack Daniels stoi pusty.
Przyćmione, elektryczne światło. Ściany zapełnione fotografiami. Każda przedstawia Lotte. Ćma tłukąca się o szybę, chcąc przedostać się do środka. Zeszyt z wyrwaną kartką papieru.
Zdjęcia robione na ulicy, na siłowni, na strzelnicy. Na każdym Lotte. Przyćmione, elektryczne światło. Jack Daniels stoi pusty. Jednak mężczyzna nalewa do niego wody i wsadza kwiaty. Piękne czerwone gerbery. Przewiązane wstążką z napisem: “Wiszące ogrody Barnettów”.
Lotte próbuje dostrzec twarz. Intensywniej wczepia się w nici przeszłości, próbując znaleźć tę jedną, która niesie ze sobą fizjonomię mężczyzny. Wciąż szuka. Wnet przybliża się i…


- O MÓJ BOŻE, LOTTE, TY MASZ PADACZKĘ?! - Angelika przeraźliwie ryknęła, przerywając wizję. Potrząsała ramionami Lotte, prawie wyrywając bark ze stawów.

Pół godziny później jechały samochodem.
- Może jednak taksówka będzie lepszą opcją? - Angelika zmarszczyła brwi. - Jeżeli masz padaczkę, to…
- Ile razy mam mówić, że nie mam padaczki? - Lotte starała się zachować spokój. - To tylko ból głowy.
- Mhm - odparła blondynka. - To może… chciałabyś porozmawiać o twoim szefie?
Lotte zdziwiła się.
- Dlaczego miałabym chcieć rozmawiać o moim szefie?
- Bo mi na tym zależy - Angelika uśmiechnęła się, niczym aktorka z reklamy past do zębów. - Widzisz… to bardzo atrakcyjny mężczyzna i też reprezentujący pewien… nazwijmy to, poziom. Tak, to dobre słowo. Zainteresowałam się firmą, którą pracujesz i w zakładce “O nas” na stronie internetowej zobaczyłam jego zdjęcie i przeczytałam trochę na jego temat… I cały czas coś nie dawało mi spokoju. Dopiero niedawno zrozumiałam o co chodzi. Nie nosi obrączki! Dla pewności jeszcze raz przejrzałam wszystkie fotografie. I tak się zastanawiałam…
- Czy ty chcesz, abym was ze sobą zapoznała...? - Lotte zmarszczyła brwi.
Angelika zagryzła wargę, westchnęła i położyła dłoń na ramieniu Visser.
- Nie mogę całe życie płakać za Danielem - rzekła cnotliwym tonem.
Lotte zatrzymała się przed prywatnym gabinetem doktora Shrodera. Angelika wysiadła z samochodu, trzymając w ramionach małego Williama.
- Bardzo dziękuję za podwiezienie! Moja przyjaciółka Alissa podrzuci mnie z powrotem do domu. Całusy! - Angelika nachyliła się, by pocałować powietrze obok policzka Lotte, po czym odwróciła się, zatrzasnęła drzwi i zniknęła w budynku.

Visser została sama na parkingu. Wyjęła z torebki kartkę z wypisaną drukowanymi literami groźbą. Choć próbowała przywołać wizję, niestety nie udało się. Zapaliła silnik, po czym skierowała się z powrotem do domu. Jej dzień dopiero się zaczynał.

Wbiegła po schodach, potem do sypialni, aż wreszcie otworzyła szeroko szafę. Przeglądała ubrania, rozsuwała wieszaki, dobierała buty. Szykowała się na elegancki wieczór w operze. Właśnie dzisiaj miała odbyć się premiera nowej odsłony Wesela Figara. Dean Radler zaprosił wszystkich współpracowników, rozdając każdemu po dwa bilety, tym samym umożliwiając wybranie się na spektakl z osobą towarzyszącą. Po wydarzeniu Radler zaprosił wszystkich do swojej willi na skromny aperitif i kolację.

Wnet Lotte zajechała pod gmach opery. Parking był pełny i szukanie wolnego miejsca trwało bez końca. Na szczęście udało się, choć nie bez drobnej sprzeczki z innym kierowcą. Visser wyszła z samochodu i choć próbowała dostrzec kogoś znajomego, tłum był zbyt gęsty. Wyjęła komórkę, aby zadzwonić do Deana i zapytać o jakiś punkt zbiorczy dla współpracowników. Należało spotkać się przed rozpoczęciem sztuki. Nieoczekiwanie zastygła.

Tuż przed gmachem opery ujrzała Maxinne Swift, wschodzącą gwiazdę muzyki pop. Celebrytka rozmawiała z inną, piękną kobietą o mahoniowych włosach, lecz wnet została sama. Lotte zastanowiła się, czy warto podejść i porozmawiać z piosenkarką. Wywiad z nią, nawet krótki, mógł usatysfakcjonować niezadowolonych czytelników bloga muzycznego Visser i bez wątpienia przyciągnąłby wielu nowych odbiorców.
Z drugiej strony… to wcale nie musiała być pozytywna rzecz. Lotte tak właściwie powoli wyciszała swoją działalność na blogu i taka bomba mogła potencjalnie wszystko skomplikować. Na dodatek to nie do końca był czas i miejsce na wywiady. Zapewne Lotte powinna poszukać Deana Radlera i innych znajomych.

Tylko że taka okazja już się nie powtórzy i miała ją na wyciągnięcie ręki.
 
Ombrose jest offline