Cytat:
Przyćmione, elektryczne światło. Ćma tłukąca się o szybę, chcąc przedostać się do środka. Mężczyzna trzymający w lewej ręce szklankę wypełnioną złotym płynem, a w prawej długopis. Wyrywał stronę z nowego zeszytu, zakupionego właśnie do tego celu.
Ręka trzęsie się, formułując z tuszu duże, drukowane litery. Kolejna szklanka, kolejny shot. Jack Daniels stoi pusty.
Przyćmione, elektryczne światło. Ściany zapełnione fotografiami. Każda przedstawia Lotte. Ćma tłukąca się o szybę, chcąc przedostać się do środka. Zeszyt z wyrwaną kartką papieru.
Zdjęcia robione na ulicy, na siłowni, na strzelnicy. Na każdym Lotte. Przyćmione, elektryczne światło. Jack Daniels stoi pusty. Jednak mężczyzna nalewa do niego wody i wsadza kwiaty. Piękne czerwone gerbery. Przewiązane wstążką z napisem: “Wiszące ogrody Barnettów”.
Lotte próbuje dostrzec twarz. Intensywniej wczepia się w nici przeszłości, próbując znaleźć tę jedną, która niesie ze sobą fizjonomię mężczyzny. Wciąż szuka. Wnet przybliża się i… |
- O MÓJ BOŻE, LOTTE, TY MASZ PADACZKĘ?! - Angelika przeraźliwie ryknęła, przerywając wizję. Potrząsała ramionami Lotte, prawie wyrywając bark ze stawów.
Pół godziny później jechały samochodem.
- Może jednak taksówka będzie lepszą opcją? - Angelika zmarszczyła brwi. - Jeżeli masz padaczkę, to…
- Ile razy mam mówić, że nie mam padaczki? - Lotte starała się zachować spokój. - To tylko ból głowy.
- Mhm - odparła blondynka. - To może… chciałabyś porozmawiać o twoim szefie?
Lotte zdziwiła się.
- Dlaczego miałabym chcieć rozmawiać o moim szefie?
- Bo
mi na tym zależy - Angelika uśmiechnęła się, niczym aktorka z reklamy past do zębów. - Widzisz… to bardzo atrakcyjny mężczyzna i też reprezentujący pewien… nazwijmy to, poziom. Tak, to dobre słowo. Zainteresowałam się firmą, którą pracujesz i w zakładce “O nas” na stronie internetowej zobaczyłam jego zdjęcie i przeczytałam trochę na jego temat… I cały czas coś nie dawało mi spokoju. Dopiero niedawno zrozumiałam o co chodzi. Nie nosi obrączki! Dla pewności jeszcze raz przejrzałam wszystkie fotografie. I tak się zastanawiałam…
- Czy ty chcesz, abym was ze sobą zapoznała...? - Lotte zmarszczyła brwi.
Angelika zagryzła wargę, westchnęła i położyła dłoń na ramieniu Visser.
- Nie mogę całe życie płakać za Danielem - rzekła cnotliwym tonem.
Lotte zatrzymała się przed prywatnym gabinetem doktora Shrodera. Angelika wysiadła z samochodu, trzymając w ramionach małego Williama.
- Bardzo dziękuję za podwiezienie! Moja przyjaciółka Alissa podrzuci mnie z powrotem do domu. Całusy! - Angelika nachyliła się, by pocałować powietrze obok policzka Lotte, po czym odwróciła się, zatrzasnęła drzwi i zniknęła w budynku.
Visser została sama na parkingu. Wyjęła z torebki kartkę z wypisaną drukowanymi literami groźbą. Choć próbowała przywołać wizję, niestety nie udało się. Zapaliła silnik, po czym skierowała się z powrotem do domu. Jej dzień dopiero się zaczynał.
Wbiegła po schodach, potem do sypialni, aż wreszcie otworzyła szeroko szafę. Przeglądała ubrania, rozsuwała wieszaki, dobierała buty. Szykowała się na elegancki wieczór w operze. Właśnie dzisiaj miała odbyć się premiera nowej odsłony Wesela Figara. Dean Radler zaprosił wszystkich współpracowników, rozdając każdemu po dwa bilety, tym samym umożliwiając wybranie się na spektakl z osobą towarzyszącą. Po wydarzeniu Radler zaprosił wszystkich do swojej willi na skromny aperitif i kolację.
Wnet Lotte zajechała pod gmach opery. Parking był pełny i szukanie wolnego miejsca trwało bez końca. Na szczęście udało się, choć nie bez drobnej sprzeczki z innym kierowcą. Visser wyszła z samochodu i choć próbowała dostrzec kogoś znajomego, tłum był zbyt gęsty. Wyjęła komórkę, aby zadzwonić do Deana i zapytać o jakiś punkt zbiorczy dla współpracowników. Należało spotkać się przed rozpoczęciem sztuki. Nieoczekiwanie zastygła.
Tuż przed gmachem opery ujrzała
Maxinne Swift, wschodzącą gwiazdę muzyki pop. Celebrytka rozmawiała z inną, piękną kobietą o mahoniowych włosach, lecz wnet została sama. Lotte zastanowiła się, czy warto podejść i porozmawiać z piosenkarką. Wywiad z nią, nawet krótki, mógł usatysfakcjonować niezadowolonych czytelników bloga muzycznego Visser i bez wątpienia przyciągnąłby wielu nowych odbiorców.
Z drugiej strony… to wcale nie musiała być pozytywna rzecz. Lotte tak właściwie powoli wyciszała swoją działalność na blogu i taka bomba mogła potencjalnie wszystko skomplikować. Na dodatek to nie do końca był czas i miejsce na wywiady. Zapewne Lotte powinna poszukać Deana Radlera i innych znajomych.
Tylko że taka okazja już się nie powtórzy i miała ją na wyciągnięcie ręki.