Z jednej strony Sor'Kane bardzo się cieszył że w był w klatce odseparowany od nienormalnego zjawiska. Z drugiej, dalszy brak mobilności był dużo większym problemem,
Nie miał co prawda zabobonnego podejścia do magii jakie mieli ludzie i krasnoludy, ale nie cierpiał jej. Kiedyś zakradł się do domu kupieckiego, który wynajmował z ciężkie pieniądze czarodzieja. Pokonać to co nadnaturalne bez użycia nadnaturalnych środków... nie było sposobu.
Najbardziej go niepokoiła w takich momentach jego bezradność. "- Witajcie. Całe życie wykorzystywaliście innych. Byliście świadkami lub uczestnikami czyiś nieszczęść, bądź cierpienia. Przemoc dla was jest czymś normalnym - sposobem na życie. Chodzicie własnymi ścieżkami, nie licząc się z życiem innych. Nie uznajecie zasad, łamiecie je i podążacie własnym kodeksem. Ból i przemoc towarzyszą wam przez całe życie. Teraz jednak będziecie jego uczestnikami. Dziś wy zostaniecie poddani próbie i jeśli chcecie przeżyć, będziecie musieli stać się jednym ciałem. Gra toczy się o wasze życie i dziś macie okazję udowodnić, że zasługujecie być członkami Imperium. Być jego częścią, a nie tylko robactwem, które niczym choroba wyżera go od środka. Czas zaczął płynąć i gdy dobiegnie on końca, wszystkie drzwi zamkną się na zawsze, a wy zostaniecie tu pogrzebani żywcem. Świat wówczas o was zapomni." "Witajcie. Chciałbym zagrać z wami w grę...."
A jednak. Miał rację. Miał przeklętą rację, kiedy przypomniał sobie snute przez bajarzy opowieści grozy. Patrząc bez żadnego wyrazu na to co zostało ze szkieletu nabrał nosem głęboko powietrza i wypuścił je. Oczyścił myśli. Wolał nie wykrakać innych rzeczy o których słyszał. Rozejrzał się jeszcze raz. Jedynym wyjściem pozostało chyba pociągnąć tą tajemniczą obręcz, skoro nic innego się nie wydarzyło.
- Obręcz. - powiedział tylko do krasnoluda.
Trzeba się było jeszcze zastanowić do czego obręcz mogła służyć. Do przeniesienia klatki? A może kraty się rozlecą i opadną na ziemię? Przyjrzał się jeszcze raz konstrukcji.
A może dno się zapadnie?
Trzeba było zakładać najgorsze.
Nie było co dalej dywagować nad tym. Sor'Kane wyprostował się i przeciągnął. Mocno chwycił się krat, oplatając wokół nich jedną z rąk i zahaczając się stopami, drugą chwycił za obręcz i pociągnął.
Jeżeli klatka spadnie to trzymając się dostatecznie wysoko powinien być w stanie uniknąć nadziania na zaostrzone pręty.
Cokolwiek by się potem miało nie stać... trzeba było jakoś się rozbujać i przeskoczyć poza zasięg prętów.
A potem? Zgarnąć co się da i pójść przez cholerne drzwi.
Był złodziejem.
Zawsze musiał radzić sobie z pułapkami.
To wszystko było jedną wielką pułapką.
Trzeba było tylko ją rozbroić i się z niej wydostać. |