Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2016, 14:09   #15
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
W kanałach

Ciężkie kroki niosły się echem wśród kamiennych korytarzy. Brown pokonywał kolejne zakręty. Z przyjemnością słuchał skomleń mających źródło kilka kondygnacji niżej, w katakumbach. Ten biedny idiota odchodził tam od zmysłów. Był sam sobie winien.
Jednakże przyszedł tu z innych powodów.

Mała nie odstępowała swojej zdobyczy. Miała do tego prawo. To była dla niej ważna lekcja. Upolowały z siostrą Nnoterissę, także winny poczuć swoistą gratyfikację. Nie szło o wdzięczność, ale wyuczenie w dziecku prostego schematu. Wykonujesz pracę dobrze - dostajesz urobek władzy.
Stanął w mroku, tuż za dziewczynką. Nie chciał zostać dostrzeżony przez pochwyconą, choć nie sądził aby była na tyle przytomna. Owionął nieświeżym oddechem kark swojej córki.
- O to upadają na kolana ci, którzy mieli strzec porządku mieście. Nigdy więc naprawdę nie piastowali tego stanowiska a byli jego uzurpatorami. -
Splunął przed siebie. Siła i spryt, tylko to się liczyło. Tagmata była zaś jedynie żałosną wydmuszką.

Dziewczynka rozpoznała jego kroki. Ona też uczyła się coraz więcej .
- Uzurpatorami ? - zapytała, bo nie znała tego słowa. Brown od razu wiedział, że ma do czynienia z Utishą. Altija łapała jego słowa w lot, mogła nie znać niektórych , ale zawsze rozumiała kontekst.
Brown nie miał jednak w zwyczaju tłumaczyć swoich słów. Pozostał w cieniu, obserwując skuloną postać. Gdzieś w głębi siebie czuł satysfakcję.
- Ona lub jej ludzie zabili mi syna - powiedział rzecz jasna nie po to, aby się zwierzyć, lecz wyjaśnić sytuację - Jak myślisz, co powinno ją spotkać?
Było to na trochę autentyczne wybadanie opinii małej, po części test. Ton głos nie sugerował jednak ani jednego, ani drugiego.

Utisha drgnęła, ledwie zauważalne. Oczywiście, wiedziała, że ludzie umierają, giną, są zabijani. Miała nawet w tym niejaki udział. Ale Brown? A raczej jego syn? Ktoś podniósł na niego rękę? Przecież to znaczyło, że ona też.. Zawsze sądziła, że opieka Browna chroni ją przed wszystkim.
Odchrząknęła.
- Gdyby ktoś mnie próbował zabić.. albo zabił… chciałabym żeby umierał bardzo, bardzo długo. I żeby cierpiał. I żeby wiedział, czemu cierpi. A potem, potem żeby tego kogoś okaleczyć, ale tak, żeby tylko cierpiał, ale nie umarł od razu. I wypuścić. Żeby sobie poszedł, bez oczu, bez języka, bez uszu, tylko z wyrżniętym napisem na piersi: To spotka tego, kto dotknie dzieci Browna. - powiedziała, przyciskając się do nogi i biodra mężczyzny. Nagle zaczęła się bać.
- Mnie też każą zabić?- spytała.

Na twarzy Browna wykwitł szpetny uśmiech. Podobał mu się kierunek rozwoju małej.
- Masz rację. Wszyscy jesteśmy jedną krwią, a nasze więzy są święte. Pytasz o swoje życie. Nie będę cię okłamywać. W Skilthry każdy może umrzeć. O dowolnej porze. My szczególnie musimy być uważni. Baltarys nie był.
Kiedy spojrzał na Anoterissę, poczuł złość. Stłumił ją jednak.
- Twoje zadanie przy tej kobiecie dobiegło prawie końca. Nie zabijemy jej. Póki co. Pamiętaj że brzemiennym błędem jest pozwolić, aby pragnienie zemsty przysłoniło wszystko inne. Winniśmy być ostrzem w ciemnościach, precyzyjnie wymierzającym karę. Nie szaleńcem z pianą na ustach.
Jest jeszcze zemsta. Sprawiedliwość. I krew do przelania
- przypomniał sobie własne słowa, kiedy rozmawiał z Nekri. Jasno sugerowała mu wtedy że niedobrze się stało, iż kobieta rzekomo sczezła. Zamierzał ją zatem oddać miastu. A w jakim stanie... przecież on nawet nie kiwnął palcem.
- A zatem Utisho. Obudź ją i opraw tak, jak sądzisz że na to zasługuje. Potem wraz z siostrą odstawcie do Zaułka. Pamiętaj że nie ma prawa skojarzyć naszego domu. Będę cię obserwować. I oceniać.
Pozostał pod murem, śledząc każdy ruch córki.

Ucieszyła się, że powiedział jej prawdę. I nie odepchnął. To znaczy, że traktował ją poważnie. Musi być ostrożna i wszystko będzie dobrze.
Podeszła do ślepego załomu korytarza, gdzie grunt unosił się nieco, tworząc rodzaj półki, suchej suchej i całkiem ciepłej. Altija spała tam, zwinięta w ciasny kłębek. Nie obudziły jej ani kroki ojca, ani jęki uwięzionej kobiety. Utisha zagwizdała kawałek melodii a siostra natychmiast poderwała się na nogi, całkowicie wybudzona. Już dawno nauczyły się tej sztuczki - potrafiły spać niezależnie od okoliczności, aż się wyspały, albo aż druga dała sygnał, że trzeba się obudzić.
- Co jest? – zapytała Altija krótko, wodząc, ze sistra jest spokojna.
- Tatko przyszedł. Ona zabiła, albo kazała zabić naszego brata. Mamy ją .. oporządzić, jak uważamy i wypuścić.
- Wypuścić?
– zdziwiła się Altija.
- Wypuścić w Zaułku ale taka, ze będzie bardziej martwa niż żywa. Ale żywa. Rozumiesz?
- Tak. Pamiętaj tylko, ze rany nie mogą być za głębokie. Nie może się wykrwawić.


Poszeptały jeszcze trochę do siebie, a potem przeszły do celi. Ściągnęły szmatę z twarzy kobiety, a potem wspólnymi siłami podciągnęły ja do pozycji wpółsiedzące. Sapały przy tym, ciało kobiety było nieruchome, bezwładne i bardzo ciężkie. Jeśli jednak miał się ocknąć musiała mieć głowę wyżej - tak łatwiej było jej oddychać.

Altija zniknęła, a Utisha okryła ciepło kobietę. Rozpaliła ogień. Czekała. Sistra wróciła z jakiś czas, niosąc naczynie z parującym płynem.
- Postawi ją na nogi.. na krótko – wyszeptała, a potem znów zniknęła w cieniu – tym razem na dobre. Kobieta miała co prawda nigdy nie być w stanie opowiedzieć o nich ani w żaden sposób ich rozpoznać, ale trzeba było być ostrożnym. Schowana w mroku widziała wszystko i słyszała każde słowo, gotowa przyjść z pomocą, jeśli Utisha będzie jej potrzebować.

W końcu Anoterissa zakaszlała i zamrugała kilka razy powiekami.
- Cii – usłyszała dziewczynkę.
Drgnęła gwałtownie.
- Cii – powtórzyła Elsi. – Wszystko będzie dobrze. Pij powoli, gorące. – przystawiała kobiecie kubek do ust.
Narkotyk rozpuszczony w wodzie wzmocnił kobietę. Zaczęła znów widzieć, czuć, orientować się, co się wokół niej dzieje. I dzięki temu zobaczyła dłuto, zbliżające się do jej źrenicy. A ponieważ Utisha była precyzyjna i bardzo delikatna, najpierw dostrzegła rozbłysk, a dopiero potem poczuła ból. Za chwilę nie była w stanie zobaczyć niczego więcej, ani niczego usłyszeć.


Przez jakiś czas Brown obserwował bacznie swoje córki i uwiezioną. Widząc że Ultisha i Altija radzą sobie sprawnie, wycofał się cicho i wrócił do swojej celi. Pijąc wino – kolejne, i kolejne - czekał na wiadomość od Nekri. Ta ciągle nie nadchodziła. Sięgnął po następny dzban konstatując, ze zawartość poprzedniego skończyła się nadspodziewanie szybko. Ostatnimi czasu wino było jego najwierniejszym towarzyszem.


Utisha ceniła długo, było poręczne i pozwalało działać dokładnie. Kiedy skończyła operować w ustach kobiety wzięła dratwę i precyzyjnie zszyła miejsce cięcia – pamiętała, ze krwi nie powinno być zbyt dużo.

Miała nadzieję, ze tatko będzie z niej dumny.

Chciała jeszcze przeciąć ścięgna, kiedy poczuła, że kreci się jej w głowie. Osunęła się na kolana, bo zrozumiała, że nie da rady. Pewnie chodziło o to, ze nie jadła dziś śniadania… zdążyła pomyśleć, a potem jej żołądek ścisnął się gwałtownie i cała zawartość wylądowała na mokrym klepisku.
Dziewczyna na kolanach odsunęła się od uwięzionej.
- Chyba jestem chora – wyszeptała do siostry, a potem znów zgięła się wpół, szarpana suchymi wymiotami. Z oczu lały się jej łzy, gluty leciały z nosa. Spróbowała wytrzeć twarz rękawem, ale nie dała rady utrzymać ciężaru ciała na samych kolanach i jednej ręce. Upadła twarzą w błoto.
Altija nie wymiotowała, ale była zielona na twarzy i cała się trzęsła.
- Ja też - powiedziała. – odpoczniemy trochę, a potem ją zaniesiemy, dobrze?
Utisha postarała się coś odpowiedzieć, ale znów szarpnął nią skurcz.
Wsunęły się w ślepy załom korytarza i przylgnęły do siebie, grzejąc się nawzajem. Skulone pod ścianą czekały, aż przejdzie im atak dziwnej choroby. Tatko czasem też chorował, szczególnie, gdy spędzał za dużo czasu z glinianym dzbanem. Ostatnimi czasy zdarzało mu się to często. Ale one przecież nie piły wina, więc nie wiedziały, co spowodowało chorobę. Były jednak bardzo młode, w tym wieku organizm szybko się regenerował. Kiedy zęby przestały im szczękać a mięśnie trząść się w niekontrolowany sposób wypiły resztkę naparu z kubka przyniesionego dla kobiety, co pozwoliło im nieco odzyskać siły.

Podniosły się na nogi, nieco chwiejnie, ale dawały radę stać. Siły szybko wracały, pobudzone naparem. Ujęły kobietę pod ramiona i zaczęły ją wlec, najpierw przez mokre korytarze, a potem coraz dalej, aż do wyjścia z kanałów. Szło im opornie, bezwładne ciało było ciężkie – cięższe niż wcześniej – leciało im przez ręce. Ale one były silne i zdeterminowane.

Na dworze było już ciemno, do świtu zostały dwie, może półtorej godziny. Ulice opustoszały, kto miał wrócić do domu – wrócił, kto nie zdążył – spał tam, gdzie stał, a raczej upadł. Świt nie wygonił jeszcze nikogo z domostw. Dziewczynki ciągnęły kobietę, z każdym krokiem zbliżając się do Zaułka. Pot zalewał im oczy, mieszając się z brudem i resztkami wymiocin. Mięsnie drżały do wysiłku.

Plan był prosty - zostawią ja, a potem wrócą do domu. I będą spać. Dwa dni.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline