Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2016, 17:03   #298
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
- Dobrze zakończona walka - powiedział Couryn.
- Dopilnujcie - rzuciła do Złotych Leila - żeby żaden z jeńców nie schował jakiejś broni.

Zatanna skinęła głową Imbrarowi, Nephis i Syrenie. - Dobra walka. - powiedziała głośno do wszystkich. Otarła pot z czoła i spokojnym krokiem podeszła do miejsca, gdzie ukrywał się mag. - Ktoś ma pomysł jak go stamtąd wywabić? - zapytała głośno, spoglądając na Couryna.
Syrena usiadła na pokładzie delikatnie przytrzymując koszulę przy ranie.
- Może jest swój i sam wyjdzie.
- Walczył, zdaje się, po naszej stronie - powiedział Couryn. - No i wyjdzie stamtąd prędzej czy później. Czary zwykle nie trwają w nieskończoność. Poza tym, może nasi sojusznicy będą mogli powiedzieć coś na jego temat.
Krossar po zakończeniu walki a raczej masakry…. Zajął się swoją robotą. Wraz z asystentami posegregował rannych. Sam zajął się na początek ciężkimi przypadkami. Tam gdzie rany były krytyczne a magia niezbędna. Dotyczyło to w pierwszej kolejności ich sojuszników.

Walka się skończyła. Wygrali. Bastion nie był zadowolony ze swych wyników w walce, ale nie pierwszy raz. Raz szło dobrze raz źle. Ważne, że wygrali.
- Dobrze. Jaki teraz plan?
- Plan jest prosty - odrzekł Imbrar. - Przejąć kontrolę nad statkiem i dogonić resztę naszej floty. - Mówiąc jednak nie patrzył na Bastiona a przyglądał się nad magicznym sznurkiem. -Ahoj! Mości czarodzieju! Jestem Imbrar z załogi Smoków! Skończcie żesz te sztuczki i przedstawcie się. Wyjść tak czy siak przecież kiedyś musicie. Jeśli będziecie się przystojnie zachowywać, nie musicie się nas bać. Jesteśmy z załogi Smoków, wspaniałych i pięknych wyswobodzicieli zniewolonych i uciśnionych. A że widzieliśmy jak walczycie z ciemiężcami, nie ciemiężonymi, to póki co nie mamy powodów by życzyć ci źle. To jak będzie?

Apel Imbrara nie odniósł żadnego skutku. Pokład przypominał rzeźnię, z ponad stu osobowej załogi brygu przy życiu pozostało czterdzieści dwie, wliczając w to kapitana i dwóch drugich oficerów. Pokład zasłany był trupami. Wiele z nich, walczących po stronie kapitana miało ślady magicznych obrażeń, czy też zębów potworów lub oparzeń kwasem, lub rozbite czaszki. Niewolnicy zaś mieli głębokie śmiertelne rany zadawane ostrzami mieczy i kordów piechoty pokładowej. Z walczących po stronie niewolników przetrwało walkę dwudziestu trzech żeglarzy, w tym trzy żeglarki, które nie były niewolnicami, lecz wybrały tą stronę konfliktu.
Leila chodziła wśród rannych żeglarzy, ustabilizowała ciężko ranną dziewczynkę pokładową, której cios korda niemal na pół przeciął udo. Łzy kręciły się jej w oczach, gdy przechodziła obok kolejnej dziewczynki łkającej na ciałem chłopca pokładowego. Żywi potrzebowali jej bardziej, Czas na pociesznie przyjdzie później. Trzeba było ruszyć brygiem by dołączyć do pościgu.
Obok niewolników zostało zgromadzona na stosie broń. Leila szybko podzieliła wrogów na dwie grupy, tych w których wyczuła zło i resztę. Tych było tylko siedmioro.
- W dniu dzisiejszym wywalczyliście sobie wolność i szanse dołączenia do “Smoków”. Ścigamy, więc bryg musi być w ciągu szklanki pod pełnymi żaglami i osiągać pełną swoją prędkość. Teraz czas na kary. Wskażcie nam waszych gwałcicieli, bo oni zasługują na śmierć. Mówcie śmiało. - Leila wystąpiła przed szereg niewolników. Z szeregu szybko wszyły dwie niewolnice, okazało się z pośród siedemnastu złych tylko dwie kobiety i kapitan nie brali udziału w gwałtach.
- Wyrzucić za burtę. - Rozkaz został wykonany szybko. Popychani ostrzami kordów skrepowani wskazani związani zbrojni szybko zostali wyrzuceni za burtę żaden z nich nie utrzymał się długo na powierzchni morza.
- Bandyci, dostąpicie zaszczytu odpokutowania swych win na galerze. Teraz zaś wyrzucicie ciała swych towarzyszy, ciała niewolników zaś zgromadzicie z szacunkiem na dziobie. Krossarze minimalne modlitwy nad ciałami tych bandytów by ich ścierwa nie zamieniły się w nieumarłych.
Okrzyk wściekłości przerwał przemowę. Zakrwawiona krwią martwego chłopca pokładowego dziewczynka chwyciła ze stosu broni długi miecz, rzuciła by się z nim na jedna ze złych zbrojnych kobiet, lecz zatrzymały ja silne ręce “Złotych”, z łatwością wyrywając miecz ze słabych dziewczęcych dłoni.
- Ta kurwa zaszlachtowała Antona, zabiję. wykrzyknęła przez łzy z wściekłością.
- Broniłam się. - odkrzyknęła zbrojna.
- Przed nieuzbrojonym dzieckiem, kara śmierci. Ściąć ją. Decyzje paladynki Sune były szybkie.
- Ja zetnę kurwę - w głosie dziecka było słychać wściekłość.
- To nie ukoi twojego żalu dziecko, lecz masz do tego prawo. Przytrzymać skazaną.
Dziewczynka odebrała długi miecz od jednego ze “Złotych”. Przytrzymali szarpiącą się i wyjącą ze wściekłości zbrojną. Miecz był dla dziewczynki zbyt ciężki, drżał w jej dłoniach gdy podnosiła go nad głowę, po twarzy płynęły łzy.
- Bea, nie rób tego. - kobiecy głos rozległ się z powietrza, po chwili pojawiła się lina a po niej zsunęła się szczupła postać. Gdy odrzuciła kaptur wszystkim ukazała się twarz bardzo młodej półelfk. Dziewczynka odrzuciła miecz i szlochając podbiegła do niej.
-[i] Lili zabili Antona, zabili mi brata.[i] - szlochała mała a jej głos tłumiły szaty czarodziejki, w które to szlochała.
- Ci już dobrze maleńka. - głos czarodziejki był cichy i melodyjny. Głaskała dziewczynkę po plecach wstrząsanych szlochem.
- Na co czekacie ściąć skazaną, Sierżanci podzielić nowych na cztery wachty obejmiecie nad nimi dowodzenie do czasu gdy dołączymy do eskadry.
Zatanna z lekkim przerażeniem w oczach obserwowała dziecko unoszące miecz nad głowę… Jak bardzo się cieszyła z faktu, iż mag postanowił się ujawnić! Gdy tylko Bea upuściła miecz, untherka pospieszyła do przodu, podniosła go i zdecydowanym cięciem pozbawiła kobietę głowy.
- Wyrzućcie ciało do wody. - rozkazała stojącym obok żołnierzom. - Prawo jest prawem, należy je egzekwować. - szepnęła sama do siebie, podchodząc do dziewczynki i czarodziejki. Poklepała małą po ramieniu, spoglądając na nią z lekkim uśmiechem. - Dokonało się. - powiedziała tylko, po czym się odwróciła.
- Wezmę pierwszą wachtę. Ktoś czuje się na siłach? - warknęła głośno i wyraźnie. Za jej plecami, niczym kot, pojawiła się Nephis i położyła jej dłoń na ramieniu.
Syrena przyglądała się wszystkiemu bez emocji. Dopiero gdy Untherka zakończyła temat egzekucji podniosła się. Koszula przywarła do rany tamując lekko krwawienie. Spokojnym krokiem podeszła do Zatanny.
- Troszkę się ogarnę i mogę być na pierwszej wachcie.
Przez dłuższą chwilę rozglądała się po pokładzie. Po czym zwróciła się do Leili.
- Za twym pozwoleniem, Pani. - Odwróciła się nowych. - Łapać za szmaty i sprzątać ten bajzel! Gdy tu wrócę chcę się móc przejrzeć w deskach.*
 
Kerm jest offline