|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-09-2016, 13:52 | #291 |
Reputacja: 1 | Defilada. ;)
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |
18-09-2016, 16:42 | #292 |
Reputacja: 1 | Zawołany na mostek stawił się zgodnie z rozkazem. Nie był zwykłym załogantem więv musiał i z niecierpliwością oczekiwał zbliżającego się starvia. Ech zawsze adrenalinka podskakiwała przed bitwą. Jakże mu tego brakowało. - Czy mamy na pokładzie ładynek sera - w odpowiedzi na propozycje padło z jego ust proste i dość nieoczekiwane pytanie. - Jeśli tak to mam pewną propozycję.
__________________ Gargamel. I wszystko jasne |
22-09-2016, 00:28 | #293 |
Reputacja: 1 | Abordaż - Mogę zestrzelić dowódców z łuku - zaproponował Imbrar. -Jak tylko zacznę strzelać, mogą zacząć szukać osłony, więc front powinien doprowadzić do regularnej walki w szyku, bez szarż czy rozbiegania się po pokładzie. W ten sposób oficerowie będą mieli do wyboru albo walczyć pod moim ostrzałem i zginąć, albo schować się pod pokład, co będzie poważnym ciosem w morale żołnierzy. Gdy zobaczę kapitana, mogę w niego posłać strzałę albo dwie, dla osłabienia jego jak i morale.
__________________ Port Balifor - przygoda osadzona w świecie Smoczej Lancy - zapraszam do śledzenia! Przez czas bliżej nieokreślony bez dostępu do sieci. Znowu... Ostatnio edytowane przez Corrick : 23-09-2016 o 15:27. |
27-09-2016, 21:36 | #294 |
Reputacja: 1 |
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 |
16-10-2016, 13:25 | #295 |
Reputacja: 1 | Przed Abordażem - Syrena, Zatanna, Bastion, Couryn, Imbrar Syrena upewniła się, że jej garłacz jest załadowany. Spokojnym krokiem podeszła ustawiając się jak najbliżej burty tak by osłonił ją jeden z pawęży. Rękę oparła na rapierze by móc go w każdej chwilii dobyć. Skinęła na Zatannę i Bastiona. - Zatanno musisz się znaleźć w jakimś konkretnym miejscu na pokładzie? Zatanna pokręciła głową. - Jak najbliżej walczących. Tak około dziesięciu metrów, może trochę bliżej. - uśmiechnęła się lekko. - Ale wydaje mi się, że to magik jest naszym największym problemem. Jakiegoś pomysły jak go rozwiązać? Syrena zerknęła w stronę, w którą udali się łucznicy. - Jeśli chodzi o maga liczę na razie na Imbrara i twoją siostrę. Wolałabym nie ganiać za nim mając walczących za plecami. Zatanna skinęła głową w stronę wrogiego statku. - Ukrył się, trzeba go będzie wywabić jakoś… - Zawsze można postawić trzech ludzi by czekali pod miejscem gdzie miałby wyjść i tyle - zaproponował Bastion. - Trójka siepaczy zniechęci go od wychodzenia, a potem odpłyniemy w siną dal, albo zatopimy okręt i niech sobie siedzi do końca świata… - Okręt można przejąć, bezmyślnym byłoby zatapianie go. - wtrąciła Zatanna. - Myślę, że kwestia maga rozwiąże się sama, gdy tylko się pojawi. - mruknęła, spoglądając w stronę Imbrara i Nephis. Lea popatrzyła po Leili. - Co z magiem zdecydujemy później, lecz walczył z piechotą pokładową -zbrojnymi a nie żaglarzami. Jeśli dobrze się domyślam to niewolników lub niewolników, którzy się wykupili, znajdziemy wśród żeglarzy a nie piechoty pokładowej. Przypilnować jednak należy by nie wywinął nam jakiegoś numeru. Syrena uśmiechnęła się. - Więc miłe Panie, puśćmy naszego zakutego w pancerz towarzysza przodem, niech nam zrobi miejsce, a potem pokażmy im, że ze Smokami się nie zadziera. - Hmmm - zamyślił się Bastion. - Swoją drogą… czy ten mag nie walczył z piechociarzami? Sugeruję przyjąć możliwość, że jednak jest po naszej stronie, albo chociaż nam neutralny. Ale czas zaczynać… - Stalowy olbrzym poprawił chwyt na swoim młocie i tarczy czekając na moment… Na pokładzie “Złotego smoka” trwały parce przygotowujące do wysadzeni grupy abordażowej. Szoty były luzowane, a żagle brasowane. Napięcie można niemal było ciąć kordelasami. - Smoki, strzelacie bez rozkazu, cel grupa na rufie. Kapitan ma przeżyć. - zakrzyknęła Lea do swoich dziewczyn, strzelców na Złotym Smoku. Sam zaś przyciągnęła cięciwę refleksyjnego łuku długiego do policzka. Była to kolejna postać Hendrika jej magicznego miecza. Leila wskoczyła na nadburcie chwyciła się olinowania. - Złoci, wasz cel jest tam. Zdejmijcie mi piechotę pokładową z rufy. Jej drużyna podniosła ciężkie kusze do policzków i wycelowała. Couryn, stojący tuż za Leilą, upatrzył sobie jednego z piechociarzy, po czym posłał w jego kierunku garść magicznych pocisków. Imbrar bez wahania zaczął strzelać do jednego z oficerów na wrogim statku. Jeśli pierwsza strzała nie zabije, następna poleci w ten sam cel. Oczywiście w przeciwnym przypadku weźmie się za następnego wroga. Syrena z uśmiechem podążyła wzrokiem za salwą, zacisnęła dłoń na rapierze czekając na abordaż. Cicho zanuciła pod nosem. - A ty walcz! Niechaj wroga płynie krew… Zatanna uśmiechnęła się lekko do Syreny, uścisnęła jej dłoń i wyjęła swoje bronie. - Szable w dłoń, wroga przez łeb! - dodała krótki rym do rozpoczętej przez Vanorę rymowanki. |
16-10-2016, 15:01 | #296 |
Reputacja: 1 | Murin skończył właśnie swoje przygotowania do walki, czekał tylko aż podpłyną dość blisko by doszło do abordażu. Swoim ludziom przekazał instrukcje, mieli czekać aż sytuacja na pokładzie wrażego okrętu nieco się uspokoi. Sam stał teraz na jednej z beczek, zyskując w ten sposób nieco lepsze pole widzenia. Westchnął lekko i zeskoczył na pokład, w jednej dłoni miał przygotowane zatyczki z sera, drugą odrzucił płaszcz na plecy, natomiast nadmiarowe ramiona splótł za sobą. - Nie możemy zrobić tego po staremu? Po co nam te zatyczki? - zadał pytanie bardowi. Na rozmowy nie było już czasu jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał, to tego nie zrozumiał. - Haki - kapitan zakrzyknął w chwilę potem. - Odbrasować żagle, pełne żagle staw. Liny poleciały, haki zaczepiły się pewnie o burty brygu. Silne dłonie żeglarzy zaczęły przyciągać mniejszą pinasę do brygu. Strzała Leili trafiła w jednego zbrojnych na chwilę rozbłyskając światłem. Przeszyła tarczę, zbroje i jeszcze uśmierciła członka piechoty pokładowej wrogiej jednostki. kolejny zbrojny ochraniający padł od trzech magicznych pocisków wysłanych przez Couryna. Na mostku wrogiego brygu rozległy się okrzyki - Ostrzał zza burty, kryć się. Imbrar wybrał na cel rosłego oficera w błyszczącym w słońcu napierśniku. był niemal pewny trafienia, gdy wystrzelił, lecz w ostatniej chwili zbrojny z drewnianą pawężą zasłonił swego dowódcę. Płonąca strzała przez chwilę jeszcze spalała się na pawęży i można było odnieść wrażenie, iż za chwile ją podpali. Grube drewno polane rankiem tego dnia jednak nie zajęło się od magicznej strzały. Reszta strzał zabębniła w nadburcia lub całkiem chybiła. Przeciwnicy poszukali osłony za nadburciami lub tarczami. - Abordaż. - zakrzyknął kapitan widząc, iż żaglowce były już niemal burtę w burtę. Drużyny rzuciły się w te pędy do abordażu. Nikt nie chciał się znaleźć w wodzie, gdy “Złoty Smok” zacznie odchodzić od brygu. Bastion, Zatana, jej siostra, Lea, Leila, Syrena nawet Couryn sprawnie przedostali się na pokład brygu po wystawionej szlupie. Drużyny, korzystając z lin lub szlupy, również. - Liny ciąć, bosaki - odpychać, odchodzimy. - kolejny rozkaz kapitan pospieszył maruderów. Edward niezgrabnie przeskoczył na wrogi pokład i przetoczył się po nim. Widząc, iż Nephis ruszyła do abordażu Imbrar zrozumiał, iż nie do końca pojął zamiary kapitana. “Złoty Smok” nie miał się trzymać przy zdobywanym brygu, lecz od razu podjąć pościg wraz z resztą eskadry. Jak na razie kapitanowie nie zdradzili, za kim jest ten pościg i co ma na celu swym załogom. Najpewniej wiedział to tylko sam komandor Dev. Imbrar sprawnie przeskoczył za dziewczyną na wrogi bryg. Serduszko zignorował pytanie Murina, w ostatniej chwili złapał linę i pofrunął na wrogi pokład. Wylądował jednak na tej części pleców, gdzie traciły one swą szlachetną nazwę. Topory abordażowe z łomotem odcięły liny. “Złoty Smok” zaczął się powoli oddalać od burty z zaskoczonym Murinem. Pozostawał mu więc niezwykle trudny skok z użyciem liny lub wykorzystanie swych umiejętności. Grupa abordażowa wylądowała na wolnym w tej chwili od wrogów, śródokręciu. Syrena stanęła ramie w ramie z Bastionem osłaniając Zatannę, w ręku miała już dobyty rapier. Przez ramię obejrzała się na kobietę. - Jeśli chcesz coś robić to rób to teraz Murin wzruszył ramionami i wetknął zatyczki do uszu. Wziął rozbieg i skoczył między oddalające się od siebie jednostki. Dla każdego obserwatora jasne było to że mężczyzna nie da rady pokonać tego dystansu. I mieli rację. W momencie gdy osiągnął szczyt swojego toru lotu skupił się na swoich wrodzonych umiejętnościach. Jego sylwetka zamigotała, rozpłynęła się w powietrzu, by ponownie zmaterializować się dalej, już nad deskami atakowanego okrętu. Niedźwiedź uderzył w nie z impetem, przeturlał się i podniósł na nogi, gotów wyrąbać sobie drogę do wrogiego kapitana. Couryn nie zamierzał się pchać w sam środek walczącego tłumu. Obrał sobie jako cel jedną z najlepiej uzbrojonych postaci, po czym posłał w jego stronę garść magicznych pocisków. Kule ognia miałaby lepszy efekt, lecz jeśli mieli zamiar zdobyć statek, a nie zatopić go, lepiej było uważać z ogniem. Leila, osłaniana przez zbrojnych, idących w stronę mostka, strzeliła do zbrojnego w krytej zbroi. Imbrar odczekał sekundę by zobaczyć efekt ostrzału Leili. Jeśli zrani swój cel, mężczyzna również strzeli w niego. Lecz jeśli zbrojny zostanie powalony, lub zgoła nic mu się nie stanie, Imbrar zamiast tego strzeli w uzbrojonego w glewnię, wychodząc z założenia, że lepiej w pierwszej kolejności zdjąć lżej opancerzonego ale silniej uzbrojonego przeciwnika. Zatanna omiotła wzrokiem pole bitwy, po czym skinęła siostrze głową, by ją osłaniała. Nephis uniosła kuszę do policzka, znajdując cel, którym okazał się zbrojny z pawężą stojący bliżej bakburty. Bełt poleciał w jego stronę, zaś starsza z sióstr zaczęła kreślić w powietrzu jakieś znaki, nucąc niezrozumiałe słowa pod nosem. W okolicy sterburty rozbłysło światło, jakby zwiastując nadejście sennych koszmarów… Syrena, gdy tylko ktoś starał się do nich zbliżyć odpierała jego atak rapierem. Leila był jedynie przez chwilę osłaniana przez zbrojnych bo ci zgodnie z uzgodnieniami ruszyli do ataku na zbrojnych walczących z żeglarzami na dziobie. W tym czasie Lea posłała strzałę w jednego z drugich oficerów, trafiła go w ramię, lecz on tylko zaklął odłamując strzałę. Nie można liczyć że wszyscy są źli, nawet na takim statku. Murin zaszarżował, chciał dostać się do kapitana, lecz plany jak zwykle pokrzyżowała proza życia i śmierci. Czy to na wskutek kołysania, mokrego od wody i krwi pokładu, lub ciał zalegających pod schodkami bronionymi przez pawężnika, potknął się i przewrócił na ciało. Poczuł natychmiastowe chlaśnięcie przez plecy gizarmą. Widząc to Lea zakrzyknęła. - Garłacze oczyścić schodki na rufę, potem do ataku na dziób. Bełt Nephis wbił się w pawęż. Leila wycelowała usłyszał syk prochu, lecz nie huk wystrzału. Proch spalił na panewce, czy to za długo pistolet był załadowany czy też proch zawilgł, a może to Behsba się zaśmiała. Nagły przechył statku spowodował, iż Imbrar się zachwiał i obie strzały poszybowały wysokim łukiem do morza. Stojący przy schodkach na sterburcie zbrojny z gizarmą z krzykiem rzucił broń i skulił się za relingiem, czar Zatanny zadziałał doskonale. Trzy magiczne pociski pomknęły z palców Couryna, w kierunku pierwszego oficera. Ten krzyknął tylko bardziej z zaskoczenia niż z bólu. Bard wyciągnął sztylet otwarł sobie żyły na nadgarstku. Jako pierwsza pojawił się felczer pokładowa Raina. Zmaterializowana zjawa kobiety cała ociekała wodą - Po co ci to poradził byś sobie sobie bez nas - powiedziała, bacznie obserwując krew wypływającą z rany. Syrena ruszyła w stronę Murina, sprawnie poruszając się po pokładzie. Imbrar odzyskał równowagę, wyciągnął ser i zatkał sobie uszy. Następnie wznowił strzelanie w przeciwników, obierając sobie za cel najpierw rannych, potem tych słabiej opancerzonych. Murin zaklął gromko i zaczął podnosić się na nogi, tymczasowo ignorując mężczyznę który go chwilę temu zdzielił gizarmą. Jednak zbrojny z gizarma nie zignorował podnoszenia się wojownika i ciął go ponownie przez bark. Syrena widząc stojącego jej na drodze pawężnika odbiła w bok w stronę relingu dzielącego śródokręcie. Nie zastanawiając się przeskoczyła go pomagając sobie wolną ręką. Lądując na pokładzie z drugiej strony zobaczyła kątem oka mężczyznę zamierzającego się na Murina. Przyspieszyła mając nadzieję, że zdąży ale jej cios spadł chwile po tym jak zbrojny ciął smoka. Syren nie zdążyła przed ciosem zbrojnego, jednak cios z wypadu gładko wszedł w brzuch zbrojnego, nie wywarł jednak na nim żadnego wrażenia. Po tym ciosie zbrojny ponownie przewrócił gizarmą Murina, który jeszcze nie zdążył złapać równowagi, a potem bez pardonu znowu ciał go przez plecy. |
16-10-2016, 15:05 | #297 |
Reputacja: 1 | Zatanna tylko uśmiechnęła się lekko, widząc, iż jej zaklęcie zadziałało. Wstrzymała na chwilę oddech, spoglądając na szarżę Syreny, ale gdy ujrzała, iż towarzyszka sobie radzi, dobyła broni. |
16-10-2016, 17:03 | #298 |
Administrator Reputacja: 1 | - Dobrze zakończona walka - powiedział Couryn. - Dopilnujcie - rzuciła do Złotych Leila - żeby żaden z jeńców nie schował jakiejś broni. Zatanna skinęła głową Imbrarowi, Nephis i Syrenie. - Dobra walka. - powiedziała głośno do wszystkich. Otarła pot z czoła i spokojnym krokiem podeszła do miejsca, gdzie ukrywał się mag. - Ktoś ma pomysł jak go stamtąd wywabić? - zapytała głośno, spoglądając na Couryna. Syrena usiadła na pokładzie delikatnie przytrzymując koszulę przy ranie. - Może jest swój i sam wyjdzie. - Walczył, zdaje się, po naszej stronie - powiedział Couryn. - No i wyjdzie stamtąd prędzej czy później. Czary zwykle nie trwają w nieskończoność. Poza tym, może nasi sojusznicy będą mogli powiedzieć coś na jego temat. Krossar po zakończeniu walki a raczej masakry…. Zajął się swoją robotą. Wraz z asystentami posegregował rannych. Sam zajął się na początek ciężkimi przypadkami. Tam gdzie rany były krytyczne a magia niezbędna. Dotyczyło to w pierwszej kolejności ich sojuszników. Walka się skończyła. Wygrali. Bastion nie był zadowolony ze swych wyników w walce, ale nie pierwszy raz. Raz szło dobrze raz źle. Ważne, że wygrali. - Dobrze. Jaki teraz plan? - Plan jest prosty - odrzekł Imbrar. - Przejąć kontrolę nad statkiem i dogonić resztę naszej floty. - Mówiąc jednak nie patrzył na Bastiona a przyglądał się nad magicznym sznurkiem. -Ahoj! Mości czarodzieju! Jestem Imbrar z załogi Smoków! Skończcie żesz te sztuczki i przedstawcie się. Wyjść tak czy siak przecież kiedyś musicie. Jeśli będziecie się przystojnie zachowywać, nie musicie się nas bać. Jesteśmy z załogi Smoków, wspaniałych i pięknych wyswobodzicieli zniewolonych i uciśnionych. A że widzieliśmy jak walczycie z ciemiężcami, nie ciemiężonymi, to póki co nie mamy powodów by życzyć ci źle. To jak będzie? Apel Imbrara nie odniósł żadnego skutku. Pokład przypominał rzeźnię, z ponad stu osobowej załogi brygu przy życiu pozostało czterdzieści dwie, wliczając w to kapitana i dwóch drugich oficerów. Pokład zasłany był trupami. Wiele z nich, walczących po stronie kapitana miało ślady magicznych obrażeń, czy też zębów potworów lub oparzeń kwasem, lub rozbite czaszki. Niewolnicy zaś mieli głębokie śmiertelne rany zadawane ostrzami mieczy i kordów piechoty pokładowej. Z walczących po stronie niewolników przetrwało walkę dwudziestu trzech żeglarzy, w tym trzy żeglarki, które nie były niewolnicami, lecz wybrały tą stronę konfliktu. Leila chodziła wśród rannych żeglarzy, ustabilizowała ciężko ranną dziewczynkę pokładową, której cios korda niemal na pół przeciął udo. Łzy kręciły się jej w oczach, gdy przechodziła obok kolejnej dziewczynki łkającej na ciałem chłopca pokładowego. Żywi potrzebowali jej bardziej, Czas na pociesznie przyjdzie później. Trzeba było ruszyć brygiem by dołączyć do pościgu. Obok niewolników zostało zgromadzona na stosie broń. Leila szybko podzieliła wrogów na dwie grupy, tych w których wyczuła zło i resztę. Tych było tylko siedmioro. - W dniu dzisiejszym wywalczyliście sobie wolność i szanse dołączenia do “Smoków”. Ścigamy, więc bryg musi być w ciągu szklanki pod pełnymi żaglami i osiągać pełną swoją prędkość. Teraz czas na kary. Wskażcie nam waszych gwałcicieli, bo oni zasługują na śmierć. Mówcie śmiało. - Leila wystąpiła przed szereg niewolników. Z szeregu szybko wszyły dwie niewolnice, okazało się z pośród siedemnastu złych tylko dwie kobiety i kapitan nie brali udziału w gwałtach. - Wyrzucić za burtę. - Rozkaz został wykonany szybko. Popychani ostrzami kordów skrepowani wskazani związani zbrojni szybko zostali wyrzuceni za burtę żaden z nich nie utrzymał się długo na powierzchni morza. - Bandyci, dostąpicie zaszczytu odpokutowania swych win na galerze. Teraz zaś wyrzucicie ciała swych towarzyszy, ciała niewolników zaś zgromadzicie z szacunkiem na dziobie. Krossarze minimalne modlitwy nad ciałami tych bandytów by ich ścierwa nie zamieniły się w nieumarłych. Okrzyk wściekłości przerwał przemowę. Zakrwawiona krwią martwego chłopca pokładowego dziewczynka chwyciła ze stosu broni długi miecz, rzuciła by się z nim na jedna ze złych zbrojnych kobiet, lecz zatrzymały ja silne ręce “Złotych”, z łatwością wyrywając miecz ze słabych dziewczęcych dłoni. - Ta kurwa zaszlachtowała Antona, zabiję. wykrzyknęła przez łzy z wściekłością. - Broniłam się. - odkrzyknęła zbrojna. - Przed nieuzbrojonym dzieckiem, kara śmierci. Ściąć ją. Decyzje paladynki Sune były szybkie. - Ja zetnę kurwę - w głosie dziecka było słychać wściekłość. - To nie ukoi twojego żalu dziecko, lecz masz do tego prawo. Przytrzymać skazaną. Dziewczynka odebrała długi miecz od jednego ze “Złotych”. Przytrzymali szarpiącą się i wyjącą ze wściekłości zbrojną. Miecz był dla dziewczynki zbyt ciężki, drżał w jej dłoniach gdy podnosiła go nad głowę, po twarzy płynęły łzy. - Bea, nie rób tego. - kobiecy głos rozległ się z powietrza, po chwili pojawiła się lina a po niej zsunęła się szczupła postać. Gdy odrzuciła kaptur wszystkim ukazała się twarz bardzo młodej półelfk. Dziewczynka odrzuciła miecz i szlochając podbiegła do niej. -[i] Lili zabili Antona, zabili mi brata.[i] - szlochała mała a jej głos tłumiły szaty czarodziejki, w które to szlochała. - Ci już dobrze maleńka. - głos czarodziejki był cichy i melodyjny. Głaskała dziewczynkę po plecach wstrząsanych szlochem. - Na co czekacie ściąć skazaną, Sierżanci podzielić nowych na cztery wachty obejmiecie nad nimi dowodzenie do czasu gdy dołączymy do eskadry. Zatanna z lekkim przerażeniem w oczach obserwowała dziecko unoszące miecz nad głowę… Jak bardzo się cieszyła z faktu, iż mag postanowił się ujawnić! Gdy tylko Bea upuściła miecz, untherka pospieszyła do przodu, podniosła go i zdecydowanym cięciem pozbawiła kobietę głowy. - Wyrzućcie ciało do wody. - rozkazała stojącym obok żołnierzom. - Prawo jest prawem, należy je egzekwować. - szepnęła sama do siebie, podchodząc do dziewczynki i czarodziejki. Poklepała małą po ramieniu, spoglądając na nią z lekkim uśmiechem. - Dokonało się. - powiedziała tylko, po czym się odwróciła. - Wezmę pierwszą wachtę. Ktoś czuje się na siłach? - warknęła głośno i wyraźnie. Za jej plecami, niczym kot, pojawiła się Nephis i położyła jej dłoń na ramieniu. Syrena przyglądała się wszystkiemu bez emocji. Dopiero gdy Untherka zakończyła temat egzekucji podniosła się. Koszula przywarła do rany tamując lekko krwawienie. Spokojnym krokiem podeszła do Zatanny. - Troszkę się ogarnę i mogę być na pierwszej wachcie. Przez dłuższą chwilę rozglądała się po pokładzie. Po czym zwróciła się do Leili. - Za twym pozwoleniem, Pani. - Odwróciła się nowych. - Łapać za szmaty i sprzątać ten bajzel! Gdy tu wrócę chcę się móc przejrzeć w deskach.* |
31-10-2016, 09:56 | #299 |
Reputacja: 1 |
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 31-10-2016 o 16:18. |
15-11-2016, 19:51 | #300 |
Reputacja: 1 |
__________________ Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę. Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem. gg 643974 Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975 Ostatnio edytowane przez Cedryk : 15-11-2016 o 19:54. |
| |