Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2016, 17:04   #107
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Awanturnicy pogrążyli się w radosnych pogawędkach o grożącym im niebezpieczeństwie, wgapiając się w dno rozpadliny i ignorując resztę otoczenia. Niemniej jednak najpierw jeden, a potem drugi kamień uderzyły o wieko skrzynki nie wywołując reakcji ani przedmiotu, ani też okolicznych cieni. Trup jak leżał tak leżał wśród otaczających go kamieni i kości. W jaskini panowała cisza przerywana tylko działaniami i słowami drużyny. Wyglądało na to, że poszukiwacze przygód są tutaj sami.

Czekając na linę słoneczny elf podniósł pochodnię i machnął nią raz i drugi, rozpalając nieco bardziej. Później zaś, zaciskając zęby, obwiązał trupa pod pachami i spojrzał do góry.
- Ciągnijcie - rzucił, szykując się do pomocy towarzyszom przy wyciąganiu zwłok z rozpadliny. Starał się nie patrzeć na okropne ślady pożywiania się. Niespokojnie rozejrzał się w jedną i drugą stronę, zastanawiając się skąd, na demony, skrzynia w takim miejscu? I co za zwierzę - czy może bestia - uczyniło sobie w takim miejscu spiżarnię? Gdzie jest?
Myśliwy zaparł się i zaczął ciągnąć. Pomoc nie była jakoś bardzo potrzebna. Choć i pół chłopa swoje ważyło.
- Też już wyłaź - stęknął do elfa - Skrzynia nie zając. A to co jej pilnuje… pewnie… się wkurzy… jak zobaczy… że ktoś mu kolację zwinął… offff… Znasz go Torikha?
Chłopak wahał się przez chwilę. Na ile się dało popychał zwłoki z dołu, potem poczekał aż Joris wyciągnie je z rozpadliny. Popatrzył raz jeszcze na skrzynię, po czym uznając roztropność słów tropiciela sięgnął po pochodnię, rozejrzał się raz jeszcze wokół w jej świetle i wyrzucił ją z dziury. Sam zaś niczym jaszczurka jął się wspinać na górę, niespiesznie wybierając uchwyty.

Wygramolił się na powierzchnię i z prawdziwą ulgą podszedł do pozostawionego na brzegu dziury wyposażenia. Bez zaufanego kawałka żelaza na podorędziu nieprzyjemna atmosfera tego miejsca działała na niego w dwójnasób. Wytarł dłonie w spodnie - brud go mierził, ale za punkt honoru postawił sobie ignorowanie niewygód. Czym prędzej założył plecak, przypasał miecz i chwycił tarczę. Ruszył po żagiew.
Półelfka pochyliła się z pochodnią nad nieboszczykiem przyglądając się nadgryzionym kościom. Widok nie był dla niej wcale taki straszny, gdyż na jej ziemiach bywały gorsze mordy i truchła.
- Trochę tu już gnije… no i został porządnie objedzony… - odparła w zamyśleniu, kucając i zamierając na chwilę w głębokim zastanowieniu. -Może… może to był cieśla?
Anna bez słowa zaczęła przeszukiwać zwłoki. Wydawała się dziwnie nieporuszona widokiem martwego ciała. Z drugiej strony, jako czarodziejka mogła przecież widzieć już i gorsze rzeczy. Szukała w pierwszej kolejności jakiś wskazówek co do tożsamości zmarłego. Niestety biedak nie miał przy sobie nic co mogło wskazać kim był lub czym się parał przed śmiercią, ani jak zginął - ciało było zbyt porozrywane.

- Drewno obu mostów wygląda na świeżo obrobione - Marduk zwrócił się do Jorisa, choć i zezował na Annę, zaskoczony jej poczynaniami. - Pewnie zostały zbite przez tych ludzi których niziołek widział na powierzchni. Zgaduję że powinniśmy sprawdzić tamto przejście - machnął ręką w stronę północnego korytarza, naprzeciw wejścia do komnaty.
- Nadal jestem za tym bliższym zachodnim przejściem - myśliwy wskazał ciemny korytarz równie zaskoczony i nawet jakby zahipnotyzownay widokiem pięknej kobiety babrającej się w trupie - W razie gdyby trzeba było wiać, nie będziemy mijać tych wszystkich niesprawdzonych wcześniej odnóg.
-Zgadzam się. Jorisie, pani Piącho, wy się może znacie lepiej. - Anna zwróciła się do towarzyszy. - Potraficie stwierdzić co mogło tak urządzić tego biedaka? - Jesli była w stanie to zrobić bez uszkodzenia zwłok, ułożyła trupa prosto, z rękami skrzyżowanymi na piersi. Koniec końców, nie było powodu aby nie okazywać mu szacunku.
Myśliwy wzruszył bezradnie ramionami.
- Pojęcia nie mam. Ale było pewnie duże skoro sobie z chłopiną poradziło i drapieżne. Nic tu po nas, a na obrządki nie ma czasu. Chodźmy.
Po czym ponownie przejął pochodnię od Torikhi i wracając po swoich śladach wycofał się do zachodniego przejścia celem zbadania go. Pomny jednak na przygodę z goblinami kroki stawiał powoli i ostrożnie. Dopiero po chwili przypomniał sobie o tym, że nie jest jedynym tu człowiekiem i odwrócił się. Piącha kiwnięciem głową potwierdziła słowa tropiciela. I jej nic więcej nie przychodziło do głowy w temacie tożsamości trupa.
- Aniu?
-Zaraz za tobą. - Anna dołączyła do niego w kręgu światła.
- To ja sprawdzę drugi z mostów. - kapłanka Selune, uklękła przed nieboszczykiem chwytając prawą dłonią za medalion u szyi. Przez chwilę trwała w skupieniu nad zmarłym, po czym odeszła bez słowa w kierunku dalszego z przejść, zapalając drugą pochodnię.

Yarla obserwowała całe zajście stojąc z boku, w pełnym milczeniu. Schodzenie do szczeliny by przeszukać trupa, było według niej najbardziej idiotycznym pomysłem, z jakim kiedykolwiek w trakcie przygody poszukiwaczki przygód się spotkała. Jeśli ktoś wrzucił tam chłopinę, to pewnie wcześniej odebrał mu wszystko co cenne. Jeśli wpadł tam sam przez nieuwagę, bądź głupotę to i tak ktoś go wypatrzył skoro przechodziło tymi korytarzami co najmniej kilka osób. Yarla widząc jak Marduk dokładnie przygląda się nadgryzionym, gnijącym zwłokom pokręciła głową z politowaniem. Jej towarzyszka i rasowa kuzynka kątem oka wpatrywała się w Piąchę. Cóż była to kolejna rzecz, która je łączyła, bo Yarla była pewna, że Turmi w tej właśnie chwili wyobraża sobie zadawanie bólu zielonoskórej. To nieco poprawiło nastrój krasnoludzkiej wojowniczki.
-Przyszliśmy stamtąd- wskazała ruchem głowy kierunek, nie zważając nawet na to czy którykolwiek z kompanów jej w ogóle słucha -Pójdziemy zatem tam- wskazała palcem korytarz na przeciwko tego, którym tu dotarli, tyle że po drugiej stronie skalnej wyrwy, który zasugerował i elf. Trzeba było przeprawić się przez most, albo jeden albo drugi. Być może to była jakaś pułapka. Krasnoludy ponoć znały się na mostach, lecz Yarla zawsze miała gdzieś drzemiące w niej zadatki na architekta, kamieniarza, czy zbrojmistrza. Po prawdzie to nie znała się kompletnie na tym i nie miała zamiaru się mądrzyć, to też postanowiła zrobić użytek z ich drużynowej dzikuski. Wszyscy doskonale wiedzieli, że barbarzyńcy jak Piącha, wychowani z dala od cywilizacji mieli wrodzone zmysły do wyłapywania dźwięków trzaskających mechanizmów, i temu podobnych. Yarla wierzyła, że Piącha uniknie pułapki, a jeśli nawet nie, to jej pech.
-Przejdź jeśli łaska na drugą stronę i zabezpiecz prawą flankę. Turmi, uważaj na te dwie odnogi po lewej nakazała. W takich chwilach grupa potrzebowała przywódcy, kogoś kogo po prostu posłucha. Yarla nie miała nic przeciwko podejmowaniu decyzji. Krasnoludzica skupiła się na moście i orczycy, zastanawiając się czy ta usłucha polecenia.
Piącha jednak nie posłuchała. I raczej nie dlatego, że dalej ignorowała istnienie Yarli i Turmaliny. Było tak, bo po prostu stała przy drugim moście, czekając na Jorisa. Z tego na ile zrozumiała jego słowa, to wolał właśnie przejść tym mostem. A że był jedyną osobą z tej gromadki, której Piącha ufała… Był co prawda jeszcze Valko, ale ciężko go było uznać za pełnoprawnego członka drużyny - był taki futrzasty i milusi!
Marduk spojrzał w jedną i drugą stronę, po czym wzruszył ramionami i mimo wszystko podszedł do Jorisa.
 
Sayane jest offline