Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 16-10-2016, 21:15   #33
Azrael1022
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Pisane z: MrKoffin, Goel, Rainrir

Brzydal

Quin: Słyszałem już gorsze epitety, i to nawet od dziewczyn z tego lokalu.

Quin spojrzał na dziewczynę, potem na swojego drinka.

Quin: Na tete-a-tete nie mam teraz sił, szczególnie po ostatniej misji. Co powiesz na rozmowę przy drinku?
Na te słowa dziewczyna uniosła sceptycznie brew.
Tancerka: … ale zapłacisz?
Quin: Tylko nie bierz drogich rzeczy. Jakieś spokojne miejsce?
Tancerka: Spokojne? W dolnej Omedze?
zaśmiała się.
Tancerka: Możemy wyjść przed klub, jeśli ci jaja nie więdną na widok vorchy.
Quin: Weźmy coś przy barze na drogę i możemy iść.

Quin: Powiedz, długo tu pracujesz?
Asari oparła się o ścianę, wyciągnęła z kieszeni kombinezonu papierosa i odpaliła.
Tancerka: Długo, skarbie. Jak na wasze to długo.
Wypuściła na niego dym z ust.
Quin: Dostatecznie długo, żeby pamiętać każdą osobę, która tu pracowała?
Spojrzała na niego z oburzeniem.
Tancerka: A co, tylko mamuśki cię podniecają?
Quin: Niespecjalnie. Wolę wojownicze kobiety. Jak większość Turian. I nie jestem też tutaj dla zabawy. Nie dlatego, że Turianie nie umieją się bawić. Ale tego już się pewnie domyśliłaś sama.
Striptizerka przyglądała mu się bacznie zza papierosowego dymu.
Quin: Jestem Tiso Elvonus, ale możesz nazywać mnie Elvo.
Tancerka: No… i czego chcesz, Elvo?
Quin: Informacji. Szukam pewnej asari na polecenie innej asari. Trochę się ponaganiałem po wszechświecie, ale ostatni trop przywiódł mnie tutaj, na Omegę. Zarówno trop, jak i informacje udzielone przez moją klientkę wskazują, że osoba której szukam, ukrywała się pod imieniem Irarise Meveni.
Tancerka: No znam Irarise… albo znałam. Bo tacy jak ona długo na Omedze nie przeżywają. Taka jakaś ciekawska była. O wszystko wypytywała, inne dziewczyny tak nie robiły… ale dupę miała niezłą, to fakt.
Nagle przerwała.
Tancerka: Hej, misiu, ale zaraz: po co ty jej w ogóle szukasz? Zalazła komuś za skórę?
Quin: Można tak powiedzieć. Jest winna sporo kasy pewnym ludziom, którzy nie lubią, jak robi się ich w balona. Szukam jej, bo jeżeli znajdą ją inni, może nie przeżyć. Ludzie o których wspomniałem nie mają poczucia humoru. Moja mocodawczyni jest przyjaciółką Irarise i bardzo zależy jej na tym, aby wróciła bezpiecznie. A właściwie, to czy ktoś już o nią pytał? Może być w niebezpieczeństwie. Łowcy nagród zabiorę jej wszystko co ma, to czego nie ma a resztę odbiorą w naturze. Sama wiesz, ten tyłek...

Quin nieco się rozmarzył, jednak tylko z pozoru. Podczas rozmowy uważniej przyjrzał się tancerce, byli dość blisko siebie, więc nie musiał się wpatrywać co mogłaby uznać za podejrzane. Ot, szybki rzut oka na tatuaże aby sprawdzić ewentualną przynależność do gangu lub poznać znak jaki mógł pozostawić pracodawca. Możliwe ślady po narkotykach w nosie lub na ustach, popękane naczynka w białkach oczu, długie czerwone paznokcie z delikatnymi śladami sadzy. Szczegóły, których ludzie nie wyłapywali bo były nieistotne. Ale nie dla turianina - dla niego nie było rzeczy błahych. Wszystkie pozyskane informacje w końcu łączyły się w spójną całość.
Analiza turianina przyniosła mu oczekiwane wyniki. Wcześniej tego nie zauważał, ale teraz w ciemności, gdy wytężył wzrok, dojrzał przekrwione białka oczu asari i zaczerwieniony nos z resztkami tej samej barwy pyłu w okolicy dziurek. Na piersi zaś, częściowo zakrytej obcisłym kombinezonem, na wierzch wychodził fragment jakiegoś tatuażu, ale był zbyt słabo widoczny, by można coś więcej na ten temat powiedzieć.
Tancerka: Hmm… to, co mówisz, ma sens. Jest bardzo pewna siebie i seksowna. A z jej charakterkiem na pewno komuś podpadła. Powiedzmy, że ci wierzę, skarbie. Ale jeśli mówisz prawdę, to znaczy, że wiesz pewnie więcej ode mnie. Ostatnie, co o niej słyszałam, to, że ponoć zrobiła w chuja szefostwo i musiała zwiewać z Overmind. Nie mam pojęcia dokąd. Na pewno nie do Arii.
Głośno wciągnęła flegmę i splunęła na ziemię.
Tancerka: Sorry, mam katar.
Quin: A ja mogę szybko i sprawnie załatwić lekarstwo na ten “katar”. Z małym zapasem też nie będzie problemu. Ile czasu zajmie ci zebranie potrzebnych mi informacji? Konkretnie - co zrobiła, komu, na czyje polecenie. I czy ktoś już o nią pytał.
Tancerka: Hej, spokojnie, kotku. Jestem tylko tancerką, nie jakimś szpiegiem. Mówię ci to, co wiem. Niczego nie ukrywam. A ze zebraniem informacji może być problem - widzisz, chłopcy niechętnie dzielą się z kurwami swoimi informacjami. Wbrew pozorom po seksie wcale nie są tacy gadatliwi. Boję się, że powiedziałam ci już wszystko, co mogłam wiedzieć o Irarise. Jeśli interesują cię szczegóły, będziesz musiał pogadać z chłopcami. Ale przestrzegam przed tym, naprawdę. Nie warto ryzykować z nimi szczególnie na Omedze.
Zamyśliła się przez chwilę.
Tancerka: Dobra, mogę powiedzieć jeszcze jedno, niech stracę. Mówiłam ci, że na pewno ona nie uciekła do Arii. Wiem, dlaczego…
Zniżyła głos.
Tancerka: .. Jakiś czas po jej zniknięciu przyjęliśmy nową dziewczynę na jej miejsce. Szybko się okazało, że to Aria ją przysłała, a nasi chłopcy nie lubią szpiegów. Zamknęli klub i robili z nią takie rzeczy, że nawet ja się wystraszyłam. Gadali potem, że Aria jest cięta na Irarise i chciała wyszpiegować u nas, gdzie się teraz znajduje. Więc uważaj, skarbie.
Rozejrzała się uważnie, by sprawdzić, czy wykidajło ich obserwuje. On jednak miał ich tak samo gdzieś jak, gdy wychodzili.
Tancerka: No, ale korzystając z okazji…
Znów zarzuciła mu ręce na szyję, a potem zbliżyła się, oblizując wargi.
Tancerka: Może jednak mnie chcesz? Jesteś taki spięty…
Quin: I w robocie.
Odpowiedział Quin łapiąc ją za pośladki.
Quin: Ale wiesz, mały taniec nie zawadzi. I jakby kto pytał, to za to masz ode mnie pieniądze - to powiedziawszy turianin przelał jej okrągłą sumkę, wystarczającą na kilkanaście działek moondustu, o ile dobrze rozpoznał narkotyk, od którego była uzależniona. Quin rozumiał, że pośrednio inwestuje w jej śmierć, ale nic więcej nie mógł dla niej zrobić.
Asari uśmiechnęła się, pocałowała go w policzek i pociągnęła za sobą z powrotem do klubu.


Brzydal part 2

Quin: No odbierz.
Omni-klucz: Przepraszamy, wybrany abonent jest w tym momencie nieosiągalny. Prosimy spróbować ponownie.
Quin: No dalej…
Nic z tego. Kolejne próby połączenia się z ojcem kończyły się tym samym denerwującym komunikatem. Quin zaczął więc dzwonić po znajomych z załogi “Nieugiętego” - Mamerso, Latuus, Caibius… głucho. I kiedy miał już skończyć…
Flavisius: Halo?
Quin: Flavisiusie, w końcu udało mi się do kogoś dodzwonić.
Przez chwilę nikt się odzywał.
Flavisius: Ach, to ty, Quin… mógłbyś zadzwonić później?
Quin: Wolałbym teraz, chyba że imprezowy charakter Omegii aż tak Was pochłonął?
Flavisius: Wolne żarty… słuchaj, jeśli to nic ważnego, to może potem?
Quin: Tak mi się wydaje. Wiesz co? Dawno się nie widzieliśmy, co powiesz na normalne spotkanie. Powiedzmy… w dokach? Mój statek stoi niedaleko Nieugiętego.
Flavisius: Nie, wybacz, Quin, ale odlatujemy. Natychmiast. Dostaliśmy przydział gdzie indziej.
Quin: Nigdy nie sądziłem, że otrzymacie przydział na samej Omedze. Co może być na tyle ważnego, żeby złamać jedną z zasad i uzupełnić zapasy i paliwo na tej stacji, zastanawiające.
Flavisius: … słuchaj, muszę kończyć. Na razie, Quin.
Po czym rozłączył się bez słowa wyjaśnienia.
To nie było naturalne. Flavisius nie należał do osób, które spławiały znajomych będących na Omedze. Quin mógł posiadać cenne informacje, które mógł wymienić na inne za obustronną korzyścią. Pomijając już wątek wywiadowczy, mało kto nie ma czasu dla starego znajomego spotkanego w drugiej części wszechświata.

W tym momencie do Quina przydreptał Jahleed.
Jahleed Von: … Witaj, o mężny … no dobra, jebać to. … No i co tam, panie Quin? … Czemu jeszcze nie widzę żadnej … sztuki kręcącej zmysłowo biodrami przed twoimi … żuwaczkami? Szczękoczułkami? … I gdzież się podziewa nasza ... cud biotyczka, hę? Spuścić z oka takie ciało … wstydź się, panie Quin!
Quin: Jahleed. Co Ty tutaj robisz, nie miałeś czasem powęszyć na własną rękę? Ponoć masz na Omedze jakieś własne… źródła. Jahleed, musisz mnie spiknąć z kimś, kto wie “kto z kim i gdzie” na Omedze. Najlepiej teraz.
Jahleed Von: … Nie ma sprawy. Co potrzebujesz wiedzieć? … Nielegalna broń? … Handel niewolnikami? … Zakazane przyjemności? …
Quin: Wolałbym sam zapytać Twojego znajomego, wybacz Jahleed, ale jeszcze nie wiem jak bardzo prywatna jest to informacja.
Jahleed Von: … Skąd pewność, że mój znajomy sam mi o tym nie powiem, hm? … Pytam jakiego rodzaj informacji potrzebujesz. … Nie mamy tu jednego handlarza informacji wszelkiej maści … Jak coś jest do wszystkiego … to jest do… no, dopowiedz sobie resztę. … Ludzie? Towary? Ruch w dokach?
Quin: O to właśnie chodzi, nie jestem do końca pewien. Zacznij od niespodziewanych gości w doku i dużych zamówień które przechodzą przez doki.
Po chwili klikania, mruczenia i marudzenia.
Jahleed Von: … Charles Pitchford, tu masz namiary … Facet pracuje w bosmanacie portu … Powołaj się na mnie. Jakby robił problemy … powiedz mu, że lepiej by Krwawa Horda nie dowiedziała się o … moich z nim konszachtach. … Powinno podziałać.
Quin: Cenna informacja. Czy jest coś, czego szczególnie pożąda Pitchford? Czy też jego marzenia są natury ogólnej i jak każdy pragnie władzy, forsy i cipek? Jakieś inne słabe strony? Może hazard lub konszachty z wywiadem jakiejś organizacji? Kojarzy ci się coś Jahleed? Cokolwiek? Jeżeli facet jest czysty jak łza, to też można przeciw niemu wykorzystać.
 
Azrael1022 jest offline