Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2016, 15:45   #108
Pan Elf
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
Awanturnicy rozeszli się po jaskini. Joris, Anna, Piącha i Marduk ruszyli do południowo-zachodniego wejścia; Torikha zaś do północnego. Yarla i Turmalina “zabezpieczały” północno-zachodnie przejście, rozglądając się na wszystkie strony.
Joris ostrożnie stąpał wybraną przez siebie drogą. Nie wdepnął na żadną pułapkę; może miał szczęście, może żadnej nie było. Uczyniwszy kilka kroków wgłąb murowanego korytarza zobaczył schody prowadzące w dół. Nie było ich wiele; z dołu nie docierało do nich żadne światło.
Piącha stanęła tuż za Jorisem.
- Ty widzieć coś ciekawe? - spytała, po czym nie czekając na jego odpowiedź odsunęła go całkiem delikatnie jak na siebie i sama spojrzała w dół.
- Ja wejść pierwsza - oznajmiła po krótkiej chwili wpatrywania się, po czym postawiła stopę na pierwszym stopniu. - Widzieć lepiej - dodała, jakby chcąc jeszcze uzasadnić swoją decyzję, zanim całkowicie zanurzyła się w ciemnym zejściu.
-Naprawdę nie podoba mi się, że się rozdzieliliśmy. - Szepnęła Anna do Marduka. -Rozumiem, że krasnoludzice są raczej zbyt niesubordynowane, a kapłanki nawet nie znamy, ale jednak narażanie ich na ryzyko ataku w ten sposób wydaje mi się nieco...okrutne.
- Spokojnie…
- myśliwy uśmiechnął się uspokajająco do stojącej z tyłu czarodziejki przepuszczając Piąchę - Jesteśmy raptem kilka kroków od nich. I tylko zaglądamy czy jest po co się głębiej w ten tunel zagłębiać. Trzymaj się może bliżej ściany Piącha.
Póki co pułapek nie włączyli żadnych. Póki co…
Piącha posłuchała rady Jorisa i niemalże przytuliła się do ściany, schodząc dalej w dół. Elf dotknął ramienia Anny i uśmiechnął się do niej; spodobały mu się jej słowa.

Po ośmiu, może dziesięciu stopniach czwórka śmiałków stłoczyła się w wąskim korytarzu. Zarówno po prawej jak i po lewej stronie ograniczały go zamknięte drzwi. Krótkie nasłuchiwanie wystarczyło by zza grubych drzwi dosłyszeć stłumione męskie głosy. Te zza drzwi po lewej posługiwały się jakimś chrapliwym, szczekającym językiem. Po prawej było słychać wspólny; dodatkowo Marduk dosłyszał grzechot kości do gry.
Dla myśliwego tyle wystarczyło. Zbójcy byli tutaj. Należało więc przeszukać dalsze części tego podziemia gdzie ich nie ma. Pokazał trójce towarzyszy, że jak na jego gust to nic tu więcej po nich i pora wracać do świtezianek… No i Torikhi.
Piącha przytaknęła skinięciem głowy i bez słowa ruszyła schodami w górę. Normalnie wparowałaby przez drzwi i nie baczyła liczebność wrogów, ale instynkt jej mówił, że należało posłuchać Jorisa - znowu.

Marduk stał jednak nadal w miejscu, zdziwiony zachowaniem tropiciela.
- Nie mieliśmy szukać porwanych? - szepnął, wskazując korytarzyk i drzwi. - Zbieramy wszystkich i robimy tutaj porządek?
- Pewno, że robimy
- odszepnął mu tropiciel drapiąc się po czuprynie - Ale najsampierw sprawdźmy, czy tych dzieciaków nie przetrzymują gdzie indziej… Zanim jakąś jatkę zaczniemy. No i… - wskazał plecak Piąchy - Mamy tam po naszym kapłanie trochę oleju. A tu są schody. Chodzi mi po głowie, żeby je oblać na szczycie i wywabić naszych zbójów z pokoików co by wybiegli na górę… jak już będziemy gotowi.
- Sprawdzić można, ale przede wszystkim jeśli już walczyć, to uderzyć z zaskoczenia, szybko i twardo, a nie bawić się w podpalanki, zwłaszcza w podziemiach. Jeszcze sami się podusimy - sprzeciwił się Marduk, ciągle szeptem.
Myśliwy pokręcił głową.
- To, żeby się pierwszy co będzie biec poślizgnął na śliskim i zwalił do tyłu na resztę - zatoczył ramieniem łuk pokazując szczyt schodów i ich dół - Leżących i połamanych łatwiej wykosić. Ale to taki tylko luźny pomysł na razie.
Ostatecznie jednak też się jeszcze nie ruszył by wracać. Oddał Ani pochodnię i podszedł do drzwi po prawej stronie, by zajrzeć przez jeden z wypadniętych sęków do środka. Z kolei Marduk widząc jego poczynania podkradł się do drzwi po lewo, bliższych zejścia, zważając by nie uderzyć ekwipunkiem o kamień czy drewno.

Sala po prawej była dość duża. Naprzeciw wejścia były drugie drzwi, w rogi stały beczki; poza tym było tam dość pusto. Z boku po lewej stał chyba stół, albo jego namiastka, wokół którego zebrało się kilku mężczyzn, grając w kości. Z tej pozycji Joris nie mógł dokładnie policzyć ilu, lecz na pewno co najmniej trzech. Piącha w tym czasie dotarła na szczyt schodów i wyczekująco spojrzała w dół. Nie wiedziała, czego jeszcze Joris i Marduk tam szukali, ale w wąskim przejściu nie było miejsca na całą trójkę.
Przycupnęła i wyciągnęła z aidymowego plecaka przysmak dla Valko. Jakoś musiała zagospodarować sobie czas, a do ignorowanych przez nią krasnoludzic jej się nie spieszyło. Wyciągnęła więc rękę do zwierza, by go nakarmić i pogłaskać trochę po mięciutkiej sierści. Pies przez cały czas był czujny, niespokojnie wąchając i rozglądając się, ale przysmaku nie odmówił.

Po swojej stronie Marduk zobaczył niewiele, gdyż widok zasłaniały czyjeś plecy - szerokie, okryte byle jaką skórzaną zbroją. Nad krótką szyją górowała wielka, kudłata głowa z odstającymi włochatymi uszami. Kapłan na pewno nie miał przed sobą człowieka. Istota pochylała się nad czymś albo kimś, kto znajdował się na podłodze, chrapliwym głosek wydając jakieś rozkazy i rechocząc głośno. Ze środka dochodził jeszcze jeden podobny głos, więc barczystych stworzeń było więcej. Widać było również fragment łóżka. Chłopak strawił chwilę na oględziny po czym cofnął się do Jorisa.
- W środku są przynajmniej trzy osoby, możliwe że jedna-dwie z nich to niedźwieżuki - i opisał szeptem ujrzaną istotę. - Mam wrażenie że przemawiały do jeńca albo kogoś innego nachylonego do posadzki, choć głosu tego kogoś nie słyszałem - popatrzył niespokojnie na tropiciela. - Może to któryś z porwanych dzieciaków…
- Po tej stronie trzech zbójców - odparł Joris. Głos mu sposępniał na wieść o tym, że dzieciaki będą tu gdzie rozbójnicy. I jeszcze bardziej gdy okazało się, że te duże ślady przed wejściem to niedźwieżuki zostawiły - Średnio się mnie to widzi, nawet jeśli wszyscy tam hurmem wpadniemy. A to przecież dopiero początek. Jeśli to dzieciak, trzeba żuka jakoś stamtąd wywabić. Może zapukać po prostu? I się schować? Pomyśli, że to ci ludzie… Ech…
Wyraźnie nie był przekonany.
- Wracajmy na razie i zwiedźmy co się da bez ujawniania się.
- Ale spojrzyj jeszcze - może ty rozpoznasz czy to faktycznie niedźwieżuk czy co innego - Marduk niechętnie przyznawał się do niewiedzy, ale tym razem przełknął dumę.
Myśliwy kiwnął głową i zerknął. Po czym kiwnął raz jeszcze.
- To one.
- Niech to demony. Dobra, sprawdźmy inne miejsca. Będę pilnował tyłów, żeby nie spadli nam na karki - słoneczny elf warknął i sięgnął po miecz.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Elf : 17-10-2016 o 15:48.
Pan Elf jest offline