Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 17-10-2016, 23:22   #18
Jaracz
 
Jaracz's Avatar
 
Reputacja: 1 Jaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputacjęJaracz ma wspaniałą reputację
- Nes'travare! - elf syknął przekleństwo z bólu gdy upadał na ziemię. Nie wstawał od razu. Trzymając się za skręconą kostkę siedział szybko oddychając i rozglądając po pomieszczeniu. Dopiero po chwili dotarło do niego, że skręcona kostka to niewielkie zmartwienie. Patrząc na sterczące ku górze pręty pomyślał, że mógł spaść znacznie gorzej.

Potem zaś obudził się szkielet. Oczywiście że słyszał opowieści o nieumarłych. Wierzył w nie, jako że były to opowieści starszych rodu, a magia nie była Ren'Hinowi obca. Jednak ten rodzaj mocy stanowił wypaczoną wersję życia. Był negację tego za czym stały wszystkie elfy. Jednak nigdy nie spotkał żadnych ożywionych zwłok, ani żadnego nekromanty. Dlatego też, siedział z rozdziawioną niezbyt elegancko japą i wpatrywał się tępo w coś co nie powinno się ruszać, a na pewno nie powinno mówić.

Gdy szok minął, było już po wszystkim. Ból ponownie o sobie przypomniał, wiec Av'Ren'Hin potrząsnął głową otrząsając się z wrażenia i zaczął masować kostkę. Jego myśli były jednak gdzie indziej. Szukał w tym wszystkim sensu, zwłaszcza w wypowiedzi nieumarłego. Wciąż pozostało lekkie ukłucie strachu, ale wciąż bardziej przerażająca była wizja śmierci, niż szkielet. Wizja która na tą chwilę oddaliła się, ale wciąż czyhała w zasięgu myśli, gotowa by uderzyć.

Av'Ren'Hin zamarł na kilkanaście sekund myśląc intensywnie. Nieumarły mówił całkiem składnie. Ktoś nim sterował. Czarnoksiężnik lub mag musiał być gdzieś w tym lochu i jak ochłap mięsa rzucał im nadzieję na wydostanie się. Nieważny był powód dla którego tu trafili. Elf nie czuł się niesłusznie osądzony. Wręcz przeciwnie - zgadzał się z zarzutami. Miał jednak inne spojrzenie na wymiar kary niż jego aktualny oprawca, z którym już teraz obiecywał sobie spotkanie. Niewątpliwie miał do czynienia z psychopatą, który lubi pułapki. Niczym pająk będzie czekał, aż ofiary podążą wyznaczoną przez niego ścieżką. Rzecznik rodu wierzył słowom marionetki - przynajmniej w tej części, że czeka ich sprawdzian. Klatka nie była pierwszym i ostatnim testem. Jaki miał być tego koniec? Czy pająk się rzuci na nich i pożre? To nie miało znaczenia. Ważne było to że dojdzie do spotkania. Ważne było to, że w zasięgu wzroku pojawiła się nadzieja na ocalenie życia.

Szkielet już podsunął pierwszą wskazówkę. Muszą działać razem...

- Użyj obręczy, ale trzymaj się czegoś! - odwrócił się i powiedział głośniej do towarzysza niedoli, wciąż wiszącego w klatce. - Mocno szarpnie, ale jak nie skrewisz, to poradzisz sobie. - Głos miał śpiewny, ale aktualnie nieco ochrypły.

Z trudem wstał oszczędzając kontuzjowaną nogę. Rozejrzał się po pomieszczeniu przyglądając się drzwiom i narzędziom. W pierwszej kolejności szukał czegoś co będzie mógł potraktować jako prowizoryczną kulę, na której mógłby się wesprzeć - nawet jeśli oznaczało to rozwalenie młotkiem i łomem stołu lub krzesła.
 
Jaracz jest offline