Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2016, 01:15   #226
SWAT
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Miło wiedzieć że truposz nie okłamał. - westchnął Cyrus i ruszył spokojnie, nie dając powodów do zabicia się w kierunku Maatha Anana. - Niech mu gleba lekką będzie, żeby nie było że przychodzę z ulicy, podesłał mnie taki typek jak Slevin, taki z mordą jakby wpadł nią na drut kolczasty.
Aqualish poruszył nieznacznie swoimi żuwaczkami.
- Dobrze wiedzieć - odparł po chwili. - Z starym Kelevrą byliśmy dobrymi kumplami - poprowadził go przez krótki korytarz i wskazał wejście do niedużego pomieszczenia. Zejście do podziemi kompleksu - tam gdzie mieściło się wszystko co miało jakieś znaczenie - było na końcu korytarza.
Cyrus szedł powoli, ale czując się pewnie za swoim przewodnikiem. Milczał, albowiem nie chciał sprowokować Huttów do ataku. Dopiero ten cwaniaczek Rhel mógłby wiedzieć coś o jego celu.
- Co tam u niego słychać? Dawno nas nie odwiedzał. - usiadł na jednym z trzech prostych, drewnianych krzeseł, wokół kamiennego stołu na środku niewielkiego pokoju.
- Dał się odjebać na Coruscant. - mruknął Parker - Niestety nic więcej nie wiem, jak z nim pracowałem kilka miesięcy temu udało mi się z nim trochę pogadać, ale ogólnie straszny z niego mruk był.
Na te słowa Anan się trochę zdziwił. Przez moment stukał palcami w blat stołu.
- Cóż, dotarły też do nas te wieści, myślałem, że wiesz coś innego - odparł z lekkim zawodem. - Tymczasem zostawiając nieboszczyka Slevina w spokoju, to czego chcesz od Rhela?
- Nieboszczyk gadał żebym się tu zakręcił jak będę miał robotę, to się zjawiłem. Ten sam nieboszczyk mówił że Rhel może być całkiem dobrze poinformowany. Macie w swojej piaskownicy nie swoje zabawki, a ja mam za zadanie się ich pozbyć. - usiadł dopiero teraz na krześle, uprzednio zapamiętując jak najwięcej szczegółów otoczenia - Czerwony Krayt podobno sra wam do piasku pod waszym okiem, a mój pracodawca chce ich złapać za ryje i wymusić trochę mniej ekspansywną politykę. Z pewnością i wy na tym skorzystacie i wam też to przyszło na myśl.
I tym razem żuwaczki aqualisha zadrgały.
- Chyba... - nagle jakby zwątpił. - Poczekaj tu chwilę - wstał i po prostu wyszedł z pomieszczenia.
Przy drzwiach stanął weaquay z pałką, ale ten również wydawał się zdezorientowany. Dosłownie dwie minuty później w drzwiach ponownie pojawił się Anan.
- To ten koleś - wskazał komuś Parkera.
Chwilę później z cienia wyłonił się ludzki mężczyzna. Od ostatniego razu przybyło mu trochę siwych włosów na głowie, oraz paskudna blizna po oparzeniu na szyi, ale Cyrus rozpoznał Jiinan Khana.
Ów odepchnął Anana i wszedł do środka.
- Skąd kurwa wiesz o Rhelu i Kraycie, co? - założył ręce na biodra, skąd miał blisko do krótkiego wibronoża. Oczy miał przekrwione, a na twarzy gościł wyraz czystej nienawiści.
Cyrus poprawił się na krześle, po tym jak obrócił się w stronę drzwi. Westchnął.
- Trochę wiem od świętej pamięci Slevina, trochę od moich obecnych pracodawców. - odpowiedział, chociaż przyznanie się do bycie TYM Slevinem z pewnością byłoby bardziej mądre, zwłaszcza jakby wspomniał coś co tylko on i Kahn mógł wiedzieć. - Jestem nieuzbrojony, więc bez nerwów. Przybywam w pokoju.
Jiinan wziął głęboki wdech, starając się uspokoić. Był tak zdenerwowany, że pulsowała mu żyła na skroni.
- Kelevra miał na pieńku z Czerwonymi chujami, ale co do tego masz teraz ty, co? - nie był najlepszym z rozmówców czy intrygantów. Zapewne dlatego nie zdobył innej pozycji niż ta do tej pory. Rhel musiał mu mocno za skórę zajść, skoro samo wspomnienie o nim doprowadzało Kahna do takiego stanu.
- Kredyty mam. A przynajmniej mam zamiar zarobić zaraz po tym, jak w powietrze wyleci ich sekretny składzik broni tu, w tym mieście, na tej planecie. Mojemu pracodawcy bardzo na tym zależy by Krayt się obsrał przy próbie zmiany obecnego porządku w galaktyce, a mają znacznie większe plany z tego co wiem niż wysiudanie kilku Huttów z interesów. Z resztą znasz Rhela, znasz Krayt, wiesz o czym mówię.
Kahn nie odpowiedział od razu. Potrzebował czasu na przetrawienie tego co usłyszał.
Wreszcie odchrząknął i splunął na podłogę.
- Powiedzmy, że to co mówisz jest ciekawe i trafia idealnie w nasze potrzeby. Za idealnie. Trochę mi to śmierdzi. Jak dobrze znałeś łajdaka Kelevre, co? - przekrzywił głowę. Widać potrzebował potwierdzenia, że nie jest robiony w kakao przez swoich wrogów.
- Na tyle dobrze, że możesz sobie wyobrazić że z nim rozmawiasz. Byłem tak blisko niego, że wyjawił mi nawet takie rzeczy o których wiedział tylko on i ty, wiem że pracował z Io, wiem że tutaj obecny Anan próbował go wyruchać na kasę i dopiero Rourke załatwił tą sprawę bez rozlewu krwi, wiem też że pracował... Hmm... Yu-Sien. Załatwili razem rycerza Jedi. I tak dalej, i tak dalej...
- Hmpf, wyście się w dupsko nawzajem ruchali, czy co? - dosyć opryskliwie skomentował to Khan, ale widać było, że te informacje przekonały go co do intencji Parkera. - Siłą byś tego z niego nie wyciągnął... - dodał jeszcze po chwili drapiąc się po brodzie. Tymczasem Anan uciekał wzrokiem przed spojrzeniem Cyrusa. - No dobra... Załóżmy, że pójde ci na rękę, choć to wcale nie jest pewne! - kiepsko w tej chwili blefował. Najemnik spadł mu jak kamień z nieba i nie był w stanie tego ukryć. - Jednak załóżmy, że się dogadamy. Co dokładnie wiesz o sprawie z tym magazynem na południu?
- Nie jestem głową operacji, pracodawca posiada w mieście jeszcze dwóch najemników poza mną. Moim zadaniem jest zdobycie informacji o tym magazynie. A więc wszystko co wiesz, wszystko co możecie przekazać będzie pasowało. Kiedy uderzymy tego nie wiem, ale raczej w przeciągu pięciu dni. Zniknie Ci z barku spory problem poruczniku. - uwagi o ruchaniu Cyrus zignorował.
- Eee... za pięć dni to będzie po ptakach. Wymiana jest jutro wieczorem - odparł. - I jeśli jest was trójka to nie liczcie na żaden sukces. Obstawy mają na co najmniej dwudziestu ludzi. I to nie licząc tajniaków...
- Wam brużdżą też w terenie, nie okłamiecie mnie. A każdy blaster byłby na wagę złota, z resztą frontalny atak nie był naszym celem. Ale jeżeli ktoś by odwrócił ich uwagę, właśnie takim atakiem i podał rysopisy tajniaków, moglibyśmy zaatakować nawet dziś w nocy lub nad ranem. Każdy by ugryzł kawałek ciasta, by byście oczyścili dzielnicę z nieprzyjemnego sąsiada, ja bym zarobił, a mój pracodawca byłby prze szczęśliwy że wraca stary porządek. No i Relik by dostał po dupie, bo jak się domyślam was zdradził, co? Sam pewnie byś chciał go dorwać żywcem i pokazać swoim ludziom co czeka zdrajców. Możemy się postarać, by akurat go żywcem złapać. Pięknie, nie?
Kahn intensywnie myślał, co w jego przypadku przełożyło się na zgrzytanie zębami.
- Dobrze gadasz i bym nawet taką dywersję z chęcią sam poprowadził. Ale problem jest inny. Stary - tutaj Cyrus przypomniał sobie, w jaki sposób najemnicy określają Mottę - za namową tego chuja Relika dał słowo, że wymiana odbędzie się bez problemów z naszej strony. To, że dał się wyruchać bez mydła wyszło dopiero później - założył ręce na piersi. - Mogę dać ci info co i gdzie, na tyle co sam wiem, ale reszta po waszej stronie. Chyba, że to Czerwoni zaczną jatkę, wtedy będziem się bronić.
- Musi wystarczyć. - już miał plan żeby jakoś skłonić do ataku jedną ze stron, najlepiej podszyć się pod jednego ludzi z Kraytu, ale to było ryzykowne... resztą drużyny będzie musiała coś zaproponować - A więc umowa?
Jego rozmówca westchnął.
- Umowa - wyciągnął rękę.
Cyrus na znak porozumienie ów rękę uścisnął.

PDA Cyrusa zaczęło wkrótce po tej rozmowie pękać w szwach od zapisywanych informacji, które oczywiście od razu szyfrował. Nie miał zamiaru zostać okradziony na tej cholernej planecie i zajebać przez to misję. Kilka haseł dostępu, głównie nawiązujące do historii Slevina, również nie zaszkodziło. Po chwili już Cyrus opuszczał siedzibę z informacjami na temat magazynu, ilości ludzi oraz o tajniakach, aczkolwiek pewnie nie o wszystkich. Teraz musiał znaleźć Martella albo Mirę i poświęcić nockę na uknucie jakieś dobrego planu.

Pierwsze co zrobił, to wysłał wiadomość na komunikator Miry by ta stawiła się przy śmigaczu. Z całym szacunkiem do Aarona, ale miał go tylko za żołnierzyka na smyczy Jedi, jeszcze bardziej wytrzymałej niż ta jaką był spętany on sam. Tego błazna którego Martell zabrał ze sobą nawet nie brał pod uwagę, dzieciak pewnie zginie lub zostanie poświęcony, Cyrus już traktował go jako chłodnego. Nie mając większego wyboru uderzał do źródła - Miry. Jeżeli ona nie dała rady się zjawić przy śmigaczu, taką samą wiadomość dostał Aaron. Nie miał zamiaru wysłać notatek, były zbyt cenne i w sumie nie wiedział kto może w danej chwili zaglądać żołnierzykowi przez ramię.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline