Wątek: Rozdarcie
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2016, 02:09   #151
harry_p
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
- Abominacja… Niech idzie do diabła, tam skąd przyszło - mruknął marl poprawiając pas muszkietu na ramieniu - Widzisz jakiekolwiek szanse by dwójka podróżników kompletnie nieprzygotowana na potyczkę takiej kategorii mogła wnieść cokolwiek do sprawy? Ciężko mi to rzec, ale tamci ludzie już są jedną nogą po tamtej stronie niezależnie od tego co się stanie. Krwawy Korzeń nie pozwoli nam zrobić zapasów, potrafię sobie wyobrazić z czym muszą mierzyć się rolnicy. To samo spotkało moją ojczyznę. Ruszajmy dalej i zapomnijmy o tym miejscu - marl mógł wydawać się egoistyczny, lecz z jego punktu widzenia lepiej przydadzą się kiedy nie zrezygnują z wędrówki i będą kontynuować polowanie na czarowników by zakończyć to wszystko raz na zawsze. W końcu uwagę Jeptha przykuł ruszający się szczegół na trasie - Zajmiesz się nim? Ubezpieczę Cię z dystansu - rzekł jeszcze marl znów biorąc do rąk muszkiet i zagonił didelisa odrobinę bliżej rannego.

- Góra to to nie jest, jak plotko mówiły. -Wbrew własnym słowom jednak pokiwał z uznaniem. - Tak z marszu? - Zapytał potem dodał. - Nie! Ze dwa dni przygotowań, kilka beczek prochu, i kilku rosłych chłopów do kopania. To już można by kombinować. A tak, to spieprzać i to najlepiej każdy w inną stronę. - Tehanu przez chwilę z fascynacją studiował sceny pogromu. - Ano, będzie ciężko. Ciężej niż tym tu było. Miasto można obejść ale co po drodze się znajdzie trzeba będzie wyszabrować. - ostatnie słowa powiedział z wyraźną niechęcią, widać było że taka robota była mu wyraźnie nie w smak - My też na korzeniu daleko nie zajedziemy. - Dodał, choć nie musiał potwierdzać tego co było oczywiste.
- Widzę go. - przytakną i ruszył z kopyta.
Z kocią gracją zeskoczył koło rannego trzymając w ręku swoją torbę.
- Spokojnie, uciekłeś, nikt cię nie goni. - spróbował zagadać rannego - Pomogę ci. Chcesz pić? - Jednocześnie próbował ocenić stan rycerza. Potem pomógł mu odwrócić się na plecy aby mógł łatwiej mówić i dać mu kilka łyków.

Napierśnik rannego był zmiażdżony z olbrzymią siłą, znawca puklerzy musiałby przyznać iż jego zbroja była droga i wykonana z dobrego materiału, ten kto wyrządził takie wgniecenie musiałby być z innego wymiaru. Sam pancerz miał też mnóstwo Królewskich emblematów, tak samo jak pancerz mijanego wcześniej rycerza, więc ów człowiek musiał też należeć do przybocznych Króla Vezyra.
Marl mógł osłaniać Tehanu, ale nie mógł nie widzieć tego co rozgrywało się na horyzoncie. Płonące pociski balist zastawiały na niebie smugi dymu, a w locie przypominały spadające gwiazdy. Jedna z takowych ugodzić musiała go w czuły punkt, albowiem ten zaczął się miotać tratując jakiś zajazd przy gościńcu, aż słomiana strzecha podskoczyła do góry nim runęła wraz z glinianymi ścianami.
- Pić. - nie było to zbyt zgrabne słowo, bardziej stęknięcie. Jegomość z pewnością miał połamane żebra, być może jedno z płuc było nimi przebite lub poprostu zbite od mocarnego ciosu. - Zamek stracony. - jęknął na widok tego co się działo, kiedy kotołak pomógł mu usiąść. - Trzeba uciekać do Moronzgul. - dodał słabiony.
Była tu raczej potrzebna dość szybka pomoc medyczna.

- Ja tu niewiele mogę pomóc. Żaden ze mnie medyk. Ściągnę te blachy, dam ci coś na złagodzenie bólu. Gdzieś bliżej znajdziemy jakiegoś medyka? - Zapytał rannego, potem zaczął wyłuskiwać go ze zbroi. Potem dał mu pić ponownie.- Chyba że ty coś medycyny liznąłeś? - Zapytał marla.

- Do zamku. - wyszeptał tamten. - Albo. Czarownica z Glinek. - i wskazał palcem potencjalny kierunek.

- Nie sądzę bym zdołał mu pomóc - pokręcił głową marl gdy podjechał na didelisie nieco bliżej pewien że to nie żadna zasadzka - Jeśli ta cała czarownica ma pomóc to śpieszmy do niej - w aktualnej sytuacji nie uważał by wyrażenie wątpliwości o umiejętnościach jakiejś wiejskiej znachorki miałoby jakiś sens więc pozwolił sobie przemilczeć ten fakt - Ale musisz nam powiedzieć więcej, albo być przytomnym i nas pokierować przez jakiś czas - zwrócił się do rycerza po czym wciągnął powietrze ze świstem.

Ranny cały czas wskazywał kierunek.
- Trzymajcie się tej drogi. Na jej krańcu będzie las, za lasem wioska. - z każdym słowiem i oddechm świszczał jak dziurawy balon.*

Nie było sensu dalej zwlekać. “Zapakowali” rannego możliwie najdelikatniej i ruszyli we wskazanym kierunku.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline