Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-10-2016, 02:09   #151
 
harry_p's Avatar
 
Reputacja: 1 harry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputacjęharry_p ma wspaniałą reputację
- Abominacja… Niech idzie do diabła, tam skąd przyszło - mruknął marl poprawiając pas muszkietu na ramieniu - Widzisz jakiekolwiek szanse by dwójka podróżników kompletnie nieprzygotowana na potyczkę takiej kategorii mogła wnieść cokolwiek do sprawy? Ciężko mi to rzec, ale tamci ludzie już są jedną nogą po tamtej stronie niezależnie od tego co się stanie. Krwawy Korzeń nie pozwoli nam zrobić zapasów, potrafię sobie wyobrazić z czym muszą mierzyć się rolnicy. To samo spotkało moją ojczyznę. Ruszajmy dalej i zapomnijmy o tym miejscu - marl mógł wydawać się egoistyczny, lecz z jego punktu widzenia lepiej przydadzą się kiedy nie zrezygnują z wędrówki i będą kontynuować polowanie na czarowników by zakończyć to wszystko raz na zawsze. W końcu uwagę Jeptha przykuł ruszający się szczegół na trasie - Zajmiesz się nim? Ubezpieczę Cię z dystansu - rzekł jeszcze marl znów biorąc do rąk muszkiet i zagonił didelisa odrobinę bliżej rannego.

- Góra to to nie jest, jak plotko mówiły. -Wbrew własnym słowom jednak pokiwał z uznaniem. - Tak z marszu? - Zapytał potem dodał. - Nie! Ze dwa dni przygotowań, kilka beczek prochu, i kilku rosłych chłopów do kopania. To już można by kombinować. A tak, to spieprzać i to najlepiej każdy w inną stronę. - Tehanu przez chwilę z fascynacją studiował sceny pogromu. - Ano, będzie ciężko. Ciężej niż tym tu było. Miasto można obejść ale co po drodze się znajdzie trzeba będzie wyszabrować. - ostatnie słowa powiedział z wyraźną niechęcią, widać było że taka robota była mu wyraźnie nie w smak - My też na korzeniu daleko nie zajedziemy. - Dodał, choć nie musiał potwierdzać tego co było oczywiste.
- Widzę go. - przytakną i ruszył z kopyta.
Z kocią gracją zeskoczył koło rannego trzymając w ręku swoją torbę.
- Spokojnie, uciekłeś, nikt cię nie goni. - spróbował zagadać rannego - Pomogę ci. Chcesz pić? - Jednocześnie próbował ocenić stan rycerza. Potem pomógł mu odwrócić się na plecy aby mógł łatwiej mówić i dać mu kilka łyków.

Napierśnik rannego był zmiażdżony z olbrzymią siłą, znawca puklerzy musiałby przyznać iż jego zbroja była droga i wykonana z dobrego materiału, ten kto wyrządził takie wgniecenie musiałby być z innego wymiaru. Sam pancerz miał też mnóstwo Królewskich emblematów, tak samo jak pancerz mijanego wcześniej rycerza, więc ów człowiek musiał też należeć do przybocznych Króla Vezyra.
Marl mógł osłaniać Tehanu, ale nie mógł nie widzieć tego co rozgrywało się na horyzoncie. Płonące pociski balist zastawiały na niebie smugi dymu, a w locie przypominały spadające gwiazdy. Jedna z takowych ugodzić musiała go w czuły punkt, albowiem ten zaczął się miotać tratując jakiś zajazd przy gościńcu, aż słomiana strzecha podskoczyła do góry nim runęła wraz z glinianymi ścianami.
- Pić. - nie było to zbyt zgrabne słowo, bardziej stęknięcie. Jegomość z pewnością miał połamane żebra, być może jedno z płuc było nimi przebite lub poprostu zbite od mocarnego ciosu. - Zamek stracony. - jęknął na widok tego co się działo, kiedy kotołak pomógł mu usiąść. - Trzeba uciekać do Moronzgul. - dodał słabiony.
Była tu raczej potrzebna dość szybka pomoc medyczna.

- Ja tu niewiele mogę pomóc. Żaden ze mnie medyk. Ściągnę te blachy, dam ci coś na złagodzenie bólu. Gdzieś bliżej znajdziemy jakiegoś medyka? - Zapytał rannego, potem zaczął wyłuskiwać go ze zbroi. Potem dał mu pić ponownie.- Chyba że ty coś medycyny liznąłeś? - Zapytał marla.

- Do zamku. - wyszeptał tamten. - Albo. Czarownica z Glinek. - i wskazał palcem potencjalny kierunek.

- Nie sądzę bym zdołał mu pomóc - pokręcił głową marl gdy podjechał na didelisie nieco bliżej pewien że to nie żadna zasadzka - Jeśli ta cała czarownica ma pomóc to śpieszmy do niej - w aktualnej sytuacji nie uważał by wyrażenie wątpliwości o umiejętnościach jakiejś wiejskiej znachorki miałoby jakiś sens więc pozwolił sobie przemilczeć ten fakt - Ale musisz nam powiedzieć więcej, albo być przytomnym i nas pokierować przez jakiś czas - zwrócił się do rycerza po czym wciągnął powietrze ze świstem.

Ranny cały czas wskazywał kierunek.
- Trzymajcie się tej drogi. Na jej krańcu będzie las, za lasem wioska. - z każdym słowiem i oddechm świszczał jak dziurawy balon.*

Nie było sensu dalej zwlekać. “Zapakowali” rannego możliwie najdelikatniej i ruszyli we wskazanym kierunku.
 
__________________
Jak ludzie gadają za twoimi plecami, to puść im bąka.
harry_p jest offline  
Stary 08-12-2016, 22:56   #152
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Jaskinia była tam, gdzie powinna być. Były też i ghule, tudzież cień szansy, że naszyjnik uda się zdobyć bezkrwawo, chociaż z pewnością nie ku zadowoleniu obu stron.
- Dzień dobry - powiedział niezbyt głośno Gonael. - Chcielibyśmy porozmawiać.
Pokojowym w gruncie rzeczy słowom przeczył napięty łuk, znajdujący się w rękach anioła, tudzież strzała, której grot skierowany był skierowany na szykującego śniadanie ghula.
Ghul, nie na żarty się przestraszył nieznajomego głosu i obracając się, przypadł plecami do ściany, zahaczył o garnek i wylał potrawę na ziemię, a brzęk naczynia zbudził następnego. Ten jęknął tylko przeraźliwie i wydał świszczący głos, co było charakterystyczne dla wystraszonych, spanikowanych ghuli.
- Łowcy ghuli? - wydukał ten, który gotował - Proszę, zabierzcie co chcecie, tylko nas nie zabijajcie.
- Naszyjnik, jeśli łaska - powiedział Gonael. - Złoty naszyjnik - sprecyzował.
- Jaki naszyjnik do cholery? - powiedział ten rozbudzony. - Nie widzisz że nie mamy biżuterii? - Faktycznie, jaskinia na pierwszy rzut oka nie wyglądała na bogatą.
Reeva spojrzała na Gonaela z zaskoczeniem, zastanawiając się czy może przypadkiem coś ją ominęło przy rozmowie z Hobbitem, ale nim mogła się wypowiedzieć Saurio odchrząknął zwracając na siebie uwagę.
- Złota rama na obraz oraz srebrna szkatułka - Set poprawił anioła i obnażył zęby w uśmiechu, który tylko jego własna matka mogłaby uznać za uprzejmy. - Nie wiem, może i w szkatule jest naszyjnik, ale nasz zleceniodawca wspominał tylko o tych dwóch przedmiotach, więc jak coś było w niej to sobie zatrzymajcie.
- I bardzo byłoby nam miło gdybyście nam to oddali - dodała wojowniczka i ostentacyjnie położyła dłoń na rękojeści miecza, który miała przywieszony do pasa.

Gonael nie miał pojęcia, jakim cudem przyszedł mu do głowy jakiś naszyjnik, ale nie zamierzał wyjaśniać nieporozumienia. Wyszło tak, jak wyszło i koniec.
- Aaa… - powiedział jeden z ghuli - Nasłał was ten śmierdzący hobbit, co? Spotkał was w Lodogrzbiecie? - tutaj spojrzał na swego towarzysza - Drogi Knelu, ostatni raz mnie namówiłeś do tak głupiego pomysłu jak współpraca z kimkolwiek.
- Zamknij się Taras. Sprzedaliśmy już te rzeczy wędrownemu handlarzowi. - po twarzy trupojada nie widać było czy kłamie czy mówi prawdę.
Gdzieś w głębi dało się słyszeć jakiś trzask. Po chwili przy wylocie z jamy pojawił się jeszcze jeden ghul, trzeci towarzysz. W rękach trzymał napiętą kuszę, a ramię miał brudne od krwi. Z pewnością był na polowaniu, a zdobycz musiał zostawić w pobliżu, słysząc obcych w swoim domu.
- Co tu się dzieje? - głos miał paskudny, tak samo jak i bladą, chropowatą, porytą naturalnymi zbliznowaceniami twarz co typowe dla ghuli - Czego chcecie?
- Opuść broń, Ci Państwo chcą tylko porozmawiać. - rzucił Dziadek. - Nie ma potrzeby tu rozlewać krwi. - bełt wycelował w staruszka, lecz przed nim stanął brat Oles.
- Lepiej bądź pewny że trafisz… - zakomunikował grobowo.
- Handlarzowi? - spytał Gonael, nie zwracając uwagi na nowo przybyłego. - No to zapraszam... porozmawiamy w mniejszym gronie. I się przekonamy, czy to taka całkiem prawdziwa prawda. Wtedy się rozstaniemy w pokoju. I przeprosimy za najście.
Set widząc trzeciego ghula, bez słowa, uniósł własną kuszę celując z niej w niego.
- Więc twierdzisz, że sprzedaliście to wędrownemu handlarzowi - sarknęła wojowniczka. Cała ta gadanina bardzo zirytowała wojowniczkę. W jej opinii ghule były takim samy szkaradziejstwem jak i stwory zza rozdarcia. Reeva, jednym płynnym ruchem wyciągnęła z pochwy swój miecz i korzystając z tego, że cała uwaga skupiona była na bracie Olesie i ghulu z kuszą, przystawiła klingę do szyi paskudnika, który nazywany był Knelem. Bo był bardziej pyskaty i w jej ocenie to właśnie Tarasa łatwiej można było przez to zastraszyć.
- Przyniesiecie to w zębach albo skrócę was wszystkich o głowę i sama przetrząsnę jaskinię! - huknęła okuta stalą kobieta.
- A co wam obiecał ten zapluty karzeł w zamian, co? Możemy wam zapłacić dwa razy więcej. - odparł ten z klingą przy gardle, nazywany Knelem.
- Wyrżnij nas w pień, a gówno dostaniesz. Nie będziemy szukać wędrownych handlarzy! - powiedział ten drugi.
Kusznik zmienił cel z Olesa na Seta. Nadal nie strzelał.
- Uspokójcie się wszyscy! - wrzasnął Dziadek. - Oddajcie to co chcą ci wojownicy, a nic komu się nie stanie. Nie wiem co wam obiecał hobbit, ale może ghule też by wam pomogły, co? Nie ma potrzeby rozlewu krwi.
- Zależy nam na jednym małym drobiazgu - powiedział Gonael. - Na transporcie na Wyspę Rozbitych Marzeń. Przebijecie jego ofertę?

- No, zaczynasz mówić z sensem pięknisiu - mruknęła Reeva do trzymanego ghula. - Nie chcieliście po dobroci to niestety, ale mili ludzie w końcu tracą cierpliwość - nawet na chwilę nie zwolniła chwytu na nim, a chłodna stal wciąż stykała się ze skórą na jego szyi.
Set pokręcił głową patrząc prosto w oczy swojego przeciwnika.
- Ona zrobi wam tu sieczkę jeśli we mnie strzelisz - odezwał się jaszczur w tonie przestrogi.
Kusznik nie odezwał się słowem, tylko mocniej przyciskając kuszę do ramienia.
- W mieście są statki. - odpowiedział ten nie mający przy gardle noża. - Musicie napadać na niewinnych? Mało tam macie łodzi?
- On ma rację. - rzucił ten trzymany przez Reeve. - Łodzie są o wiele większe, niż ta śmieszna żaglówka hobbita.
- Jest to propozycja warta rozpatrzenia. - dorzucił Dziadek. - Możemy ich posłuchać i za kilka dni być na wyspie.
Tiria, która zwyczajowo trzymała się z tyłu i nie wychylała zbytnio, po ostatniej wymianie zdań wysunęła się zza zasłony skrzydeł anioła, spróbowała swych sił w owych negocjacjach.
- Może by tak wszyscy broń opuścili i porozmawiali na spokojnie? - Słowa te okrasiła łagodnym uśmiechem, korzystając aktywnie z bliskości Gonaela i czerpiąc odwagę z dotyku białych piór.
- Nikt tu nikogo zabijać nie chce - a przynajmniej ona nie miała takiego zamiaru. - Usiądźmy - zaproponowała, dzielnie wysuwając się do przodu chociaż nieznacznie. - Może tak przedstawicie swoją wersję wydarzeń tak co byśmy mogli rozstrzygnąć po której stronie racja leży?
Miała nadzieję, że posłuchają. Mimo iż siła była po ich stronie, to Tiria nie chciała niepotrzebnej walki. Niechęć ta wyraziła się w nerwowym ruchu dłoni pocierającej jeden z rogów, skrytych wciąż pod kapturem. Chciała już mieć to za sobą i ruszyć tam, gdzie wyruszyć mieli.
- Opuść broń - tonem rozkazu warknęła Reeva do tego, który celował do jaszczura. - A rozejdziemy się w pokoju - dodała, a Knel poczuł więcej luzu między swoją szyją, a ostrzem jej miecza. Mina kobiety nieco kłóciła się ze słowami demonicy o niechęci do zabijania.
Ghul popatrzył po towarzyszach. Ten pod ścianą skinął mu głową. Chwilę jeszcze mierzył w Seta, ale w końcu uniósł kuszę w powietrze i zdjął z niej bełt.
- Saurio niech też przestanie we mnie mierzyć. - poprosił.
- Możesz już go puścić. Jesteśmy szabrownikami, a nie wojownikami czy złodziejami. Jak widzisz, poza kilkoma kozikami i jednej kuszy nie mamy innej broni. Trudno jest coś ukryć w jaskini z litej skały.
- No to teraz poprosze o prawdę i samą prawdę - powiedział Gonael. - To, że jesteście szabrownikami, w tym momencie niewiele mnie obchodzi. Jak mówiłem, zależy nam na tym, by się dostać na Wyspę Rozbitych Marzeń. Jeden naszyjnik to chyba nie tak dużo za to, że damy wam spokój, na dodatek uwzględniając fakt, że nie jest to rodzinna pamiątka żadnego z was?

Set kątem oka spojrzał na Reevę i skinął do niej głową.
Wojowniczka westchnęła z niezadowoleniem opuszczając ostrze swojego miecza i puściła ghula wolno. Jej jaszczurzy kompan nieśpiesznie opuścił swoją samopowtarzalną kuszę.
- Straciliśmy niepotrzebnie czas - stwierdziła z niezadowoleniem Reeva. Spojrzała zaraz na anioła krzywiąc się. - O co ci z tym naszyjnikiem chodzi? - westchnęła. - To była złota rama na obraz oraz srebrna szkatułka - pokręciła zaraz głową. - Nie ważne zresztą - machnęła ręką.
Wydawać się mogło że jaszczur zaśmiał się pod nosem. W każdym razie wyszczerzył swoje ostre zęby by po chwili spojrzeć ku wyjściu z jaskini.
- Mamy tylko złotą ramkę. - mruknął ten który wcześniej mierzył z kuszy. - Ale pewnie hobbitowi chodzi o obraz, przedstawia jakieś hobbitowe babsko. O szkatule i naszyjniku pierwsze słyszę. - mówił cały czas wpatrując się w Seta.
- Nic ci nie jest? - zapytał Kela inny, ale tamten tylko pokręcił głową. - Możemy was zabrać na wyspę. W mieście są łodzie, te których nie zabrali uciekinierzy. Zmieścimy się na nią wszyscy wraz z wierzchowcami, chyba że wolicie je porzucić na rzecz krypy hobbita. - ghul zarechotał nerwowo.
- Co więc robimy? - zapytał Dziadek Reevy.
- Możecie przyprowadzić łódź tutaj? - zapytał Oles ghuli, ale ci popatrzyli tylko na siebie i wzruszyli ramionami.
- Jeśli będzie taka potrzeba, to przyprowadzimy. Choć lepiej jest na nią wsiąść z portowego mola, a nie płynąć wpław…
- Przynajmniej da się to załatwić bez strat po którejś ze stron - powiedział Gonael. - A znacie się na żeglowaniu?

- Konie łatwiej będzie wprowadzić do łodzi z mola - stwierdziła Reeva. - Ale jak słusznie kolega - wskazała skinieniem głowy na pierzastego członka drużyny - nadal potrzebny jest ktoś kto potrafi żeglować.
Po tych słowach wojowniczka spojrzała po zakonnikach, bo ghuli nie podejrzewała o te zdolności.
- Bracie Olesie, tu byłeś zdaje się żeglarzem nim wstąpiłeś do naszego Zakonu? - rzucił Dziadek.
- Tak, ale to było dawno temu. - odparł tamten nieco zmieszany. - Mała łódka to mały problem, ale im większa tym więcej ludzi potrzeba… Byłem wachtowym na statku kupieckim.
- Z pewnością sobie poradzisz. - Dziadek poklepał młodego rycerza po plecach. - Z resztą spójrz ilu masz ludzi do pomocy. Wystarczy że powiesz nam jak ustawić żagle, a ty sam już obierzesz kurs i posterujesz statkiem na wyspę.
- Mogę… Mogę spróbować. - odpowiedział po chwili wahania.
- W takim razie najlepiej by było nie tracić czasu - zaproponował Gonael. - Panowie przodem - rzucił w stronę 'gospodarzy'. - Pokażecie nam drogę.
Demonica odetchnęła z ulgą. Czyli jednak obejdzie się bez walki. Co prawda to, co teraz robili, było łamaniem umowy z hobbitem, to jednak liczył się tylko i wyłącznie cel, a tym było dostanie się na wyspę i w dalszej przyszłości - zamknięcie portalu. I przecież nie było tak, że tą decyzją zrobią mu jakąś krzywdę, prawda? No i ghul sam powiedział, że ramkę mają.
- A co z ramką? - wtrąciła swoje ciche pytanie, kierując je mniej więcej po równo do swych towarzyszy jak i do szabrowników. - I na czym ta wasza współpraca z hobbitem polegać miała?

Reeva i Set spojrzeli po sobie. Kobieta wzruszyła ramionami w geście, że jej to już wszystko jedno. Jaszczur natomiast warknął pod nosem i syknął coś do siebie w mowie saurio, co rozbawiło wojowniczkę. Kobieta zaraz podeszła do kompana i spojrzała po wszystkich.
- Chrzanić hobbita. W końcu traciliśmy tu czas tylko po to by przeprawić się na wyspę - odezwała się w końcu Reeva. - Wrócimy tylko do chaty po swoje rzeczy.
- I dokonam wymiany z wodniakiem - dodał Set krzyżując przed sobą ramiona. - Czyli tak, już ta ramka nas nie interesuje - powiedział dla zapewnienia, patrząc na Ghule.
- Jasne, jeszcze te twoje chwasty - westchnęła kobieta, ale nie sprzeciwiła się, bo dobrze wiedziała, że te badyle będą im potrzebne.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 12-12-2016, 01:24   #153
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Królestwo Robarskie, wieś Glinki

Ruszyliście, tam gdzie polecił wam ranny mężczyzna. Widać że mocno cierpiał, ale trzymał się twardo. Nie pozwalał po sobie poznać bólu jaki mu dokuczał. Kilka razy kiedy ból pozwalał mu trzeźwo myśleć, korygował waszą podróż, choć ta faktycznie nie była długa. Niecałe pół godziny później przed wami ukazała się mała wioska ukryta w lesie.

Wieść o upadku stolicy Królestwa, wyprzedziła was bowiem we wsi znajdowało się kilku mieszczan którzy uciekli z miasta Saare nim to upadło. Sama wieś nie była duża, kilka chałupek z drewna upstrzonych słomianą strzechą pobudowanych po obu stronach wąskiej drogi, kuźnia, jakieś zagrody. Jedna z chałup wyjątkowo większa, zapewne należąca do sołtysa lub właściciela ziemskiego. Mimo wszystko prawie wszyscy mieszkańcy glinek byli ludźmi, to też życie toczyło się tu spokojnie, bez rasistowskich przepychanek.


Wasz wjazd do miasta nie wzbudził większego zainteresowania, jedynie wygłodzone dzieciaki podeszły nieco bliżej drogi zainteresowane "dziwakami" jakie wjechały do miasta. Tak jak kotowatego można było jeszcze spotkać w tych stronach, tak marla na didelisie z pewnością tu nie widziano nigdy. Nottle mógł poczuć się niczym pionier, aczkolwiek jego przyjaciele z Uniwersytetu z pewnością by raczej go wyśmiali, a kto wie, może teraz siedzą w cipłej tawernie przy lampce wina i śmieją się z niego, z tego na jaką wyprawę się porwał.

Jedyną z osób dorosłych jaka wyszła nam na przeciw, był niski człowiek z dużymi zakolami, gładko ogolony. Po ubraniu można było stwierdzić że musi być mieszczanim, być może jakimś handlarzem. Pomachał wam na powitanie już z daleka, stając prawie że na drodze.
- Oho! - zawołał by zwrócić waszą uwagę. - Widać nie tylko mi się udało z miasta nawiać. Nie wiecie ilu ludziom się udało? Sądząc po stanie tego, wojsko walczyło do ostatniego? Anastazja mogłaby go opatrzeć, mówią że to czarownica, ale to bajania, zwykła alchemiczka. A tak swoją droga nazywam się Ruben. Pochodzę z Tchell.

Wspomniana Anastazja była kobietą w średnim wieku, aczkolwiek po czarodziejach i alchemikach nigdy nie można było poznać ile tak naprawdę mogą mieć lat. Być może ważyła coś, co pozwalało jej zachować młody wygląd mimo swojego wieku? Faktem było, że jak na osobę parającą się magią czy też jak nazwał to Ruben, alchemią z pewnością doświadczenie dłuższe niżby wyglądała. Oczywiście Ruben zaprowadził was poproszony pod jej chałupę, ale nie odważył się zastukać, a stanął za wami. Mimo obaw, zastukaliście, a odpowiedział wam miły i przyjemny głos.
- Wejść. Drzwi zamknąć, buty ściągnąć.
Kobieta siedziałą przy stole, widać było że oderwaliście ją od pracy. Wpatrywała się w was wymownie, czekając na to, co zawsze. Prośby o specyfiki, zaklęcia, uroki. Czasami wszystko na raz.



Wyspa Rozbitych Marzeń, Saniba

Hobbit został bez swoich rzeczy, ale ghule dotrzymały słowa i w rzeczy samej, łódź jaką udało im się wyniuchać w porcie Lodogrzbietu była o wiele większa od tej którą miał hobbit, aczkolwiek nadal była w granicy zdrowego rozsądku. Musiała służyć jakiemuś handlarzowi, bowiem pod pokładem udało się znaleźć mnóstwo zepstugego jedzenia którego odór towarzyszł wam aż do końca żeglugi kiedy to dobiliście do portu w Sanibie.

Uprzednio jeszcze całkiem dobrze poszła wam wymiana z wodniakiem, Set wyjaśnił sprawę dość szczerze, bez owijania w bawełnę dlaczego nie udało się zebrać wszystkiego. Wodniak najwyraźniej to docenił. Wypłata oczywiście była pomniejszona odpowiednio do zebranych ziół, ale zapewnił iż da znać przyjaciołom ze straży żeby nie atakować statku wypływającego z Lodogrzbietu, albowiem to rzeczowi i warci zaufania kontrahenci handlowi. Z pewnością dlatego też podróż minęła wam bez większych incydentów.

Aż w końcu po trzech długich dniach żeglugi, a należy też wspomnieć że aczkolwiek może było wzburzone, pchały was w kierunku wyspy i fale, i wiatr równocześnie. Jedynie jeden z zakonników, troglodyta nieprzywyczajony do takiego podróżowania wisiał przy rei i wymiotował, jakby się czymś zatruł. Dopiero jakiś specyfik od Dziadka pomógł mu jakoś znieść tą podróż, aczkolwiek cały czas był bardzo siny na i tak sinej cerze. Tak jak Oles okazał się całkiem wprawiony kapitanem, tak niestety Ermor. Elfka za to czas na łodzi wykorzystywała na ułożenie ballady, cały czas sącząc siarczyste przekleństwa pod nosem jakich niepowstydziłby się pijany krasnolud, pisała coś, potem skreślała, potem brzdękała w struny swojej lutni, potem znowu coś skreślała przeklinając cichutko.

Aż w końcu dnia trzeciego ukazała wam się i ona, Saniba. Miasto wielorybników, piratów, uciekinierów, przestępców oraz renegatów i dezerterów. Miasto stosunkowo nowe, bowiem nie miało nawet stu lat. Panowała tu anarchia, ale anarchia kontrolowana. Kiedy ktoś wychodził z pomysłem na przykład budowy baszt obronnych, każdy się dorzucał i tak oto miasto od strony morza było ufortyfikowana, aczkolwiek nie zaatakowano z nich jeszcze nikogo, a nawet statki pod banderami Królewskimi mogły spokojnie w Sanibie odpocząć.


Co niezmienia faktu że miasto wcześniej usłyszeliście, niż zobaczyliście. Nad wyspą unosiła się mgła, a to tylko dzięki pijackim śpiewom i wystrzałom z marlowskich samopałów na wiwat w powietrze przez pijanych piratów Olesowi udało się wmanewrować idealnie do portu. Jak chodziły słuchy, Saniba nigdy nie spała i jako że przybyliście do niej późną nocą, mogła to być prawda. Muzyka z barów mieszała się z pijackimi krzykami tworząc prawdziwy potępieńczy chór, do tego dochodziły bijatyki oraz osoby które nie wytrzymały stężenia alkoholu. W zasadzie ciężko było odróżnić czy leżący w rynsztoku mężczuzna dostał kosę w brzuch i nie żyje, czy poprostu jest tak pijany. A jemu podobnych było całe mnóstwo. Kilka istot zwróciło uwagę na nowy statek, niedaleko miejsca waszego zacumowania bijąca się para goblinów, w szamotaninie wpadła do wody. Gdzieś z ciemnej alejki wyłonił się jakiś nietoprzanin z wytatuowanymi skrzydłami i obserwował was uważnie.
- Droga Reevo, nie chcę być nieuprzejmy, ale myślę że powinniśmy jak najszybciej znaleźć przewodnika znającego nie tylko miasto, ale też i wyspę. - zasugerował Dziadek, pomagając wstać troglodycie.

W drugim końcu portu widać było największą jednostkę, jaka znajdowała się w porcie. Bryg Sir Brussard swego czasu należał do niewielkiego, nadmorskiego Księstwa Sewell. Aczkolwiek nadal powiewały na nim ów Księstwa proporce, nie można było mieć pewności któż teraz jest jego kapitanem. Mógł to być kapitan dezerter, statek mogli przejąć jacyś piraci, albo po prostu statek stracił część załogi i możliwe że tutaj kapitan chciał ją uzupełnić, wśród osób które zjadły zęby na żegludze.


Pomoc jakiejkolwiek organizacji nie będącej typowo przestępczą mogła okazać się w tych niespokojnych czasach nieoceniona. Choćby do pilnowania waszej łupinki, kiedy wy ruszycie po artefakt, akby nikt niepowołany nie położył na niej swoich brudnych łap. Brudnych od krwi czy też innych złych uczynków.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172