Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2007, 18:22   #22
Hael
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Lukas i Sh’eenaz
- Co się stało?
- To ten wiatr, dramoj zbielała! – zżymał się starszy cygan – Jak tu żyję, jeszcze nie widziałem takiej wichury!
Po jednej z północnych wieżyczek w zamku pozostał tylko gruz pałętający się po ziemi i ziejąca, czarna dziura w dachu. Urokliwy zamek wyglądał przez to teraz jakoś tak... Niepełnie.
- Myślę, że to jest związane z wisienką! – oświadczył poważnie sześcioletni malec, który właśnie pojawił się z nikąd.
- Helciu daryk, ciawo! – burknął na niego cygan. Chłopiec natychmiast czmychnął. Podbiegł do chuderlawej, ciemnowłosej kobiety, stojacej nieco dalej. Kobieta, czy raczej dziewczyna, schyliła się do niego i pogłaskała po główce. Zerknęła na was. Miała wielkie, zielone, smutne oczy.
- Ej, Dina, Dina... – westchnął cygan i zamilkł. Już prawie siedem lat temu Dina zaszła w ciążę. Nikt nie wiedział z kim, kiedy, a tym bardziej: jak? Była bowiem drobną, nieśmiałą i cichą dziewczyną, a od tamtego czasu zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Ktoś ją zgwałcił? Nikomu nie udało się od niej czegokolwiek dowiedzieć. Od tego czasu żyła w pełnej politowania pogardzie reszty domowników, bowiem oddanie się przed ślubem było dla cyganów wielką hańbą. Dina miała 21 lat.
Ty dobrze znałaś tą historię, jednak Lukas zmarszczył brwi i spojrzał na ciebie. Musisz mu później wszystko opowiedzieć...
Stary cygan otrząsnął się i podparł pod boki, patrząc na pozostałości wieżyczki. Miał na imię Heszan był wysokim, barczystym mężczyzną o wysokim czole, kruczoczarnych włosach i imponujących wąsach. Stereotypowy cygan, wprost biła od niego siła i autorytet. Był głową rodziny, ojcem Diny oraz starszego Bukana, dziedzica. Była jeszcze jakaś inna kobieta, jednak zapytywany o nią Heszan parskał tylko, zdenerowwany i mówił że wyjechała, diabli wiedzą gdzie.
W zamku mieszkał także stary ojciec Heszana, jego żona i brat żony, Karpio, który prowadził jakiś bliżej nieokreślony sklep w centrum.
- Nic to... – Heszan wytarł dłonie o zdobiony, staroświecki kaftan – Napijecie się czegoś?
Sh’eenaz oblizała się w myślach na wspomnienie wspaniałego, czerwonego wina, którym ją tutaj, jako przyjaciela domu, zwykle częstowano...

Margot
Po dzisiejszej, nocnej wichurze, nie zostało już nic prócz nieprzyjemnego uczucia niewyspania w tyle głowy. Rano trochę padało, ale teraz południowy, letni wietrzyk rozgonił chmury, ukazując złote, gorące słońce.
Uchylasz okno, wpuszczając trochę świeżego powietrza. Rzucasz się na łóżko i zaczynasz rozmyślać o tym wszystkim. Wichura, dziwne dźwięki w nocy i to zachowanie Regisa. A do tego rzeczy, które ludzie mówią, choć nie mówią. Ech...
Przymykasz oczy. Jednak po chwili, doznajesz pewnego nieokreślonego uczucia. Natychmiast otwierasz je z powrotem.
Mały, nieregularny fragment przestrzeni tuż nad twoim łóżkiem zasnuł się jakąś dziwną mgiełką. Przypomina to patrzenie na coś przez dym z lampy naftowej. Po chwili, ten sam fragment zaczął się wybrzuszać. W tę, we wtę, do przodu, do tyłu.... Niby nadal jest przeźroczysty, ale to co widzisz za nim zdaje się niezwykle odkształcać. Wstajesz na łóżku i mrugasz z niedowierzaniem.
W pewnej chwili przestrzeń wygięła się nadzwyczaj spektakularnie i wypluła przed siebie jakieś... Pióro? Natychmiast potem wszystko się uspokoiło, tylko to pióro opadało łagodnie w twoim kierunku.
Chwyciłaś je. Nie byłaś w stanie rozpoznać, do jakiego ptaka mogło należać. Było całe idealnie czarne, a niektóre promienie przechodzą na końcach w krwistą czerwień. U jego końca, przymocowana jest pożółkła kartka. Zafascynowana, odwiązujesz ją i rozwijasz. Jest niewielka, pokryta kanciastym pismem...

Jesteś kimś wyjątkowym Margot, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się przy pręgierzu. Czekam.
D. Magier



Lukas
Było już późne popołudnie. Postanowiłeś odprowadzić Sh’eenaz pod sam próg mieszkania, jeszcze by gdzieś zbłądziła. Trochę za bardzo zaprzyjaźniła się z tym cygańskim winem.
Gdy rozmawialiście beztrosko i wesoło w drodze do jej domu, Sh’eenaz nagle zamilkła, tępo wpatrując się w przestrzeń bezpośrednio za tobą. Obejrzałeś się. Zdążyłeś zobaczyć, że twój cień drga niby na silnym wietrze. Gdzieś od strony lewego ramienia był dziwnie poszarpany, jakby ktoś starał się go uchwycić, jednak cień ciągle mu się wymykał. Ledwo zdążyłeś uchwycić to wzrokiem, a wszystko momentalnie wróciło do normy. Cień powrócił do swej naturalnej, poprawnej pozycji.
- No... Co? – zagadnąłeś dziewczynę jak gdyby nigdy nic. Potrząsnęła tylko głową, jakby starając się otrzeźwić.
- Nie, nic...

* * *

Wracałeś do domu zastanawiając się nad tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. Matura to pryszcz, ale ten cień? W zasadzie, wypiłeś prawie tyle co Sh’eenaz...
Wtedy przydarzyła ci się ta dziwna sytuacja z cieniem. Usłyszałeś głos, a może tylko ci się wydawało? Stałeś przed tym drzewem, wpatrując się w nie zafrapowany.
Wtedy coś zaczęło się dziać...
Stosunkowo wysoko, przed tobą, mały fragment przestrzeni zaczął drżeć. Przypomina to patrzenie na coś przez dym z lampy naftowej. Po chwili, ten sam fragment zaczął się wybrzuszać. W tę, we wtę, do przodu, do tyłu.... Niby nadal jest przeźroczysty, ale to co widzisz za nim zdaje się niezwykle odkształcać...
Po chwili, przy cichym „plop!” zawirowana przestrzeń wypluwa z siebie jakieś pióro i natychmiast się uspokaja. Pióro jest całkiem spore, idealnie czarne, z jakimiś akcentami czerwieni na końcówkach nitek. Opada ono powoli w twoim kierunku.
Chwytasz je. Jest do niego przymocowana jakaś pożółkła kartka. Odrywasz ją i rozwijasz, niezwykle zainteresowany tym wszystkim. Czujesz, że nie dasz rady wezwać na pomoc swego racjonalizmu...
Kartkę pokrywa zamaszyste, kanciaste pismo.

Jesteś kimś wyjątkowym Lukas, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się pod kopułą świętego Mikołaja. Czekam.
D. Magier



Stalker
Obudziłeś się zupełnie nagle, jak pod wpływem jakiegoś impulsu. Niebo nad tobą nabrało już barw szkarłatu i fioletu. Słońce wkrótce zajdzie...
Łąka grała, tętniła życiem, podobnie las nieopodal. Czułeś, że gdybyś się postarał, mógłbys to wszystko wreszcie zrozumieć, wysłuchać.
Z zamyslenia wyrwał cię donośny, nieprzyjemny skrzek. Był tak głośny i bliski, że wzdrygnąłeś się. Dochodził on wprost z pomiędzy twych rozrzuconych nóg. Uniosłeś się na łokciach i ujrzałeś mały łebek szpaka wystający ponad szwem twoich spodni. Ptak trzymał w dziobie jakieś wielkie, czarne pióro przetykane krwistą czerwienią. Na jego końcu było coś przymocowane.
No nareszcie. Ile można spać, co? Co?
Widząc, że już wstałeś, ptak machnął skrzydłami i znalazł się na twoim brzuchu. Podskakując jak wróbel, zbliżył się jeszcze bardziej. Przekrzywił głowę, patrząc na Ciebie.
Masz, masz! Przechowałem je dla ciebie. Bo ty spałeś i spałeś... I spałeś!
Wyciaga głowę w twoim kierunku, dając ci do zrozumienia, że masz odebrać od niego do pióro. Na pewno nie było jego. Było o wiele za duże i duzo ciemniejsze...
Dzięki... – Mówisz, ze zdziwieniem odkrywajac, że nawet nie otworzyłeś ust.
Nie ma za co – skrzeczy szpak – Fajny ze mnie ptak, nie? – dodał dumnie. I odleciał.
Do pióra przymocowana była pożółkła kartka. Gdy ją odczepiłeś i odwinąłeś jak zahipnotyzowany, twoim oczom ukazało się zamaszyste pismo:

Jesteś kimś wyjątkowym Stalker, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się pod plotkującą basztą. Czekam.
D. Magier



Sh’eenaz

Siedzisz przy parapecie, tym samym na którym wczoraj siedziały koty. Gapisz się w szarzejące niebo. Nadal czujesz to lekkie, przyjemne zamroczenie. Wcale nie masz uczucia, że za dużo wypiłaś. Chowasz głowę w ramionach i trwasz tak przez chwilę.
Nagle, nad swoją głową słyszysz jakieś dziwne, ciche „plop!”. Powoli i jakby niechętnie podnosisz głowę.. W tej samej chwili obok twojego ucha opada na parapet jakieś ciemne pióro. Bierzesz je do ręki, lustrując zmęczonym, ale jednak zaciekawionym wzrokiem. Nawet nie masz siły, żeby zadać sobie pytanie, skąd się tutaj wzięło...
Pióro jest piękne, idealnie czarne, a niektóre jego promienie przechodziły na końcach w krwista czerwnień. Na jego końcu przymocowana była pożółkła kartka... Odwinęłaś ją i twoim oczom ukazało się zamaszyste, kanciaste pismo:

Jesteś kimś wyjątkowym Sh’eenaz, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się na placu, gdzie czczeni byli kiedyś obrońcy Stalingradu. Czekam.
D. Magier
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 20-05-2007 o 18:31.
Hael jest offline