Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-05-2007, 23:10   #21
 
Stalker's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodze
Coś się zmienia.
* * * * *

Ukołysany tymi głosami zasnął w końcu na podłodze.
Rankiem obudził się w dziwnym położeniu i nie całkiem wypoczęty. Trzeba było iść do szkoły. Było już późno: 6:42, kiedy sie obudził. W 20 minut musiał zrobić wszystko co zwykle zajmuje mu 40. Wszamał coś, dokładnie się umył zimną wodą, jak zwykle, ubrał się nie zapominając poprzeklinać odrobiną strój szkolny Nazaretu i wyszedł z domu. Kilka kroków od furtki zatrzymał się. Usłyszał coś. Jakiś chrapliwy głos mówiący coś w stylu : Jak boli... Jak strasznie boli.... Rozejrzał się. Obok stała jego matka, z którą już zdążył się pogodzić i patrzyła z rozbawieniem na jego niewątpliwie głupią minę. Nie poruszała ustami, więc nie mogła być źródłem dźwięku. Głupieje do reszty pomyślał i wsiadł do samochodu.

Przez resztę tygodnia praktycznie nic sie nie działo. Wstawał rano, szedł do szkoły, wracał,odrabiał lekcje, albo i nie, rozmawiał z kumplami, jeźdźił na rowerze, itp. Nic nadzwyczajnego.
Przynajmniej do soboty.

Wstał bardzo późno. Około 11:00, co praktycznie mu sie nie zdarzało. Podszedł do okna, wyjrzał na zewnątrz i został brutalnie sprowadzony na ziemię z cudownej krainy snów. Śniło mu się, że żyje gdzie indziej, jest kim innym, w ogóle że nie ma ze sobą nic wspólnego. Coż. Rozczarował się ujrzawszy swoje odbicie w oknie. Cholera, jak ja siebie nienawidzę... Po kwadransie filozoficznych rozważań na tematy różne i jeszcze różniejsze ubrał się, przegryzł coś i postanowił obejrzeć sobie las z przeciwnej strony okna niż przed chwilą. Naprzeciwko jego domu rósł las tak piękny o tej porze roku, jakiego nigdzie indziej nie widział. Zbiegł z górki i po zawilcach oraz bluszczech wyściełających każdy centymetr( kwadratowy, żeby nie było) podłoża pokicał nad rzeczkę.

Przysiadłszy na pieńku zaglądał do wody podglądając rybki. Kiedy mrugnął, przed oczami zabłysła mu iskierka. Iskierka tak idealnie biała, że wydała mu się przywidzeniem. Zamknął na chwilę oczy. Iskierka nadal tam była. Jakby tego było mało, nie była już sama. Otworzył oczy i w miejscach iskierek zobaczył rybki. Rybki jak rybki. Problem w tym, że się na niego gapiły. Co jest? pomyślał. Jakim prawem i sposobem patrzą na mnie i nie uciekają? Włożył rękę do wody. Rybki rozpierzchły się. Powaliło cię!?usłyszał. Tak go to zaskoczyło, że przechylił się do przodu. A tam była rzeka. Wstając i otrząsając się z wody myślał bardzo intensywnie. Poczuł, że tej nocy coś się zmieniło. Nigdy wcześniej nie gadał z rybkami.

Zamknął oczy i dostrzegł wokół siebie całkiem sporo takich iskierek. Mimo wszystko było ich mniej niż drzew w lesie wkoło. Kiedy wytężył zmysły usłyszał szepty. Rozumiał słowa. Słyszał o czym rozmawiały iskierki. Podsłuchał rozmowę dwóch drzew. Mówiły o wichrze, który tej nocy połamał im gałązki, a niektórzy z ich krewnych są nawet ciężko ranni. Potrafił wyczuć emocje w tych niesamowitych głosach. Smutek, żal, gniew i znużenie. Jednocześnie. Podzedł do jakiegoś wielkiego dębu, zamknął oczy i za zdumieniem stwierdził, że nie widzi jego iskierki. A pozostałe zaczynają zanikać. Ej! Co jest? Nie uciekajcie! To jest niesamowite, chce porozmawiać! Iskierki znikły do reszty. Las ucichł. Stalker zrezygnował. Co to było? Wydawało mi się? Niee. Coś się we mnie zmieniło. Tak... nagle... Poczuł nagłe osłabienie. Upadł na porośniętą często i gęsto ziemię. Doczołgał się jakoś do swojego podwórka stosując technikę czołganio-kucanio-wleczenia i walnął się na środku trawnika. Odpocznę chwilę. Taki ładny dzień. Nie za ciepło. Nie spieszy mi się. I zasnął...
 
__________________
Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli.
Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli...
Stalker jest offline  
Stary 20-05-2007, 18:22   #22
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Lukas i Sh’eenaz
- Co się stało?
- To ten wiatr, dramoj zbielała! – zżymał się starszy cygan – Jak tu żyję, jeszcze nie widziałem takiej wichury!
Po jednej z północnych wieżyczek w zamku pozostał tylko gruz pałętający się po ziemi i ziejąca, czarna dziura w dachu. Urokliwy zamek wyglądał przez to teraz jakoś tak... Niepełnie.
- Myślę, że to jest związane z wisienką! – oświadczył poważnie sześcioletni malec, który właśnie pojawił się z nikąd.
- Helciu daryk, ciawo! – burknął na niego cygan. Chłopiec natychmiast czmychnął. Podbiegł do chuderlawej, ciemnowłosej kobiety, stojacej nieco dalej. Kobieta, czy raczej dziewczyna, schyliła się do niego i pogłaskała po główce. Zerknęła na was. Miała wielkie, zielone, smutne oczy.
- Ej, Dina, Dina... – westchnął cygan i zamilkł. Już prawie siedem lat temu Dina zaszła w ciążę. Nikt nie wiedział z kim, kiedy, a tym bardziej: jak? Była bowiem drobną, nieśmiałą i cichą dziewczyną, a od tamtego czasu zamknęła się w sobie jeszcze bardziej. Ktoś ją zgwałcił? Nikomu nie udało się od niej czegokolwiek dowiedzieć. Od tego czasu żyła w pełnej politowania pogardzie reszty domowników, bowiem oddanie się przed ślubem było dla cyganów wielką hańbą. Dina miała 21 lat.
Ty dobrze znałaś tą historię, jednak Lukas zmarszczył brwi i spojrzał na ciebie. Musisz mu później wszystko opowiedzieć...
Stary cygan otrząsnął się i podparł pod boki, patrząc na pozostałości wieżyczki. Miał na imię Heszan był wysokim, barczystym mężczyzną o wysokim czole, kruczoczarnych włosach i imponujących wąsach. Stereotypowy cygan, wprost biła od niego siła i autorytet. Był głową rodziny, ojcem Diny oraz starszego Bukana, dziedzica. Była jeszcze jakaś inna kobieta, jednak zapytywany o nią Heszan parskał tylko, zdenerowwany i mówił że wyjechała, diabli wiedzą gdzie.
W zamku mieszkał także stary ojciec Heszana, jego żona i brat żony, Karpio, który prowadził jakiś bliżej nieokreślony sklep w centrum.
- Nic to... – Heszan wytarł dłonie o zdobiony, staroświecki kaftan – Napijecie się czegoś?
Sh’eenaz oblizała się w myślach na wspomnienie wspaniałego, czerwonego wina, którym ją tutaj, jako przyjaciela domu, zwykle częstowano...

Margot
Po dzisiejszej, nocnej wichurze, nie zostało już nic prócz nieprzyjemnego uczucia niewyspania w tyle głowy. Rano trochę padało, ale teraz południowy, letni wietrzyk rozgonił chmury, ukazując złote, gorące słońce.
Uchylasz okno, wpuszczając trochę świeżego powietrza. Rzucasz się na łóżko i zaczynasz rozmyślać o tym wszystkim. Wichura, dziwne dźwięki w nocy i to zachowanie Regisa. A do tego rzeczy, które ludzie mówią, choć nie mówią. Ech...
Przymykasz oczy. Jednak po chwili, doznajesz pewnego nieokreślonego uczucia. Natychmiast otwierasz je z powrotem.
Mały, nieregularny fragment przestrzeni tuż nad twoim łóżkiem zasnuł się jakąś dziwną mgiełką. Przypomina to patrzenie na coś przez dym z lampy naftowej. Po chwili, ten sam fragment zaczął się wybrzuszać. W tę, we wtę, do przodu, do tyłu.... Niby nadal jest przeźroczysty, ale to co widzisz za nim zdaje się niezwykle odkształcać. Wstajesz na łóżku i mrugasz z niedowierzaniem.
W pewnej chwili przestrzeń wygięła się nadzwyczaj spektakularnie i wypluła przed siebie jakieś... Pióro? Natychmiast potem wszystko się uspokoiło, tylko to pióro opadało łagodnie w twoim kierunku.
Chwyciłaś je. Nie byłaś w stanie rozpoznać, do jakiego ptaka mogło należać. Było całe idealnie czarne, a niektóre promienie przechodzą na końcach w krwistą czerwień. U jego końca, przymocowana jest pożółkła kartka. Zafascynowana, odwiązujesz ją i rozwijasz. Jest niewielka, pokryta kanciastym pismem...

Jesteś kimś wyjątkowym Margot, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się przy pręgierzu. Czekam.
D. Magier



Lukas
Było już późne popołudnie. Postanowiłeś odprowadzić Sh’eenaz pod sam próg mieszkania, jeszcze by gdzieś zbłądziła. Trochę za bardzo zaprzyjaźniła się z tym cygańskim winem.
Gdy rozmawialiście beztrosko i wesoło w drodze do jej domu, Sh’eenaz nagle zamilkła, tępo wpatrując się w przestrzeń bezpośrednio za tobą. Obejrzałeś się. Zdążyłeś zobaczyć, że twój cień drga niby na silnym wietrze. Gdzieś od strony lewego ramienia był dziwnie poszarpany, jakby ktoś starał się go uchwycić, jednak cień ciągle mu się wymykał. Ledwo zdążyłeś uchwycić to wzrokiem, a wszystko momentalnie wróciło do normy. Cień powrócił do swej naturalnej, poprawnej pozycji.
- No... Co? – zagadnąłeś dziewczynę jak gdyby nigdy nic. Potrząsnęła tylko głową, jakby starając się otrzeźwić.
- Nie, nic...

* * *

Wracałeś do domu zastanawiając się nad tym wszystkim, co się dzisiaj wydarzyło. Matura to pryszcz, ale ten cień? W zasadzie, wypiłeś prawie tyle co Sh’eenaz...
Wtedy przydarzyła ci się ta dziwna sytuacja z cieniem. Usłyszałeś głos, a może tylko ci się wydawało? Stałeś przed tym drzewem, wpatrując się w nie zafrapowany.
Wtedy coś zaczęło się dziać...
Stosunkowo wysoko, przed tobą, mały fragment przestrzeni zaczął drżeć. Przypomina to patrzenie na coś przez dym z lampy naftowej. Po chwili, ten sam fragment zaczął się wybrzuszać. W tę, we wtę, do przodu, do tyłu.... Niby nadal jest przeźroczysty, ale to co widzisz za nim zdaje się niezwykle odkształcać...
Po chwili, przy cichym „plop!” zawirowana przestrzeń wypluwa z siebie jakieś pióro i natychmiast się uspokaja. Pióro jest całkiem spore, idealnie czarne, z jakimiś akcentami czerwieni na końcówkach nitek. Opada ono powoli w twoim kierunku.
Chwytasz je. Jest do niego przymocowana jakaś pożółkła kartka. Odrywasz ją i rozwijasz, niezwykle zainteresowany tym wszystkim. Czujesz, że nie dasz rady wezwać na pomoc swego racjonalizmu...
Kartkę pokrywa zamaszyste, kanciaste pismo.

Jesteś kimś wyjątkowym Lukas, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się pod kopułą świętego Mikołaja. Czekam.
D. Magier



Stalker
Obudziłeś się zupełnie nagle, jak pod wpływem jakiegoś impulsu. Niebo nad tobą nabrało już barw szkarłatu i fioletu. Słońce wkrótce zajdzie...
Łąka grała, tętniła życiem, podobnie las nieopodal. Czułeś, że gdybyś się postarał, mógłbys to wszystko wreszcie zrozumieć, wysłuchać.
Z zamyslenia wyrwał cię donośny, nieprzyjemny skrzek. Był tak głośny i bliski, że wzdrygnąłeś się. Dochodził on wprost z pomiędzy twych rozrzuconych nóg. Uniosłeś się na łokciach i ujrzałeś mały łebek szpaka wystający ponad szwem twoich spodni. Ptak trzymał w dziobie jakieś wielkie, czarne pióro przetykane krwistą czerwienią. Na jego końcu było coś przymocowane.
No nareszcie. Ile można spać, co? Co?
Widząc, że już wstałeś, ptak machnął skrzydłami i znalazł się na twoim brzuchu. Podskakując jak wróbel, zbliżył się jeszcze bardziej. Przekrzywił głowę, patrząc na Ciebie.
Masz, masz! Przechowałem je dla ciebie. Bo ty spałeś i spałeś... I spałeś!
Wyciaga głowę w twoim kierunku, dając ci do zrozumienia, że masz odebrać od niego do pióro. Na pewno nie było jego. Było o wiele za duże i duzo ciemniejsze...
Dzięki... – Mówisz, ze zdziwieniem odkrywajac, że nawet nie otworzyłeś ust.
Nie ma za co – skrzeczy szpak – Fajny ze mnie ptak, nie? – dodał dumnie. I odleciał.
Do pióra przymocowana była pożółkła kartka. Gdy ją odczepiłeś i odwinąłeś jak zahipnotyzowany, twoim oczom ukazało się zamaszyste pismo:

Jesteś kimś wyjątkowym Stalker, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się pod plotkującą basztą. Czekam.
D. Magier



Sh’eenaz

Siedzisz przy parapecie, tym samym na którym wczoraj siedziały koty. Gapisz się w szarzejące niebo. Nadal czujesz to lekkie, przyjemne zamroczenie. Wcale nie masz uczucia, że za dużo wypiłaś. Chowasz głowę w ramionach i trwasz tak przez chwilę.
Nagle, nad swoją głową słyszysz jakieś dziwne, ciche „plop!”. Powoli i jakby niechętnie podnosisz głowę.. W tej samej chwili obok twojego ucha opada na parapet jakieś ciemne pióro. Bierzesz je do ręki, lustrując zmęczonym, ale jednak zaciekawionym wzrokiem. Nawet nie masz siły, żeby zadać sobie pytanie, skąd się tutaj wzięło...
Pióro jest piękne, idealnie czarne, a niektóre jego promienie przechodziły na końcach w krwista czerwnień. Na jego końcu przymocowana była pożółkła kartka... Odwinęłaś ją i twoim oczom ukazało się zamaszyste, kanciaste pismo:

Jesteś kimś wyjątkowym Sh’eenaz, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się na placu, gdzie czczeni byli kiedyś obrońcy Stalingradu. Czekam.
D. Magier
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...

Ostatnio edytowane przez Hael : 20-05-2007 o 18:31.
Hael jest offline  
Stary 20-05-2007, 18:38   #23
 
Naikelea's Avatar
 
Reputacja: 1 Naikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwu
Talking

Pręgierz?
To było pierwszą myślą Margot. Nie: "skąd to się wzięło?", nie "aaa! Uciekajmy!". Przyjęła wszystko z leciutkim dystansem i jakąś iskierką racjonalizmu, która w środku pisnęła: nadal masz gorączkę, mała.
A gdzież do cholery jest pręgierz? W CK? To nie Wrocek, żeby pręgierz tu był!
Sięgnęła pod łóżko po laptopa i wyciągnęła go, jak zwykle otrzepując z kłaczków kurzu, jakie znajdowały się pod łóżkiem. Zaczęła szukać informacji w internecie.
Pręgierz, pręgierz, a gdzież tu był ten cholerny pręgierz?
-
Mam cię cholero! - krzyknęła triumfalnie, gdy tylko znalazła poszukiwaną informację.
Cytat:
W wieku XVIII w murowanym ratuszu z wysoką wieżą zlokalizowano wartownię dla żołnierzy, na piętrze były dwie izby sądowe: radziecka i wójtowska. W wieży znajdowało się więzienie, a przed ratuszem ustawiony był pręgierz.
- Ratusz! Rynek! Tylko do cholery z której strony?... - mina jej zrzedła. No łądnie. Kroiło się jej bieganie dookoła.
Tak, nie ma to jak próba bycia w dwoch miejscach naraz o jednej porz...
Zerknęła na pergamin. Przeczytała treść kolejny raz. I jeszcze raz. I jeszcze.
- Mhm, no to się spotkaliśmy, panie Ma-cośtam. Pan mi tu daty nie napisał!
Pomyszkowała jeszcze w sieci i znalazła informacje o planowanej przebudowie rynku i ustawieniu - tak! - pręgierza. Od frontu.
- Mam cię, myszko. Już niedługo się dowiemy, co to za chłopczyk chce czegoś ode mnie. Dowiemy się, a potem chłopczykowi zaszkodzimy. Tak. To postanowione.
Przekonana, że za wszystkim stoi jakiś podkochujący się w niej chłoptaś, no bo przecież kto mógł jej wypisywać, że jest niezwykłą osobą i że zmieni jej życie, jak nie jakiś zakochany do granic rozsądku i możliwości facet, zmieniła koszulkę na czarny T-shirt, schowała laptopa do plecaka i zbiegła po schodach na dół. Rozpierała ją nieodczuwana przez nią już od dawna pozytywna energia, która ostatnio jakoś o niej zapomniała.
-Wychodzę! - krzyknęła do mamy, która w gabinecie siedziała zajęta kolejną korektą do wydawnictwa. Sara biegała po ogrodzie turlając się w trawie z Regisem, a Emil i Ana jak zwykle kłócili się w kuchni. Z tego, co słyszała, tym razem poszło o szklankę. Ana chciała zieloną. Emil też. I jak zwykle, żadne nie miało ochoty ustąpić.
-Gdzie idziesz? - z gabinetu wychynęła głowa jej mamy. - Kiedy wrócisz? Z kim idziesz? Dobrze się już czujesz? - setka pytań. Standardowy zestaw przy wychodzeniu.
-Idę się spotkać z kolegą. Wrócę zanim się ściemni.
Uspokojona krótkimi wyjaśnieniami córki, kobieta wróciła do pracy. Już nauczyła się, że może polegać na córce.

Zabrała smycz psa z przedpokoju i zawołała go podchodząc do furtki. Regis zerwał się z trawnika, na którym jeszcze przed chwilą leżał z Sarą. Mała dziewczynka była bardzo niepocieszona, ale wiedziała już, że żaden płacz nie pomagał na to, by pies został z nią. Należał do Margot i to ona miała pierwszeństwo, jeśli o niego chodziło. A rodzice nie chcieli zgodzić się na drugiego psa - dla niej. Nawet jeśli byłby to mały york.
Regis usiadł przy nodze dziewczyny i spojrzał na nią uważnie, przekrzywiając lekko głowę a w jego oczach czaiły się iskierki radości i pytanie: To gdzie teraz idziemy?
Wyszli razem - dziewczyna i jej wielki pies i powoli, nie spiesząc się ruszyli w stronę miejsca, gdzie lata temu stał miejski pręgierz.
Przeszli przez park i ulicą Leśną dotarli do Rynku. Fontanna okazała się niezwykle kuszącym miejscem dla psa do tego stopnia, że nie mógł się oprzeć pokusie wskoczenia do niej. Margot szybko krzykiem zmusiła go do skoku w kierunku przeciwnym. Mimo wszystko, jeszcze jakąś straż miejską w naszym mieście mamy, pomyślała, groźnie spoglądając na stare babcie, które patrzyły na nią z dezaprobatą. Cóż za niewychowana młodzież! Żeby psu w fontannie pozwolić pływać! Cichy głos dotarł do jej umysłu. Stare zdziry, pomyślała i usiadła na najbliższej ławce w oczekiwaniu na niejakiego D.Magiera.
 
__________________
Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna!

Ostatnio edytowane przez Naikelea : 20-05-2007 o 19:09.
Naikelea jest offline  
Stary 20-05-2007, 20:57   #24
 
Reverie's Avatar
 
Reputacja: 1 Reverie nie jest za bardzo znany
Kiedy Sh'eenaz wracala do domu z Lukasem opowiedziala mu historię dziewczyny - cyganki - z dzieckiem. Bylo widać, że jest jej szkoda tej mlodej kobiety.
***

Zmęczona, jeszcze pod wplywem alkoholu - choć już ją puszczalo - stwierdzila, że nigdzie nie idzie. Na Plac Wolności? Bez sensu. Tam same żule. Nie chcialo się jej, poza tym, nadawca nawet nie powiedzial kiedy mają się spotkać.
Pewnie pisal to jakiś prymityw...Nigdzie nie idę! Ok...może do lóżka to pójdę... Z tymi myślami zdjęla z siebie ubranie i naga wskoczyla pod pierzynę.
Jak mu zależy, to napisze jeszcze raz! Usprawiedliwiając się pogrążyla się w świecie snów...
 
__________________
Gdybym to ja ukradł słońce, nie dałbym go ludziom, aby mieli ciepło. Utopiłbym je w oceanie i zaczął lupować ich dusze, sprzedając im ogień...
Reverie jest offline  
Stary 20-05-2007, 22:40   #25
 
DoomThrower's Avatar
 
Reputacja: 1 DoomThrower nie jest za bardzo znany
Lukas [5]

"Kopuła świętego Mikołaja? Zawsze byłem cieniutki z takich łamigłówek... Ale poddać się bez walki... Ba, wogóle się poddać... To nie w moim stylu." Pomyślał Lukas, wyraźnie zaintrygowany zaistniałą sytuacją. "Zaraz... Dokonajmy prostej separacji członów tego sformułowania [cholera, ależ ja czasami mądre myśli mam...]. Po kolei... Kopuła. Skojarzenia? Hmmm... W parku jest jakaś kopuła... Tylko, że przewrócona i do połowy wkopana w ziemie... Co dalej... Święty... Jakiś kościół? Zero skojarzeń. Mikołaj... Święty Mikołaj??? Bez jaj... Dobra... Jakich ja jeszcze znam Mike'ów... Kopernik... Astronom... On coś wspólnego z Toruniem miał... A co mają w Toruniu? Pierniki! A na Sienkiewicza przy Silnicy jest nowy sklep z piernikami, chyba nawet Kopernik się nazywa! Zaraz tam pójdę! Może mają jakąś kopułę..."
"Głupcze... Obserwatorium Astronomiczne..." Głos był pierwszą... myślą?, która miała sens... Lukas nie mógł się do niej nie dostosować... Na notatce nie było żadnej daty ani innych informacji. Lukas niezbyt się tym przejął. W końcu, skoro 'gość' może obsypywać go piórami, to w końcu będzie wiedział, kiedy Lukas znajdzie się na miejscu... Otoczenie wreszcie stało się dość ciemne, żeby przeniknięcie na dach obserwatorium, znajdującego się na ulicy Świętokrzyskiej, nie stanowiło problemu. Miał on tylko nadzieję, że głos rozsądku się nie mylił... Ostatnią myślą znikającego w cieniu bohatera było: "A mogłem jeść teraz pierniki..."
 
__________________
LoBo

"Rzucę pawiem dalej niż widzę!"

Ostatnio edytowane przez DoomThrower : 20-05-2007 o 22:44.
DoomThrower jest offline  
Stary 25-05-2007, 22:59   #26
 
Diriad's Avatar
 
Reputacja: 1 Diriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnieDiriad jest jak niezastąpione światło przewodnie
zostałem siłą zmuszony do pisanie tego posta, więc proszę się niczego lepszego niż badziewie nie spodziewać...

Przenieśmy się trochę wcześniej...

* * *

"Foux. Moi. La. Paix." - nie był pewien, do kogo zwraca się w myślach. Prawdopodobnie do uosobionego bólu. W związku z absurdem tej sytuacji, nie był też pewien, po co to pomyślał.
Przeciągnął się zmęczony i podszedł na balkon. Usiadł na poręczy i oglądał wschód słońca. Wschód jak wschód, tylko, że połączony z okropną wichurą. Simba lubił wiatr, ale tej nocy był on wyjątkowo nieprzyjemny. Nagle usłyszał dziwną melodię - prawie spadł przez to z balkonu. Co za idiota grałby na fujarce o piątej rano? Swoją drogą, żaden idiota nie potrafi grać na fujarce, a ta melodia brzmiała dość profesjonalnie. Cóż - to wszystko zdecydowanie nie było normalne.
Mimo wszystko, postanowił zamknąć balkon i spakować się do szkoły. Rano, bo jak inaczej? Nie rozumiał ludzi, którzy pakowali się tydzień wcześniej, robili prace domowe, które nie były nawet jeszcze zadane i byli przygotowani nawet na te lekcje, których nie mieli w planie żadnego dnia.
Będąc dwa piętra niżej, zjadł śniadanie i poszedł na autobus do szkoły. Tym razem będzie wcześniej, niż zwykle.
 
Diriad jest offline  
Stary 27-05-2007, 20:28   #27
 
Atrhem's Avatar
 
Reputacja: 0 Atrhem miał trochę wstydliwych czynów w przeszłości
Alex obudził się, ale cały czas myślał o tym co wydarzyło się w nocy.
Od razu postanowił że napisze list do rodziców. Tylko co by im naapisać?

W końcu doszedł do wniosku, że nie będzie na razie pytał o nic konkretnego. Coś w stylu „cześć, co u was słychać, jak wam się układa? Zapytajcie Demosa czy u niego też wszystko gra, przekażcie mu, że za nim tęsknie…
PS: Nie zachowywał się ostatnio dziwnie? Pytam z ciekawości…”
Jeszcze raz przeczytał pismo, i jak to już miał w zwyczaju, w ostatniej chwili przypomniał sobie, że musi iść do szkoły.
Szybko spakował się, schował list do koperty i wyszedł.

Po wrzuceniu listu do skrzynki stweirdził, że to był bąd, że niepotrzebnie od razu pisał, i że rodzice tylko będą się zastanawiali czy wszystko w porządku…

W szkole nawet porażka na sprawdzianie z mamy, o którym rzecz jasna zapomniał, nie wytrąciła go z myślenia o tym, co w Kielcach robił wilk…
To musiał być wilk. Tyle razy słuchał tego głosu, nawet w snach. Potrafił odróżnić wycie wilka od wycia psów…
A pozatym nie dochodziło ono tej nocy z żadnego konkretnego kierunku…tak jakby było zawieszone w otaczającej go przestrzeni…

Myślał o tym tak samo intensywnie nawet kiedy już wracał do domu…
Mijał ulicę za ulicą…
Nagle pisk opon, refleks światła w karoserii samochodu wyjeżdżającego z osiedlówki, szybsze udeżenie serca i poczucie tętna aż na skroni…perkele! I nagle wszystko ucichło…

Samochód zatrzymał się w miejscu, mimo, że przed sekundą jechał co najmniej 80 na godzinę, kierowca znieruchomiał, z przerażeniem w oczach…
Znieruchomiał dosłownie…
Alex przestał odczówać cokolwiek, oprócz strachu i zdziwienia, ale nie zamierzał stać przed maską samochodu aż ten moment przestanie trwać…
Wręcz przeciwni, zaczął biec w szoku, prosto przed siebię…
Od momentu kiedy samochód się zatrzymał minęło około 3 sekund…
Aleksybył już po drugiej stronie ulicy, obejżał się na stojący samochód…
Dźwięki wróciły…
Samochód jechał dalej, z tą samą prędkością, jakby nigdy się nie zatrzymał, wszystko było tak jak w momęcie kiedy to się zaczęło…
Tylko Alex jakimś cudem był 5 metrów dalej…
To niemożliwe! Umarłem, na pewno mnie potrącił, to nie jest prawdziwe, Boże, co tu się dzieje? Czas nie ma w zwyczaju ot tak zatrzymywać się na chwilę…
Serce biło mu jeszcze mocniej…
Ludzie mijali go, ale patrzyli trochę dziwnie…
Czyli go widzieli, nie umarł…
Niemożliwe…
Czas się nie zatrzymuje…
 
Atrhem jest offline  
Stary 01-06-2007, 22:20   #28
 
Stalker's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodzeStalker jest na bardzo dobrej drodze
Oż kurde! Co jest? Przecież nie piłem! pomyślał Stalker patrząc na ptaka między swoimi nogami (hehe). Przeszukał kieszenie i rzucił ptakowi odnalezione w ich zakamatkach okruszki czegoś podobnego do krakersa. Ptak wyglądał jakby dziękował. Schrupał co było i odleciał.

Stalker przeczytał kartke jeszcze raz i znowu i tak jeszcze 3 razy. Nie rozumiał dwóch rzeczy: skoro koleś chce sie spotkać to po co mówi zagadkami i czemu do cholery nie napisał daty? Jakby sie zastanowić to wszystko podchodzi co najmniej pod kategorię "dziwne".

Stalker postanowił uznać to za halucynacje (wiadomo- tak najłatwiej) i poszedł spać. Rankiem, idąc do szkoły postanowił, że jednak sprawdzi o co mogło chodzić temu porypańcowi. Skoro dostarcza mi listy przez ptaka, no to chyba mnie śledzi czy coś. A wkażdym razie będzie wiedział kiedy wpadne pod basztę.

W szkole zapytał paru kumpli o tą całą basztę. Mało kto o niej słyszał, a tłumaczenia reszty były doś mętne. Dowiedział sie że w parku. Sprawdził jeszcze w szkolnej kafejce internetowej, bo nie chciało mu sie jechać taki kawał do domu, skoro to miało być w parku.
Tu cie mam panie... D? Down czyżby? Sie okaże. i zaśmiał sie na głos. Siostra spojrzała na niego jak na debila, ale o nic nie pytała. Wyszedł ze szkoły i wolnym krokiem skierował się pod basztę...
 
__________________
Chciałeś dać swego Boga innym, choć tego nie chcieli.
Żyli w zgodzie, spokoju, swego Boga już mieli...
Stalker jest offline  
Stary 02-06-2007, 00:09   #29
 
Hael's Avatar
 
Reputacja: 1 Hael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodzeHael jest na bardzo dobrej drodze
Simba
Wracając ze autobusem do domu, miałeś chwilę na kontemplacji dzisiejszego dnia i własnego niewyspania. Słońce zdążyło się już zrobić ogniście pomarańczowe i zmierzało powoli ku krawędzi horyzontu.
W szkole - jak to w szkole. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Ktoś coś chciał, ktoś umawiał się z kimś na oblewanie egzaminu po raz piąty, a siostry były wyraźnie podekscytowane - ponoć do klasztoru przyjechała jakaś prowincjalna z... Afryki? Tak, z południowej, zdaje się. Ciekawe, czy ona też będzie chodzić po klasach i robić wam zdjęcia, jak ci ostatni goście z Ukrainy...?
Wysiadłeś z autobusu i wzdychając, ruszyłeś do domu. Fujarka... Z jakiegoś powodu doskonale zapamiętałeś tą melodię, w niezwykły sposób ci się w umysł. Przemierzając kolejne ulice nuciłeś ją mimowolnie.
Na skrzyżowaniu zatrzymałeś się, aby popatrzeć na skąpaną w słońcu Wietrznie. Sam się zastanawiałeś, skąd wziął się u ciebie tak nagle ten nastrój, refleksyjno-egzystencjalny...
Nagle, usłyszałeś nad sobą jakieś, jakby lekko przytłumiona "plop!". Podniosłeś wzrok do góry i ujrzałeś tuż nad sobą opadające łagodnym torem ślizgowym pióro. Wyciągnąłeś dłoń i złapałeś je w locie. Było piękne, idealnie czarne, przetykane czerwinią. Na końcu najwyraźniej była przymocowana jakaś kartka... Odczepiłeś ją i rozwinąłeś. Tekst był napisany bardzo wprawną ręką, ciemnofioletowym atramentem.

Jesteś kimś wyjątkowym Simba, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się pośród najaktywniejszych radiestezyjnie terenach zielonych w Kielcach. Czekam.
D. Magier



Alex
Stałeś na chodniku, dysząc ciężko. Kolejni ludzie mijali cię obojętnie, tylko od czasu do czasu ktoś zerknął na ciebie z zainteresowaniem.
Czas się nie zatrzymuje, czas się nie zatrzymuje...
Czy czas się nie zatrzymuje?
Zamknąłeś oczy, starając się zebrać rozbiegane myśli. Powiał wiatr, szumiżc w gałęziach drzew.
Gdy po chwili otworzyłeś oczy, czułeś się już nieco spokojniejszy. Chciałeś już iść, aby wreszcie znaleźć się w domu, gdy nagle ujrzałeś coś koło swojej stopy.
Było to całkiem spore, czarne pióro. Na jego końcu był przymocowany jakiś kawałek papieru...
Schyliłeś się i podniosłeś je. Przez chwilę obracałeś je w palcach, marszcząc brwi, zafrapowany. Było naprawdę piękne. Miejscami smolista czerń przechodziła w intensywną czerwień. Musiało spaść skądś z góry... Tylko skąd przy nim ten papier?
Odczepiłeś go i rozwinąłeś. Pokrywało go wprawne, zamaszyste pismo.

Jesteś kimś wyjątkowym Alex, wiesz o tym równie dobrze jak ja. Jednak do tej pory twoje życie było... Zwyczajne. A ja, chcę zaproponować Ci coś więcej. Chcę pokazać Ci to, czego nie potrafisz zobaczyć. Zaufaj mi... Przyjdź. Spotkamy się przed tutejszą pierwszą szkołą, która nauczyła się polskiego. Czekam.
D. Magier



Margot
Siedziałaś właśnie koło szpetnej fontanny, Regis biegał dookoła, babcie patrzyły na was oboje bykiem, a słońce leniwie chowało się gdzieś za Telegrafem.
Byłaś tu już od jakichś pięciu minut i nic, nic się nie wydarzyło. Doszłaś jednak do wniosku, że od Magiera, kimkolwiek by on nie był, nie można zbyt wiele wymagać. Odrobina cierpliwości jeszcze nikomu nie zaszkodziła...
Odchyliłaś głowę do tyłu, patrząc w niebo. Jego czysty błękit zaczął już przybierać ogniste barwy zachodu. Odchyliłaś głowę jeszcze bardziej, obserwując ratusz do góry nogami.
Powietrze tuż nad ruchliwą szosą ronda falowało i wybrzuszało się.
Zerwałaś się, aby przyglądnąć się temu w normalnej pozycji. Kolejne idealnie czarne pióro łagodnie opadało ku ziemi. Chciałaś już po nie biec, skakać po samochodach, dostarczyć roboty chirurgom, złapać je, gdy nagle zawiał silny wiatr. Pióro zawirowało i wzbiło się wyżej w powietrze. Wpadło w jakiś wir, który zaniósł je prosto nad sam środek fontanny. A ono po chwili uspokoiło się i nadal leciało w dół. Ku wodzie.
Przed oczyma stanęła ci wizja przemoczonej kartki i rozmytego atramentu...

Lukas
Nic. Pustki. Siedziałeś na dachu obserwatorium już od jakiejś pół godziny i nic się nie stało. Było już po zmroku, a ulica nieopodal skąpana była w niezdrowym świetle lamp. Czyżby pan Magier cię olał? A może to raczej ty sam coś popieprzyłeś...?
Jeszcze raz przeanalizowałeś w myślach ten list, który już do tej pory umiałeś na pamięć.
Kopuła, kopuła... A może raczej sęk tkwi w tym świętym Mikołaju? W zasadzie, to nie wierzysz w niego już od kilku ładnych lat no i jeszcze ta kopuła... Choć nie, zostawmy tą kopułę. Najpierw musisz znaleźć Mikołaja.
Westchnąłeś ciężko, ruszając w drogę powrotną. Ciekawe, czy twoi gracze czuli się tak samo, gdy przez dwie godziny jęczeli nad zagadkami sfinksa...?

Sh'eenaz
Jakaś postać, w zwiewnej koszuli, jej twarz i sylwetka skrywa się w cieniu. Mozesz rozpoznać tylko tyle, że to mężczyzna. W wyciągniętych przed sobą dłoniach trzyma kulę, tą samą którą widziałaś wczoraj. Podrzuca ją, przekłada z ręki do ręki, choć jest większa niż jego głowa. W pewnej chwili łapie ją i rzuca w twoją stronę. Nim udaje ci się cofnąć, kula rozpryskuje się na twojej twarzy w tysiące ostrych jak brzytwa okruchów...

Zrywasz się, tłumiąc okrzyk. Jest już długo po północy. Czujesz ból, potworny ból na całej twarzy. Czujesz, jak po policzkach, na nocną koszulę spływają ci gęste strużki krwi.
Wyskakujesz z łóżka, spanikowana pędzisz do łazienki. Dopadasz lustra.
Cała twoja twarz spływa krwią. Na policzkach widnieją głębokie, drobne i krwiste szramy. W wielu z nich nadal skrzą się okruch połyskującego kryształu.
Wydajesz stłumiony krzyk, zaciskając oczy i zakrywając twarz dłońmi. Jednak w dotyku jest... Normalna.
Rozchylasz powieki i znów patrzysz na lustro. Znów wyglądasz normalnie, tak jak zanim położyłaś się spać. Tylko zimny pot wstąpił ci na czoło, włosy masz poczochrane i dyszysz ciężko. Dotknęłaś się jeszcze raz, chcąc się upewnić, czy wszystko z tobą w porządku.

...może powinnaś jednak iść na ten Plac Wolności...?

Stalker
Powietrze było ciepłe i przyjemne. Słońce przenikało pojedynczymi promieniami pomiędzy gałęziami kasztanowców, a ty powoli kierowałeś się w kierunku Baszty Plotkarki.
Dotarłeś tam po krótkim spacerze przez park. Przeszedłeś przez trawnik i znalazłeś się tuż pod nią. Rozglądnąłeś się, sprawdziłeś godzinę. Nie wyglądało na to, aby ktoś zamierzał się tu zjawić.
Oparłeś się o kamień murku, obserwując otoczenie i czekając, aż coś się wydarzy.
Nagle, coś cię zaniepokoiło. Po chwili uchwyciłeś wzrokiem źródło swego niepokoju. Gdzieś kilka metrów nad ziemią, na tle stawu, powietrze wirowało, jak przysłonięte dymem z nafty. Po chwili zaczęło się wybrzuszać, to w jedną, to w drugą stronę. Stanąłeś na równe nogi, patrząc na to z mimowolnie otwartymi ustami.
Po chwili powietrze "wypluło" - bo inaczej nie można tego nazwać - z siebie duże, czarne pióro. Takie samo, jakie widziałeś wczoraj po południu. Podbiegłeś doń i złapałeś je w podskoku. Ciekawe, czy ostatnio właśnie w tym wyręczył cię szpak? Tak samo jak poprzednio, na jego końcówce była przymocowana kartka. Tak samo jak poprzednio, widniało na niej zamaszyste, kanciaste pismo.

Wyrazy uznania, mój drogi! Pierwsza więc zagadka już za Tobą, a dzień naszego spotkania już bliski... Tym razem, będę na Ciebie czekać dziś, o zachodzie słońca, przy pomniku Matki Boskiej Galeńskiej.
 
__________________
Ich bin ein Teil von jener Kraft
Die stets das Böse will
Und stets das Gute schafft...
Hael jest offline  
Stary 02-06-2007, 10:12   #30
 
Reverie's Avatar
 
Reputacja: 1 Reverie nie jest za bardzo znany
siedzę, piję sobie poranną kawę i znowu się powyżywam ... ;]

***
Co za popieprzony sen! Dawno nie była taka zła. Zarzuciła na siebie bluzkę, założyła klapki i wyszła z domu. Jeden z kotów ruszył za nią w pewnej odległości.Dobrze wiedziała, że ją śledzi. W nocy zawsze tak robił. Szła wkierunku centrum, ale nagle zawróciła.
Lukas. Zadzwonie do niego.Chcę go usłyszeć... I tak też zobiła. Wróciła się do domu, wzięła telefon i wybrała numer Lukasa. Kiedy usłyszała jego głos, jej serce się uspokoiło. Powiedziałą mu wszystko, ubrała w słowa całą swoją złość.Idę tam.Zadeklarowała i szybko pożegnała się z chłopakiem.
Kot znowu szedł za nią. Idiota! Cham! Prostak i szantarzysta! On sobie myśli, że ja taka strachliwa! Pogryzę go chyba jak zobaczę... wszystkie te myśli skierowane były do nadawcy liściku. Zbliżała się do Placu Wolności. Ulice były puste - w końcu było około 3 w nocy. Ostatni kawałek drogi dzielący ją od sceny na placu, przebiegła. Nie czuła zmęczenia. Lubiła biegać i nie sprawiało jej to kłopotów. Położyła się na zimnym betonie, kot - Alan za moment dołączył do niej, przytulił się do jej boku. Uwielbiała go. Jego gładką sierść, świecące zółto-zielone ślepia i ostre pazurki. Czekała... żałując, że nie ma ze sobą aparatu alb rysownika. Miasto pięknie wyglądało...
 
__________________
Gdybym to ja ukradł słońce, nie dałbym go ludziom, aby mieli ciepło. Utopiłbym je w oceanie i zaczął lupować ich dusze, sprzedając im ogień...

Ostatnio edytowane przez Reverie : 03-06-2007 o 18:30.
Reverie jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:24.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172