John
Przedzierając się przez dżunglę zauważył, że ślady burzy zniknęły niecały kilometr dalej. Kierunek utrzymywał wg słońca, bo kompas wciąż tańczył. Szedł dobra godzinę i w końcu trafił na rzekę zagradzającą mu drogę. To w nią Czarne smoki wpłynęły motorówkami. Idąc pod prąd musiał trafić do ich obozowiska, jeśli się przeprawi to na oko z kolejna godzina przez dżunglę i powinien być w porcie.
Drachia - Co tutaj robisz? - zapytała, szczerząc zęby. -
Lepiej daj mi dobry powód, dla którego miałabym nie złamać cię jak gałązkę. - Bo mój przyjaciel - klepnął kolbę karabinu -
i jego trzydziestu kumpli będą mieć coś przeciwko. To idealny sposób na dzikusów.
Shokanka kątem oka widziała jak zamierają powoli prace wokoło. Najwyraźniej ona i niedogolony stali się dzisiejsza rozrywką.