Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2016, 15:45   #35
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Droga była ciężka, lekkie pantofle Megan szybko nasiąkły czerwoną, śmierdzącą breją, która pokrywała szlak. Kiedy oblepiły się ciemnym pyłem, kobiecie przemknęło przez myśl, że będą już zupełnie nie do odratowania. Po sekundzie dotarła do niej absurdalność tej myśli – „Bylebyś TY była do odratowana” poprawiła samą siebie.

I wtedy zobaczyła Wzgórze. I nagle, wszystkie puzzle ułożyły się w spójną całość – zrozumiała, nawet nie zrozumiała, poczuła, poczuła każda cząstką swojego jestestwa, ze Megan Hill i Me’Ghan ze Wzgórza, to jedna i ta sama osoba,. Ona. Nie potrafiła tego wytłumaczyć, ale po prostu wiedziała. Tak samo jak wiedziała, jaki kolor pasuje której osobie, oraz jak należy ustawić znaczki z runami, aby jej klient czuł się komfortowo. Wiedziała. Czuła.

I dopiero wtedy przestraszyła się naprawdę.

Nawet nie Łowcy, który zbliżał się do nich, ale konsekwencji, które mogą ją spotkać, ponieważ jest Me’ghan.
- No zdziwiłabym się, gdybyś zaproponowała mi coś innego – warknęła do staruchy, w odpowiedzi na jej propozycje poddania się.
- Oddaj mi swój welon – ty tu zostaniesz, jak pobiegnę do Wzgórza. Tam będe bezpieczna
- Na cóż ci mój welon, Me'Ghan? Czy sądzisz że skryjesz się pod tą szmatą przed spojrzeniem łowcy?
- Sądzę, że tak właśnie będzie
- Megan wyciągnęła dłoń.
Szepcząca sięgnęła po welon i zdjęła go odsłaniając twarz czy też raczej jej szczątki.
- Idź... Me'Ghan ze Wzgórza i ... wybacz mi... proszę…
Megan przyjechała spojrzeniem po twarzy kobiety. W jej wzroku było współczucie, ale też zdwiwieni - twarz była młodsza, niż sądziła.
- Wybaczam ci - powiedziała, jakby cokolwiek mogło to zmienić. Być może dla kobiety mogło. - Dbaj o siebie.
Założyła welon i pobiegła - najszybciej jak potrafiła - w stronę wzgórza.

Spopielona ziemia wzbijała się wokół niej kiedy biegła. Pył. Suchy i zwiewny zdawał się tworzyć wokół niej fantastyczne kształty - jakiś budynków, drzew, posągów, cienie ludzi. Poruszały się i rozpadały w miriady drobinek brudnej sadzy. Jak echa dawnych grzechów. Zapomnianych i odrzuconych.
Przez welon na twarzy widziała świat… inaczej. To było właściwe słowo.
Jakby drobna siatka na oczach odbierała mu wszelkie barwy. A może to nie welon, ale okolica była taka - wyjałowiona i brudnoszara? Może. Nie miała pewności.
Rogata bestia ruszyła w stronę Ag’Haty. Powoli, coś mówiąc, ale Megan nie słyszała słów. Starsza kobieta odpowiadała jej, wzywała, wabiła? Chyba tak. Dawała czas Megan.
Kiedy była tuż przy wzgórzu, na którym wznosiły się jakieś poczerniałe kikuty ruin pozwoliła sobie na jeszcze jeden, ostatni rzut okiem za plecy. Na … demona i jej zdrajczynię.
Ujrzała jednak tylko rogatą bestię która odwracała się w gniewnym rykiem i ruszyła w stronę wzniesienia, za Megan. Kobiety w welonie nigdzie nie było widać. Znikła. Chyba. Bo równie dobrze mogła leżeć gdzieś tam, w gęstej warstwie popiołu - martwa i zapomniana.
Demon pędził. Megan również nie traciła czasu. Wspinała się po stoku, nurzając ręce w popiele, byle szybciej dotrzeć na szczyt. Tam, liczyła na ocalenie. Nie wiedziała dlaczego, ale miała przeczucie.

Wpadła w promień światła przecinający brudną od pyłu przestrzeń. Na czymś, co wyglądało jak dziedziniec. Światło słońca wycinało w kurze, popiołach i żużlu okrąg o średnicy jakiś dziesięciu metrów. Nieduże pole blasku pośród cieni. A w centrum tego wszystkiego wznosił się stary, spękany, kamienny tron.



Megan wpadła w krąg świata. Oparła ręce na kolanach i pochyliła się, łapiąc oddech. Spokojnie. Spokojnie. Uregulujesz oddech, uspokoi się całe ciało.
Wyprostowała się, rozejrzała. Łowca zbliżał się, konfrontacja była nieunikniona.

Megan jeszcze raz odetchnęła głęboko, a potem usiadła na tronie. Spokojnym, pewnym ruchem, jakby robiła to od lat. Jakby to było krzesło przy jej burku. Wyprostowała plecy , uniosła podbródek, oparła dłonie na podłokietnikach i wbiła wzrok w nadchodzącego łowcę. Patrzyła przez welon, więc widok był nieco zamglony, przydymiony.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.

Ostatnio edytowane przez kanna : 20-10-2016 o 10:10.
kanna jest offline