Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-05-2007, 18:38   #23
Naikelea
 
Reputacja: 1 Naikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwuNaikelea jest godny podziwu
Talking

Pręgierz?
To było pierwszą myślą Margot. Nie: "skąd to się wzięło?", nie "aaa! Uciekajmy!". Przyjęła wszystko z leciutkim dystansem i jakąś iskierką racjonalizmu, która w środku pisnęła: nadal masz gorączkę, mała.
A gdzież do cholery jest pręgierz? W CK? To nie Wrocek, żeby pręgierz tu był!
Sięgnęła pod łóżko po laptopa i wyciągnęła go, jak zwykle otrzepując z kłaczków kurzu, jakie znajdowały się pod łóżkiem. Zaczęła szukać informacji w internecie.
Pręgierz, pręgierz, a gdzież tu był ten cholerny pręgierz?
-
Mam cię cholero! - krzyknęła triumfalnie, gdy tylko znalazła poszukiwaną informację.
Cytat:
W wieku XVIII w murowanym ratuszu z wysoką wieżą zlokalizowano wartownię dla żołnierzy, na piętrze były dwie izby sądowe: radziecka i wójtowska. W wieży znajdowało się więzienie, a przed ratuszem ustawiony był pręgierz.
- Ratusz! Rynek! Tylko do cholery z której strony?... - mina jej zrzedła. No łądnie. Kroiło się jej bieganie dookoła.
Tak, nie ma to jak próba bycia w dwoch miejscach naraz o jednej porz...
Zerknęła na pergamin. Przeczytała treść kolejny raz. I jeszcze raz. I jeszcze.
- Mhm, no to się spotkaliśmy, panie Ma-cośtam. Pan mi tu daty nie napisał!
Pomyszkowała jeszcze w sieci i znalazła informacje o planowanej przebudowie rynku i ustawieniu - tak! - pręgierza. Od frontu.
- Mam cię, myszko. Już niedługo się dowiemy, co to za chłopczyk chce czegoś ode mnie. Dowiemy się, a potem chłopczykowi zaszkodzimy. Tak. To postanowione.
Przekonana, że za wszystkim stoi jakiś podkochujący się w niej chłoptaś, no bo przecież kto mógł jej wypisywać, że jest niezwykłą osobą i że zmieni jej życie, jak nie jakiś zakochany do granic rozsądku i możliwości facet, zmieniła koszulkę na czarny T-shirt, schowała laptopa do plecaka i zbiegła po schodach na dół. Rozpierała ją nieodczuwana przez nią już od dawna pozytywna energia, która ostatnio jakoś o niej zapomniała.
-Wychodzę! - krzyknęła do mamy, która w gabinecie siedziała zajęta kolejną korektą do wydawnictwa. Sara biegała po ogrodzie turlając się w trawie z Regisem, a Emil i Ana jak zwykle kłócili się w kuchni. Z tego, co słyszała, tym razem poszło o szklankę. Ana chciała zieloną. Emil też. I jak zwykle, żadne nie miało ochoty ustąpić.
-Gdzie idziesz? - z gabinetu wychynęła głowa jej mamy. - Kiedy wrócisz? Z kim idziesz? Dobrze się już czujesz? - setka pytań. Standardowy zestaw przy wychodzeniu.
-Idę się spotkać z kolegą. Wrócę zanim się ściemni.
Uspokojona krótkimi wyjaśnieniami córki, kobieta wróciła do pracy. Już nauczyła się, że może polegać na córce.

Zabrała smycz psa z przedpokoju i zawołała go podchodząc do furtki. Regis zerwał się z trawnika, na którym jeszcze przed chwilą leżał z Sarą. Mała dziewczynka była bardzo niepocieszona, ale wiedziała już, że żaden płacz nie pomagał na to, by pies został z nią. Należał do Margot i to ona miała pierwszeństwo, jeśli o niego chodziło. A rodzice nie chcieli zgodzić się na drugiego psa - dla niej. Nawet jeśli byłby to mały york.
Regis usiadł przy nodze dziewczyny i spojrzał na nią uważnie, przekrzywiając lekko głowę a w jego oczach czaiły się iskierki radości i pytanie: To gdzie teraz idziemy?
Wyszli razem - dziewczyna i jej wielki pies i powoli, nie spiesząc się ruszyli w stronę miejsca, gdzie lata temu stał miejski pręgierz.
Przeszli przez park i ulicą Leśną dotarli do Rynku. Fontanna okazała się niezwykle kuszącym miejscem dla psa do tego stopnia, że nie mógł się oprzeć pokusie wskoczenia do niej. Margot szybko krzykiem zmusiła go do skoku w kierunku przeciwnym. Mimo wszystko, jeszcze jakąś straż miejską w naszym mieście mamy, pomyślała, groźnie spoglądając na stare babcie, które patrzyły na nią z dezaprobatą. Cóż za niewychowana młodzież! Żeby psu w fontannie pozwolić pływać! Cichy głos dotarł do jej umysłu. Stare zdziry, pomyślała i usiadła na najbliższej ławce w oczekiwaniu na niejakiego D.Magiera.
 
__________________
Ja jestem diabłem na dnie szklanki...
Trzeba mnie pić do dna!

Ostatnio edytowane przez Naikelea : 20-05-2007 o 19:09.
Naikelea jest offline