Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2016, 19:29   #264
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Nadchodziła noc, czas królowania Tsukuyomi na niebie. Czas snów i odpoczynku. Czas magii małej miko.
Leiko nie wiedziała jak sprawi się Korogi tej nocy. Nie wiedziała co zdoła osiągnąć. Sama Ayame wszak sugerowała iż jej wpływ na innych jest delikatny i subtelny. Jak bardzo to pomoże? Łowczyni przyjdzie się dopiero przekonać. Jak to będzie wyglądało?
O tym akurat Maruiken przyszło się przekonać. Bowiem Ayame nawiedziła nie tylko ich sny.
Bambusowy gaik, rześkie powietrze, ciepło przygrzewające słońce i zapach okonomiyaki. Przyjemny niewątpliwie sen. Była też w nim Ayame.


Młodsza niż ją łowczyni znała, z kilkoma srebrzystymi lisimi ogonami wyrastającymi poniżej pasa i czarnymi lisimi uszkami wyrastającymi z głowy. Zajadała się dango tuż obok niedużego stolika na którym stały smakołyki i ryżowe wino. Miko z pewnością nie chciała być widziana jako dziecko, więc… czy pojawiła się w jej snach taka jaką ją postrzegała Maruiken? Czy była świadoma swej postaci? Zadowolony uśmiech świadczył, że dango które jadła było smakowite. I że raczej nie była świadoma postaci jaką nadała jej Maruiken.
- Skoro już i tak posyłam różne wieści w różne sny twoich towarzyszy to i...pomyślałam że i tobie poślę. Nie martw się. Nie zamierzam niczego ci wmawiać. Otworzyłam tylko drzwi do twoich pragnień i przyjemności. To będzie z pewnością miły sen. Ciekawe jaki.- przekrzywiła dziecinnie główkę w zamyśleniu. Po czym znikła rozpływając się jak mgła.
Za to pojawili się oni. Kogucik, Tygrys i Yashamaru, uśmiechnięci z figlarnymi błyskami w oczach i półnadzy. Gotowi spełnić każdy kaprys Leiko. Te najprostsze i te najbardziej wyuzdane. Byli tylko jej marzeniami i fantazjami toteż, byli tacy jakich zapragnęła. I to był bardzo przyjemny sen…


A po przebudzeniu pozwolił on Maruiken rozważyć relacje jakie je łączyły z poszczególnymi kochankami. Bo czyż były one aż tak skomplikowane? Iye.
Sasaki Kojiro… ten najbardziej drapieżny i niezwykły z jej obecnych kochanków, był też najmniej zaborczym i najbardziej wyrozumiałym. Ani razu nie dał jej okazji do powątpiewania w łączące ich więzi lojalności, fascynacji i pożądania. Ani razu nie wtrącał się w jej relacje z innymi mężczyznami. Niewątpliwie widział jak okręcała sobie innych łowców wokół paluszka. Nie mógł nie zauważyć więzi łączącej łowczynię z Kirisu. I ani razu o nią nie zapytał. Raz tylko porwał ją mu sprzed nosa… choć uczynił to z czystej przekory niż z zazdrości.
Szanował jej niezależność i wolność.

Tak samo jak Yashamaru. To co łączyło ją z Maruiken nie można było nazwać miłością w tradycyjnym znaczeniu słowa. Owszem łączyła ich przeszłość także bolesna. Owszem czuli do siebie pewien pociąg fizyczny i wybuch namiętności na dachu pochłonął ich całkowicie. Ale Leiko była kunoichi, a on był ninja. Oboje nie byli już podlotkami bez doświadczenia. Oboje mieli misje do wykonania, oboje mieli obowiązki które… w najgorszym rozwoju sytuacji mogły postawić ich naprzeciw sobie. Yashamaru więc nie pozwoliłby na to by coś tak trywialnego jak zazdrość stanęło między nimi. Yashamaru wszak wiedział, że ciało jest tylko narzędziem podczas misji. I widział wszak że łowczyni oplotła Kogucika wokół siebie dla własnych celów.

Kirisu z kolei… eeech… tu sytuacja była prosta i skomplikowana zarazem. Kirisu kierowały: żądza i miłość, był pod tym względem prosty. Uważał że jest zakochany w Leiko, choć tak naprawdę po prostu został do tej miłości wytresowany przez samą łowczynię. Rozkosze jej ciała i wyrafinowane przyjemności alkowy były kością, którą machała mu przed nosem. Walczył o jej względy kierowany ułudą nagrody. Kochał ją w najprostszy i najbardziej samolubny sposób, ale przez to był psio wierny… przynajmniej tak długo jak owa nagroda wydawała się w zasięgu jego dłoni. Dlatego był zazdrosny o nią i zaborczy.
Kirisu łatwo więc było kierować, w przeciwieństwie do przywiązanego do obowiązków Yashamaru, jak i w sumie enigmatycznego Kojiro. Ale też najłatwiej było go zgubić na rzecz chociażby innej kusicielki. Taka Setsuko bez problemu odbiłaby Kogucika, choć pewnie tylko na kilka nocy. Wystarczyłby odpowiedni strój, trochę zachwytów oraz zwabienie do sypialni i noc pełna bezpruderyjnych igraszek. Prostota Kirisu miała więc i swoje wady... niestety.
Czy potrafi zrozumieć to co mu się śniło. Czy potrafił pojąć znaczenie? Wyciągnąć wnioski?
Na pewno minę miał nietęgą. Zresztą jak i pozostali łowcy pomijając mnicha. Najwyraźniej do niego Ayame nie zdołała dotrzeć. Nie mówili też o snach, no… poza Sakurą, która pomarudziła na koszmarki wynikające pewnie z niedogotowanego i fermentującego ryżu, bo przecież alkohol nie przynosi złych snów, ne?

Zresztą zafrasowanie Kirisu mogło wynikać też z innego powodu. Wszak wspomniał wczoraj, że coś znalazł. Specjalnie dla niej. Toteż ruszyli we dwoje w kierunku stojących na uboczu chatek, wśród których jedna z nich musiała należeć do tkacza. Kogucik był wyraźnie podekscytowany prowadząc łowczynię. W końcu byli sami (nie licząc oczywiście wścibskiej Pajęczycy) i prowadził ją do skarbu.
Bowiem w owej chacie tkacza był skarb.


I Leiko nie musiała udawać ani zachwytu, ani zaskoczenia. Co prawda spodziewała się kimona i była gotowa na udawanie, ale… nie musiała. Materiał, krój… haft… wszystko było przepiękne. I nie było tak białe jak twierdziła Sakusei. Iye. Kimono srebrzyło się w promieniach wschodzącego słońca, jakby nie z jedwabiu, a ze srebra zostało utkane. I dobrze że odnalazł je Kirisu. Każdy mądrzejszy od niego mężczyzna zastanowiłby się nad pytaniem: skąd się wzieło kimono godne żony daimyo w starej rozpadającej się wiejskiej chacie.
Maruiken na chwilę zaniemówiła na jego widok, co wzbudziło oczywiście niepokój Kogucika, który spodziewał się nieco innej, bardziej entuzjastycznej reakcji.- Zobaczyłem je wczoraj wieczorem i pomyślałem o tobie. Podoba się?
Spytał z nadzieją w głosie. I w końcu otrzymał odpowiedź.

A cała drużyna wyruszyła w dalszą drogę, podążając nadal po zamglonym i pokrytym pajęczynami lesie prowadzona subtelną dłonią Sakusei. Ścieżka wiodła wężowymi zakolami z początku w górę, ale potem nieodmiennie w dół. W końcu… wyszli z lasu na dość szeroką drogę prowadzącą w kierunku majaczących w dolinie budynków jakiejś sporej osady. Dla wszystkich łowców towarzyszących Leiko był to z pewnością pożądany. W końcu obawiali się iż przyjdzie im zemrzeć z głodu w zajętym przez pajęcze Oni lasu.
Byli więc wolni, ale gdzie byli? Wedle tego co Pajęczyca powiedziała Maruiken to blisko Shimody. Łowcy widzieli budynki kolejnej osady. Widzieli ją jako ostoję cywilizacji. I ten widok podniósł ich na duchu.
Podróż choć spokojna i przyjemna dłużyła się jednak i dopiero pod wieczór dotarli do celu podróży.


W czerwieni zachodzącego słońca, łowcy spoglądali na zrujnowane budynki Shimody, całkiem spore miasta duchów. Miasta zniszczonego przez wojnę i dotąd zapomnianego. Teraz jednak tchnięto w nie życie. Bowiem już przed wejściem do miasta łowcy natknęli się na nieduży patrol wojskowy. Jeden jednooki bushi i czterech ashigaru. I cała piątka wyglądała na doświadczonych wojowników. Ashigaru byli czujni, a samuraj nieco nerwowo rozglądał się dookoła. Chyba już wiedzieli o tłumach Oni, podążających do tego miejsca.
Samuraj przepytał łowców na temat tego co się działo, bardziej przejmując się śmiercią przewodnika niż samego mnicha. Po czym rzekł.- Jestem tam trochę wieśniaków zajmujących się kuchnią i posłaniami. Nie ma zbyt wiele wygód, ale posiłki są sycące i jest trochę sake. Możecie tam więc odpocząć i posilić się. - wskazując budynek, który obecnie wydawał się wymarły
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-10-2016 o 22:42.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem