Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2016, 20:17   #18
Asderuki
 
Asderuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Asderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputacjęAsderuki ma wspaniałą reputację
- Ale… co… jak? Dziękuję, ale... Nawet nie wiem od czego zacząć… - Bazylia poczuła się bardzo bezradnie. Anioł w końcu odzyskał przytomność i zachowywał się jakby nic się nie stało.
- Gdybym mógł, to bym ci pomógł lepiej, ale nie mogę - Raziel westchnął i rozłożył bezradnie ręce
- Widzę, że zostałaś zapieczętowana, więc to znaczy, że byłaś uśpiona jakiś czas. Z tą pieczęcią stałaś się nieodzownym elementem tego miejsca, nie ma innej drogi wyjścia, niż przejście przez piekło. Tylko tak mogę ci pomóc - mężczyzna pomasował dłonią obolały bok brzucha. Mimo wszystko uśmiechnął się lekko, aby Bazylia nie czuła zmartwienia.
- Skąd ty się tu wziąłeś? Jak to inaczej nie możesz mi pomóc? Jak ty wrócisz? Dlaczego leżałeś w kraterze? Czemu w tym mieście są same trupy? Czemu… czemu anioły zabijają grzeszników? - potok pytań wylał się w czerwonoskórej dziewczyny. Nawet jakoś nie oczekiwała odpowiedzi po prostu musiała wyrzucić z siebie te wszystkie pytania i męczące ją emocje.
- Hej, hej… Spokojnie. Oddychaj - anioł położył rękę na jej ramieniu i przechylił lekko głowę w bok, obserwując zdenerwowaną twarz dziewczyny. Możliwe, że nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo odczuła tę sytuację. Być może nie miał pojęcia, jak okropnie jest w piekielnym padole.
- Nikt nikogo nie zabija, oni tylko ich karzą. Tak to wygląda, mi też się to nie podoba i dlatego znalazłem się tu, gdzie jestem. Ale wciąż mam skrzydła, więc wrócę. Ciebie nie mogę zabrać, bo zostałaś już wpisana w świat tego planu, przepraszam. Wiem co się stało na górze, ale nie wierzę, że zaatakowałabyś jakiegokolwiek Anioła. To co cię spotkało było niesprawiedliwe. Spróbuję ci pomóc jak mogę, ale nie mogę zostać tutaj zbyt długo. Plan Piekielny potrafi wchłaniać swych gości - zakończył poklepując kobietę lekko po ramieniu.
- Zaatakowałam?! - kobieta podniosła głos zapominając o śpiących w domku. - Amelia sama sobie to zrobiła! Moim narzędziem! Zrzucili mnie… zrzucili mnie! Nic od nich nie chciałam. Lubiłam swoją kuźnię i nikomu tam nie wadziłam. Nie wtrącałam się w wasze anielskie sprawy, starałam się nie przeszkadzać i wykonywać to o co mnie proszono. Ale nie. Nie chciało mi się zaangażować to zaczęłam przeszkadzać… - wybuch emocji był niepodobny do stoickiej i strachliwej Bazylii. Oczy jarzyły jej się czerwienią kiedy odtwarzała w głowie strzępki pamięci.
- … Agch! Przepraszam..! Od kiedy się ocknęłam nic tylko same potworności. Wieszanie, rozpruwanie, torturowanie, sterty kości, piętrzące się trupy, potwory i strzelające anioły! Boję się, a na domiar złego prawie ciebie zabili, przez to co robią inne anioły!*
Raziel wysłuchał wszystkiego w milczeniu. We wszystkim, co mówiła, nie było nic, czego sam by nie wiedział. Nie mniej jednak nie miał bladego pojęcia, jak to wszystko naprawić, gdyż wielu opcji wyboru nie posiadał.
- Wiem, rozumiem. Czekali tylko aż mnie nie będzie. Mogłem po prostu wziąć cię ze sobą, razem poszukalibyśmy materiałów do twojej pracy. - rozłożył bezradnie ręce, chyba któryś raz z kolei. Czuł niemoc, choć zdawałoby się, że jako skrzydlata, niebiańska istota, ma jakąkolwiek władzę.
- O mnie jednak się nie martw, nie tak łatwo pozbyć się Anioła z anielskiej społeczności. Praktycznie mogę robić co chcę, tylko w teorii się to rozmywa, bo powinienem przyłożyć rękę do kar Grzeszników. Ja jednak uważam, że ich największą karą jest to, że muszą żyć ze swoim wyborem za życia, poza tym w piekielnym planie nie ma lekko - spauzował na chwilę, aby odetchnąć i rozejrzał się wokół
- Zostanę z wami póki nie znajdziemy teleportu do następnego kręgu. Uruchomię go dla was i tam się pożegnamy. Nie znam twoich znajomych, ale mam nadzieję, że nigdy nie dopuszczą się zdrady grupy. Niektóre propozycje demonów potrafią być kuszące

- A mi się wydaje, że po tym, co nam zrobili, raczej nie zechcemy pójść z nimi na układ - odezwał się ktoś cicho i sennie, co zostało poprzedzone skrzypieniem drzwi.. To był ten chuderlak, co wcześniej pomógł Shade'owi. Obserwował niezbyt pasującą do siebie parę, choć ponoć przeciwieństwa się przyciągają.
- A zechcesz pomóc komuś innemu? Szukam kogoś. Była niebianinem, może ją znasz. Jej imię to Jastra - po tej niezbyt dramatycznej pauzie rzekł dość nieśmiało. W końcu wciąż pamiętał to, co się działo na zewnątrz. Szukanie jednego z "gatunku" swych oprawców nie było zbyt mądre, ale musiał to zrobić.
Jarrod otworzył oczy. Ktoś głośno rozmawiał przed chatą, nie dając spać innym. Czarodziej wstał i opuścił swoje piętro. Ból głowy, lekko przytępiony w tej chwili i tak nie pozwalał na pełny odpoczynek, więc równie dobrze mógł sobie pogadać. Chwilę przysłuchiwał się rozmowie, i zdziwił się słysząc uwagę o teleporcie. Zdziwił się też relacją anioła i diablicy. Wyszedł przed chatę i kiwnął głową do rozmawiających.
-Miło wiedzieć, że nie masz złych zamiarów, Razielu. Piękny poranek….taki, alegoryczny -wskazał leżące na placu trupy, przeciągnął się, zrzucając resztki snu i uśmiechnął się. - Sugeruję ściszyć głos, inni jeszcze śpią. Wczoraj chyba mieliśmy nerwowy dzień- zerknął na Bazylię i kontynuował - Mówiłeś coś o teleporcie. Wiesz może, gdzie dokładnie się znajdujemy?
Bazylia zrobiła skwaszoną minę. Musiała oczywiście być za głośno. Oczywiście nie dali jej porozmawiać w spokoju tylko musieli się wtrącić teraz. Westchnęła czując, że wcale nie wyrzuciła z siebie kotłujących się emocji.
- Będę ciszej. Mogłabym skończyć rozmowę? - zapytała grzecznie. - Jestem pewna, że Raziel z chęcią z wami porozmawia.
-Pewnie. Poczekam. Mamy mnóstwo czasu. Chyba….- Jarrod uzbroił się w cierpliwość i spokojnie czekał, aż diablica skończy wypytywać anioła o swoje sprawy. W międzyczasie przysiadł tak jak Saidin pod ścianą i zaczął przeglądać księgę zaklęć, próbując oszacować straty jakie spowodował niziołek
Raziel spojrzał na ludzi z niemałym zdziwieniem. Zachowywali się co najmniej, według niego, dziwnie. Mimo wszystko wzruszył ramionami, bo czego mógłby się spodziewać po gościach w piekle? Chyba jedynie Bazylia niesłusznie tutaj trafiła. Tak mu się przynajmniej wydawało.
- Możecie tutaj czekać i na następny nalot, póki nie zobaczę waszych znamion, raczej się nie dogadamy - stwierdził oschle, kręcąc głową z dezaprobatą - To Piekło, nie każdy tutaj trafił za kradzież chleba, są mordercy, którzy na to zasłużyli. - skwitował poważnie.

Na te słowa Bazylia otworzyła i zamknęła usta. Z jakiegoś dziwnego powodu nie pomyślała o towarzyszach jako niebezpiecznych. Nie w taki sposób. Że są grzesznikami. Niby za co innego idzie się do piekła? Ona zaś miała w żyłach demoniczną krew. To tak jakby miała tutaj należeć. Była, bo powinna tutaj być, nie dlatego że zasłużyła. Spojrzała w kierunku ludzi zastanawiając się cóż takiego zrobili, że znaleźli się w piekle?* Za to Saidin po prostu oparł się o ścianę z nietęgą miną. On sam nie miał pojęcia czemu tu trafił, więc przyglądał się najpierw aniołowi jak idiota, a następnie zaczął szukać na swoim ciele ów znaku, choć nawet nie wiedział jak on wygląda.
- S...? - mruknął pod nosem skonsternowany i podrapał się po głowie widząc jakąś literkę wypaloną na jego ramieniu. Jego umysł zbyt jeszcze senny był, by powiązać pewne fakty. Anioł jedynie przeniósł wzrok na drugiego mężczyznę, patrząc na niego wyczekująco.
Jarrod nie komentował, jedynie spuścił głowę ale dało się zauważyć jego ironiczny uśmiech. Potem obnażył szatę na piersi ukazując na skórze cały wianek czarnych, wypalonych niczym stygmat liter.
-Ma rację - zachichotał czarodziej -Ale mam wrażenie, że zanosi się na propozycję? - czarodziej spojrzał na anioła mrużąc oczy, wstając i poprawiając szaty.
- Co oznaczają te litery? - zapytała Bazylia samej dotykając swojego znamienia na łopatce. Ona akurat pamiętała jego wypalenie. Zdarzyło się wszak po przebudzeniu.
- Piętno jest stałe i nigdy nie zniknie, określa, tak jakby powód, dla którego tutaj jesteście. “S” jest typowe dla samobójców, demony lubują się w uprzykrzaniu im życia jeszcze mocniej. “M”, to morderca, też dosyć popularne, wcale nie takie rzadkie. Ty Bazylio, masz “R”, czyli coś co moim zdaniem jest najmniej sprawiedliwe; rasa. Co do ogólnych ran i okaleczeń, one w pewnym momencie i tak się zregenerują, jedyne czego nie da się odnowić tutaj, to dusza. Być może spotkaliście już Pożeracza Dusz, jest chyba jednym z większych zagrożeń - kiedy Anioł mówił, nie było słychać w jego głosie ani entuzjazmu, ani jakiejkolwiek innej emocji, która nadałaby jakiejś cechy wypowiedzi. Suche fakty jednak wciąż zdawały się być przydatne.
- Cieszy mnie, że czujecie się już na tyle dobrze, by móc pobudzić wszystkich o tak wczesnej porze - z wnętrza chaty wyłonił się nagle wiedźmiarz. Mimo swoich słów, ani wyraz jego twarzy, ani ton głosu nie ukazywały jednak śladów irytacji. Zbliżył się do anioła i podwinął rękaw swojej podartej i brudnej szaty, ukazując wszystkim wytatuowaną na przedramieniu literę “W”. Spoglądając pytająco na Raziela, dał wszystkim do zrozumienia, że zdążył już usłyszeć nieco z ich rozmowy. - Wiem na wskutek czego tu trafiłem, jednak jakbym się nie głowił, nie mogę rozszyfrować swojego grzechu. Może to wina tak wczesnej pory…
- Może po prostu użyłeś nie tego czaru, co potrzeba? - odpowiedział mu pytaniem, jakby miał świadomość, że Roland na pewno sam doszedł do odpowiedzi na swoje pytanie. Pojawianie się coraz większej ilości towarzyszy Bazylii było męczące, choć Raziel znosił to z powagą i spokojem.
Na te słowa Roland uśmiechnął się krzywo i parsknął.
- Rozumiem o co ci chodzi, ale mylisz się. Użyłem tego czaru, którego powinienem i którego chciałem użyć… Po prostu jego komponentem była moja dusza. - Rozłożył z udawaną bezradnością ręce mówiąc to wystarczająco głośno, by wszyscy zebrani usłyszeli jego słowa. Przyjrzał się im, jakby zastanawiał się, czy powinien powiedzieć coś więcej, jednak po krótkiej chwili machnął ręką. - No nic. Nie chciałem przeszkadzać, rano, o nieco bardziej ludzkiej porze, zapewne będziemy mieli lepszą okazję do rozmów. Wtedy wszyscy przedyskutujemy dalszy plan działania... - to powiedziawszy, Roland niespiesznie skierował się do chaty, by położyć się ponownie przy Johannie.

Bazylia popatrzyła za odchodzącym Rolandem. Odwróciła się do Raziela z niepewnością w oczach. Ostatecznie nie powiedziała już nic więcej. Cała ta sytuacja zburzyła jej chęć do rozmowy i tłumaczenia wszystkiego. Po krótkiej chwili niezręcznej ciszy Bazylia postanowiła wrócić do środka domku. Rzuciła tylko pojedyncze spojrzenie aniołowi jakby chciała go zachęcić aby poszedł za nią. Nieświadoma wydarzeń jakie miały nastąpić niedługo usadowiła się z powrotem przy ścianie podkurczając nogi. Trochę za dużo było dla niej tych wszystkich emocji. Potrzebowała je przeprocesować, a to jej nigdy nie zajmowało mało czasu.
 
Asderuki jest offline