Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2016, 20:29   #19
Asmodian
 
Asmodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputacjęAsmodian ma wspaniałą reputację
Czarodziej znów śnił. Ulice Katheer, miasta w którym spędzał całe życie ponownie wróciły, a przesuwające się przed oczyma obrazy wywoływały na przemian uczucia tęsknoty, bezsilności i w końcu gniewu.



Przewrócił się wśród śmieci poddasza......otwierając oczy w łóżku, szerokim i pokrytym aksamitem o kolorze głębokiej zieleni. Rzeźbione wsporniki trzymały jedwabny baldachim, delikatnie drgający na wietrze. Pachniało wonnym kadzidłem i ciężkimi perfumami a smużki ciągnącego się z mosiężnych kadzielnic dymu niosło feerię zapachów, od których umysł czarodzieja wariował a sufit kręcił się jak oszalały, powoli jednak zwalniając. Zza grubych, chyboczących się lekko kotar, które zaciągnięte w oknach otulały pokój w półmroku dochodził gwar ulicy. Ryczenie wielbłądów, rżenie koni i jazgot kupców, zachwalających swoje towary. Chichot dziewczyn, dźwięki szałamai przeplatany dochodzącym gdzieś z dołu skrzypem żurawi do pojenia zwierząt przywołał nowe wspomnienia. Poczuł na skórze powiew wiatru - był w samych szarawarach, i na próżno jego zaćmione przez narkotyki oczy szukały na podłodze śladów burnusa lub dżelabiji, którym mógłby się okryć. Nigdzie jednak nie dostrzegał swojego odzienia, choć jeden z jego butów wystawał zza kotary, jakby niemy świadek jego moralnego upadku.

"Karawanseraj" pomyślał Jarrod i próbował wstać, choć jego ciało odmawiało posłuszeństwa. Nie był w stanie ruszyć się nawet, kiedy usłyszał łomot kroków po schodach. Widział rozmazane cienie strażników, błysk grotów włóczni w ciemnościach, a potem potworny ból, kiedy ostrza wbijały się w ciało, przebijając je na wylot i tnąc aksamitną pościel.
Jakimś cudem wciąż żył, obserwując własną agonię i słabowite ciało które nie potrafiło miłosiernie zakończyć bólu. Do pokoju weszła w końcu kobieta, spowita czarnymi szatami niczym demon. Pochyliła się nad zdychającym, plującym krwią czarodziejem, bawiąc się jego bólem. W jej ręce błysnął zakrzywiony nóż, którego błyśnięcie obiecywało nowe męczarnie. Ciało czarodzieja wygięło się w łuk, kiedy kobieta sięgnęła w dół, patrosząc Jarroda, i sięgając po wciąż bijące serce, triumfalnie unosząc swoją zdobycz.....

-Agh, Przepraszam! -.....nienaturalne......nierzeczywiste......zniknę ło.....

Jarrod widział pustą butelkę leżącą na poddaszu w stercie śmieci.

-Kurwa..... - mruknął czarodziej i wciąż trzymając się za bolącą klatkę piersiową zaczął schodzić na dół, aby dowiedzieć się, któż to zakłócił mu taki przepiękny......koszmar.

Anioł okazał się grzeczniejszy niż Jarrod mógłby przypuszczać. Nie zabił ich a jedynie pokazał gdzie ich miejsce. Uczciwy układ, o ile czarodziej mógł oceniać ze swojego punktu widzenia. Z drugiej strony, czego można było się spodziewać po wysłanniku tych dobrych? Być może dobroć wylewałaby się z niego nawet wtedy, gdy swą bronią karałby grzeszników, smagając ich dusze płomienistym mieczem. Co prawda wyobrażenia Jarroda nie uwzględniały, że zamiast miecza anioł będzie strzelał z czegoś, co przypominało broń palną psów sułtana, ale mimo wszystko wolałby nie testować jego cierpliwości. Bazylia, czyli coś, co powinno potulnie siedzieć w piekle i pomagać w dręczeniu wszelkiego rodzaju grzeszników okazała się podopieczną anioła. Relacja ojciec-córka raczej nie wchodziła w grę, choć z drugiej strony.....może anioły również miały na górze burdele? W każdym razie większość książek w Katheer które czytał o piekle i niebie okazywało się farmazonami, choć jedna wiadomość, najważniejsza, okazała się jednak prawdziwa. Z piekła istniało wyjście.....

Znalezienie go oczywiście nie mogło być proste. Trzy piekielne ogary, najwyraźniej przysłane tu tropem kogoś były pierwszą wskazówką, że nie będzie łatwo. Jarrod, wciąż cierpiący z powodu bólu głowy i nieprzespanej nocy podniósł ręce do zaklęcia, a całun niewidzialności otoczył wkrótce jego ciało. Przeklinał swoją niefrasobliwość. Mógłby lepiej się przyłożyć, a przede wszystkim zajrzeć do swojej księgi zaklęć a nie pieprzyć z aniołem o odkupieniu, grzechach i całej reszcie. Potem wszystko potoczyło się szybko - ktoś wyskoczył do przodu, a strzały z broni anioła niosły się echem po przypominającym jatkę placu. Kolorowy rozbłysk który wyczarował kładł już wielu twardzieli, zamieniając ich w śliniące się worki mięsa które można było wręcz oprawić nożem. Nie zrobiły najmniejszego wrażenia na szybkich i agresywnych ogarach. Zbyt szybkich na jego kwasowe strzały, którymi strącał czasem dla zabawy kolorowe lampiony wiszące pomiędzy budynkami ku uciesze gawiedzi. Ogarów było jednak zbyt mało, a ich ofiar zbyt wiele.....
 
Asmodian jest offline