Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-10-2016, 23:19   #46
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli


~ Coś tu jest. ~ przez gadzi łeb tyranozaura przeleciała to myśl. Nie do końca wiedział jak zinterpretować te wrażenie chłodnego oddechu na plecach ale gdyby miał jakieś wątliwości to reakcja wilkołaka mówiła mu, że jednak jak im się zdawało to chyba obydwu na raz i to samo. Czyli wątpliwe by się zdawało.

Stali do siebie plecami gotowi przyjąć atak lub samemu go wyprowadzić. Jasczur węszył i nasłuchiwał ciemnawe pomieszczenie dookoła nich. Skąd przyjdzie atak? Co to będzie? Będzie jedno czy więcej? W którego z nich pójdzie? Niecierpliwił się i czekanie działało mu na nerwy. Wolałby już dorwać to coś i rozszarpać by pomścić Marcusa. Ale było jak zazwyczaj na polowaniu. Testowali się nie tylko na kły i pazury z tym czymś ale też na spryt i cierpliwość. Czekał więc. No i się doczekał.

Choć nie do końca tego na co czekał. Niemniej jednak widok szefa mokoli w mieście w jego bojowej formie robił wrażenie. Czuł dumę i podziw dla szefa i tego, że właśnie to też mokol taki sam jak on. Jeśli ktoś miałby jakieś wątpliwości co do jego możliwości to chyba widok jego wyśnionej formy powinien dawać wystarczająco do myślenia. A przynajmniej go Godzilli przemawiał.

Kiwnął wielkim, gadzim łbem na znak zgody. Widać kończyli i zwijali siły. Nie było sensu obstawiać więcej i patrolować opuszczanego terenu więc dołączył na końcu do grupki Colson'a. - Strcilśśmyy Mmrcsa szyyffi. - zameldował z trudem przez uszkodzoną w walce szczękę szefowi. Miał nadzieję, że tamten brak wilkołaka w ich dwójce wyduma sobie i tak ale czuł, że nie powinien nad tym przejść ot tak, do porządku dziennego.

- I ccśś tu jystt. Zzznim wszzliściee. Chyb t zbiło Mrcsssa. - dodał na wszelki wypadek. W końcu dalej nie wiedzieli co to mogło być poza tym, ze umiało się skutecznie chować przed ich zmysłami. Ale miał cichą nadzieję, że może grupka Colsona jakoś potrafiłaby to coś namierzyć a może nawet szła tropem tego czegoś. Jak nie to i tak byliby w tym samym punkcie co teraz. Człapał więc przez korytarze razem z resztą grupki pod wodzą szefa mokoli z Miami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline