Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-10-2016, 10:27   #41
 
pppp's Avatar
 
Reputacja: 1 pppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skał
- Wow - powiedział Stevie. Raczej do siebie niż nikogo konkretnego, ponieważ podczas tak trudnej walki ciężko o długie rozmowy z innymi. Ale za to łatwo o wewnętrzne monologi, dlatego Wypłosz mógł skupić na wspomnieniach i retrospekcjach ze wszystkich niesamowitych, a przecież tak zwyczajnych sytuacji w swoim życiu. W szczególności skupił się na swoich znajomych, którzy nie byli zaangażowani w obecne wydarzenia, a przecież byli kiedyś tak ważni.

Melancholia, która ogarnęła Wypłosz nie była pozbawiona podstaw. W głębi serca Stevie czuł, że coś się zmienia i nic już nie będzie takie samo. Miał wrażenie, że po tej akcji Rozjemcy staną się zupełnie innym zespołem. Naturalnie, Stevie nie był już świadom, że nie ma Marcusa, ale być może rodzące się uczucie do wilkołaka, ta niesamowita magia miłości, pozwoliło podopiecznemu KITTa poczuć, że stało się coś złego. Nie było tutaj jednak miejsca na rozterki, poza tym Marcus tak czy owak wolał swoją mentorkę od subtelnego i delikatnego maga (o czym plotkowały wróble a także kruki w Miami), także Stevie zepchnął te myśli na granicę świadomości.

- Sprawa wygląda tak - Wypłosz odezwał się do Angie i Swordfisha. Ten ostatni wyglądał marnie. Zdecydowanie dla Micheala to mogła być trudna przeprawa. Swordfish stronił od innych magów, więc nie wiedział z jakimi horrorami trzeba się mierzyć choćby w dojo mistrza Witza, które nie było sprzątane chyba od czasów, kiedy David Hasselhof był gwiazdą małego ekranu. W porównaniu z tym abominacja z umbry to był mały miki albo pikuś w zależności od tego co jest mniejsze. Wypłosz mógł to wszystko powiedzieć, ale nie było na to czasu, dlatego Stevie zdobył się wyłącznie na znaczące spojrzenie, które przekazało Swordfishowi niesamowicie dużo wsparcia - Zaczynamy tutaj, idziemy potem tymi wewnętrznymi korytarzami, bo tu najciaśniej i najłatwiej o zasadzkę. Potem po obwodzie, tu już będzie prościej, gdyby ktoś nas zaatakował. Do dzieła!
 
pppp jest offline  
Stary 12-10-2016, 15:07   #42
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Jeff
Abominacja ruszyła na Jeffa, zwodem uniknęła serii z karabinu. Potężne cięcie mieczem od dołu rozłupało broń. Szponiasta łapa zacisnęła się na jego szyi, a potężne wilkołacze szczęki z powiększonymi kłami schwyciły jego głowę.

Demolition team
Najwyraźniej strefa walk przeniosła się gdzieś indziej. Bez problemów doszli do kolejnych punktów. Już ponad połowa ładunków była na miejscu. Jedynym problemem, było zmęczenie Michaela. Jeden błąd i ciężar paradoksu przytłoczył młodego maga. Jeszcze nic się nie stało. Jeszcze. Tańczył na krawędzi. Kolejny błąd może być ostatnim.
Szczęśliwie zaliczyli już trzy-czwarte punktów.
Nagle z jednego pokoju usłyszeli:
- Jestem głodny.

Oliver
Fomor zawarczał zamykając oczy. Siekiera Olivera rąbnęła go w bark, wilkołak z trudem wyszarpnął ją i poprawił rozszczepiając czerep. Fomor zaczął walić się na podłogę. Oliver doskoczył do porażonego i stanąwszy szeroko na nogach rąbnął z całej siły. Raz, drugi i trzeci.
- Jestem głodny - usłyszał za plecami. Odwrócił się dzierżąc oblepioną mózgiem i krwią siekierę. Slade stał nad dwoma trupami, przedramiona miał całe unurzane we krwi, twarz umazana krwią - Spieprzaj, ale już!

Druga grupa
Bill i Jason pokój za pokojem, korytarz za korytarzem zabezpieczali teren. Ale nie było nikogo. Zbyt pusto i zbyt spokojnie. Odległe strzały i ryki zdawały się brzmieć uspokajająco. Nagle coś zjeżyło futro Billa. Poczuł jakby lodowaty oddech na karku. Odwrócił się nagle lecz nic nie zauważył. Jason także musiał poczuć chłód. Bez słowa stanęli tak by chronić sobie nawzajem plecy. Nagle podłoga zawirowała. Coś się zbliżało. Coś wielkiego i ciężkiego. W mroku zamajaczył wielki kolczasty kształt. Ledwo mieścił się w korytarzu i… nie był jedyny. Sypnęło tynkiem i gipsem z paneli gdy Colson wszedł do pomieszczenia zawadzając kolczastymi wyrostkami i futrynę.
- Wracają południową klatką schodową - warknął - idziecie z nami.

Jeff
Potrząsnął głową pozbywając się wizji i posłał serię w bok, tam gdzie zaraz uskoczyła abominacja. Kule rozorały bok. A bydle wciąż sadziło wielkimi krokami. Nie puszczał spustu dopóki iglica nie trafiła w późnię. Cielsko abominacji łyknęło wszystkie kule. Jeff rzucił się w bok. Szponiasta łapa chybiła jego szyi. Rozpęd poniósł ją dalej. Była zbyt ranna by wyhamować. Zderzyła się z taflą pancernego szkła. Trzask i cichnący w dole ryk. Buszujący po biurze wiatr w końcu wywiał smród spalonego trupa.
 
Mike jest offline  
Stary 12-10-2016, 17:14   #43
 
Corrick's Avatar
 
Reputacja: 1 Corrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwuCorrick jest godny podziwu
Jeff oparł się plecami o biurko, siadając na podłodze. Westchnął ciężko - telepatia nie była dla niego przyjemną rzeczą, ale nauczył się z niej korzystać, jak ze swych mięśni. Choć i jedno i drugie było dlań męczące... Przeładował broń i odpalił Marlboro. Wydmuchał dym, wyrzucając z siebie całe zmęczenie, gotów na dalszą walkę.

Wstał i podszedł do Chadzającego tam, by sprawdzić w jakim stanie jest Władca Cieni. Z fajką w pysku poddźwignął wilkołaka, opierając część jego ciężaru na sobie. Wiszący na pasku karabin spoczywał z jego prawej strony, podobnie jak zimny już Glock. Skończył palić i pstryknął niedopałka przez okno, patrząc jak wiatr unosi go i porywa, po czym rzucił:
- Chodź, spieprzajmy stąd, stary, nim nas coś rozjebie... - ujął karabin w dłoń i sprawdził, czy korzytarz jest czysty.
 
Corrick jest offline  
Stary 13-10-2016, 11:49   #44
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Szło im nieźle. Większość punktów mieli już obstawione. Dziewczyna martwiła się jedynie o Michaela. Wyglądał jakby używanie mocy kosztowało go wiele.
- Wszystko w porządku?- zapytała, gdy przystanęli na chwilę. Angie podała magowi wodę, a w jej rubinowych oczach malowała się troska. Chciała by go przytulić, pogłaskać, dodać otuchy... ale jednak trzymała się na delikatny dystans, wyraźnie bojąc się, że mogła by go skrzywdzić. A może wstydziła się swojego wyglądu?

Głos jaki usłyszeli był niepokojący. Angie dała znać pozostałym by się zatrzymali i przyjęli dogodne miejsca do ostrzału.
A potem stworzyła iluzję wilkołaka w formie bojowej i pokierowała w stronę drzwi zza których dochodził ich głos.
Gdy iluzja znalazła się w odpowiednim miejscu, dziewczyna skoncentrowała się na drzwiach. Klamka zaskrzypiała i opuściła się w dół, po chwili drzwi otwarły się na oścież pokazując stojącego i węszącego dookoła wilkołaka. Jednak tuż po tym wilk obrócił się, jakby coś na końcu korytarza, po przeciwnej stronie do dwóch magów i Angie, przyciągnęło jego uwagę. Wydawał się tak zaabsorbowany, że jeśli ktoś chciałby go teraz zaatakować, miał do tego najlepszą okazję.
Iluzja miała tak postać przez kilka chwil, a potem ruszyć w głąb korytarza, gdzie miała rozpłynąć się zza zakrętem.

Tymczasem Angie stała, poszukawszy jakiejś osłony, np w drzwiach innego pokoju, czy zza rogiem zakręcającego korytarza. W smukłej dłoni trzymała kolejne ostrze. Niczym kuglarz, pozwalała broni wędrować między jej palcami, raz to znikając raz to pojawiając się na nowo.
Jeśli wszystko pójdzie według planu, to głodne coś wyjdzie z pokoju i ruszy w ślad za wilkołakiem, ukazując czekającej na niego w zasadzce trójce swoje plecy.
 
Ehran jest offline  
Stary 17-10-2016, 12:05   #45
 
Hakon's Avatar
 
Reputacja: 1 Hakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputacjęHakon ma wspaniałą reputację
Michael był zmęczony. Nigdy tak wiele nie musiał używać swoich umiejętności. Już miał dość. Chciał wrócić do domu i wskoczyć do jacuzzi. Wziąć i sączyć dobrego drinka przy rytmicznej muzie.
Brooks podeszła do niego i poczęstowała wodą. Skorzystał i pijąc spojrzał jej w oczy. Wciągnęły go i prawie się oblał resztkami wody. Zachłysnął i powiedział.
- Jeszcze się trzymam, ale trochę za wiele jak na taki krótki czas dla mnie.- Odpowiedział czując troskę w zachowaniu demonicy.

- Jestem głodny- Dotarło do jego uszu. Obrócił się w tamtą stronę odruchowo przykucając i celując ze szturmówki. Nie zamierzał rozmawiać z tym czymś.
Wtem Angie stworzyła iluzję? Chyba tak. Nie był pewny i dość zmęczony.
Cofnął się i kucnął przy jakiejś osłonie. Myślał, że nie będzie pierwszym celem ale z niewidzialną Angie i Wypłoszem ciężko o to będzie. Przygotował się na walkę i dał wolną rękę dziewczynie.
 
Hakon jest offline  
Stary 18-10-2016, 23:19   #46
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Jayson "Godzilla" Atkinson - Pomiot Godzilli


~ Coś tu jest. ~ przez gadzi łeb tyranozaura przeleciała to myśl. Nie do końca wiedział jak zinterpretować te wrażenie chłodnego oddechu na plecach ale gdyby miał jakieś wątliwości to reakcja wilkołaka mówiła mu, że jednak jak im się zdawało to chyba obydwu na raz i to samo. Czyli wątpliwe by się zdawało.

Stali do siebie plecami gotowi przyjąć atak lub samemu go wyprowadzić. Jasczur węszył i nasłuchiwał ciemnawe pomieszczenie dookoła nich. Skąd przyjdzie atak? Co to będzie? Będzie jedno czy więcej? W którego z nich pójdzie? Niecierpliwił się i czekanie działało mu na nerwy. Wolałby już dorwać to coś i rozszarpać by pomścić Marcusa. Ale było jak zazwyczaj na polowaniu. Testowali się nie tylko na kły i pazury z tym czymś ale też na spryt i cierpliwość. Czekał więc. No i się doczekał.

Choć nie do końca tego na co czekał. Niemniej jednak widok szefa mokoli w mieście w jego bojowej formie robił wrażenie. Czuł dumę i podziw dla szefa i tego, że właśnie to też mokol taki sam jak on. Jeśli ktoś miałby jakieś wątpliwości co do jego możliwości to chyba widok jego wyśnionej formy powinien dawać wystarczająco do myślenia. A przynajmniej go Godzilli przemawiał.

Kiwnął wielkim, gadzim łbem na znak zgody. Widać kończyli i zwijali siły. Nie było sensu obstawiać więcej i patrolować opuszczanego terenu więc dołączył na końcu do grupki Colson'a. - Strcilśśmyy Mmrcsa szyyffi. - zameldował z trudem przez uszkodzoną w walce szczękę szefowi. Miał nadzieję, że tamten brak wilkołaka w ich dwójce wyduma sobie i tak ale czuł, że nie powinien nad tym przejść ot tak, do porządku dziennego.

- I ccśś tu jystt. Zzznim wszzliściee. Chyb t zbiło Mrcsssa. - dodał na wszelki wypadek. W końcu dalej nie wiedzieli co to mogło być poza tym, ze umiało się skutecznie chować przed ich zmysłami. Ale miał cichą nadzieję, że może grupka Colsona jakoś potrafiłaby to coś namierzyć a może nawet szła tropem tego czegoś. Jak nie to i tak byliby w tym samym punkcie co teraz. Człapał więc przez korytarze razem z resztą grupki pod wodzą szefa mokoli z Miami.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 21-10-2016, 13:35   #47
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Zapach krwi drażnił jego nos, ściekająca na podłogę posoka plamiła wykładzinę. Mózg można łatwo zebrać, ale krew tak prosto nie schodzi. Te korporakniaki będę mieli sporo sprzątania. Nie jego zmartwienie.

Jeszcze tego by mu brakowało żeby musiał się szarpać z wściekłą mgłą. O nie. Podziękuje za taką rozrywkę. Upuścił toporek na podłogę, nie martwiąc się o odciski palców, miał przecież rękawiczki na rękach. Porwał z podłogi noktowizor i kominiarkę oraz leżący nie daleko pm. Wybiegł z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi.

Drzwi gwałtownie się otworzyły. Wyszedł, a w zasadzie wybiegł zza nich mężczyzna w kamizelce kuloodpornej, w jednym ręku trzymając pałkę a w drugiej broń palną, gdyby ktoś się przyjrzał rozpoznał by MP5. Zatrzasnął za sobą szybko drzwi. Przyłożył broń do policzka i rozejrzał się po korytarzu szybko, najpierw w jedną stronę, była pusta, potem w drugą w której zobaczył potężną sylwetkę crinosa odwróconego tyłem. Złożył i schował pałkę za pas, następnie chwycił pm’a pod pachą i założył na głowę kominiarkę z noktowizorem. Na spokojnie zmienił magazynek w broni wciąż obserwując osobnika. Wciąż go nie zauważył, to dobrze, nie był pewny czy przypadkiem to nie Tancerz Czarnej Spirali. Gdy był już gotowy zagwizdał w jego stronę, nie celował w niego, lecz broń miał odbezpieczoną a palec na spuście. Przyłożył lewą rękę do ucha.

- HQ, tu Kroczący Ścieżkami. Straciliśmy Marę i Normana. Wielka Pijawka dostała szału. Powtarzam. Wielka Pijawka dostała szału.
 
Raist2 jest offline  
Stary 21-10-2016, 20:46   #48
 
pppp's Avatar
 
Reputacja: 1 pppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skał
Jak zawsze Angie stanęła na wysokości zadania. Wypłosz w tym czasie obserwował kierunek z którego przyszli, tak na wszelki wypadek.

Trzeba tutaj zaznaczyć, że Wypłosz stojąc na korytarzu nie rzucał się w oczy, ale gdyby się rzucał, to wyglądałby niebywale mrocznie i co tu dużo ukrywać, stylowo. Ubrany w czarny płaszcz, ciemne ubranie i jeszcze ciemniejsze okulary, Wypłosz robił wrażenie, że urodził się nie w Miami, a w Matriksie i to najlepszej, pierwszej części.

Aby nieco rozluźnić atmosferę, Stevie zdjął swoje okulary przeciwsłoneczne i stanął w nieco mniejszym rozkroku, jednakże wciąż wyglądał bardzo mrocznie.
- Jak się trzymasz? - zagadnął z troską Micheala. Widać było, że paradoks powoli zjada maga - Od teraz będę ci pomagać z podkładaniem ładunków. To będzie bardziej czasochłonne, ale mniej wulgarne, sądzę, że teraz nie mamy już za dużo wyboru.
 
pppp jest offline  
Stary 21-10-2016, 23:01   #49
 
Mike's Avatar
 
Reputacja: 1 Mike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputacjęMike ma wspaniałą reputację
Jeff
Droga w dół była katorgą. Przeszli dwa piętra gdy usłyszeli ruch. Jeff puścił Chadzającego i podniósł broń. Nie bardzo mieli jak uciekać, akurat byli na półpiętrze więc do drzwi na pięto było kawałek. Jeff sam pewnie by zdążył. Sięgnął umysłem w kierunku dźwięku i zesztywniał czując kontakt.

Oliver
Wilkołak nie zareagował na gwizdy. Dalej wpatrywał się w mrok, rozglądając trochę na boki.
Odpowiedź nadeszła po chwili:
- Nie wiem o kim mówisz, ale wycofaj się. Cel osiągnięty, zmierzaj do miejsca ewakuacji. Wesprzyj w razie czego potrzebujących.

Demolition team

Przyczajeni zobaczyli uwalanego krwią osobnika z bronią maszynową. Normalnie taki widok powinien zmrozić krew w żyłach, ale teraz w pozbawionym prądu wieżowcu pełnym potwor ów jakoś nie robił specjalnego wrażenia.
- HQ, tu Kroczący Ścieżkami. Straciliśmy Marę i Normana. Wielka Pijawka dostała szału. Powtarzam. Wielka Pijawka dostała szału.
Nie usłyszeli odpowiedzi, bo szła bezpośrednio do ucha. Ale szansa, iż jest o wrogiem zmalała z 50% do zaledwie 10%.

Jeff
Zza rogu wypadło kilka potwornych sylwetek. Masters z resztą Władców cieni zbliżył się do Jeffa i Chadzającego.
- Zbieramy się, weźcie go - skinął na rannego i ruszył. Jeden z wilkołaków doskoczył do niego i zarzucił sobie na plecy strażackim chwytem.

Druga grupa

Dobiegli do klatki schodowej i obstawili teren. Colson warknął do Jasona i Billa:
- Weźcie, Błękitnego i Żółwia i sprawdźcie drogę do ciężarówki którą tu przyjechaliście.
Żółwia łatwo było poznać, po potężnym pancerzu najeżonym kolcami, ale gorzej było z Błękitnym, po ciemku wszyscy mieli ten sam kolor. Dobrze, że sam się ruszył.
Potruchtali w ciemność.

W drodze do ciężarówki musieli minąć korytarz z Marcusem. Spojrzeli. W pierwszej chwili przeoczyli nieruchomą sylwetkę. Leżał sam. dziewczyny nigdzie ni było widać. Ostrożnie podeszli bliżej.
Zawsze miał łatwość do kobiet, zresztą która nie poleci na muzyka? A teraz stało się to co było nieuniknione. Ktoś skradł mu serce. Wyłamane żebra sterczały niczym pusta klatka na ptaki.
Plamy krwi ciągnęły się kilka metrów, a potem nagle urywały. Zapach też znikł. Pozostały tylko umazane krwią pantofle. Prawy stał, lewy leżał. One pachniały tak, że nawet Bill wydał się Jamesowi atrakcyjny. Albo Żółw czy Błękitny. W zasadzie było mu wszystko jedno, byle znaleźć ulgę. Wypuścił pantofel ze szponów i spojrzał na towarzyszy. W ślepiach zapłoną mu figlarny ogień. Spadający but odbił się od podłogi i potoczył pod ścianę.

Demolition team
Niezabity podejrzany osobnik okazał się sojusznikiem. Bez wylewnych powitań ruszyli do ostatniego punktu.
- Pośpieszcie się, czas nam się kończy - usłyszeli przez radio. - Alfa wycofują się. Zbiórka w miejscu wejścia.
 
Mike jest offline  
Stary 24-10-2016, 00:45   #50
 
pppp's Avatar
 
Reputacja: 1 pppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skałpppp jest jak klejnot wśród skał
- Yo - Stevie, z rękami podniesionymi do góry, wyłoniła się tuż koło kolesia z bronią maszynową. Nie do końca blisko, aby nie drażnić niepotrzebnie nagiego instynktu komandosa, ale też nie tak daleko - Jesteśmy tu od Adriana, Rozjemcy, może słyszałeś o nas? Nie mamy niestety przy sobie plakietek służbowych, ale Colson może potwierdzić.

Po szybkim obwąchaniu i wymianie zwyczajowych pozdrowień, poszukiwacze przygód wesoło ruszyli w kierunku ostatniego punktu wskazanego przez mapę. Podróż przebiegła spokojnie, bez niebezpiecznych spotkań losowych. Niestety, nie napotkali żadnego automatu z kawą, dlatego nie było pretekstu do chwili wypoczynku i ploteczek przy biurowej lurze.

- To tutaj - Azjatka wskazała na ścianę, która teoretycznie wydawała się podobna do innych ścian - Czekaj chwilę, Michael - dziewczyna podeszła bliżej i otaksowała ścianę fachowym spojrzeniem - Daj mi jeszcze moment - Stevie przytknęła ucho do ściany i opukała kilka miejsc - Tutaj - powiedziała w końcu i zaznaczyła punkt czarnym markerem. Gipsowa ściana była tutaj gorszej jakości niż gdzie indziej i wepchnięcie w nią ładunku wybuchowego nie będzie generowało bardzo dużo paradoksu. To nie oznacza, że Swordfishowi nie wybuchnie nagle mózg, ale przynajmniej minimalizowało szansę tak niefortunnego zakończenia obiecującej znajomości.

Kobieta spokojnie schowała marker do swojej kolorowej torebki i rozejrzała się po korytarzu, tak na wszelki wypadek.
 
pppp jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172