Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-10-2016, 13:23   #20
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Shade obudził się, ku swemu zdumieniu, mniej więcej żywy. Jeśli, oczywiście, stan, w jakim się znajdował, można było nazwać życiem.
Skoro go wszystko bolało, to chyba żył tym dziwnym, piekielnym życiem. Był bardziej żywy niż stosy napotkanych wczoraj (jeśli to było wczoraj) truposzy.

Rozejrzał się po otoczeniu.
Był w nieznanym sobie pomieszczeniu, w otoczeniu w połowie sobie nieznanych ludzi i nieludzi. Na dodatek nie wiedział, skąd się tu wziął, a w głowie tkwiło mu wciąż wspomnienie snu. Koszmarnego nie do opisania.
Czy gdyby się nie obudził, miałby spokój? Wieczny? Nie miał pojęcia. Ale skoro już w jakiś sposób obudził się wśród... hmmm... żywych, to raczej nie powinien się wylegiwać, chociaż nie da się ukryć - na to własnie miał największą ochotę.

- Dziękuję za pomoc - powiedział wstając z łoża boleści. Rzucił to podziękowanie bardziej w powietrze, niż kierując je do konkretnej osoby.
Ostatnie, co pamiętał, to to, że otwierał drzwi do jakiejś chaty. A potem to już szarpały go jakieś truposze, podszywające się pod jego rodzinę.
Ktoś musiał go tu przynieść, ktoś podleczyć, ale Shade nie zamierzał wypytywać o szczegóły. A już z pewnością nie zamierzał pytać 'gdzie jestem' i 'jak się tu znalazłem'.
Sądząc z tego, że była tu i Bazylia, i Roland, i anioł, mógł wnioskować tylko jedno - był stale w Piekle. I to mu wystarczało.
- Shade - przedstawił się tym, którzy jeszcze nie mieli przyjemności go poznać.

* * *

Na spacery Shade ochoty nie miał, ostatnie jednak doświadczenia sugerowały, iż nawet w miejscach na pozór bezpiecznych, takich jak ta osada, lepiej było poruszać się w grupie.
Gdyby zaś radosna kompania postanowiła ruszyć dalej, to tym bardziej nie mógł tu zostać.

Ranek był ponury, a ogólnego nastroju nie poprawił widok tego, co się działo na pobojowisku. Trzy przerośnięte kundle, z ogniem płonącym w ślepiach, to jak na jednego, pokiereszowanego na dodatek, łowcę, było zdecydowania za dużo.
Wnet się okazało, że, czasami, dobrze jest mieć anioła w pobliżu. Co prawda Shade przyczynił się do utrupienia jednego z ogarów z piekła rodem, ale bez wątpienia palma pierwszeństwa na niwie wojennej powinna przypaść własnie aniołowi. Razielowi bodajże.

Gdy padł ostatni przeciwnik Shade ruszył w stronę powalonych bestii. Miał zamiar rzucić na nie okiem z bliska, tudzież spróbować odzyskać wystrzelone strzały.
 
Kerm jest offline